– O, nie, Kate. – Scott złapał ją mocno za ramiona. – Musisz wyrzec się tej głupiej dumy, uśmiechać się i być grzeczną dla Alexa. Inaczej sam przywołam do porządku twoje oziębłe ciało.

– Co jest, Scott? Fiona ci nie wystarczyła? – syknęła jadowicie.

– Fiona nie ma z tym nic wspólnego. – Potrząsnął Kate. – Co ty w ogóle mi sugerujesz?

– Sugeruję rozwód. Kiedy słowa te zostały wypowiedziane, obydwoje na moment zaniemówili. Po chwili Scott wypuścił żonę z żelaznego uścisku.

– Przecież wcale tego nie chcesz, Kate. Jesteś moją żoną…

– Miło, że wreszcie sobie o tym przypomniałeś. Odniosłam wrażenie, że Fiona zajęła już moje miejsce, a ja zaczęłam dla ciebie znaczyć tyle co dochodowa dziwka. To znak, że między nami wszystko skończone, Scott. Opuszczam cię. I to już jutro.

– Nie – zaprotestował. Ale Kate wiedziała, że tym razem postawi na swoim. Do decyzji o rozwodzie dojrzewała już od długiego czasu. W końcu czara goryczy się przepełniła. Scott dostrzegł niezłomne spojrzenie żony, pod którego naporem usunął mu się grunt spod nóg.

– Nie możesz tego zrobić, Kate – rzekł błagalnie, przytulając dłonie do jej policzków. – Jesteś moją żoną.

Wyrwała mu się i cofnęła na bezpieczny dystans.

– Twoją żoną – zawtórowała drwiąco. – Dla ciebie jestem jedynie przedmiotem, robotem, który sprząta, gotuje, zarabia pieniądze i wygląda jak dobra dekoracja w domu… Przypomnij sobie, kiedy ostatni raz okazałeś mi choć odrobinę uczucia? Nawet nie chciałeś się zgodzić na dziecko!

– No dobrze. Jeśli już tak bardzo chcesz mieć dziecko, to będziemy je mieli – mruknął z niechęcią.

– Już nie chcę. Już niczego od ciebie nie chcę… Jedyne, czego pragnę, to rozstać się z tobą.

Zaszedł Kate od tyłu, objął w talii i przyciągnął ku sobie.

– Proszę, nie rób tego – westchnął znużonym głosem. Przesunął palcem po jej brzuchu, drugą zaś dłonią dotknął wygięcia szyi, po czym zaczął pieścić piersi. – Poniosły cię nerwy i dlatego robisz z igły widły. Pozwól mi przynieść ci ukojenie.

Kate zamarła w bezruchu. Była ciekawa, czy miłość fizyczna z mężem jest w stanie rozbudzić w niej choćby najmniejszy płomień uczuć. Ale nie. Tkwiła już w niej tylko rozdzierająca pustka, do której Scott nie miał dostępu.

– Nie ma już dla nas przyszłości, Scott. Już nie. Nie kocham cię i nie pożądam – oświadczyła beznamiętnie. – Zamierzam się stąd wyprowadzić.

Scott zadarł dumnie głowę i z dezaprobatą spojrzał na żonę.

– Wspaniale. Lepiej już nie mogłaś trafić. Wyczekałaś, aż będziesz mi potrzebna, po czym podcięłaś mi nogi. Zachowałaś się bardzo egoistycznie, Kate.

Niesprawiedliwe oskarżenie odebrało jej głos. Nie mogła uwierzyć, jak perfidnie Scott wyreżyserował jej winę. Ten człowiek był zdolny do najbardziej plugawego postępku. Wszystko w imię własnej satysfakcji. Ale Kate wreszcie przejrzała na oczy. Bezpowrotnie utraciła dawną naiwność.

– Nie obchodzi mnie to, czy staniesz się miliarderem, czy wylądujesz pod mostem. I tak nie będę już z tobą dzielić życia. Odchodzę. Zacznę wszystko od nowa.

– A jeśli nie dam ci rozwodu? – Scott zmrużył oczy.

– Nie musisz. Wystarczy mi, że przez rok nie będziemy mieszkać pod jednym dachem.

