– Nie – powiedziała przez zaciśnięte gardło. Giannis zauważył jej nagły dystans.

– Jestem pewien, że nic się nie stanie. Wypadki się zdarzają, ale nie ma powodu, dla którego ten miałby skończyć się katastrofą.

– Jestem pewna-zgodziła się pośpiesznie, ale ból, jaki czuła, jeszcze się zwiększył. Nie, nie chciała zajść w ciążę, ale jego reakcja potwierdziła, że zrobiła z siebie idiotkę i zachowała się jak dziwka. Oczywiście, to byłaby katastrofa, gdyby ktoś taki jak ona wszedł do jego rodziny. Sięgnęła po bluzkę leżącą na podłodze i zaczęła ją wkładać. Myślała tylko o tym, żeby jak najszybciej uciec.

– Madeleine…

Gorączkowo zbierała swoje rozrzucone ubrania, czując, jak na jej twarz wypływa rumieniec.

– Nie ma o czym rozmawiać – mruknęła przepraszająco, pragnąc jak najszybciej uciec. – Wszystko będzie w porządku.


Nieprzyzwyczajony do tego, żeby mu ktoś przerywał, Giannis wyskoczył z łóżka, kiedy Maddie znikała w łazience. Drzwi zamknęły się za nią i z zaskoczeniem usłyszał dźwięk przekręcanego zamka.

Za drzwiami Maddie ubierała się szybko, cała drżąc. Właśnie poszła do łóżka z mężczyzną, którego prawie nie znała. To była jej wina. Kiedy weszła do jego sanktuarium z kawą, o którą nie prosił, zinterpretował to jako zaproszenie.

Tak cicho, jak mogła, otworzyła drzwi i wyśliznęła się z łazienki.

Giannis zauważył niechęć w jej zielonych oczach. Ponieważ jednak żadna kobieta nigdy nie patrzyła na niego w ten sposób, założył, że jego wrażenie jest błędne.

– Samolot na mnie czeka.

– Oczywiście – mruknęła Maddie, próbując go wyminąć.

– Porozmawiamy, kiedy wrócę do Londynu.

– Ja… – zanim zdążyła coś powiedzieć, położył dłoń na jej policzku.

Pochylił głowę i pocałował ją krótko.

– Zadzwonię do ciebie – powiedział.

– Nie… Nie dzwoń – odparła Maddie, czując, jak jej policzki płoną. Była wściekła na siebie, że stała nieruchomo i przyjęła ten ostatni pocałunek, nawet nie próbując odwrócić głowy.

Dopiero w połowie drogi do łazienki Giannis zatrzymał się, zmarszczył brwi i odwrócił w jej stronę, zastanawiając się, czy źle zrozumiał.


– Na pewno chcesz zapomnieć o tym, co się stało – powiedziała pospiesznie Maddie.

– Nie chcę. Będę z tobą w kontakcie, glikia mou.

– Giannis rzucił jej rozbawiony uśmiech i znikł pod prysznicem.

Jego pewność siebie była niewzruszona. Kobiety zawsze reagowały na niego zapraszająco. Nie była w stanie spojrzeć mu w oczy, ale jej miękkie usta poddały się, udzielając mu odpowiedzi. Może trochę oszołomił ją nagły rozwój wypadków. Wkrótce jej to minie, pomyślał z wrodzonym cynizmem. Z jego pomocą jej zwykłe życie niedługo zmieni się w coś o wiele bardziej ekscytującego. Będzie atrakcją jego sypialni jeszcze przez jakiś czas…

ROZDZIAŁ TRZECI

Wychodząc z biura Giannisa, Maddie z ulgą stwierdziła, że większość pracowników poszła już do domu. Pobiegła po torebkę i żakiet i właśnie miała wsiąść do windy, kiedy zatrzymał ją Nemos.

– Pan Petrakos prosił mnie, żebym się upewnił, że bezpiecznie dotarła pani do domu – poinformował ją grecki ochroniarz. – Przy bocznym wejściu czeka na panią samochód.

