– Niech rozmówca się nagra – powiedziała z łazienki. – Nie będę psuć ci opinii.

Wkładała właśnie zbyt duży szlafrok, gdy z słuchawki rozległy się słowa:

– Buongiorno, Elaina.

Zbladła, serce podeszło jej do gardła. Pobiegła do telefonu, chwyciła słuchawkę.

– Pomyłka – powiedziała.

Jak on ją tu znalazł, zastanawiała się wyglądając przez okno, jak gdyby sądziła, że dzwoni z jakiejś pobliskiej budki telefonicznej.

– Żadna pomyłka. Zawsze i wszędzie poznam twój głos.

– Pan się myli.

– Czyżby? No dobrze. Mam zdjęcia, które cię przekonają, że się nie mylę.

– Jakie zdjęcia? Kiedy? Gdzie?

– Nie wiedziałem, Elaino, że tak świetnie tańczysz, no i te regaty, które były swoistą rewelacją. Ciekawostka dla prasy, że pobity został rekord małych miasteczek. Postaram się, by ukazało się to w telewizji.

– Nie, o, Boże, Dan, nie rób tego!

– Winna mi jesteś relację – oświadczył tonem rzeczowym, stanowczym.

– Już dość się nawypisywałeś! Nie mam ci nic do powiedzenia. – Rozejrzała się, słyszała szum prysznica. Serce jej biło tak szybko, że bała się, iż zemdleje. – Nic ci nie jestem winna.

– Jeśli tak, to te zdjęcia w ciągu godziny znajdą się w prasie. Doskonale wyglądałaś w tej pięknej sukni.

– Nie, proszę cię, błagam! Nie rujnuj mi znowu życia!

Przez sekundę panowała cisza.

– On nie wie, kim ty jesteś? – zapytał.

Lane położyła słuchawkę, głos Dana docierał do niej teraz przez automat. Łzy paliły jej oczy żywym ogniem. Za późno. Niestety, stało się. Straciła wszystko. Za swoją miłość przyszło jej płacić słoną cenę. Ona sama prasą by się nie przejmowała, ale chodziło o Tylera i jego rodzinę. Oszczerstwa, podejrzenia o różne ciemne sprawki. Dan Jacobs może prześladować ją, ale nie Tylera.

O, Boże, jak ona go kocha. I ta miłość miałaby się rozpaść, zanim rozwinie się w pełni? Zaczęła się rozglądać za swoimi rzeczami. Musi powstrzymać Dana Jacobsa. Nie wiedziała jeszcze, w jaki sposób, ale nie może dopuścić, by on swoimi działaniami skrzywdził Tylera.

Tyler wyszedł właśnie z łazienki, zawiązując pasek szlafroka.

– Lane, kochanie, dokąd się wybierasz? – zapytał, widząc w jej dłoniach części garderoby.

– Muszę iść.

Zmarszczył brwi.

– Zaraz, poczekaj.

– Nie mogę czekać.

Chwycił ją za ramiona.

– Płakałaś? Co się stało, kochanie? Powiedz mi.

– Nie mogę, nie mogę – mówiła, nie tając już łez, które ciurkiem spływały z jej oczu.

Przytulił ją do siebie, zapłakaną, ledwie dyszącą.

– Kto dzwonił?

Milczała dłuższą chwilę, wreszcie rzekła:

– Dan Jacobs. Reporter.

– Co on ci powiedział?

– Coś, czego się bałam przez ostatnie dwa lata.

Tyler zachmurzył się jeszcze bardziej.

– Powiedz mi, kochanie.

Wysunęła się z jego ramion i otuliła szczelnie szlafrokiem. Miała uczucie, że ziemia usuwa się spod jej nóg, a ona zapada się w ciemność. Musi jednak powiedzieć prawdę Tylerowi. Uniosła nań wzrok.

– Dan był tym, który mnie oszukał. Reporter, jak się później dowiedziałam. Twierdził, że jest fotografem, miał nawet jakiś dorobek… Umawiał się ze mną, uwiódł mnie, mówił, że mnie kocha, a wszystko po to, by wydobyć ode mnie zeznanie.

