– I tak było – przyznała.

– Nigdy więcej świadomie cię nie zranię – przyrzekł i pocałował ją w czoło.

– Byłam także… – Elyn odchrząknęła, nim zdołała dobyć z siebie dalszy ciąg wyznania – aż zielona z zazdrości o Felicitę.

– I ty byłaś zazdrosna! – rozpromienił się, lecz po chwili owładnęło nim zdziwienie. – O Felicitę?!

– Wiem teraz, jak bardzo się myliłam, ale przecież nie wiedziałam, co o tobie sądzić. Kiedy Felicita opowiedziała o twojej kontuzji, nawet przez chwilę w to nie uwierzyłam. A kiedy, w kilka minut potem, pojechała do twojego domu, wprawdzie z jakimiś dokumentami, dodałam do siebie dwa i dwa, i wyszło mi bez trudu, choć błędnie… pięć.

– Wybaczam ci, skoro i ty poznałaś ten straszny, przeszywający ból zazdrości – zawyrokował, a potem zapytał:

– Czy to dlatego wyjechałaś z Włoch, nie mówiąc nikomu, gdzie się wybierasz?

– Nie tylko dlatego – przyznała. – Byłam dotknięta, zazdrosna, odtrąciłeś mnie i… – Urwała, gdy jego ramię mocniej ją objęło, a potok tak gorących włoskich słów spłynął z jego ust, że, choć nie rozumiała ich treści, wiedziała, iż całym sercem zaprzecza, jakoby ją odtrącił.

– W każdym razie – podsumowała, uśmiechając się po to, by okazać mu, że nie czuje się już dotknięta – twój telefon dopełnił miary. Dłużej nie mogłam tego znieść.

– Moja ukochana! – Max całował ją i gładził jej twarz swymi delikatnymi, troskliwymi palcami.

– Tak, mój miły – kiwała głową. I nagle, czując gwałtownie potrzebę żartu, rzuciła, przedrzeźniając go z rozbawieniem: – O czym to ja mówiłam?

– O powrocie do Anglii – przypomniał jej. – Tego się po tobie nie spodziewałem.

– Być może rzeczywiście mam nadmiar temperamentu – mruknęła Elyn. Wtem zainteresowało ją coś innego: – A swoją drogą, skąd wiedziałeś, że wyjechałam?

– To było łatwe. Trudniej przyszło mi dociec, dlaczego tak zrobiłaś, i mimo wszystko nie tracić nadziei. Zostawiłaś klucze u portiera, który nazajutrz rano zadzwonił do mojej sekretarki, by zapytać, czy maje zatrzymać, czy przekazać jej. Felicita z kolei zadzwoniła do Tina Agosty, który zapewnił ją, że nigdy się nie spóźniasz, ale jeszcze cię nie ma, a dzień wcześniej skarżyłaś się na migrenę i wyszłaś wcześniej.

– Zmyśliłam tę migrenę – wyznała Elyn.

– Czy to nie wstyd tak kłamać, panno Talbot? – czule skarcił ją Max.

– I kto to mówi!? – wykrzyknęła z rozbawieniem, lecz po chwili spoważniała. – A więc Felicita wiedziała, że wyjechałam do Anglii?

Max skinął głową.

– W pierwszej chwili nie mogłem w to uwierzyć. Potem zdałem sobie sprawę, że moje oszustwa musiały doprowadzić cię do furii. Że dotknęły cię do tego stopnia, iż nawet twój lęk przed długami nie był w stanie cię zatrzymać. Przecież nawet nie zaczekałaś na oficjalne przeniesienie. Po prostu porzuciłaś pracę. Była dziesiąta trzydzieści czasu włoskiego. Po kilku minutach mój mózg pracował tak chaotycznie i podsuwał mi tak zdumiewające rozwiązania, że nie mogłem sobie przypomnieć numeru naszego telefonu w Pinwich…

– I zacząłeś podejrzewać… Dzwoniłeś tutaj? – spytała, usiłując nadążyć za jego relacją.

– Z powodu mojej nogi nie mogłem stawić się tu osobiście. Pamiętając o tym, jak bardzo boisz się niedostatku, zamierzałem zostawić polecenie dla działu finansowego, by przekazano ci całą pensję na twoje konto w banku.

– O Boże! – wykrzyknęła zdumiona.

