Poskromienie Tygrysicy

Tytuł oryginału THE TAMING OF A TIGRESS

OD AUTORKI

Założycielem cyrku w pobliżu Westminster Bridge był Astley. Z upływem czasu budowlę przekształcono w amfiteatr o czterech kondygnacjach, ze sceną oraz areną cyrkową. Był to istny ósmy cud świata. Przez niemal sto lat wystawiano tam niezwykle interesujące sztuki współczesne oraz dramaty klasyczne.

Klejnoty Dalekiego Wschodu są doprawdy bajeczne. Ich liczba i uroda stanowi kanwę legend. Wielu maharadżów i książąt ma własne kopalnie drogocennych kamieni.

Maharadża Hajdarabadu, uważany za najbogatszego człowieka świata, dysponuje własną kopalnią diamentów, którą miałam okazję obejrzeć podczas zwiedzania miasta. Z tej właśnie kopalni pochodzi największy diament świata, kamień rozmiarów kurzego jaja. Koh-i-Noor znajduje się teraz wśród brytyjskich klejnotów koronnych.

Niewiele mniej imponujące od hajdarabadzkich są bogactwa maharadży Badodary. Ulubiony ogier władcy miał uprząż wysadzaną szmaragdami.

Maharadża miasta Kapasan nosił na turbanie broszę z trzema tysiącami diamentów i pereł; maharadża Patijali przystrajał się w pięć naszyjników z diamentów i szmaragdów oraz w pas diamentowy, jego szarfę przytrzymywała spinka ze szmaragdem o średnicy dziesięciu centymetrów.

Dzieci władców grały w kulki szmaragdami wielkości oczu pantery, a perły rozrzucały jak konfetti.

Pewien hinduski książę nalegał, by jego żona nosiła pas cnoty. Zgodziła się, postawiła jednak warunek, że będzie diamentowy!

ROZDZIAŁ 1

Rok 1826


Mam rozumieć, że mi pani odmawia? – W głosie księcia Wrexhama brzmiało krańcowe niedowierzanie. Podobna możliwość nie mieściła mu się w głowie.

– Przykro mi, jeśli pana nieprzyjemnie zaskoczyłam – rzekła Malvina Maulton – ale moja odpowiedź stanowczo brzmi: nie!

Książę długo patrzył na dziewczynę w milczeniu.

– Cóż – odezwał się wreszcie – udało się pani zrobić ze mnie ostatniego durnia!

Malvina nie odpowiedziała.

Mężczyzna podszedł do okna i nie widzącym wzrokiem zapatrzył się na ogród.

– Wszyscy moi przyjaciele byli zupełnie pewni, że przyjmie pani oświadczyny – powiedział cicho, prawie do siebie.

– Ma pan na myśli tych niedowarzonych młodzików, którzy przesiadują u White'a, piją za dużo bordeaux i nie znają lepszego zajęcia niż robienie bezsensownych zakładów? – spytała Malvina pogardliwie. – Zapewne był pan ich największym faworytem.

– Byłem! – rzekł książę gorzko. – Po tym jak Waddington dostał czarną polewkę, nie mieli wątpliwości, że czeka pani na księcia.

– Mylili się, jak pan widzi. Może im pan poradzić, by spróbowali zrobić z pieniędzy lepszy użytek, zamiast tracić je w zakładach o to, za kogo wyjdę za mąż! – Z tymi słowami Malvina opuściła salon, głośno trzaskając drzwiami.

Po szerokich pięknych schodach ruszyła na górę, do sypialni.

Sytuacja zaczynała się stawać trudna do zniesienia. Najwyraźniej męska część londyńskiej arystokracji nie miała ciekawszego zajęcia niż spekulacje na temat, komu ona, Malvina, odda rękę.

Wszystko przez to, że była bogatą partią.

Jakiś czas szła długim korytarzem, aż w końcu otworzyła drzwi do buduaru. Wiedziała, że zastanie babkę odpoczywającą po obiedzie.

– Wdowa po hrabim Daresbury siedziała na sofie pod oknem. Nogi miała otulone przecudnie haftowanym chińskim szalem.