– Jakie zeznanie? Dotyczące sprzedaży książek?

Wbiła wzrok w mężczyznę, którego kochała i którego zaraz straci.

– Dotyczące mnie. Nie nazywam się Lane Douglas.

Tyler czuł, że wszystka krew odpływa mu z twarzy. Serce ścisnął mu ból.

– Douglas to nazwisko panieńskie mojej babki, Lane to skrót od Elainy.

– Elaina… a dalej?

– Giovanni.

Przebiegł wzrokiem po jej twarzy, długich, potarganych po śnie włosach. Wszystko nagle stało się jasne. Jej unikanie ludzi, niechęć mówienia o sobie. I to, jak wyglądała w tej sukni. Niczym gwiazda filmowa. I to, że ubiegłej nocy jej twarz wydała mu się jakby znajoma. Widział jej zdjęcia w prasie, oglądał w telewizji. A teraz ten facet domaga się od niej zeznań?!

– Giovanni? – powtórzył. – Tak jak ten właściciel największej w świecie wytwórni win? Jesteś z tych Giovannich?

– Tak.

– Okłamywałaś mnie – rzekł matowym, nieswoim głosem. Pozwoliła, by się w niej zakochał, i oszukała go, myślał.

– Broniłam się – powiedziała.

– Przed czym?

Drgnęła wobec jego gniewu.

– Ten typ zrujnował mi życie. Byłam projektantką mody…

– Wiem, kim byłaś! – przerwał jej, obrzucając ją spojrzeniem, od którego aż skuliła się wewnętrznie. – Wiem wszystko o twojej rodzinie, powiązaniach z mafią…

– Nie było żadnych powiązań, ale nikt mi nie uwierzy…

Roześmiał się ironicznie. Czuł się do głębi urażony.

– Guzik mnie obchodzi zarówno ten reporter, jak i twoja rodzina, Elaino. Kłamałaś. Po tym, co przeżyliśmy, wciąż kłamałaś. Powinnaś była zostać aktorką. Doskonale udawałaś, bo ja, idiota, dałem się nabrać.

– Nie, Tyler!

– Kiedy kochaliśmy się, to nie czułaś potrzeby powiedzenia mi prawdy?

Nuta żalu w jego głosie raniła jej serce, wydawało się jej, że lada chwila przestanie jej bić.

– Nie mogłam, było już za późno. Sprawy zaszły za daleko.

– Dlaczego mi nie zaufałaś?

– Mówię ci teraz i widzę twoją reakcję.

Spojrzał na nią z wyrzutem i ożyły w nim wspomnienia cierpień, jakich zaznał z powodu Clarice.

– Nie jesteś już tą kobietą, jaką znałem.

– Jestem – powiedziała tonem stanowczym. – Przywiązuję czy nie przywiązuję wagi do swego wyglądu, jestem tą samą kobietą.

Która cię kocha, dodała w myślach.

– Nie mówiłam o tym nikomu – ciągnęła – bo przez te dwa lata chciałam zapomnieć. Nie wiesz, jak człowiek się czuje, gdy widzi swoją fotografię w porannej prasie i wywlekane są na światło dzienne twoje najintymniejsze myśli. Nawet jak szłam po zakupy, to towarzyszył mi zawsze facet pstrykający zdjęcia. A wszystko to przez Dana Jacobsa. Rozkochał mnie w sobie i wykorzystał dla swoich zawodowych celów.

Tyler poczuł ogarniającą go falę współczucia. I właśnie w tym momencie, momencie szczególnego napięcia, uświadomił sobie, że kocha tę dziewczynę. Prawdziwie, bezgranicznie. Co może mu tylko przysporzyć cierpień.

– Lane, kochanie, chciałbym ci pomóc, chronić cię.

– Zepsułoby ci to tylko opinię. Zaszkodziłoby również twojemu przedsiębiorstwu. Prasa wciąż szuka naszych powiązań z mafią. A Dan nie ustaje w atakowaniu mojej rodziny. Nie mogę cię w to wciągać. Próbowałam trzymać się od ciebie z daleka, wiesz o tym. Nie chcę, by to wszystko dosięgło ciebie.

– Dam sobie radę.

