Z drugiej strony, pomyślał, jedząc śniadanie, mógł się z nią spotkać, kiedy już skończy pracę w Petrakos Industries.

Rozmyślając na ten temat w limuzynie, którą szofer wiózł go przez poranne londyńskie korki, nagle poczuł przebiegający mu po kręgosłupie zimny dreszcz. Dlaczego tak dużo myślał o Maddie Conway? Dlaczego w ogóle zapamiętał jej nazwisko? To było dziwne. Od kiedy seks miał dla niego takie znaczenie? Wszystkie potrzeby w tym zakresie były zaspokajane przez dwie wyrafinowane piękności, jedną tu, w Londynie, a drugą w Grecji. Obie doskonale rozumiały jego wymagania i spełniały je w najlepszym stylu i z dyskrecją.

Umówił się na lunch ze swoją angielską kochanką. Najwyraźniej cierpiał z powodu seksualnej frustracji.


W południe Maddie poczuła, że chce jej się ziewać. Przydzielono jej stos dokumentów do kserowania i było to tak nużące, że mogła przy tym zasnąć na stojąco. Narzekania Stacy nie czyniły tego zadania przyjemniejszym.

– Zawsze dostają nam się rzeczy, których nikt inny nie chce robić – poskarżyła się Stacy gorzkim tonem.

– Szczerze mówiąc, nie mamy zbyt wysokich kwalifikacji – odparła Maddie.

– Jestem przekonana, że ta głupia krowa Annabel usiadła wczoraj wieczorem i stworzyła listę najnudniejszych możliwych zadań specjalnie dla nas. – Stacy włożyła papier do fotokopiarki pełnymi złości ruchami.

Maddie uniosła głowę, słysząc kroki na schodach.

– Ona jest naprawdę w porządku… – Jej głos stracił na sile i umilkła, widząc mężczyznę, który stanął za drzwiami.

Odejmując telefon komórkowy od ucha, Giannis Petrakos zatrzymał się na moment i spojrzał w jej stronę.

– Czy jest ktoś, kogo nie lubisz? – spytała Stacy pełnym irytacji tonem, odwrócona tyłem do drzwi.


– Mówienie o innych samych miłych rzeczy nie jest normalne.

Maddie otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Nie mogła się poruszyć, nie mogła przerwać kontaktu wzrokowego. Ogarnęło ją dziwne uczucie radości. Jej serce biło szybko, na skórze poczuła mrowienie. Nagle on odwrócił się i zaczął oddalać się korytarzem. Na litość boską, co z nią było nie tak? Patrzył na nią tylko kilka sekund, a ona wpatrywała się w niego jak sparaliżowana. Dlaczego się do niego nie uśmiechnęła?

Chciałaby powiedzieć mu, że nigdy nie zapomni, jakie szczęście dał jej siostrze, ale on wtedy czuł się skrępowany wdzięcznością jej babci. Nie chciałaby powtórzyć tamtego błędu. Tak czy inaczej, pomyślała, mało prawdopodobne, żeby po tylu latach pamiętał jej zmarłą siostrę.

– Halo? – Stacy strzeliła palcami przed twarzą Maddie, żeby zwrócić na siebie jej uwagę. – Jest tam kto?


W gabinecie Giannis zastanawiał się nad swoim postępowaniem, co nie było u niego częste. Na jego szczupłej, niezwykle przystojnej twarzy widać było napięcie. Wyszedłszy z sali konferencyjnej, pozbył się świty i przeszedł przez całe najwyższe piętro budynku Petrakos Industries. Zaglądał do pomieszczeń, o których istnieniu wcześniej nawet nie wiedział. Dlaczego? Po raz pierwszy w życiu zrobił coś impulsywnie i bez wyraźnego powodu.


Frustrowała go myśl, że być może kryło się za tym podświadome pragnienie ponownego zobaczenia rudowłosej dziewczyny. I irytował go fakt, że jej tycjanowskie włosy, gładka alabastrowa skóra i pełne piersi tak dobrze wypadły przy drugim spotkaniu. Ubrana w prostą białą bluzkę koszulową i wąską, czarną spódnicę, podkreślającą jej oszałamiające kształty, wyglądała jeszcze lepiej niż za pierwszym razem. To poważnie nim wstrząsnęło.

