Rosalind traciła panowanie nad sobą, lecz nie mogła dopuścić, by jego ironia i jawna antypatia wyprowadziły ją z równowagi. Powtarzała sobie, że potrzebuje jego pomocy.

– Już o tym wiem! Gdybyś mi nie przerywał… właśnie chciałam powiedzieć, że prędko przekonałam się o tym na własnej skórze. Jamie zajął najważniejsze miejsce w moim życiu i tylko ze względu na niego tu jestem.

Michael obojętnie wzruszył ramionami.

– Aha. Już wiem, że opiekujesz się bratem, ale nie wyjaśniłaś, dlaczego chcesz jechać do Yorkshire i czemu akurat ja mam cię tam zawieźć.

– Bo Jamiemu grozi niebezpieczeństwo.

Miała nadzieję, że wiadomość go poruszy, lecz się przeliczyła. Zamiast przerazić się lub przytulić ją i obiecać pomoc, sprawiał wrażenie poirytowanego.

– Jakie niebezpieczeństwo?

– Dokładnie nie wiem, ale bardzo się boję.

Niecierpliwie machnął ręką, więc pochyliła siei spojrzała na niego błagalnie.

– Mogę mówić. dalej? Proszę cię, wysłuchaj mnie do końca. Jeszcze nigdy nikogo nie musiałam tak prosić – dodała ze szczerością, która go zaskoczyła. – Teraz proszę i błagam: wysłuchaj mnie.

Z widocznym wysiłkiem oderwał od niej oczy, odwrócił głowę i rzekł zrezygnowany:

– Mów.

Liczyła na współczucie, a musiała zadowolić się tym, że raczył jedynie posłuchać, co ma mu do powiedzenia.

– Od jakiegoś czasu dostaję anonimowe listy i telefony. Zaczęło się tuż po śmierci ojca, ale początkowo myślałam, że to niesmaczne żarty kogoś, kto zna mnie ze zdjęć w prasie. Niby nic groźnego, bo na przykład zawiadamiał, że mnie widział, a potem opisywał, w co byłam ubrana. Wyrzucałam listy do kosza.

Aby ukryć zdenerwowanie, wstała i podeszła do kominka, jakby chciała się ogrzać przy nie istniejącym ogniu. Skrzyżowała ręce na piersi i odwróciła się do Michaela.

– Potem zaczęły się telefony. Nie potrafię opisać, jaki ten człowiek ma głos… – Na samo wspomnienie przebiegł ją zimny dreszcz; – Nawet nie wiem. kto dzwonił - kobieta czy mężczyzna. Wystraszyłam się naprawdę, gdy zaczęły się uwagi o dziecku. Powtarzały się zdania typu: „Podobał mi się granatowy płaszczyk, w którym dzisiaj Jamie był na spacerze”. Miałam zatem niezbity dowód, że byliśmy śledzeni.

Zadrżał jej głos, więc umilkła. Nie chciała się rozpłakać i usłyszeć, że jest histeryczką.

– Niedawno zaczęły się pytania typu: „Byłoby straszne, gdyby Jamie zniknął, prawda?”, „Chyba nie chce pani, żeby ktoś zrobił mu krzywdę?” i tak dalej. – Przełknęła z trudem. – Oczywiście natychmiast odkładam słuchawkę, ale potwornie się boję, że ten… ktoś… zechce porwać Jamiego.

– Czy zauważyłaś, żeby ktoś się wokół was kręcił?

– Nie, Wiem jednak, że wszędzie jesteśmy śledzeni.

– Rzeczywiście nieprzyjemna sprawa – powiedział Michael po namyśle – i powinna zająć się tym policja.

– Rozmawiałam z nimi. – Niecierpliwie machnęła ręką. – Niewiele mogą zdziałać, gdy w grę wchodzą tylko listy i telefony, a w dodatku właściwie mi nie grożono. Miałam zastrzeżony telefon, ale mimo to zmieniłam numer. Nie pomogło.

Michael gniewnie zmarszczył brwi.

– Czemu nie wyjedziesz? Nie powiesz chyba, że cię nie stać? – Uważasz, że sama na to nie wpadłam? W lutym zabrałam Jamiego i nianię do Los Angeles, do jego babci. Przez trzy dni był spokój, a potem dostałam list… – Zadrżały jej usta. – Tego dnia wreszcie trochę się odprężyłam, a po lunchu pokojówka przyniosła kopertę, którą jakiś przechodzień wrzucił do skrzynki. – Pobladła, oczy jej pociemniały. – To nie jest nikt obcy, tylko ktoś, kto zna mnie i moich znajomych, może za mną chodzić krok w krok, nawet lecieć samolotem.