– Ja też tak myślałam. Tymczasem w ciągu paru tygodni moja kariera legła w gruzach, straciłam największy magazyn mody, całą firmę. Moje życie straciło sens.

Zaczęła się ubierać, zastanawiając się, jak w tym wieczorowym stroju dojdzie do domu, nie zwracając na siebie uwagi przechodniów. Nieważne, pomyślała.

Obserwował ją, a po chwili rzekł:

– Poczekaj, odprowadzę cię.

– Nie, dzięki – odparła. Związała włosy i spojrzała nań.

– Zawsze sama dawałam sobie radę… – Głos jej się trochę załamał. – Poradzę sobie i teraz. – Ruszyła ku drzwiom.

– Do widzenia, Tyler.

Stał bez ruchu. Chciał za nią iść, ale świadomość, że przez tyle czasu go okłamywała, przygwoździła go do ziemi. Zatrzymaj ją! krzyczał w myślach. I znowu powróciło wspomnienie jej kłamstw. A może, pomyślał z bólem, kłamstwem jest również jej miłość do niego?

Rozdział 11

Nie upłynęło wiele czasu, a Tyler zrozumiał, co przeżyła Lane, a właściwie Elaina, nim zdecydowała się odmienić swoje życie.

Koszmar.

Dziennikarze rozbili obozowisko przed jego domem. Jakiś idiota wdrapał się na dąb i chciał fotografować jego sypialnię, lecz wylądował w krzewach azalii.

– Czy pan wie, panie McKay, co to za jedna? – zawołał za nim któryś, gdy Tyler szedł do swego biura.

– Czy panu wiadomo o powiązaniach rodziny Giovannich z mafią? – wołał drugi.

– Czy pan ją ukrywa?

– Jak bliska jest pańska znajomość z panną Giovanni?

Tego już było za wiele. Tyler odwrócił się błyskawicznie i paru spośród nich cofnęło się. Chętnie spoliczkowałby każdego bez względu na ewentualne konsekwencje. Nigdy nie czuł się tak zaszczuty.

– Wynoście się stąd, bo wezwę policję i każę was aresztować za naruszenie mojej prywatności.

– Żyjemy w wolnym kraju, panie McKay.

– Owszem, ale to jest moja prywatna posiadłość.

Skierował się w stronę wejścia do biura. Niewielka grupa reporterów ruszyła za nim. Zamknął za sobą drzwi i kazał strażnikowi powiadomić szeryfa, co tu się dzieje.

Recepcjonistka sięgnęła po słuchawkę.

– Jeśli tak rozrabiają u nas – mówiła, wybierając numer – to wyobrażam sobie, co przeżywa panna Douglas, to znaczy panna Giovanni.

Tyler też sobie wyobrażał. Jego matka miała przyjemność poinformowania go, że Lane, bojąc się reporterów, nie wychodzi z domu, a jej klienci z tejże przyczyny omijają jej sklep. Dodała jeszcze, że Lane podobno wcale się tym nie przejmuje.

Tyler na myśl o tym, że mógłby jej więcej nie zobaczyć, bliski był szaleństwa. Zastanawiał się, co też ona sobie myśli, co czuje. Chciał być przy niej. Chciał, żeby do niego wróciła. Dlaczego miałaby wracać? – myślał. Przecież on pozwolił jej odejść. A że wyznając mu miłość, mówiła prawdę, w to nie wątpił, wyczytał to z jej oczu, gdy, odchodząc, spojrzała na niego.

Skrzywdził ją, złamał jej serce.

Myśl o tym poraziła go.

Spojrzał na telefon. Po czym chwycił słuchawkę i wybrał numer. Włączył się automat. Tyler wyobraził sobie Lane siedzącą na fotelu, patrzącą na aparat. Samą. Nic nie mówiąc odłożył słuchawkę i przesunąwszy krzesło do okna, usiadł.

Wciąż miał przed oczami twarz Lane, gdy wychodziła od niego. Twarz pustą, zupełnie bez wyrazu. Na samo to wspomnienie serce mu się ściskało, łzy napłynęły do oczu. Niech to szlag trafi, myślał przecierając dłońmi policzki.