– Ależ ty jesteś cyniczny, Aleksie Dalton.

– O, tak. – Uśmiechnął się. – Ty też nie jesteś już taka niewinna, Mary Kathleen. Muszę jednak przyznać, że zachowałaś czystą duszę, co zresztą bardzo mi się w tobie podoba. Bardzo rzadko trafiają się nie zdemoralizowane kobiety.

Kate niespodziewanie uderzyła myśl, że rozmowa zrobiła się podejrzanie szczera. Mimo to była zadowolona, że nie musi już uprawiać szermierki słownej. Wreszcie mogła się odprężyć i mówić otwarcie. Wiedziała, że Alex ją rozumie.

Zdała sobie sprawę z tego, że wtargnięcie Daltona do jej małżeństwa w gruncie rzeczy zrobiło wiele dobrego. Alex stał się katalizatorem rozpadu związku ze Scottem. Ale nawet gdyby Kate nie spotkała Daltona, i tak prędzej czy później odeszłaby od męża. Ich małżeństwa nie dało się już uratować.

– Cieszę się, że przyjąłeś zaproszenie Scotta na wczorajszą kolację – powiedziała w zamyśleniu. – Gdyby nie to, pewnie straciłabym kilka kolejnych lat u jego boku.

Niespodziewanie w oczach Alexa rozbłysła czułość.

– Wiesz? Jesteś najbardziej atrakcyjną kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem.

Kate nie była przygotowana na taki komplement. Zawstydzona, opuściła wzrok. Zauważyła, że ze zdenerwowania pomięła chusteczkę i zrobiła z niej zbitą kulkę.

– Sądzę, że… Sądzę, że siedzimy tu już za długo.

– Wątpię, czy moglibyśmy zrobić cokolwiek w tak krótkim czasie – odparł i zamilkł na dłuższą chwilę, po czym westchnął i wstał z łóżka. – Wybacz mi. Czasami zdarza mi się powiedzieć coś zupełnie nie na miejscu. Zostańmy przyjaciółmi, Kate.

Uniosła głowę i mimowolnie się uśmiechnęła.

– Dobrze, ale tylko do końca tego dnia.

– Zgoda. Niech będzie choć to. Na początek. Dalton podniósł się, a Kate podążyła za nim.

– Zachowuj się tak, jak ja. Udawaj, że jesteś zrelaksowana i zadowolona, dobrze?

– Spróbuję – odpowiedziała z wahaniem. – Alex, dziękuję ci za… za…

– Za to, że nie okazałem się tak podły, jak myślałaś?

– Coś w tym stylu.

– No, cóż. Lubię zaskakiwać – odparł sardonicznie. – Chodź. Pójdziemy na górę i wspólnie zaskoczymy parę osób.

Weszli na pokład. Goście zmierzyli ich podejrzliwie, ale nie ośmielili się niczego skomentować. Alex był panem sytuacji. Usiadł z Kate i umyślnie przywołał do siebie kilka osób, stwarzając atmosferę przyjemnej towarzyskiej pogawędki. Kate nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Przyznała, że Alex to doskonały reżyser i aktor zarazem. Dostrzegła też na sobie zaciekawione spojrzenie męża, ale postanowiła na nie nie odpowiadać. Odczuwała dziką satysfakcję, trzymając go w niepewności.

Na czas lunchu rzucono kotwicę. Na stołach pojawił się bogaty wybór mięs i sałatek. Goście natychmiast zajęli się jedzeniem i rozpierzchli po pokładzie z napełnionymi po brzegi talerzami, po czym rozpoczęli nową serię rozmów. W tym momencie przemknął obok wodolot z pasażerami z Manly, lekko opryskując wodą jacht Daltona.

– Boże! Ale sunie – zachwycił się Bob Chardway, spoglądając na maszynę, która kierowała się na wybrzeże, gdzie stał gmach opery. Jego monumentalna sylwetka dominowała na Benelong Point.

– Wodoloty funkcjonują na tej samej zasadzie co odrzutowce. Wypychają za sobą powietrze – skomentował Alex.

– Pewnie wkrótce wyprą poczciwe promy – zachichotał Bob.