Maddie była zmieszana ofertą podwiezienia do domu. Poczuła, jak na jej twarz wypływa rumieniec. Nie mogła znieść myśli, że ktokolwiek wiedział, co się właśnie wydarzyło.

– Nie, dziękuję – powiedziała cicho, a kiedy Nemos wpatrywał się w nią z wyrazem zaskoczenia na twarzy, prześliznęła się obok niego i wsiadła do windy, tuż przed tym, jak zamknęły się drzwi.

Maddie odetchnęła dopiero, kiedy opuściła budynek. Wiedziała, że z własnej woli nigdy już nie wejdzie do Petrakos Industries. Przez całą drogę autobusem do domu prześladowały ją wyrzuty sumienia.

Co, u diabła, tak ją opętało? Zachowała się jak oszołomiona fanka jakiejś gwiazdy. Czy to dlatego, że wydawało jej się, że nie jest jej zupełnie obcy? Dziewięć lat minęło od chwili, gdy ujrzała go po raz pierwszy. Kiedy odwiedził jej siostrę Suzie w szpitalu, miała czternaście lat.

Usiadł wtedy przy Suzie, żeby z nią porozmawiać, tak jakby była to najbardziej naturalna rzecz na świecie. Kiedy odkrył, że Suzie była fanką wokalisty sławnego boysbandu, przyprowadził piosenkarza do hospicjum, w którym Suzie spędziła ostatnie tygodnie życia. Spełnił największe marzenie jej siostry. Suzie była tak tym zachwycona, że mówiła o tym niezwykłym dniu aż do końca.

Dopiero kiedy Maddie dotarła do mieszkania, przypomniała sobie wypadek z prezerwatywą i poczuła, jak występuje na nią zimny pot. Mogła tylko mieć nadzieję, że Giannis miał rację i nie będzie żadnych konsekwencji. Była przerażona możliwością poczęcia dziecka po jednorazowym wyskoku z mężczyzną, który coś takiego uzna za katastrofę. Każde dziecko, które zostałoby w ten sposób poczęte, miałoby pełne prawo brzydzić się nią.


Dni upływały Maddie w boleśnie wolnym tempie. Była niespokojna, zmartwiona i nieszczęśliwa. Poczucie spokoju, które uważała za naturalne, gdzieś znikło. Za każdym razem, kiedy dzwonił telefon, podskakiwała i biegła go odebrać. Ale były to tylko telefony z agencji zatrudnienia i z supermarketu, gdzie pracowała w weekendy. Kiedy w końcu zrozumiała, że czeka na telefon od Giannisa, była na siebie jeszcze bardziej wściekła. Prawda była taka, że poszła do łóżka z mężczyzną, który potem odłożył ją jak starą gazetę.

Jednak rano w następną sobotę ktoś zapukał do jej drzwi. Odrzucając włosy z twarzy, otworzyła drzwi i zamarła, widząc za nimi szefa ochrony Giannisa.

– Pan Petrakos zaprasza na lunch – oznajmił jej Nemos. – Podjedzie po panią za godzinę.

Zmarszczyła brwi i spojrzała na potężnego mężczyznę. On jednak nie czekał na jej odpowiedź i zbiegł na dół. Najwyraźniej nikt nigdy nie odmawiał zaproszeniu złożonemu przez Giannisa Petrakosa.

Maddie zamknęła drzwi i oparła się o nie. Czuła, że kolana lekko się pod nią uginają. Cały tydzień ignorował jej istnienie, a teraz w ostatniej chwili proponował jej lunch. Naturalnie, nie miała zamiaru z tej oferty skorzystać. Przez ułamek sekundy poczuła radość, że nie zapomniał o niej, ale szybko zdusiła tę godną ubolewania reakcję. Skąd wziął czelność, żeby zachowywać się wobec niej, jakby była jego służącą?

Ty mu ją dałaś, powiedział jej wewnętrzny głos. Nie musiał nawet prosić jej, żeby poszła z nim do łóżka. Na pewno spodziewał się więc, że rzuci wszystko i pobiegnie na każde jego wezwanie. I czemu nie? Tego dnia w jego biurze nie ustanowiła żadnych granic i nie wymagała od niego żadnego szacunku.

