Przyłączyła się do grupy młodych chłopców, którzy nie kryli zainteresowania jej osobą. Było jej miło, choć jednocześnie zaczęła się niepokoić, że szukanie takiego towarzystwa może świadczyć o tym, że zaczęła się starzeć. Zerknęła w stronę Josha i uczepionej do niego Aisling. Postanowiła udowodnić mu, że świetnie się bawi. Ruszyła na parkiet.

Zespół muzyczny dwoił się i troił, żeby nauczyć zebranych szkockiego tańca, jednak partnerzy Belli nie zwracali uwagi na objaśnienia kolejnych figur. W rezultacie zdarzało jej się wpadać na inne, równie zagubione pary. Powiedziała sobie jednak, że świetnie się bawi i śmiejąc się głośno, szalała w rytm muzyki.

Josh pobłażliwie zerknął na nią z daleka, gdy tańczyła z zachwyconym chłopcem, który miał nie więcej niż szesnaście lat. Bez wysiłku potrafiła zauroczyć każdego mężczyznę. Nawet wyjątkowo zrzędliwy cioteczny dziadek Kate był pod wrażeniem panny Stevenson.

Josh pomyślał, że tak było od dnia, gdy się poznali. Piękna, niezwykle atrakcyjna blondynka weszła do sali, w której odbywał się wykład. Uśmiechnęła się i usiadła obok niego. Był wtedy tak przejęty, jak chłopiec, z którym teraz tańczyła. Przez kilka pierwszych tygodni wodził za nią oczami. Było jasne, iż nie są z tej samej ligi i nie przyszłoby mu do głowy, że zostaną przyjaciółmi. Jednak gdy poznał ją lepiej, zaskoczył go jej bezpretensjonalny sposób bycia. Potrafiła stworzyć wrażenie, że całe lata czekała, żeby spotkać kogoś takiego jak Josh Kingston. Była przyjacielska, szczera i miała ogromne poczucie humoru. Może wyglądała jak księżniczka, ale śmiała się głośno i zaraźliwie.

Choć Josh nigdy nie dążył do tego, by łącząca ich przyjaźń zamieniła się w bardziej intymny związek, i tak był jedynym mężczyzną, z którym Bellę łączyła stała więź w jej pełnym uczuciowych wzlotów i upadków życiu. Nie miał nic przeciwko temu, a przynajmniej tak twierdził sam przed sobą.

Żaden z jej romantycznych porywów nie trwał zbyt długo. Sprawiała wrażenie kobiety wyzwolonej, lecz w rzeczywistości była niepoprawną romantyczką, która szukała tej wielkiej, jedynej miłości, i mimo że wciąż zabiegali o nią różni faceci, raz za razem ponosiła emocjonalne porażki.

Może jednak wreszcie dobijała do portu, uznając Willa za idealnego mężczyznę? Wprawdzie Josh był o nim całkiem innego zdania, lecz to nic nowego, jeśli chodzi o absztyfikantów Belli. Dziś, gdy zauważył jej nieszczęśliwą minę, doszedł do wniosku, że nie układa się między nimi najlepiej. Jednak wyglądało na to, że teraz bawi się doskonale. Uśmiechnął się, widząc, jak tańczy roześmiana, włosy rozwiewają się jej wokół twarzy, a spódnica wiruje, odsłaniając wspaniałe nogi.

– Josh! – Szybko wrócił na ziemię. Aisling wzięła go za rękę, a on zrozumiał, że powinien teraz z nią zatańczyć, a nie gapić się w innym kierunku.

Na Bellę natknął się dużo później.

– Jestem zmęczona – oświadczyła, gdy chciał zaprowadzić ją na parkiet.

– Ty zmęczona? Nie wierzę!

– Och, uwierz. Tańczyłam przez cały wieczór. – Dłońmi powachlowała rozgrzaną twarz. Przecież nie mogła się przyznać, że obawia się jego dotyku. – Poproś Aisling.

– Tańczy z Gibem.

– Josh, naprawdę jestem wykończona.

– Nie przesadzaj. Postoimy trochę i się pokiwamy, bo jak dobrze wiesz, niewiele więcej potrafię. No chodź, Bella. Przecież to tylko ja.

