– Pani w szkole mówi, że nikt nie wie wszystkiego – przyszła jej z pomocą Betsy.

– I twoja pani ma bezwzględnie rację. Przepraszam, jeśli… Chciałam wszystko robić dobrze. Ale teraz widzę, że popełniałam mnóstwo błędów. Najbliżsi nie powinni się sprzeczać. Od tej pory jeśli któraś z nas będzie chciała coś powiedzieć, powinna to zrobić. A pozostałe jej wysłuchają. Będziemy… będziemy głosowały. Przegłosujmy teraz, czy zgadzamy się głosować. – Kate zachichotała, choć starała się zachować powagę.

– Tak – krzyknęła Ellie.

– Tak – dodała Betsy po krótkim milczeniu.

– W porządku, czyli przegłosowałyśmy. Czuję się znacznie lepiej, a wy?

– Czy naleśniki były smaczne? – spytała tęsknie Betsy.

– A widzisz, sama sobie zrobiłaś na złość! – zaśmiała się Ellie. – Prawda, mamusiu?

– W pewnym sensie tak, ale nie mówmy już o tym. Betsy chciała nam w ten sposób dać coś do zrozumienia. Następnym razem wyjaśni nam, jeśli czegoś nie będzie chciała. Zgoda?

– Tak – odpowiedziały chórem.

Kiedy dojechały do parku, Kate zaparkowała samochód i poszła z dziewczynkami na plac zabaw.

– A gdzie masz robótkę i książkę? – spytała Betsy.

– Nie wzięłam ich dzisiaj. Pomyślałam sobie, że poobserwuję was, jak się bawicie, i porozmawiam z Dellą, jeśli przyjdzie. – Gosposia pułkownika Geary’ego co sobotę przyprowadzała do parku dzieci pułkownika. Biorąc pod uwagę to, że Geary miał chłopców, dzieci bawiły się w miarę zgodnie. Kate dostrzegła Dellę na ławce w głębi parku i ruszyła w jej stronę, a dziewczynki podreptały za nią.

Della Rafaella była Meksykanką, anielską kobietą. Na jej pogodnej twarzy zawsze gościł uśmiech. Kochała dzieci, zwierzęta i ludzi. Pracowała u Gearych od kiedy na świat przyszli chłopcy. Francine Geary, matka Timmy’ego i Teddy’ego, po urodzeniu Teddy’ego odeszła na „zieleńsze łąki”, jak mówiła Della. Twierdziła, że wszyscy wiedzieli o Francine Geary i jej zamiłowaniu do życia, mężczyzn i wina. Uważała również, że Francine przeszkodziła pułkownikowi w uzyskaniu awansu.

Kiedy tylko Kate usiadła na ławce obok swej przyjaciółki, swej jedynej przyjaciółki, natychmiast wyczuła, że coś się stało.

– Dzień dobry, Dello. Jaki cudowny dzień, prawda?

– Kocham słońce nawet kiedy jest zimno. Za nim najbardziej tęsknię tu, z daleka od domu. Czasami mi się wydaje, że powinnam tam wrócić.

– Zawsze możesz pojechać w odwiedziny. Boże, co począłby bez ciebie pułkownik Geary? – Zdumiała się widząc w oczach kobiety łzy.

– Już mu nie jestem potrzebna. Pułkownik Geary żeni się w przyszłym miesiącu i jego… jego nowa żona zostanie matką chłopców. Zamierza sama dbać o dom i opiekować się dziećmi. Pułkownik Geary otrzymał przeniesienie. Całą ostatnią noc płakałam. Muszę sobie poszukać nowej pracy, ale mam już czterdzieści lat. Nie stać mnie na komorne i kupno jedzenia. Praca na przychodne nie jest tak dobrze płatna. Ledwo mi starcza na życie, nawet kiedy mam pokój i utrzymanie. Moje oszczędności są bardzo skromne, może wystarczą na miesiąc.

– Och, Dello, tak mi przykro. Możesz zatrzymać się u mnie, póki czegoś nie znajdziesz. Tylko będziesz musiała spać na kanapie. Z największą przyjemnością przyjmiemy cię pod nasz dach.

Twarz Delli rozpromieniła się.

– Naprawdę pozwoliłabyś mi zamieszkać z wami?

– Naprawdę.