Zmierzał właśnie do apartamentu swojej kochanki, kiedy zadzwoniła do niego Krista.

– Zdecydowałam się na motyw antycznej Grecji – powiedziała jego narzeczona podekscytowanym tonem. – Mówiłeś, że chcesz mieć tradycyjny ślub. Co może być bardziej tradycyjnego niż starożytni bogowie?

– Byli poganami – powiedział sucho Giannis.

– A kogo to obchodzi? Religia jest niemodna. Nasz ślub będzie towarzyskim wydarzeniem roku. Możesz wystąpić jako Zeus, władca bogów, a ja będę Afrodytą, boginią piękna…

– Według Homera, Zeus i Afrodyta to ojciec i córka – powiedział Giannis. Nie miał zamiaru dać się wmanewrować w tunikę i płaszcz na uroczystość, która była dla niego czymś poważnym.

Piętnaście minut później witał się ze swoją angielską kochanką. Był przekonany, że seks pozwoli mu wrócić do bycia sobą. Przez ostatnią dobę miał wrażenie, że jest kimś innym.

Niestety, kiedy tylko spojrzał na piękną modelkę, stwierdził, że przestała wydawać mu się atrakcyjna. Poinformował dziewczynę, że ich związek dobiegł właśnie końca, co modelka przyjęła z godnością. Wiedziała, że otrzyma na pożegnanie godną odprawę.

Giannis wrócił, do limuzyny, nie zaspokoiwszy ani seksualnego napięcia, ani głodu. Nawet niecierpliwość była mu obca; w życiu osobistym i w pracy zawsze wszystko miał doskonale zorganizowane i zaplanowane, tak żeby spełnić jego najwyższe oczekiwania. Lubił w życiu jego przewidywalność. Wybierając Kristę na żonę, niczego nie zostawił przypadkowi, bo wiedział, że nigdy nie zażąda od niego więcej, niż jest gotów jej dać. Będąc jedynym synem egoistycznych i samolubnych rodziców, nie podejmował w życiu prywatnym żadnego ryzyka. Zaspokajał swoje libido dyskretnie i bez emocji.

Pożądanie rudowłosej dziewczyny było zupełnie nie w jego stylu. Nie pochodziła z tej samej warstwy społecznej co on. Nie była nawet w jego typie -na ogół wybierał długonogie blondynki. A jednak jej cera koloru kości słoniowej, błyszczące zielone oczy i rozkoszne różowe usta wbiły mu się w pamięć. Zdecydowany był jednak o niej zapomnieć. Byłoby kompletną głupotą nawiązywać romans z podwładną, nawet jeśli jest w firmie tylko tymczasowo.


Późnym popołudniem Maddie zdała sobie sprawę, że zostało jej mało czasu na spotkanie z Giannisem Petrakosem i wyjaśnienie zamieszania z laptopem. Za niecałą godzinę opuści budynek Petrakos Industries, a jutro będzie pracowała już gdzie indziej. Słyszała, jak Stacy przyjmowała instrukcje, jak obsługiwać centralę telefoniczną, więc wiedziała, że grecki miliarder jest w swoim biurze i że wszystkie rozmowy mają być tam przełączane. Nie będzie miała lepszej okazji, żeby z nim porozmawiać.

Niestety, kiedy szła na górę, zatrzymano ją i wysłano po jakieś papiery na inne piętro. Musiała poczekać, aż będą gotowe, a kiedy już je przyniosła, pozostało tylko dwadzieścia minut do końca pracy. W małej kuchni przygotowała kawę, taką jak lubił Giannis Petrakos.

Ruszyła szybko korytarzem. Nie wiedziała nawet, czy wciąż jest w swoim biurze. Za zdenerwowania poczuła, jak ściska się jej żołądek. Trzymając kawę w jednej ręce, drugą zapukała do drzwi. Nie było odpowiedzi. Bojąc się, że ktoś ją zauważy i zatrzyma, zanim zdąży się z nim zobaczyć, nacisnęła klamkę wilgotną od potu dłonią.

