– Nie zapominaj, że jestem też nieczuły – dodał Giannis Petrakos. Spojrzał na nią z niedowierzaniem. Żadna kobieta nie śmiała wcześniej skrytykować go ani obrazić w ten sposób. Był oburzony, ale wciąż nie mógł uwierzyć, że zwraca się do niego z takim brakiem szacunku.

– Tak, to też! – Wszystkie emocje ostatnich kilku dni znalazły ujście. – Nagle wysyłasz pracownika, żeby mnie poinformował, że będę jadła z tobą lunch. Nawet nie zapytasz… Zachowujesz się i mówisz, jakbyś robił mi wielką przysługę. Czy kobiety zawsze padają ci do stóp? Dlatego myślisz, że jestem taka sama?


Giannis do tego właśnie był przyzwyczajony. Ale nie przyznałby się do tego nawet na torturach. Jednym ruchem zbliżył się do niej. Był wściekły. Chwycił dłonią jej podbródek i uniósł jej głowę.

– Dałaś mi dobry powód, glikia mou – powiedział szorstko.

Jej nozdrza rozszerzyły się, czując delikatny, egzotyczny zapach jego wody kolońskiej. Nieoczekiwanie poczuła, jak przechodzi ją zmysłowy dreszcz. Zesztywniała, czując niechęć do siebie.

– Ja…

– A zaproszenie wciąż jest w każdym twoim spojrzeniu. Bo seks był fantastyczny – powiedział Giannis.

Przez głowę przebiegły jej wspomnienia jego silnego, pięknego ciała, wspomnienia bólu, po którym nastąpiła rozkosz. Mimo jednak, że jej ciało reagowało na niego, jakby je zaprogramował, była zszokowana jego bezpośredniością. Seks był fantastyczny. Nie jest to podstawa, na której można budować romantyczne, dziewczęce marzenia, pomyślała.

– A ty tylko tego pragniesz.

Giannis na chwilę wsunął dłoń w jej loki.

– Pragnę ciebie. Bez względu na konsekwencje. Z nadludzkim wysiłkiem Maddie odsunęła się od niego, chwytając powietrze. Drżała.

– Na jak długo?

Giannis rozłożył ręce w geście pokazującym, że nie jest w stanie odpowiedzieć na takie pytanie. Patrząc na niego, Maddie była niemal zahipnotyzowana jego chłodnym opanowaniem. Był całkowicie poza jej zasięgiem. Miała już przedsmak tego, jak będzie ją traktował. Jeśli tak się zachowywał, kiedy mu się podobała, to co będzie, kiedy pożądanie osłabnie? Duma i rozsądek zaczęły wracać na swoje miejsce.

– To się nie uda… Źle się zaczęło – mruknęła. Jego opaloną twarz rozjaśniło rozbawienie.

– Czy to jest problem? Uważasz, że myślę o tobie źle, bo poszliśmy do łóżka?

Maddie rzuciła mu pełne powątpiewania spojrzenie.

– A nie jest tak? Naprawdę wszystkie kobiety traktujesz w ten sposób?

Dotknięty do żywego, Giannis rzucił jej płonące gniewem spojrzenie. Ona jednak go nie zauważyła, zdając sobie sprawę, która jest godzina.

– O mój Boże -jęknęła. – Spóźnię się do pracy!

– Pracy? – powtórzył Giannis. – W weekendy też pracujesz?

– Tak. – Chwyciwszy torebkę i strój roboczy, Maddie otworzyła drzwi. – Muszę iść – powiedziała.

Giannis wyszedł na korytarz i obserwował, jak zamyka drzwi.

– Gdzie pracujesz?

– W supermarkecie, kawałek dalej na tej ulicy. – Maddie zaczęła zbiegać po schodach.

– Kiedy kończysz?

Na dole Maddie otworzyła szeroko oczy na widok limuzyny z przyciemnianymi szybami i stojących wokół niej kilku mężczyzn w okularach przeciwsłonecznych. Kiedy tylko Giannis się pojawił, wszyscy wyraźnie zwiększyli czujność. Był chroniony wszędzie, gdzie się udawał. Nie prowadził normalnego życia. Z bólem stwierdziła, że równie dobrze mogliby być istotami z różnych planet.