Tak, to tylko Josh, powtarzała sobie w myślach, wyciągając rękę. Zrozumiała, że nie powinna mu odmawiać, bo się domyśli, że dzieje się z nią coś niezwykłego. Tak, przecież to tylko Josh ją obejmował, tylko on dotykał policzkiem jej włosów. Tańczyli ze sobą mnóstwo razy, więc dlaczego teraz wszystko wyglądało inaczej? Dlaczego nagle zapragnęła mocno przytulić się do niego?

– Wspaniałe wesele – stwierdziła.

– Narozrabiałaś jak diabli – powiedział Josh z uśmiechem. – Nie wiedziałem, że tak cię ciągnie do małolatów. Tańczyłaś chyba ze wszystkimi i zepsułaś ich na całe życie. Zgroza i rozpusta. Będą teraz marzyć o takiej kobiecie jak ty, pięknej, wyrafinowanej i doświadczonej, za nic mając patrzące na nich cielęcym wzrokiem dziewczęta. Powinnaś mieć na plecach napis, że jesteś niebezpieczna. Au, nie szczyp! Moja wina, że zbałamuciłaś cały tabun młodocianych napaleńców? – Oczywiście żartował, lecz w jego głosie pobrzmiewała jakaś dziwna nutka.

– Dotąd nie przejmowałeś się takimi sprawami – rzuciła ostro.

Właśnie, dlaczego? – pomyślała. Dlaczego nie patrzył na nią jak inni mężczyźni i widział w niej tylko przyjaciółkę? Oczywiście byłaby zaskoczona, gdyby nagle stało się inaczej, choć sama niespodziewanie zmieniła stosunek do niego. Czuła się nieswojo, gdy jej dotykał. Cisza między nimi stawała się nie do zniesienia. W końcu Bella zapytała Josha, co słychać w pracy.

– Świetnie – odpowiedział z wyraźną ulgą. – Od czasu, gdy przyjąłem Aisling, znacznie poprawiły się kontakty z C. B. C. To nasz najważniejszy klient, a ona kiedyś tam pracowała i zachowała dobre układy.

– Naprawdę? – Bella zmusiła się, żeby okazać odrobinę zainteresowania.

– Zapowiada się poważny kontrakt. C. B. C. ma główną siedzibę w Paryżu i filie w wielu krajach. Jest szansa, że wreszcie zaczniemy organizować zagraniczne szkolenia.

– Zapowiada się rewelacyjnie – ożywiła się Bella.

– Niedługo poznam ich kadrę, bo C. B. C. co roku organizuje darmowy wyjazd dla najlepszych szefów i ich rodzin. To ma być nagroda i zachęta do lojalności wobec firmy.

– Byłabym lojalna wobec każdej „firmy, która fundowałaby mi wakacje – zapewniła Bella. – Dokąd wyjeżdżają?

– W tym roku na Seszele. C. B. C przejmuje tam hotel i zaproponowano rad, żebym też przyjechał. Będę mógł zaprzyjaźnić się z ludźmi, z którymi mam prowadzić interesy – tłumaczył bez entuzjazmu.

– Pojedziesz? Wzruszył ramionami.

– Nie przepadam za służbowymi spędami, ale Aisling mówi, że powinienem pojechać.

– Domyślam się, że ona też się tam wybiera? – spytała Bella zjadliwym tonem.

– Tak, oczywiście. Zresztą, dobrze ich wszystkich zna. Stale mi mówi, jakie to ważne spotykać się z ludźmi i wciąż nawiązywać nowe kontakty.

– No proszę – rzuciła chłodno Bella. Od lat powtarzała mu, że jeśli chce rozwinąć firmę, powinien zaistnieć w Internecie i uaktywnić się towarzysko, jednak puszczał to mimo uszu. Ogarnęła ją złość i zarazem opuściła ochota, by przytulić się do jego policzka. – Aisling na pewno ma rację, ale nie mogę sobie wyobrazić, że będziesz smażył się na plaży.

– O Boże, nie! – jęknął Josh i przeszedł go dreszcz obrzydzenia. – Gdyby tak miało być, oszalałbym. Na szczęście Aisling mówi, że zawsze organizowane są różne ciekawe zajęcia.