– Zdołałem wszakże powiedzieć jedynie tyle, że dzwonię w sprawie panny Talbot, gdy usłyszałem, iż zaledwie przed piętnastoma minutami złożyłaś wymówienie. Spytałem więc, czy to znaczy, że panna Talbot jest dziś w pracy.

– Ja… to znaczy Guy, mój przyrodni brat, bardzo się tym przejął. Uważał, że porzucając pracę, zrobię złą opinię całej rodzinie i zaprzepaszczę jego szanse na zatrudnienie w twoich zakładach – wyjaśniła.

– Moja słodka Elyn! A więc dla niego to zrobiłaś! W każdym razie – ciągnął – było dla mnie pewną pociechą, że wiedziałem, gdzie będziesz od poniedziałku do piątku przez następne cztery tygodnie. Oczywiście miałem twój adres, ale aż do dziś, gdy wreszcie mogę włożyć na nogę but, zresztą ogromnych rozmiarów, który zakupiła dla mnie moja gospodyni, nie mogłem się ruszyć.

– Dopiero dzisiaj zdołałeś włożyć but?

– Właśnie. A jednocześnie nie mogłem się doczekać, by tu przyjechać… – urwał, patrząc jej głęboko w oczy – i przez całą drogę wymyślałem sobie od ostatnich głupców.

– Sądziłeś, iż możesz się mylić… że ja wcale cię nie kocham.

– Nie wyobrażasz sobie, ile miałem wątpliwości… W końcu tu dotarłem, rozpaczliwie pragnąc usłyszeć choćby twój głos. Podniosłem słuchawkę, by z tobą porozmawiać, a ty odpowiedziałaś mi tak ostro, że znów ogarnęły mnie wątpliwości. I wówczas mój głos stał się również ostry.

– Więc nie miałeś zamiaru mówić do mnie takim tonem? – Skądże! W myślach prowadziłem tę rozmowę dziesiątki razy: „Elyn, czy zechciałabyś…? Elyn, czy mógłbym prosić… Tu mówi Max, Elyn… Elyn, winien ci jestem przeprosiny, czy zechciałabyś do mnie przyjść?”. A co powiedziałem?

– Panno Talbot, proszę do mnie! Natychmiast! – parsknęła śmiechem.

– Najdroższa panno Talbot – westchnął. – Tak bardzo cię kocham! – Wziął ją w ramiona i przez nie kończące się chwile całowali się, mocno spleceni w uścisku. Potem odsunął się lekko i patrząc w jej spłonioną twarz rzekł niskim, gardłowym głosem: – Kochanie, tak wiele złego wyrządziłem, że teraz chciałbym postąpić wedle przyjętych zasad. – Spojrzał na nią czule i dodał: – Jeśli więc pozwolisz, pragnąłbym złożyć wizytę twojej rodzinie.

– Mojej rodzinie? – wyjąkała.

– A w szczególności, pod nieobecność twojego ojca, twojej matce – wyjaśnił.

– Och! – Z jej ust wyrwał się okrzyk, a wielkie zielone oczy stały się jeszcze większe. – Ależ tak, oczywiście – zgodziła się w pośpiechu. – Z radością przedstawię cię mojej rodzinie. Ale… ale co z twoją nogą?

– Z nogą?

– Czy zdołasz się na niej utrzymać? – spytała z niepokojem.

– Na pewno się utrzymam – oświadczył. – Zrobię wszystko, by się utrzymać. Przecież w przyszłym tygodniu będę czekał na ciebie przy ołtarzu.

– Przy ołtarzu?! – wykrzyknęła dźwięcznym jak kryształ głosem.

– Amore mia - wyszeptał Max. – Jak sądzisz, czy mówiłbym to wszystko, gdybym nie chciał cię prosić, byś została moją żoną?

Żoną! – Serce omal nie wyskoczyło jej z piersi. Wtem dostrzegła, że w oczach Maxa pojawił się wyraz lęku.

– Wyjdziesz za mnie, Elyn? – zapytał niecierpliwie.

– Mój najdroższy! – wykrzyknęła. Czyż mogłaby odmówić!? Uśmiechnęła się promiennie: – No cóż, w takim razie chodźmy do mojej matki.

Jessica Steele

  • 1
  • 21
  • 22
  • 23
  • 24
  • 25