Fortune jęknęła z zaskoczenia i zachwytu, gdy nagle znalazła się nabita na jego miłosną włócznię.

– A teraz, moja ukochana – rzekł spokojnie, wręczając jej flanelową myjkę – umyj mnie. – Wpatrywał się w nią ciemnozielonymi oczami.

Z trudem mogła oddychać, gdy starała się przesuwać miękką ściereczkę po jego torsie. Była przeraźliwie świadoma tego, że ją wypełnia. Pulsował z pożądania w jej gorącej, wąskiej szparce. Pragnęła go. Była jednocześnie gorąca i zimna. W końcu głęboko wciągnęła powietrze i z ogromnym zdecydowaniem obmyła go, nachylając się nad jego ramionami, żeby przetrzeć szerokie plecy męża. Każdy wykonywany ruch był tak intensywny, że była bliska wykrzyczenia swojego pragnienia, zwłaszcza gdy zaczął pieścić jej piersi, leniwie bawiąc się wrażliwymi półkulami, szczypiąc brodawki, aż zaczęła błagać, żeby przestał, bo rozpadnie się na tysiące kawałków.

W odpowiedzi zdjął ją ze swojej miłosnej włóczni i wstał, pociągając za sobą.

– Przypominam sobie podobną sytuację – rzekł cicho, wychodząc z wody i wyjmując ją z balii. Z wieszaka przy kominku zdjął duży ręcznik i zaczął ją wycierać, ona zaś gorączkowo pochwyciła róg ręcznika i także starała się go wytrzeć.

– Wystarczy – rzekł w końcu i popchnął ją na łóżko. Fortune nie potrzebowała dalszych instrukcji. Natychmiast otworzyła się przed nim i głośno krzyknęła z nieukrywanej przyjemności, gdy wszedł w nią jednym szybkim, gładkim ruchem.

– Tak! – niemal załkała. – Tak!

Tego było już za dużo. Kiedy oplotła go nogami, Kieran zadygotał z rozkoszy. Zagłębił się w jej miękki, zapraszający przesmyk, pchając raz za razem. Ściany jej miłosnego korytarza zacisnęły się wokół jego męskości, zwierając się, rozluźniając, zwierając i rozluźniając, aż nie mógł tego więcej znieść i długo powstrzymywane pożądanie eksplodowało wytryśnięciem miłosnych soków w takiej obfitości, że nie pomieściły się w ciele Fortune i wypłynęły, plamiąc pachnące lawendą prześcieradło.

– Kocham cię! – zawołał.

– Tak jak ja kocham ciebie – załkała. – Mój ukochany, już nigdy więcej mnie nie zostawiaj. Aż do tej chwili nie uświadamiałam sobie w pełni, jak bardzo mi ciebie brakowało, jak bardzo za tobą tęskniłam, Kieranie. Całowali się zgłodniałe, namiętnie, miażdżąc sobie wargi, jakby nie mogli się sobą nasycić.

– Chcę więcej – mruknął prosto w jej ucho.

– Tak, proszę! Więcej i więcej i więcej! – odpowiedziała mu Fortune, gdy na krótką chwilę ich ciała się rozplotły. Roześmiał się i odgarnął pukiel włosów, które rozplotły się podczas ich namiętnego stosunku.

Z jakiegoś powodu, moja ukochana, nie uważam, żeby to była niemiła perspektywa. Nigdy więcej nie powinniśmy się rozstawać, Fortune. Nigdy! – przytaknęła.

ROZDZIAŁ 18

Ściany Kaprysu Fortuny otynkowano. Podłogi wypiaskowano i wypolerowano. Zawieszono gobeliny i rozłożono indyjskie dywany. Rozstawiono meble, które Fortune przywiozła ze sobą z Anglii. Kieran Devers zaprosił irlandzkich kolonistów na wspólne świętowanie dożynek. Przybyli, by jeść, pić i tańczyć. Stali uroczyście, gdy ojciec White, jezuita towarzyszący wyprawie Leonarda Calverta, poświęcił Kaprys Fortuny. Poczucie wspólnoty było bardzo silne.

Lekarka, pani Happeth Jones, przyniosła Fortune specjalny podarunek w postaci dwóch krzewów różanych.