Usłyszawszy wchodzącą wnuczkę, podniosła wzrok i powitała ją uśmiechem.

– I jakże tam? – spytała. – Mogę ci pogratulować?

– Oczywiście, że nie! Oznajmiłam księciu, iż nie jestem zainteresowana jego tytułem. Teraz chyba nareszcie zabierze się z powrotem do Londynu.

Hrabina krzyknęła z cicha.

– Odmówiłaś mu? Malvino, jesteś szalona!

Dziewczyna usiadła na kobiercu przy sofie.

Słoneczne promyki wpadające przez okno przetykały złotem jej połyskliwe włosy.

Hrabina przyglądała się wnuczce. Całkiem niepotrzebnie rozrzutny los łaskawie obdarzył dziewczynę wyjątkową urodą. W parze z tak bajeczną fortuną wydawało się to aż niesprawiedliwe.

Malvina milczała, więc po dłuższej chwili babka odezwała się cicho:

– Moje drogie dziecko, masz już dwadzieścia lat. W dodatku cały ostatni rok minął ci w żałobie. Powinnaś się wreszcie zdecydować.

– Dlaczego? – spytała Malvina buńczucznie.

Hrabina wyglądała na zdziwioną.

– Przecież na pewno chcesz wyjść za mąż?

– Oczywiście – przytaknęła dziewczyna – ale nie poślubię żadnego z tych zubożałych wielmożów, którzy widzą we mnie jedynie grube miliony zarobione ciężką pracą taty.

Hrabina zacisnęła usta.

Zawsze uważała za niefortunny zbieg okoliczności, że jej zięć, choć bez wątpienia dżentelmen, nie był jednak arystokratą. Jego majątek zrodził się na odległym Wschodzie, w dodatku dzięki tak prozaicznemu zajęciu jak handel.

Nikt do końca nie wiedział, w jaki sposób ojciec Malviny osiągnął pozycję wielkiego armatora, poważanego kupca i bezsprzecznego geniusza finansowego. W żartach nazywano go Panem Dziesięć Procent, gdyż co najmniej tyle zwykle zyskiwał na każdym nowym przedsięwzięciu.

I w tym właśnie tkwił szkopuł, ponieważ takich cech nikt nie oczekiwał po prawdziwym dżentelmenie.

Hrabiostwo byli głęboko rozczarowani, gdy ich córka, zakochana bez pamięci, postanowiła bezwzględnie postawić na swoim i wyjść za mąż za Magnamusa Maultona. Co prawda, poznawszy kandydata na zięcia, hrabina musiała szczerze przyznać, iż był wyjątkowo atrakcyjnym mężczyzną: nie dość, że roztaczał wokół siebie aurę prawdziwej męskości, lecz na dodatek, jak mawia służba, „potrafił każdego sobie przygadać”.

Połączenie takich cech nieuniknienie musiało zauroczyć młodą dziewczynę, nic więc dziwnego, że Magnamus wywarł na Elizabeth wrażenie doprawdy piorunujące.

Ku szczeremu zmartwieniu hrabiny pobrali się w dużym pośpiechu, po czym Magnamus zabrał żonę na Wschód, gdzie w szczęściu żyli długi czas.

Wrócili do Anglii dopiero przed sześciu laty.

Magnamus kupił żonie piękny przestronny dom na tyle blisko Londynu, że mógł trzymać rękę na pulsie wydarzeń i bez przeszkód pilnować zamorskich interesów.

Nim dotarł do kraju, wyprzedziły go podobne baśniom opowieści o jego niezmierzonej fortunie. Na dodatek za żonę miał przecież córkę hrabiego Daresbury, zatem każde drzwi w Mayfair stały dla niego otworem.

Przed rokiem nagła tragedia, jak grom z jasnego nieba, odmieniła szczęście Magnamusa Maultona.

Ukochana jego żona zmarła złożona nieznaną gorączką.