– A jeśli mimo wszystko nie dam ci spokoju? Z łatwością mogę pokrzyżować twoje wspaniałe plany. Rozwód ze mną może się okazać o wiele bardziej skomplikowany, niż to sobie wyobrażasz.

– Ty… – Kate syknęła z duszącą w gardle wściekłością. Scott podniósł ręce w poddańczym geście, co jeszcze bardziej ją rozogniło.

– Hej, hej! Porozmawiajmy poważnie. Wiem już, zechcesz rozwodu. Obiecuję, że nie będę ci utrudniał życia, ale pod jednym warunkiem, droga żono. Jutro będziesz miłą towarzyszką Alexa Daltona.

Dostrzegła obłęd w oczach Scotta. Nagle uświadomiła sobie, że jeśli jest tak głupi, iż nie widzi zamiarów Daltona, to niech ma, na co zasłużył. W końcu i tak nie interesuje jej los męża. Pomyślała, że mogłaby zmusić się do uśmiechu i udać, że żywi powierzchowną sympatię dla tego bogacza. Jeśli tylko ceną za to będzie wolność… Kate spojrzała na męża jak na zupełnie obcego człowieka.

– Dobrze. Umowa stoi. Scott podejrzliwie zmrużył oczy.

– Tylko nie próbuj sztuczek. Będę cię cały czas miał na oku.

– Nie bój się. Postaram się oczarować Alexa Daltona. Przyjmij jednak do wiadomości, że nie ponoszę odpowiedzialności za twoją poniedziałkową rozmowę z nim. Jeśli twój plan zawiedzie, nie obarczaj za to winą mnie.

– Wszystko się uda – odparł pewnym siebie tonem. – Dokąd idziesz? – dodał, spostrzegłszy, że Kate opuszcza sypialnię.

– Nie mam ochoty spać z tobą w jednym łóżku – odparła lodowato. – Prześpię się w pokoju gościnnym.

– W takim razie dobrej nocy. – Scott wzruszył ramionami i skierował się do łazienki.

Tej nocy Kate spała wyjątkowo niespokojnie. W głowie kłębiły się myśli na temat tego, co będzie musiała zrobić w związku z odejściem od Scotta. Mimo to nazajutrz obudziła się z przyjemnym uczuciem beztroski. Zaciągnęła żaluzje i poszła do kuchni zaparzyć kawę.

Postanowiła, że opuści dom, pozostawiając go w przykładnej czystości. Trzeba więc było umyć naczynia po nieszczęsnej kolacji i wyprać obrusy. Kate nie zamierzała zabrać z domu niczego więcej oprócz swoich ubrań.

W końcu to Scott wybierał większość mebli i rekwizytów do domu. Kate nie chciała mieć przy sobie czegokolwiek, co przypominałoby jej męża. Pragnęła jedynie izolacji. Zeszła do pralni, gdzie zastała Scotta w podkoszulku i dżinsach.

– Dlaczego mnie nie obudziłaś? – mruknął. – Jeśli się nie pośpieszymy, spóźnimy się do Daltona. Zostaw pranie i idź się przebrać.

Kate chciała uniknąć niepotrzebnych spięć i posłusznie wykonała rozkaz. Wzięła prysznic, po czym włożyła białe spodnie, które akurat wpadły jej pod rękę, a do tego błękitno – białą koszulę z długim rękawem i bez kołnierzyka. Rząd białych guzików biegł aż do linii piersi. Upięła włosy i nałożyła słomkowy kapelusz, który przyozdobiła niebiesko – białą wstążką. Zwykle do takiego stroju wkładała sandały, ale tym razem – po chwili wahania – włożyła płócienne tenisówki, idealne do spacerów po pokładzie jachtu.

– Gotowa? – niecierpliwił się Scott.

– Tak. Już schodzę – odparła, wyprostowując pierś.

– Mój Boże! Wyglądasz jak zakonnica. I ty to nazywasz uczciwą grą?

– Nie zamierzam poparzyć sobie skóry dla twoich zachcianek.

– Ale spójrz tylko na siebie. Czy tak ma wyglądać kobieta, której celem jest zarzucenie przynęty na mężczyznę? – Scott wyciągnął jej z włosów spinki i rozrzucił niedbale rude loki.