Nie wiedziała, czy Michael ją rozumie i czy potrafi sobie wyobrazić życie wśród ludzi, którym nie można ufać. Czy zdaje sobie sprawę, jak to jest, gdy od rana do wieczora patrzy się na wszystkich wokół jak na potencjalnych wrogów. Jak zwykle nie potrafiła nic wyczytać z jego twarzy.

– Co zrobiłaś?

– Wróciliśmy do domu. – Bezradnie opuściła ręce. – Tutaj przynajmniej jesteśmy na swoim terenie. Niestety, niańka tak się bała, że wymówiła pracę, a ja nie odważyłam się szukać następnej. Nie mogę przekazać dziecka w obce ręce, gdy wiem, że w pobliżu krąży człowiek, który może zrobić mu krzywdę.

– Więc kto się nim opiekuje?

– Ja.

Obrzucił ją uważnym spojrzeniem. Była ubrana w seledynowy kostium i pantofle na wysokich obcasach, miała staranny makijaż i wypielęgnowane dłonie. Zrobił tak zdumioną minę, że oblała się rumieńcem.

– Normalnie ubieram się inaczej.

Nie dodała, że ubrała się tak celowo, ponieważ chciała sprawić na nim dobre wrażenie. Niepotrzebnie się fatygowała; powinna była pamiętać, że jemu bardzo trudno zaimponować.

Michael odchylił się na krześle, założył ręce za głowę i z rozbawieniem patrzył na elegancką, ale jakże bezradną kobietę. Rosalind z przykrością uświadomiła sobie, że w oczach Michaela wygląda groteskowo, ponieważ ubrała się bardziej jak na pokaz mody niż do opieki nad niesfornym dzieckiem.

– Chciałbym zobaczyć, jak sobie radzisz z umorusanym berbeciem – rzekł uśmiechnięty.

– Może zobaczysz – rzuciła wojowniczo.

Błysk rozbawienia w oczach zmienił chłodnego mężczyznę w Michaela, którego pamiętała: intrygującego, niedostępnego, o niespodziewanym a zarazem urzekającym uśmiechu. Przypomniała sobie jego chłodne usta i gorące dłonie, wyraz oczu, gdy brał ją w ramiona… przypomniała sobie rzeczy, które rozsądniej byłoby wymazać z pamięci.

Michael przestał się uśmiechać i wstał.

– Jestem pewien, że czekasz na słowa współczucia. To prawda że mi ciebie żal, ale nie rozumiem, czego się po mnie spodziewasz i co osiągniesz, wyjeżdżając ze mną do Askerby. Jeśli osobnik, który cię prześladuje, może lecieć za tobą do Los Angeles, tym łatwiej znajdziecie w Yorkshire.

– Dlatego muszę skutecznie się zamaskować. Rzucił jej pełne ironii spojrzenie.

– Przykleisz sztuczny nos i wąsy? Co wymyśliłaś?

– Goś prostszego.:

– O? W jakim przebraniu chcesz wystąpić?

– Jako twoja żona. – Gdy była pewna, że nie zadrży jej głos, dodała: – Jamie mógłby uchodzić za naszego syna.

Zapadła cisza.

– Przepraszam, ale chyba popsuł mi się słuch. – Michael pociągnął się za ucho. – Możesz powtórzyć? Chyba nie proponujesz, że pojedziesz ze mną do Yorkshire i będziesz udawała moją żonę? Musiałem się przesłyszeć. Nawet ty nie jesteś tak bezczelna, żeby pogardliwie odrzucić oświadczyny, a po pięciu latach uznać, że mężczyzna, którego wyśmiałaś, będzie nadal zadurzony i zechce grać błazna w wymyślonej przez ciebie komedii.

Rosalind zaczerwieniła się po korzonki włosów, lecz powiedziała z determinacją:

– Nie proszę cię o pomoc przez wzgląd na stare czasy, bo doskonale wiem, że mnie nie kochasz. Zwracam się do ciebie, bo tylko ty możesz mi zapewnić trochę spokoju. Prześladowca, kimkolwiek jest, będzie szukał Jamiego i mnie, ale zostawi w spokoju żonę i dziecko człowieka, o którym nigdy nie słyszał. Dlatego musisz to być ty. – Mówiła coraz prędzej; – On mnie zna, może nawet bardzo dobrze, ale nie zna ciebie. Emma jest jedyną osobą, która o nas wie, a jej ufam bez zastrzeżeń.