– Podróż na Manly zabiera tylko piętnaście minut, zamiast godziny na promie.

– Mniej więcej.

– Ale to nie to samo co podróż promem – zauważyła Jan Lister. – Wolę promy, bo przynajmniej mogę sobie popatrzeć przez okno. A tutaj, o ile nie jest się rosłym mężczyzną, nic nie widać. Okna zalewa woda. Sądzę, że to poważny błąd konstrukcyjny.

– Wodoloty powstały z myślą o prędkości, nie o turystach – rzucił drwiąco Terry Jessell. – Pomyśl, ile czasu mogą zaoszczędzić ludzie dojeżdżający do pracy. Założę się, że znacznie chętniej będą się wylegiwać pół godziny dłużej w łóżku, niż podziwiać krajobrazy przez szyby promu.

– Och, wy mężczyźni! Wszyscy jesteście filistrami. Myślicie tylko o własnych wygodach – odparła Jan z dezaprobatą.

– Musimy, skoro nie możemy zawiesić oka na ładnych kobietach – Scott wtrącił szyderczo. – No, ale przynajmniej dzisiaj możemy do woli rozkoszować się piękną okolicą.

– Nie tylko – dodała Fiona Chardway i wymownie zerknęła na Kate, po czym zaczęła się przymilać do Alexa. – Popływamy po jedzeniu? – zaproponowała zaczepnie.

– Chętnie, jeśli tylko umiesz odstraszać rekiny – odparł z uśmiechem.

Fiona nadęła zmysłowo usta.

– Rekiny są wszędzie, Alex. Nie obawiam się ich. Chętnie podejmę ryzyko – dodała wyzywająco.

Kate bacznie obserwowała Alexa, zastanawiając się, jak zareaguje na tę oczywistą propozycję intymnego kontaktu.

Uśmiech Daltona momentalnie przerodził się w sarkastyczny grymas.

– Jesteś odważniejsza niż ja, moja droga. Bardzo dbam o swoje ciało. I nie wystawiam go na pożarcie byle komu.

Pięknie, pochwaliła go w myślach Kate.

Fiona zacisnęła usta i rzuciła jej wściekłe spojrzenie, po czym skierowała się prosto do Scotta…

– Ale ty na pewno mi nie odmówisz, kochanie. Pójdziesz ze mną popływać, prawda?

Po chwili namysłu na twarzy Scotta pojawił się występny uśmieszek.

– Pewnie. Czemu nie.

– Jesteś skończoną idiotką – burknął pod nosem Bob Chardway. Fiona odwróciła się do męża i posłała mu złośliwe spojrzenie.

– Bob, ponieważ jesteś zbyt pijany, żeby się bawić lub zdobyć na fizyczny wysiłek, nie licz na moje towarzystwo.

– A ty, Scott, jesteś jeszcze większym głupcem – Bob dodał obojętnie i zanurzył usta w kuflu piwa.

Alex taktownie zmienił temat dyskusji. Podjął rozmowę o sportach wodnych i opowiedział o surfingu, jeździe na nartach wodnych i na desce. Nie pominął przy tym opowieści o tym, jak wielkie zwycięstwo odnieśli Australijczycy na ostatnich mistrzostwach świata w surfingu, które odbyły się na Hawajach.

Zapijany schłodzonym białym winem posiłek przedłużał się. Fiona i Scott wysmarowali ciała olejkiem do opalania i zaczęli się szykować do kąpieli. Scott już wcześniej zdjął koszulę i spodnie. Teraz został już tylko w kąpielówkach, w których wyglądał równie zmysłowo jak Fiona w swym skąpym bikini. Pod względem fizycznym ci dwoje stanowili doskonale dobraną parę. Kate zastanawiała się, czy po ich rozwodzie Fiona mogłaby zająć jej miejsce. Bob Chardway chybaby się tym niespecjalnie przejął. W czasie przyjęcia zapijał wszystkie smutki i sprawiał wrażenie zadowolonego z takiego właśnie przebiegu wypadków.

– Idziemy pływać – oświadczyła Fiona.

– Proszę bardzo – przytaknął Alex. – Nie radziłbym jednak odpływać za daleko od jachtu.