– Madeleine? – powiedział Giannis.

– O szóstej. Ale co to ma do rzeczy? – Roześmiała się bez humoru. – Faceci tacy jak ty nie umawiają się z kasjerkami.


Godzinę po rozpoczęciu pracy przyjechały kwiaty. Przyniesiono jej wspaniały bukiet herbacianych i kremowych róż. Nikt nigdy nie przysłał jej kwiatów i na początku myślała, że to pomyłka. Jednak na kopercie zawierającej bilecik było jej nazwisko. Otworzyła ją.


Wybrane osobiście. Do zobaczenia o szóstej.

Giannis.


Roześmiała się, ale po chwili spoważniała. Nawet gdyby ta propozycja wydała jej się kusząca, nie była tego wieczoru wolna. Ale on nie poddawał się, a Maddie zawsze to w mężczyznach ceniła. Pomyślała też o tym, co zrobił dla jej siostry. Giannis Petrakos nie był tak do końca zły. A winę za to łóżkowe spotkanie ponosiła również ona. Czy miał rację? Czy była tylko na niego zła dlatego," że nie odezwał się wcześniej? Czuła się kompletnie zagubiona i rozdarta.


Pół godziny po jej powrocie do domu pojawił się u niej Giannis.

– Posłuchaj, nawet gdybym chciała, dzisiaj nie możemy się spotkać – zawołała, kiedy tylko otworzyła drzwi.

– Dlaczego?

Maddie wyjaśniła mu, że zgodziła się posiedzieć ze swoją starszą sąsiadką, żeby jej córka, która zajmowała się matką przez cały czas, miała wreszcie wolny wieczór.

– Jakie to szlachetne, glikia mou. – Na jego usta wypłynął pełen uznania uśmiech. – Oczywiście zorganizuję wykwalifikowaną pielęgniarkę, która cię zastąpi.

– Nie, nie możesz tego zrobić. Nigdy nie powiedziałam, że się dzisiaj zobaczymy. Poza tym nie mam w zwyczaju zawodzić przyjaciół w ostatniej chwili – oświadczyła Maddie, unosząc podbródek, oburzona jego założeniem, że może zmieniać jej życie i obowiązki jak mu się podoba.

Giannis powoli wypuścił powietrze z płuc.

– Dlaczego robisz takie zamieszanie z powodu tak trywialnych rzeczy?

Maddie zesztywniała.

– Kiedy składam komuś obietnicę, to nie jest trywialna rzecz. Pani Evans źle by się czuła, zostając z kimś obcym. Jesteś egoistą.

– Nie obrażaj mnie po raz kolejny. Nie będę tego tolerował! – powiedział zimnym głosem.

Maddie zbladła i spojrzała na piękne róże, które włożyła do zwykłej plastikowej miski. Jej oczy nagle zaczęły piec.

– Jesteśmy jak ogień i woda…

– Ale w łóżku jesteśmy jak dynamit.

Na szyję wypłynął jej rumieniec. Nie ufała sobie na tyle, żeby na niego spojrzeć.

– Wyjdź. Muszę zejść na dół do pani Evans.

– Czy to jakiś żart? Czy zastanawiasz się, jak daleko możesz się posunąć? – zapytał Giannis. – Jutro znów wyjeżdżam z Londynu.

Niechętnie podniosła głowę i spojrzała na niego, napotykając spojrzenie jego ciemnych oczu.

– To nie jest żart.

Z niezwykłym opanowaniem przesunął dłonią po jej miedzianych lokach. Lekkie muśnięcie jego palców na jej skroni wywołało w niej dreszcz i sprawiło, że zapomniała o wszystkich swoich dobrych intencjach. Giannis pochylił swoją ciemną głowę, a jej ręka zdawała się unosić z własnej woli, żeby pogładzić jego gładki, oliwkowy policzek i wsunąć się w jego gęste, błyszczące włosy. Jęknął i pocałował ją gwałtownie.