Przywiozłam ich tuzin z Irlandii i dobrze przyjęły się w tutejszym klimacie – wyjaśniła. – Proszę mnie odwiedzić w najbliższym czasie, milady, to dam pani wzmacniającą miksturę dla pani i dziecka, które pani nosi pod sercem. Przyszłą wiosną urodzi się mnóstwo dzieci. Wygląda na to, że wszyscy mężowie byli bardzo szczęśliwi widząc znów swe żony, milady. – Jej piwne oczy błysnęły zza okularów. Fortune roześmiała się radośnie.

Nie mów nic jeszcze Kieranowi. Moja Rois również spodziewa się dziecka. Czyż Mary's Land nie jest najcudowniejszym miejscem, Happeth Jones?

Była szczęśliwa. Nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek wcześniej czuła się szczęśliwsza.

Ten ich Nowy Świat zdawał się być ziemią obiecaną. Gleba była niebywale żyzna. Na polach rósł tytoń. Ogromne, szpiczasto zakończone jak uszy lisa, ciemne liście wkrótce gotowe będą do zbioru. Kukurydza wybujała, a pędy dyni splątane były tak gęsto ze sobą, iż nie widać było pod nimi ziemi. Rosnąca na tyczkach fasola owocowała obficie przez całe lato. Wszystko rosło doskonale. Nasiona marchwi, buraków i zielonego groszku dawały obfity plon. Sałata lepiej rosła na wiosnę i powinna dobrze rosnąć na jesieni. Kapusta była już okrągła i zielona. Uprawiali słodkie kartofle i coś, co nosiło nazwę ziemniaków. Od Indian dowiedzieli się, że ziemniaki można przechowywać w chłodnym miejscu niemal przez całą zimę, a pieczone w popiele lub gotowane są smakowitym daniem.

Okoliczne lasy pełne były indyków i saren. W zatokach gnieździły się kaczki i gęsi. W wodzie żyły rozmaite gatunki ryb, małże i ślimaki, a także kraby i homary. Kieran dbał o to, żeby każdy z jego ludzi oddawał część swoich zbiorów do wspólnych spichrzów. Resztę magazynowali sami. Indianie pokazali im, jak mielić kukurydzę na mąkę, z której można robić chleb i inne przetwory.

Comfort Rogers nie lubiła Indian. Twierdziła, że się ich boi, zwłaszcza ich zainteresowania jej jasnymi włosami. Fortune nie bała się ich zupełnie. Chętnie rozpuszczała swoje długie, rude włosy, żeby Indianie mogli je obejrzeć i rozdawała obcięte krótko kosmyki Indiankom na pamiątkę. W rewanżu otrzymała od nich nowe imię, które oznaczało Dotknięta Ogniem.

– Pewnego dnia obudzi się pani bez skalpu na głowie – powiedziała Comfort do swojej pani, starając sieją przestraszyć. Fortune roześmiała się.

– Są tylko ciekawi – odpowiedziała. – Przecież wszystkie ich kobiety są ciemnowłose. Nigdy nie widzieli takich włosów jak nasze, blond czy rudych. Czemu się ich boisz?

– Brudne istoty. I kątem oka posyłają mi złe spojrzenia. Wiem, o czym myślą. Zastanawiają się, jak by się czuli, mogąc mnie dosiąść i słysząc moje krzyki – odparła z niesmakiem Comfort.

– Mają swoje kobiety, które są bardzo urodziwe. Wydaje mi się, dziewczyno, że ponosi cię wyobraźnia. Chyba musimy ci znaleźć męża, Comfort. Najwyraźniej dojrzałaś już do tego. Może silny mężczyzna w łóżku sprawi, że poczujesz się bezpieczniejsza – odpowiedziała Fortune.

– Wybrałam już sobie mężczyznę – rzuciła zuchwale Comfort.

– Doprawdy? – Fortune wcale nie była zdziwiona.

– Kto to jest?