Na moment goście zamilkli, przyglądając się, jak Fiona i Scott z piskiem i śmiechem wspinają się na barierkę i skaczą do wody. Po chwili jednak wszyscy powrócili do rozmów. Dopiero po jakichś piętnastu minutach Terry Jessell zainteresował się tym, co się dzieje w wodzie.

– Co ten Scott, u diabła, wyprawia? Wypłynął za boję, głupek.

– Terry podbiegł do barierki i co sił w płucach zaczął wołać Scotta. Państwo Lister podnieśli się z miejsc. Jan rzuciła cyniczne spojrzenie Kate.

– Fiona jest przy boi. Założę się, że wyzwała Scotta na pojedynek w pływaniu, a potem sama o tym zapomniała.

– Mój Boże! Przecież tam jest wodolot! I właśnie startuje!

– wrzasnął Terry i zaczął nerwowo wymachiwać rękami, usiłując przywołać nieszczęsnych pływaków.

Kate zdjął strach. Podbiegła do barierki, przepchnęła się przez gapiów i z przerażeniem patrzyła, jak Scott płynie na oślep, kierując się prosto na startującą maszynę. W końcu ją zauważył. Zaczął rozpaczliwie walić ramionami i nogami w wodę, próbując zmienić kierunek. Ale strumień wody pchał go do przodu. W pewnym momencie zaprzestał wysiłku. Na twarzy odmalował mu się strach. Wyciągnął ramiona i zanurkował. Odepchnął się jeszcze nogami i zniknął pod wodą. Kate wstrzymała oddech, modląc się, żeby mu się nic nie stało. Wodolot przemknął po wodzie jak burza. Pilot na pewno nawet nie zorientował się, że na jego drodze znalazł się jakiś człowiek. Kate czekała, aż uspokoi się fala, w nadziei, że Scott wypłynie na powierzchnię. Jan Lister zaczęła krzyczeć. Kate też udzieliła się panika. Odwróciła się i przywarła do Alexa.

– Nie patrz – mruknął ponuro. Objął dłonią jej głowę, usiłując zasłonić jej uszy, żeby nie słyszała krzyku. – Nie udało mu się.

Kate zemdlała. Alex zdążył podtrzymać ją przed upadkiem. Po chwili jednak ocknęła się i cicho załkała. Straciła czucie. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że Alex niesie ją do salonu pod pokładem. Ułożył ją na sofie, a pod głowę podłożył poduszki. Kate dygotała na całym ciele. W głowie wirowało jej z przerażenia.

Alex dotknął jej czoła i podał szklankę.

– Wypij to. Pomoże ci. Zatrzepotała rzęsami i spojrzała tępo na stojącego przy niej potężnego mężczyznę. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że to Alex, człowiek, któremu mogła teraz zaufać. Wysączyła brandy, które momentalnie przywróciło jej siły.

– Dziękuję ci – wyszeptała. Klęknął przy niej, żeby nie musiała unosić głowy. Wziął ją za rękę i mocno uścisnął. Sprowokował Kate, żeby na niego popatrzyła.

– Posłuchaj mnie. Muszę cię teraz zostawić i wezwać policję. Nie mogę dopuścić, żeby na pokładzie wybuchła panika. Rozumiesz?

– Tak. Już mi lepiej. – Kate zdobyła się na uśmiech.

– Nie. Jesteś w szoku, ale musisz jakoś wytrzymać. Pomogę ci przez to wszystko przejść. A teraz zostań tu i nie ruszaj się. Wrócę najprędzej, jak tylko będę mógł.

Przytaknęła i zamknęła oczy. Nie miała siły sprzeciwić się Alexowi. Usłyszała histeryczny szloch Fiony i pocieszającą ją Jan Lister. Nadal nie mogła uwierzyć, że przed chwilą wydarzyła się tragedia.

– Ją to w ogóle nie obchodzi! Scott i tak miał się z nią rozwieść! Dlaczego, do diabła, miałabym się nią przejmować?! Ta szczwana dziwka już zaczęła sobie wić gniazdko u Alexa! – wrzeszczała Fiona.