Bella zaczynała mieć wysypkę od słuchania, co powiedziała Aisling.

– Na tej samej zasadzie organizujemy nasze ekspedycje – tłumaczył Josh. – Nurkowanie, wspinaczka, biegi na orientację w trudnym terenie, i tak dalej, wszystko to integruje pracowników firmy. Mając trudne zadanie do wykonania, ludzie muszą działać w zespole, dzięki czemu uczą się, na czym polega wzajemne porozumienie i jak wielkie daje korzyści.

– Już mi to kiedyś mówiłeś – stwierdziła Bella, która nigdy nie miała kłopotów w nawiązywaniu kontaktów z kontrahentami. Zwykle siedziała wygodnie na kanapie i załatwiała to przez telefon.

Josh uśmiechnął się.

– Wiem, że jeśli zamarzy ci się relaks na łonie natury, udajesz się w południowy kąt werandy, gdzie najbujniej rozkwitają doniczkowe roślinki, jednak większość ludzi może naprawdę dużo zyskać, jeśli zmusi się ich do robienia rzeczy, których jeszcze nie próbowali.

– Jasne. Więc jakich atrakcji spodziewasz się na Seszelach? Słucham…

– Na pewno nurkowanie, zresztą Aisling przepada za tym… no i żaglówki, surfing: Zapowiada się ciekawie.

Bella westchnęła z niesmakiem. Jechać na słoneczne Seszele tylko po to, by dręczyć swoje ciało tak zwanym aktywnym wypoczynkiem… Brr.

– Stanowczo wolałabym poleżeć na ciepłym białym piaseczku – rozmarzyła się. – A z klientami, zamiast od razu się z nimi bratać, można dogadać się przez telefon lub Internet.

– Cóż, nie wszyscy mają takie zdolności jak ty – stwierdził Josh.

– W czasie nurkowania niewiele pogadasz i nie wyślesz faksu. Chyba że podczas wspólnego puszczania bąbelków między ludźmi powstają jakieś tajemne, mistyczne więzi. O to chodzi? – zapytała z jawną kpiną.

– Zawsze wiedziałem, że świetnie znasz się na nurkowaniu – drwiąco odparował Josh.

– Widziałam w telewizji – mruknęła. Josh zareagował śmiechem.

– Dla mnie to nie nowina, że za nic byś nie zmoczyła fryzury. Na szczęście Aisling nie jest taką księżniczką.

Oczywiście wspaniała dziewczyna Josha, gdy taka była potrzeba, wiązała włosy, ubierała się w praktyczne ciuchy, buty na obcasie zostawiała w domu i niecierpliwie czekała na nową przygodę. Cóż, są gusta i guściki, pomyślała Bella. Skoro Aisling woli wciskać się w ohydny piankowy kostium, do pleców przyczepiać wielką butlę i znikać pod wodą, zamiast pławić się w słońcu na cudownej plaży i sączyć chłodnego drinka podanego przez kelnera, to jej sprawa.

– A przy okazji – zaczął Josh, obracając Bellę wokół siebie, co niewątpliwie miało być wyszukaną figurą taneczną – miałaś może okazję pogadać z Phoebe? – Objął ją przy tym mocniej, żeby nie straciła równowagi. Natychmiast zareagowała przyspieszonym biciem serca.

– Z Phoebe?

– W sprawie przeprowadzki Aisling.

– Tak, oczywiście – przyznała, marząc, żeby muzyka się skończyła. Mogłaby wydostać się z objęć Josha i zacząć myśleć logicznie.

– Co powiedziała?

Bella miała ochotę zrzucić odpowiedzialność na Phoebe, ale nie byłoby to uczciwe.

– Zostawiła to mnie – powiedziała zgodnie z prawdą. – Prawdę mówiąc, chciałabym na razie mieszkać sama.

Brzmiało to taktowniej, niż gdyby przyznała, że wolałaby ogolić głowę do gołej skóry, niż zamieszkać z Aisling.

– Przynajmniej szczerze stawiasz sprawę – stwierdził Josh. – Jednak Aisling będzie rozczarowana. Myślała, że świetnie się dogadacie.