– Pan jest idealnym mężczyzną dla mnie. Ty, pani, nie dasz rady mieszkać długo w tym Nowym Świecie. Niedługo wrócisz do Anglii, a wtedy wezmę go sobie. Pani jest zbyt wielką damą, żeby tu przeżyć. Jest pani miękką, rozpieszczoną damulką i nie zasługuje pani na niego. Ja zasługuję. A kiedy znajdzie się pomiędzy moimi nogami, od razu o pani zapomni! Zaskoczona zuchwałymi słowami Fortune wymierzyła dziewczynie siarczysty policzek. Wiedziała, że Comfort ma słabość do Kierana, ale sądziła, że to tylko młodzieńcza fascynacja. Przecież wykupił ją i traktował przyzwoicie.

– Moim domem jest Mary's Land, Comfort, a mój mąż nigdy nie będzie twój. Nie porzuci mnie nigdy, bez względu na okoliczności. Mamy dziecko. Spodziewam się następnego. Chyba muszę porozmawiać z panem o tobie. Może będziesz szczęśliwsza gdzie indziej, nie w Kaprysie Fortuny.

– Nie odsprzeda mnie nikomu innemu. Pan mnie lubi. Chociaż pani tego nie dostrzega, to ja widzę, jak na mnie patrzy – z satysfakcją rzekła Comfort.

– Idź wypolerować meble w salonie – warknęła Fortune. – Zaniedbujesz swoje obowiązki, wszystko jest tam zakurzone. Tej nocy, leżąc w ramionach Kierana, wypowiedziała słowa, na które tak bardzo czekał.

– Znów spodziewam się dziecka, kochany.

– Czy tym razem dasz mi syna? – zapytał, jakby mogła w tym momencie zagwarantować mu spełnienie jego życzenia.

– Tak – odrzekła łagodnie. – Tym razem noszę chłopca. Serce mi to podpowiada. Jest inaczej, niż przy Aine.

– Kiedy się urodzi, podaruję ci księżyc, gwiazdy i wszystko, czego tylko sobie zażyczysz, moja najdroższa Fortune.

– Chciałabym coś na konto twojej obietnicy – zażartowała.

– Powiedz swoje życzenie, kochanie – zachęcał ją.

– Chciałabym, żebyś odsprzedał komuś Comfort – odpowiedziała Fortune. Nie był zaskoczony jej prośbą.

– Czym zdenerwowała cię ta dziewczyna, Fortune? Wiem, że zaślepia ją uczucie do mnie, ale to tylko szesnastolatka, która miała ciężkie życie. Przecież nie jesteś o nią zazdrosna, kochanie? – Z miłością pieścił jej piersi.

– W Comfort nie ma nic dziewczęcego – rzekła Fortune. – Jest stara jak Ewa i ma zimne serce dziwki. Wiesz, co miała czelność mi dziś powiedzieć? Bał się, ale zapytał, i był zaszokowany tym, co usłyszał.

– Nie wykonuje swoich obowiązków w domu, a pani Hawkins twierdzi, że trzeba ją zmuszać do tego, żeby pomagała w kuchni. Znika na całe godziny i nikt nie wie, gdzie się podziewa. Nie pasuje do naszego domu i nie chcę jej tutaj, Kieranie. Czuję już rozwijające się we mnie nowe życie i nie mogę, nie chcę walczyć z tą dziewczyną.

– Nie będzie łatwo znaleźć kogoś, kto ją odkupi. Kupiłem ją w Wirginii i w jej cenę wliczony był koszt jej przejazdu do Mary's Land. Kiedy minie okres jej niewoli, muszę dać jej pięćdziesiąt akrów ziemi, wołu, strzelbę, dwie motyki, perkalową sukienkę, buty, pończochy, niebieski fartuch, lnianą koszulę, dwa płócienne czepki i trzy beczki zboża. Nie wiem, czy ktoś tutaj będzie ją chciał – powiedział z namysłem.

– Zawieź więc ją z powrotem do Wirginii i sprzedaj ją tam – z irytacją rzuciła Fortune. – Albo, jeszcze lepiej, kiedy następnym razem przypłynie tu „Róża Cardiffu”, dajmy jej sakiewkę z pieniędzmi i odeślijmy do Anglii. Kto będzie wiedział, że została tu zesłana za kradzież? Sama na pewno nikomu o tym nie powie, żeby nie wtrącono jej na powrót do Newgate. Za otrzymane od nas pieniądze może założyć mały sklepik albo znaleźć sobie męża, który zaspokoi trawiące ją żądze.