– A co będzie, jak kapitan Starr wróci do domu? Zresztą do tego czasu znajdę sobie już pracę. Kate, dostałaś w tym tygodniu list?

– Nie. Przez jakiś czas nie będę otrzymywała listów. – Kate opowiedziała jej o wizycie kapelana i majora Colliera, z trudem powstrzymując łzy.

– To okropne. Och, Kate, tak mi przykro – wyraziła swój żal Della, obejmując Kate. – Słuchaj, pozwól mi się do siebie wprowadzić i ci pomóc. Potrzebujesz mnie, Kate. Przynajmniej dopóki kapitan Starr nie wróci do domu.

– Och, Dello, nie stać mnie w tej chwili, by ci płacić. Moja sytuacja finansowa zmieni się dopiero, kiedy uporządkuję kwestię żołdu Patricka. Poza tym nie mogę dalej mieszkać w bazie. Wspomnienia doprowadziłyby mnie do szaleństwa. No i już teraz ledwo wiążę koniec z końcem. Muszę się wynieść z bazy i poszukać pracy. Mówiąc szczerze nie znam się na niczym poza prowadzeniem domu. Brak mi uzdolnień, kwalifikacji. A nie mam co liczyć na rodzinę. Nie mogę jechać do siostry – razem z trójką dzieci gnieździ się w malutkim domku. Ojciec Patricka mieszka w jednym z tych osiedli dla emerytów, w których nie zezwalają na pobyt dzieci. A moi rodzice mają ręce pełne roboty z dziadkami. Nigdy w życiu nie pracowałam. Jedyne pieniądze, jakie kiedykolwiek zarobiłam, były za takie rzeczy jak: pilnowanie dzieci i szycie. Mój Boże, nie wiem nawet, jak obsługiwać kasę sklepową. Zawsze tylko siedziałam w domu, gotowałam, sprzątałam, prasowałam i opiekowałam się dziećmi.

– Ja właśnie to robię i jest to zajęcie na pełny etat. Naprawdę, Kate. Prowadzenie domu to bardzo ważna rzecz.

– Chciałam być idealną gospodynią. Patrick jest taki mądry, potrafi latać samolotem, robić te wszystkie akrobacje powietrzne. Ja ledwo zdałam maturę. Co będzie, jeśli Patrick nie wróci, Dello? Co pocznę, jeśli zostałam wdową? Przysięgam, że jeśli tak jest, to nie chcę dłużej żyć.

– Gadasz głupstwa. Twój mąż wróci do domu. Czuję to tutaj. – Della uderzyła się w swą wielką pierś. – Nie wiem kiedy, ale wróci do ciebie i tych prześlicznych dziewczynek.

– Bez przerwy tylko płaczę i zadręczam się myślami. Dziewczynki… Betsy zorientowała się, że coś się stało. Cały dzisiejszy ranek była niemożliwa… no, prawie cały. Ellie jeszcze nie wszystko rozumie. W drodze do domu zamierzam kupić trochę gazet. Obiecałam dziewczynkom, że pójdziemy do biblioteki. Wstyd mi się przyznać, ale nic nie wiem o Wietnamie. Powinnam coś wiedzieć. Powinnam coś na ten temat przeczytać, zapytać Patricka. Nie wiem, dlaczego tego nie zrobiłam. Niezbyt dobrze to o mnie świadczy. Boże, Dello, jak ja przez to przebrnę?

– Powolutku. Pomogę ci. Jeśli pozwolisz mi spać na kanapie i dasz mi jeść, będę twoją gosposią. Nie mam dużych wymagań, w niedzielę kilka centów na tacę. To jakieś rozwiązanie dla nas obu, jeśli się zgodzisz.

– Z największą radością – powiedziała Kate, wyraźnie rozpromieniona. – Czyli ustalone, tworzymy zespół. Ja pomogę tobie, a ty mnie. Czy chłopcy wiedzą, że odchodzisz?

– Pułkownik Geary powiedział im wczoraj wieczorem. Spójrz na nich, jacy są dziś osowiali. Najpierw stracili matkę, teraz stracą mnie i będą mieli trzecią matkę. Teddy płakał przez całą noc. Timmy powiedział, że ucieknie z domu. Pułkownik sprał mu tyłek i kazał zrobić trzydzieści pompek. Smutne, prawda? Dzieci nie powinny cierpieć.

– Kiedy kończysz pracę u pułkownika?