Przebrała się do pracy w supermarkecie. Powoli w jej uczuciach zaczynał dominować gniew.


Kiedy pukanie do drzwi znów się rozległo, Maddie była przygotowana. Zanim Nemos zdążył się odezwać, powiedziała napiętym głosem:

– Nigdzie się nie wybieram. Nie chcę więcej widzieć twojego szefa. Twoja sprawa, jak mu to zakomunikujesz.

Na pooranej twarzy mężczyzny ukazało się najpierw niedowierzanie, a potem konsternacja. Nic nie powiedział jednak i odwrócił się na pięcie.

Kiedy usłyszała ponowne pukanie do drzwi, otworzyła je szeroko jednym ruchem. Ku jej zaskoczeniu stał za nimi Giannis.

Przesunął wzrokiem po jej ślicznej twarzy, zatrzymując się na chwilę dłużej na jej żywych zielonych oczach i pełnych różowych ustach. Jej biała skóra i tycjanowskie loki opadające na ramiona przyciągały go niczym magnes. W ciągu kilku ostatnich dni za każdym razem, kiedy pozwolił sobie na rozluźnienie dyscypliny, pojawiała się w jego fantazjach.

Skorzystał z jej zaskoczenia, żeby wejść do środka. Stanął jednak w miejscu na widok źle urządzonego, ponurego pokoju, w którym mieszkała. Od dawna nie miał kontaktu z taką biedą. Przepaść pomiędzy ich statusem społecznym ukazała mu się z całą jasnością. Jednak Giannis, raz podjąwszy decyzję, rzadko rezygnował.

– Nemos odmówił wyjaśnienia mi, dlaczego nie zeszłaś na dół – powiedział powoli.

Jego głos wyrwał Maddie z paraliżu, uniosła wyzywająco podbródek.


– Jakiego wyjaśnienia potrzebujesz? Nie chcę iść z tobą na lunch. Mówiłam ci, że nie chcę, żebyś do mnie dzwonił – powiedziała butnie, zaciskając ręce w pięści.

– Ty też mnie pocałowałaś – powiedział, opuszczając wzrok prowokacyjnie na jej usta.

Jej idealna blada skóra zaczerwieniła się. Dziewczyna opuściła długie rzęsy, żeby w jej oczach nie było widać poczucia winy.

– To…To, jak wszystko inne, było pomyłką…

– Bzdury, glikia mou – powiedział Giannis, instynktownie przybierając ton, którym wydawał polecenia, niezdolny do przyjęcia porażki.

Jego pewność siebie rozpaliła gniew Maddie.

– Dla mnie to była pomyłka! Giannis uniósł hebanową brew.

– Masz chłopaka?

– Nie! Gdybym miała, nigdy bym się tak nie zachowała.

– Oczywiście, że tak byś się zachowała. Wszystkie kobiety oszukują, kiedy tylko na horyzoncie pojawia się lepsza perspektywa – powiedział Giannis cynicznie.

Złość i niesmak sprawiły, że wyprostowała się jeszcze bardziej.

– Może takie kobiety, z którymi ty się zadajesz. Ja jestem inna.

Rysy jego przystojnej twarzy stwardniały.

– Być może. W końcu byłem twoim pierwszym kochankiem.


Maddie była zszokowana i zawstydzona.

– Nie uważam tego za wyróżnienie. – Jej gniew zapłonął nagle i przestała go kontrolować. -I nie chcę o tym rozmawiać. Sypianie z tak nieczułym facetem to żadna chluba!

Kobiety zwracały się już do niego, używając słowa „nieczuły", ale zawsze były to tylko lekkie aluzje albo przekomarzania, po których następował seks. Nigdy wcześniej nie usłyszał tego na poważnie.

– Jesteś zła, że do ciebie nie zadzwoniłem – mruknął pobłażliwie. – Jestem zajętym człowiekiem i nie będę za to przepraszać.

Jego ton podziałał na Maddie jak płachta na byka.

– Podejrzewam, że rzadko w życiu przepraszasz. Najwyraźniej ludzie pozwalają ci być nieuprzejmym, obraźliwym i aroganckim…