– Mogę pani pomóc? – Obok niej zmaterializował się wysoki mężczyzna. Mówił z dziwnym akcentem, a jego twarz miała zimny wyraz. Rzuciła mu nerwowe spojrzenie, zastanawiając się.

– Przyniosłam panu Petrakosowi kawę. Kim pan jest?

– Nemos. Jestem ochroniarzem pana Petrakosa. – Mężczyzna spojrzał na jej identyfikator, a potem zaskoczył ją, otwierając jej drzwi. – Proszę, pani Conway.

Biuro prezesa Petrakos Industries było ogromne i niezwykle nowocześnie urządzone. Niestety było również kompletnie puste. Maddie nie wiedziała, co robić. Nagle jednak usłyszała lekki hałas zza uchylonych drzwi po drugiej stronie pomieszczenia.

Czując, jak mocno bije jej serce, Maddie przeszła przez pokój i znalazła się w małym korytarzu. Marszcząc brwi, rozejrzała się wokół.

– Kto tam? – zapytał niecierpliwie głos ze znajomym akcentem.

Maddie, przerażona, odwróciła się w lewo.

– Zrobiłam panu kawę, panie Petrakos…

Przeszła przez kolejne drzwi i zatrzymała się gwałtownie, stwierdziwszy, że znalazła się w czymś w rodzaju garderoby. Na stoliku leżała srebrna szczotka do ubrań z wygrawerowanym monogramem. Odgadła, że za kolejnymi drzwiami znajduje się łazienka na ułamek sekundy przed tym, jak pojawił się w nich Giannis Petrakos. Właśnie skończył brać prysznic – ciemne włosy wciąż miał jeszcze mokre. Jego biała koszula była rozpięta i ukazywała pięknie wyrzeźbioną, opaloną, muskularną klatkę piersiową. Był boso, ubrany jeszcze tylko w doskonale skrojone spodnie. Najwyraźniej przeszkodziła mu, kiedy się ubierał.

– Och… Mój Boże, przepraszam! – Maddie zmartwiała.

Giannis był zdziwiony, że udało jej się przedostać przez ochronę. Jej piękno wywołało jednak natychmiastową reakcję i obudziło w nim myśliwskie instynkty. Stwierdził, że tylko los mógł stworzyć taką okazję.


W końcu weszła do jego prywatnej kwatery bez zaproszenia i byli sami w miejscu, w którym nikt nie będzie im przeszkadzał.

– Myślałam, że to kolejne biuro… Nie wiedziałam.

– Zbyt zawstydzona, żeby na niego spojrzeć, Maddie zaczęła się wycofywać. – Proszę wybaczyć mi to najście.

– Ale przyniosłaś kawę. Dla mnie? – Giannis rzucił jej oszałamiający uśmiech i wyciągnął opaloną rękę w geście zaproszenia. – Jak miło.

Ten uśmiech, pojawiający się niespodziewanie na jego ustach, zaskoczył Maddie. Poczuła ucisk w brzuchu i brak tlenu w płucach. Wiedziała, że nie wolno jej opuścić wzroku poniżej jego szyi. Przyszła tutaj w konkretnej sprawie, ale nagle nie mogła sobie przypomnieć po co.

– Panie Petrakos… Przepraszam, już wychodzę…

– wydusiła z siebie.

– Nie. – Giannis przyglądał się jej i odkrył, że jej szmaragdowe oczy są niezwykle jasne i przejrzyste. Uznał kontrast pomiędzy jej miedzianymi włosami i białą skórą za rzadki i egzotyczny. Za każdym razem, kiedy ją widział, odkrywał coś nowego, czym mógł cieszyć wzrok.

– Słucham? – Maddie świadoma była oceniaj ącego spojrzenia jego złotobrązowych oczu. Poczuła, jak ogarniają ją nieznane do tej pory uczucia i fascynacje. Nie mogła przestać się w niego wpatrywać.

– Powiedziałem nie, nie wychodź – powiedział Giannis leniwym tonem, wyjmując filiżankę z jej rąk i stawiając ją na stoliku. – Chcę, żebyś została i porozmawiała ze mną.