– Jeśli podjęłaś decyzję, Anno, a zdaje mi się, że tak właśnie jest, to nie będę jej podważał – powiedział. – Życzę ci jak najwięcej szczęścia na tej grząskiej drodze, najmilsza. – Wyszedł z ptaszarni w mrok. Gdy owionęło go chłodne, wilgotne powietrze, pomyślał, że szczęście będzie tym dwojgu bardzo potrzebne.

Anna została sama z Jackiem. To ona odezwała się pierwsza.

– A więc zdławiłeś opozycję, Jack. Teraz stoi przed tobą trudniejsze zadanie. Musisz przekonać mnie.

Po wyjściu Ralpha Jack skubnął kryzę, która bardzo mu przeszkadzała, i głęboko odetchnął, a potem usiadł obok Anny.

– Przekonać? Po co? Z twoich własnych ust dostałem zapewnienie, na które czekałem. Czy chcesz je wycofać?

Nie spojrzała na niego.

– Nie, raczej opatrzyć zastrzeżeniami. Bo widzisz, Jack, są różne sprawy do przedyskutowania. Na przykład: będąc panią Ravensglass, nie zgodzę się na to, bym, wyglądając przez okno na dziedziniec, widziała, jak idziesz składać hołdy swojej dawno zmarłej żonie.

– Chcesz, żebym całkiem o niej zapomniał? Tego nie mogę zrobić!

– Nie całkiem – odparła zadumana Anna. – Chcę tylko, żebyś przyznał, że już nie żyje. Przeszłość jest przeszłością, wszyscy ludzie chowają swoich bliskich i nie zapominają o nich, tylko przyznają im należne miejsce.

Jack ujął ją za ręce i szorstkim kciukiem pogłaskał gładką skórę na jej dłoni.

– To nie będzie łatwe, najdroższa. Wreszcie na niego spojrzała.

– Nazwałeś mnie najdroższą? O ile wiem, nie jesteś człowiekiem, który szafuje czułymi słowami. Tak, chcę być twoją najdroższą. Chcę być najważniejszą osobą w twoim życiu. Zostanę twoją nową żoną, będę się o ciebie troszczyć, darzyć cię miłością i nosić pod sercem twoje dzieci, ale nie zgodzę się zajmować drugiego miejsca! Nie jestem stworzona do takiej roli.

– Czy sądzisz, że tego bym od ciebie żądał? – Uniósł jej rękę do warg. Pierwszy raz zdobył się na ten gest, który tak łatwo przychodził innym mężczyznom, a w przeszłości tak niewiele dla Anny znaczył, nawet gdy całującym był Ralph.

Gdy znów mogła zebrać myśli, powiedziała:

– Nie chcę wyrwać Marie Claire z twojej pamięci, Jack, ale nigdy nie będę z nią dzielić się tobą. Poza tym przekonałam się, że umiesz całkiem zręcznie wyrażać swoje myśli, bo przed chwilą udało ci się przekonać Ralpha. Dlaczego on się tak łatwo poddał? – dodała zamyślona. – Nie jest to dla mnie chyba zbyt pochlebne.

Jack nieznacznie się uśmiechnął.

– Może uznał, że woli być żywym dworakiem niż martwym zalotnikiem.

– Czy naprawdę stanąłbyś z nim do pojedynku? Oczy Jacka spochmurniały.

– Tak, i zrobiłbym to, o czym mówiłem, ale się cieszę, że do tego nie doszło.

Uwolniła rękę i raptownie wstała. Jeden z malutkich ptaków przelatujących z miejsca na miejsce zaplątał się w sieć przy drzwiach. Gdy próbowała go uwolnić, spłoszony ptak dziobnął ją w wierzch dłoni. Odleciał, uwolniony z pułapki, a wtedy Anna spojrzała na kropelkę krwi, która pozostała po ukłuciu dziobkiem.

– Nie wszystkie istoty, dzikie istoty, są wdzięczne tym, którzy je uwalniają – stwierdziła cicho.

Analogia nie uszła uwagi Jacka.

– Jednak ja jestem ci wdzięczny, Anno, Czy nie możesz w to uwierzyć? Co jeszcze mam ci powiedzieć? – I on wstał, a po chwili wahania znów się odezwał: – Wiem, że wciąż jesteś pełna wątpliwości i rozumiem, że masz ku temu powody, ale nie odbylibyśmy tej rozmowy, gdybym nie ufał, że dotrzymam swojej części umowy, którą zawrzemy w razie, gdybyśmy mieli się pobrać.

Urwał, szukając odpowiednich słów. Przez cały czas wpatrywał się w jej twarz. Z doświadczenia wiedział, że jeden fałszywy ruch może przynieść zgubne skutki, a on nie mógł sobie pozwolić na pomyłkę.

Anna nie zamierzała mu pomagać. Stała przed nim i tylko w jej wielkich, ciemnych oczach odbijało się przekonanie, że właśnie do tego celu zmierzali razem od dawna, może nawet od dnia, gdy się poznali. Wreszcie Jack odezwał się, więc dziewczyna skupiła uwagę na jego słowach.

– Co do Marie Claire… Mogę tylko powiedzieć, że tamto uczucie było, a to jest. Uwielbiałem ją i kochałem w przeszłości, ale i ja byłem wtedy inny. Przysięgam, że nie zamierzam porównywać cię do niej. Jak mógłbym? Nie jestem już młokosem, lecz dojrzałym mężczyzną ze sporym bagażem doświadczeń. Bez obrazy dla jej pamięci powiem, że kocham cię w zupełnie inny sposób. A jeśli mnie o to poprosisz – dodał z determinacją – zburzę jej pomnik w Ravensglass. Jeśli jednak jesteś kobietą, za jaką cię uważam, to nie wyrazisz takiej prośby. Zrozumiesz, że bryła zimnego marmuru nie stanowi dla ciebie zagrożenia.

Dziwne to było zwycięstwo, ale Anna doceniła jego znaczenie. A ponieważ nic już ich z Jackiem nie dzieliło, wyciągnęła do niego rękę.

Ujmując jej dłoń, spytał.

– Czy teraz porozmawiamy o miłości? Odłożyłaś ten temat na później, ale powiedz mi: jak bardzo mnie kochasz?

Zamyśliła się. Och, miłość… Dopiero teraz zrozumiała, czym jest to uczucie, bo do tej pory jej umysł i serce mąciła fałszywa ambicja błyszczenia w wielkim świecie.

Wahała się długo, aż w końcu Hamilton zacisnął dłonie na jej ramionach.

– Czy nie możesz tego powiedzieć? Proszę cię, kochanie, wiem, że nie jestem odpowiednim mężczyzną dla ciebie.

– Właśnie że jesteś! – Podniosła wzrok i dopiero teraz Jack mógł w pełni docenić jej urok, bo to miłosne spojrzenie było przeznaczone specjalnie dla niego. – Kocham cię, Jack. Może nawet pokochałam cię od pierwszego wejrzenia, gdy tak bardzo mnie rozzłościłeś, bo w żaden sposób nie chciałeś się dopasować do mojego ideału mężczyzny.


***
  • 1
  • 44
  • 45
  • 46
  • 47
  • 48