– Czy dlatego, że jest za biedna, żeby spotykać się z twoimi znajomymi? Pewno jest poza podejrzeniami, bo nie stać jej na podróż do Ameryki.

Zaczynał ją ogarniać gniew. Była przekonana, że Michael nie ma pojęcia, jakie to dla niej upokarzające, że musi go prosić o przysługę.

– To nie ma nic wspólnego z pieniędzmi. Bardzo zaprzyjaźniłyśmy się w szkole, ale ty nigdy tego nie rozumiałeś. Śmiem twierdzić, że znam twoją siostrę lepiej niż ty. I mam do niej bezgraniczne zaufanie.

W tym momencie weszła Emma z tacą. Biodrem przytrzymała drzwi, aby wpuścić Jamiego. Chłopiec wyglądał jak cherubinek; miał jasne kręcone włosy i duże piwne oczy ocienione długimi rzęsami. W jednej rączce trzymał pociąg, w drugiej nadgryzione ciastko. Zatrzymał się przy drzwiach i patrzył na Michaela badawczym wzrokiem.

– To jest Jamie – przedstawiła go Emma.

Michael zdołał pohamować gniew i ciepło się uśmiechnął.

– Dzień dobry.

Chłopiec widocznie go zaakceptował.

– Dzień dobry. Mam pociąg.

– Ja też miałem, gdy byłem małym chłopcem.

– Taki sam?

Ku zaskoczeniu Rosalind Jamie podszedł, aby pokazać mu zabawkę. Michael przykucnął i z powagą obejrzał lokomotywę oraz wagoniki. Rosalind patrzyła na niego ze zdumieniem. Był takim chłodnym, opanowanym człowiekiem, że nie podejrzewała go o dobry kontakt z dziećmi, a tymczasem od razu zdobył zaufanie Jamiego. Zrobiło się jej ciepło koło serca.

Emma przykucnęła koło stolika i zapytała półgłosem:

– Ustaliliście wszystko?

– Nie.

Usiadła na kanapie. Michael oddał Jamiemu zabawkę i stanął obok siostry.

– Doszliśmy do miejsca, w którym usłyszałem propozycję, żebym wziął sobie na kark żonę i dziecko i pojechał z nimi do Yorkshire.

– Jak zapewne domyślasz się z tonu – rzuciła Rosalind gniewnie – pomysł nie zyskał aprobaty twojego brata.

– O? – Emma przysiadła na piętach. – Dlaczego?

– Zaraz ci powiem. – Michael napił się kawy. – Uważam, że pomysł jest bardzo dobry i Rosalind powinna zniknąć na kilka tygodni, tylko nie rozumiem, czemu akurat ze mną. Przecież stać ją na to, żeby pojechała na koniec świata.

– Racja – zgodziła się Emma. – I dlatego wioska na dalekiej prowincji jest ostatnim miejscem, gdzie będą jej szukać.

– Dobrze, niech jedzie do Yorkshire, jeśli taką ma fantazję, ale po co mnie w to wciągać?

– Och, Michael, popatrz tylko na nią!

Przyjrzeli się eleganckiej kobiecie, siedzącej na starej kanapie. Rosalind była tak piękna, że jej uroda zwracała uwagę.

– Wszędzie będzie się wyróżniać – powiedziała Emma – bo należy do tych kobiet, które się zauważa. Wprawdzie nie jest sławna, ale dużo łudzi zna ją ż fotografii i jeżeli wyjedzie pod swoim nazwiskiem, prędko ją ktoś rozpozna. Musi mieć inną tożsamość, dopóki policja nie znajdzie maniaka, który jej grozi. Wiesz, to policjanci wpadli na taki pomysł i wtedy pomyślałam o tobie. Kiedy zawiadomiłeś mnie, że przyjeżdżasz na miesiąc, żeby pomóc ciotce, olśniła mnie myśl, że będziesz idealnym parawanem. Nikt nie wiąże cię z Rosalind, a co więcej, jedziesz w Okolice, gdzie nikt cię nie zna, więc jeśli przedstawisz ją i Jamiego jako swoją żonę i syna, nie wzbudzi to niczyich podejrzeń.