Bezradni doktorzy przypisywali chorobie raczej wschodnie niż angielskie pochodzenie rzeczywiście, jakiś czas później wyszło na jaw, że taka sama gorączka dziesiątkowała ludzi w dokach. Bez wątpienia zawitała do stołecznego portu na jednym ze statków z Dalekiego Wschodu wraz z wonnymi korzeniami, jedwabiem i dziesiątkami innych zamorskich towarów.

Najpewniej w londyńskich dokach Magnamus Maulton, po tylu latach pobytu na Wschodzie, zaraził się tą samą gorączką, która zabiła jego żonę.

Malvina została sierotą.

Długo opłakiwała rodziców gorzkimi łzami, osamotniona w wielkim pustym domu. Pragnęła umrzeć, by znów być z matką i ojcem.

Dopiero babka, owdowiała hrabina, uświadomiła dziewczynie, jak cennym darem jest życie. Zwłaszcza dla bogatej dziedziczki, a przecież ojciec zostawił Malvinie wszystko, co posiadał.

Hrabina opuściła Dower House, w którym mieszkała na stałe, odkąd jej syn odziedziczył po ojcu tytuł, i wprowadziła się do wiejskiej posiadłości Magnamusa, Maulton Park, by roztoczyć opiekę nad Malviną. Tam we dwie spędziły długie miesiące żałoby.

Malvina zabijała czas jeżdżąc na wspaniałych wierzchowcach wybranych jeszcze przez ojca.

Po wstrząsającym przeżyciu, jakim była dla niej śmierć rodziców, dzień po dniu na nowo oswajała się ze światem.

W końcu babka i wnuczka postanowiły przeprowadzić się do Londynu, na Berkeley Square, do domu kupionego przez Magnamusa Maultona.

Malvina natychmiast stała się prawdziwą sensacją wszelkich spotkań towarzyskich. Mówiono wyłącznie o niewiarygodnym bogactwie jej ojca. Wszyscy się zgadzali, że dziedziczka takiej fortuny będzie atrakcyjną partią, niezależnie od urody. Nikt się nie spodziewał ujrzeć w osobie Malviny najpiękniejszej panny w Londynie.

Młodzi panicze o pustych kieszeniach rychło pośpieszyli zawierać z nią znajomość.

W ciągu pierwszych kilkunastu dni pobytu w stolicy dziewczyna otrzymała pięć propozycji małżeństwa. W następnych dniach ich częstotliwość ustaliła się na irytująco wysokim poziomie.

Przychodzili baroneci, parowie, hrabiowie…

Przez pełne dwa tygodnie stawiano na pewnego markiza. Miał on niemałe trudności z jednoczesnym utrzymaniem koni wyścigowych, psów do polowania na lisy i łożeniem na bardzo wymagającą kochankę.

Malvina odmawiała wszystkim, ale dopiero ów markiz powiedział głośno to, o czym inni tylko myśleli.

– Pewnie czeka pani na oświadczyny Wrexhama!

No tak, która kobieta nie chciałaby zostać księżną?

Z tymi słowy wściekły wybiegł z jej domu.

Malvina westchnęła, a potem wybrała się na przejażdżkę i więcej już nie myślała o niewypłacalnym markizie.

Na czas świąt Wielkiejnocy wyjechała razem z babką na wieś.

Gdy pewnego dnia majordomus oznajmił o przybyciu księcia Wrexhama, doskonale wiedziała, w jakim celu arystokrata podążył za nią tak daleko od rozbawionego towarzystwa. Tyle że jeśli zadłużony markiz miał jakiś cień szansy na jej przychylność, książę nie mógł się spodziewać żadnej.

Malvinie zdarzało się siedzieć koło niego na proszonych obiadach w Londynie, tańczyła z nim prawie na każdym balu. Szybko się zorientowała, że był bezgranicznie głupi, a na dodatek nieprzeciętnie nudny. Potrafił mówić jedynie o sobie.

Nie dziwiło jej, że babka patrzyła na zaloty księcia łaskawym okiem. Swego czasu sprzeciwiała się przecież małżeństwu własnej córki, gdyż kandydat na męża nie mógł się wykazać odpowiednio wysokim pochodzeniem.