– Więc co to jest? – zapytał w końcu.

– Szaleństwo – wymamrotała, wspinając się na palce, żeby ponownie odnaleźć jego usta w bezskutecznej próbie zaspokojenia bolesnego pragnienia, które pojawiło się w dole jej brzucha.

Dłońmi chwycił jej pośladki i uniósł ją w górę. Usiadł na łóżku, sadzając ją na sobie okrakiem.

– Ile masz czasu? – spytał napiętym tonem.


Stanik wydawał się krępować jej pełne piersi. Czuła słabość w całym ciele, a jej serce biło z oczekiwaniem. Przycisnęła czoło do jego ramienia i zaczęła gorączkowo zastanawiać się, co robi. Jeśli mu pozwoli, on znowu weźmie ją do łóżka. Czy naprawdę tak ją odurzył?

Gwałtownie zsunęła się z jego kolan.

– Nie możemy… Nie, absolutnie nie. Dopóki się lepiej, nie poznamy… – Zawiesiła głos, czując falę nagłych zawrotów głowy.

Giannis wstał i podszedł do okna. Był w stanie pełnego podniecenia i oprócz niedowierzania czuł również seksualną frustrację. Nie był przyzwyczajony do tego uczucia. Nie mógł sobie przypomnieć, kiedy kobieta ostatnio mu odmówiła. Intensywność, z jaką jej pragnął, irytowała go. A teraz jeszcze zaczęła stawiać mu warunki. Nagle to wyzwanie wydało mu się stymulujące. Miała swoje zasady. Podobało mu się to.

Maddie oparła się o stół, żeby się nie przewrócić. Poczuła, jak ogarnia ją panika. Nigdy wcześniej nie miała takich zawrotów głowy. Co było ich przyczyną? Wielkie nieba – czy to możliwe, żeby była w ciąży? Czy to możliwe, żeby objawy pojawiły się tak wcześnie? Zganiła siebie za przesadną reakcję, ale strach, który starała się stłumić przez ostatnie kilka dni, wypłynął na wierzch.

Niestety, zanim będzie mogła sprawdzić, jak jest naprawdę, upłynie jeszcze tydzień.

– W połowie tygodnia będę w Maroku. Mam dom w górach Atlasu. Jest tam bardzo spokojnie i zacisznie – powiedział nagle Giannis. – To byłaby doskonała okazja do spędzenia razem kilku dni.

Zdecydowanym ruchem położył wizytówkę na stole.

– Tutaj jest numer mojej komórki, gdybyś chciała się ze mną skontaktować.

ROZDZIAŁ CZWARTY

Kiedy helikopter wznosił się w powietrze na lotnisku Marakesz Menara, Maddie mocno zacisnęła oczy. Niestety od tego jeszcze bardziej zaczęło kręcić jej się w głowie. Uniosła więc powieki i wpatrzyła się przed siebie, mając nadzieję, że ten ostatni etap podróży będzie krótki. Może miała problem z błędnikiem? A może źle ostatnio jadała? Myślenie, że jest w ciąży, było po prostu paranoiczne. Przypomniała sobie, że za kilka dni będzie mogła przestać się martwić, bo miała bardzo regularny cykl.

Maddie przyleciała z Londynu pierwszym samolotem. Teraz było już jednak po południu i zrobiło się gorąco. Bluzka z długim rękawem i bawełniane spodnie, które włożyła na podróż, kleiły się do jej wilgotnej skóry. Bezchmurne niebo miało wspaniały odcień błękitu. Uszczypnęła się w udo, mając nadzieję, że ból pomoże jej uwierzyć, że naprawdę przyjechała do Maroka na zaproszenie greckiego miliardera.

Podróżowała w zadziwiającym stylu i komforcie. Z mieszkania odebrał ją Nemos, była jedynym pasażerem prywatnego samolotu z załogą, która była na każde jej zawołanie. Obejrzała film, przejrzała poranne gazety i zjadła apetyczne śniadanie. Po lądowaniu przeprowadzono ją przez lotnisko z zadziwiającą prędkością i eskortowano aż do helikoptera.