– W następny piątek. Kate skinęła głową.

– Przyjadę po ciebie po szkole. Och, Dello, jak się cieszę, że tak się wszystko szczęśliwie złożyło! To prawda, że kiedy Bóg zamyka jedne drzwi, zaraz otwiera drugie. A teraz kupmy dzieciom hot-dogi. Ja funduję. Napoje też.

Wstała i razem z Dellą skierowała się w stronę sprzedawcy hot – dogów. Nagle przystanęła.

– Jak ona się nazywa?

– Kto? – spytała Della.

– Przyszła pani Geary.

– Tiffany Wexelworth – powiedziała Della i uśmiechnęła się po raz pierwszy tego dnia.

Kate wybuchnęła śmiechem.

– Niech sobie żyją długo i szczęśliwie.


* * *

Przez cały następny tydzień Kate była w stanie bliskim histerii. Godzinami wertowała wszystko, co jej tylko wpadło w ręce o Azji Południowo-Wschodniej. Próbowała układać dziewczynkom historyjki o ludziach i tym obcym kraju, którego zaczynała nienawidzić, ale po trzeciej sesji Betsy i Ellie się zbuntowały, więc wymyśliła bajeczkę o żabie i króliku, aż skręcały się ze śmiechu. Kiedy rysowały lub bawiły się w szkołę, ślęczała nad ogłoszeniami: „Dam pracę” i „Mieszkanie do wynajęcia”. Dwa razy dziennie dzwoniła do Delli, zdając relację z lektury. Jeśli ogłoszenie w sprawie mieszkania brzmiało obiecująco, Della jechała obejrzeć lokum i potem informowała o swym sukcesie lub porażce.

Choć minął tydzień, Kate nie dostała żadnych informacji o mężu. Zjeżyła się, kiedy jej powiedziano, że rząd musi zachować daleko posuniętą ostrożność w tych kwestiach, i zażądała, by jej wyjaśniono, co dokładnie oznacza w tym wypadku „daleko posunięta ostrożność”. Kapitan Bill Percy, zajmujący się jej sprawą – chudzielec o wyłupiastych oczach – oświadczył, iż lotnictwo jest przeświadczone, że komuniści postępują z jeńcami w sposób humanitarny i cywilizowany. „Jestem przekonany, że nasi ludzie są odpowiednio traktowani” – oświadczył autorytatywnie. Nie wierzyła mu ani przez chwilę i domagała się, by jej jasno powiedziano, czyjej mąż dostał się do niewoli. Percy spojrzał jej prosto w oczy i odparł: „Nie wiem, pani Starr”, na co zareagowała słowami: „Gówno prawda!” Zaczerwieniła się gwałtownie, ale nie przeprosiła go.

W swoim raporcie, który codziennie stawał się grubszy, Percy napisał: „Pani Starr może sprawiać kłopoty”.

We czwartek, w przeddzień wprowadzenia się do nich Delli, po raz kolejny zadzwoniła do odpowiedniej komórki, by się dowiedzieć, kiedy może się spodziewać żołdu męża. Nie oddzwonili do niej. Przez ostatnie pięć miesięcy czeki przychodziły z opóźnieniem. W jednym miesiącu dostała dwa jednocześnie. Kiedy indziej w ogóle nie otrzymała jednej raty. Zalegali już miesiąc z wypłatą, a kiedy dzwoniła do działu finansowego, zbywano ją. Zadzwoniła do agenta ubezpieczeniowego, by się dowiedzieć, czy może wziąć pożyczkę pod zastaw rodzinnej polisy ubezpieczeniowej. Poinformowano ją, że załatwienie wszystkich wymaganych formalności potrwa cztery do sześciu tygodni. „Za cztery tygodnie umrzemy już z głodu!” krzyknęła do słuchawki, zanim się rozłączyła. Nikt z agencji ubezpieczeniowej do niej nie oddzwonił. Znów zatelefonowała do działu finansowego i złożyła kolejną skargę.

W piątek – ostatni dzień pracy Delli u pułkownika Geary’ego – Kate odebrała Betsy ze szkoły i pojechała do Bakersfield. Zapłakana kobieta wsiadła do samochodu, niosąc walizkę i dwie papierowe torby, zawierające cały jej dobytek. Pochyliła się, by pocałować Kate w policzek, a potem pogłaskała dziewczynki po buziach.