– To na początek. A teraz zrób sobie makijaż i przestań się zasępiać. Jesteś blada i wyglądasz wręcz jak chora.

Kate i tym razem nie zaprotestowała. Lekko trzęsącymi się dłońmi nałożyła na powieki błękitny cień i podkreśliła tuszem rzęsy. Usta pociągnęła pomadką w odcieniu koralowym, wyszczotkowała włosy i rozrzuciła je na ramionach.

– Wystarczy? – zapytała z sarkazmem w głosie. Scott przyjrzał się jej krytycznie.

– Ta koszula jest zbyt grzeczna i za skromna. Odepnij guziki. Posłusznie rozpięła trzy pierwsze guziki.

– Wszystkie – zakomenderował.

– Do diabła! Nie idę na randkę.

– Zrobisz to, co ci każę, albo nici z rozwodu. Kate miała ochotę rzucić się na Scotta z pięściami, ale i tym razem stłumiła gniew. Zadarła wyzywająco głowę i odpięła resztę guzików.

– Zadowolony?

– Dobrze by było, żebyś pozbyła się tej kąśliwości. – Scott zerknął na zegarek. – Cholera! Musimy natychmiast wychodzić – dodał i popchnął przed sobą żonę. – I zapamiętaj: jeśli mi podpadniesz u Daltona, gorzko tego pożałujesz. Proszę cię tylko o to, żebyś dzisiaj dobrze odegrała swoją rolę, a później dam ci spokój. Ten Dalton, to szczęśliwiec, ma w Double Bay prywatną przystań. Trochę go to musiało kosztować. Na jachcie pracuje etatowa załoga. I pomyśleć, że dorobił się tego wszystkiego, kiedy miał tyle lat, co ja teraz. Widzisz sama, nie wystarczy mieć spryt. Trzeba jeszcze odrobiny szczęścia. Trzeba też w odpowiednim momencie wejść na rynek ze swoim towarem. Wiem, co mówię, Kate. I Dalton jest właśnie tym człowiekiem, który umożliwi mi ruch w interesach. Jeśli tylko podpisze umowę, wszystko będzie dobrze. – Rzucił żonie zwycięskie spojrzenie. – Słuchasz mnie, Kate?

– Tak – odparła cierpko.

– Słuchaj, jeśli tylko dobrze się spiszesz, mogę odstąpić ci część ewentualnych udziałów i na jakiś czas zabezpieczyć cię finansowo. Mówię serio. Słyszałaś?

– Tak.

– I co?

– I co? Powiedziałam już, że będę dla niego miła – odpowiedziała i zamilkła do końca podróży.

Wreszcie zaparkowali przed wysokim murem z cegły.

– Najwyraźniej Dalton ceni sobie prywatność – skomentował Scott. – Idź do bramy – rozkazał. – Alex powiedział, że do mola prowadzi ścieżka obok domu. Pośpiesz się, Kate. Z tego, co widać – spojrzał na zaparkowane wokół posesji samochody – wszyscy już są.

Kilkukondygnacyjny dom Daltona doskonale współgrał z pochyłością terenu, prowadzącą do nabrzeżnych skał. Budynek wyglądał na niedawno wybudowany. Stopnie wyciosane w skale były szerokie i płytkie; stanowiły wygodne dojście do mola. Na brzegu czekał już sympatycznie wyglądający młody człowiek z pontonem.

– Państwo Andrews? – zapytał grzecznie. Scott przytaknął. Wówczas mężczyzna wskazał im miejsce w pontonie.

– Pan pierwszy, panie Andrews. Ja pomogę wsiąść pańskiej żonie, a pana poproszę, żeby się nie ruszał.

– Obawiam się, że odrobinę się spóźniliśmy – pokornie zaczął się tłumaczyć Scott.

– To nic. Panu Daltonowi się nie spieszy. W końcu ma to być dla państwa rozrywka, nie musztra.

– Duży jacht – zauważył Scott, spoglądając na smukłą sylwetkę majaczącą w dali.

– Owszem. Pan Dalton spędza na nim sporo czasu. Jacht jest doskonale wyposażony technicznie. Ma zainstalowane, radio, telefon i telefax, słowem, jest stąd możliwy kontakt ze wszystkimi zakątkami świata. Pan Dalton często kieruje z jachtu swoimi interesami.