Spojrzała na pierścionek, który Tyler z niepewną miną włożył jej na koniec palca.

Czekał. W końcu uniosła na niego wzrok.

– Tak – rzekła z uśmiechem. – Wyjdę za ciebie.

Wsunął pierścionek na właściwe miejsce i ucałował ją gorąco. Śmiejąc się, wziął ją na ręce i krążył z nią po pokoju. Była szczęśliwa. Poza jego miłością nic na świecie już się nie liczyło.

Dobiegły ich krzyki z zewnątrz, na które do tej pory nie zwracali uwagi.

Tyler ruszył w stronę drzwi.

– Nie wychodź do nich – poprosiła Lane. – Żadne słowa do nich nie trafią.

Był już na dole, otwierał drzwi jej sklepu, gdy Lane go dopadła. Reporterzy nie zważali na policjantów. Rozbłysły światła aparatów fotograficznych, szumiały kamery.

Tyler stał bez ruchu, a gdy jego matka, siostra i brat, zmierzając ku nim, torowali sobie drogę wśród tłumu, przygarnął do siebie walczącą ze łzami Lane.

Matka popatrzyła na reporterów.

– Nie przychodzi się do obcego domu bez zaproszenia – rzekła z typowo południowym akcentem. – A teraz zmiatajcie stąd!

Intruzi zaczęli posłusznie się wycofywać i wtedy Tyler powiedział:

– Jestem Tyler McKay, a oto obiekt mojej miłości Elaina Giovanni.

Lane przesłała mu radosny uśmiech. Matka wydała równie radosny okrzyk, siostra ścisnęła Lane za rękę. Tyler zignorował pytania na temat jej fałszywych danych personalnych i ciągnął swój występ:

– Poprosiłem ją o rękę, a ona – tu spojrzał na nią – przyjęła moje oświadczyny.

– Czy to prawda, panno Giovanni?

– Tak, jak najbardziej. Kocham go.

Otoczyli ją: Laura, Kyle, Kate, a ona pomyślała, że jeszcze nigdy nie czuła się tak kochana i tak bezpieczna. Świat był tak ciemny, tak ponury, dopóki Tyler się w nim nie pojawił i nie zauroczył jej tym swoim wdziękiem południowca. Przekonał ją, że przeciwnościom trzeba wyjść naprzeciw, a nie chować się przed nimi.

Posypał się grad pytań. Tyler przygładził jej włosy, przytulił, pocałował w policzek, wiedząc, że nazajutrz to zdjęcie znajdzie się na pierwszej stronie gazet. Najważniejsze zresztą było to, by wszyscy wiedzieli, że on ją kocha i będzie bronił ich szczęścia, jeśli ktokolwiek zechce je zburzyć.

– Kocham cię – szepnął wiedząc, że tego słowa nigdy nie jest za mało. Kobieta, którą trzymał w ramionach, nie dała się losowi i rezygnując z dostatku, wybrała skromny, ale spokojny żywot w małym miasteczku na Południu.

I choć nie była tego świadoma, nadała sens życiu Tylera.

EPILOG

Boże Narodzenie – dwa lata później.


W pachnącym cynamonem domu rozlegały się wśród gwaru rozmów dźwięki muzyki. Dom pękał w szwach. Tyle było w nim McKayów i Giovannich – trudno było wręcz orzec, czyje dzieci są czyje. Tyler stał wsparty o futrynę drzwi.

Goście jedli, pili, cieszyli się, ale to wcale nie przeszkadzało im gadać. I Tyler pomyślał sobie, że McKayowie są wprawdzie głośni, ale ci z rodziny Giovannich krzyczą, ile sił w płucach, a przy tym gestykulują. Lecz lubił ich wszystkich i od ślubu z Elainą, który opisała prasa i pokazała telewizja, chętnie przebywał wśród tak licznej rodziny.

Dzięki Bogu FBI skutecznie wyjaśniło sprawę i uwolniło Giovannich od wszelkich zarzutów. Zycie wróciło do normy.

Spojrzał na Elainę, która schodziła właśnie ze schodów. Długi szal spowijał jej wyraźnie już zaokrągloną sylwetkę. Tyler pomyślał, że tak pięknego widoku nigdy w życiu nie oglądał.

Westchnęła, wspierając się o jego ramię.

– Jesteś zmęczona? – zapytał.

– Trochę. I niedługo chyba się zacznie.

Tyler spojrzał na nią z przerażeniem.

– Dlaczego wcześniej nic mi nie powiedziałaś?

– Nie chciałam wprowadzać zamieszania w czasie obiadu?

– Pal sześć obiad! – powiedział.

Wziął ją na ręce i skierował się w stronę tapczanu. Gwar rozmów nagle ucichł. I wśród tej martwej ciszy rozległ się głos Kate:

– Kyle, sprowadź samochód. A ty – zwróciła się do męża – weź z szafy torbę Elainy i zanieś do wozu.

Tyler ukląkł obok żony i pogładził ją z czułością po brzuchu.

– Wygląda na to – rzekł – że dziś w nocy urodzi nam się dziecko.

– Wszystko na to wskazuje – odparła.


Po sześciu godzinach Elaina McKay powiła piękną dziewczynkę, a gdy Tyler wziął w ramiona córkę, poczuł wszechogarniające go szczęście. Spojrzał na leżącą w łóżku Elainę i podał jej małą Honorę. Spod jej czapeczki wysunął się kosmyk rudych włosów. Tyler przysiadł na łóżku obok swoich dwóch rudych kobiet.

– Wesołych świąt – powiedział, zapinając brylantową bransoletkę na przegubie dłoni żony i twarz jego rozjaśnił ten tak typowy dla niego czarujący uśmiech. – I dziękuję ci, że odmieniłaś mi świat.

– Ty mój świat też odmieniłeś, najdroższy.

Amy J. Fetzer

  • 1
  • 19
  • 20
  • 21
  • 22
  • 23