– Mimo iż chciałem trzymać się jak najdalej od ciebie, dziwnym trafem po kilka razy dziennie przemierzałem korytarze w pobliżu działu komputerów.

– Chciałeś mnie zobaczyć… – uśmiechnęła się zachwycona.

– Tak, miałem nadzieję – wyznał.

– I udało ci się. Właśnie wracałam z lunchu i…

– I po zdawkowym przywitaniu odpłynęłaś z nosem zadartym do góry, a ja uświadomiłem sobie po raz pierwszy, że bez względu na charakter uczucia, jakie do ciebie żywię, nie jest to uczucie przelotne.

Elyn westchnęła.

– A więc wtedy jeszcze nie wiedziałeś, że… mnie kochasz?

– Że cię kocham i uwielbiam, cara mia - poprawił ją i potrząsnął głową. – Nie, wtedy nie rozumiałem jeszcze swoich uczuć. Wiedziałem tylko, że twój chłód sprawia mi ból. Czy się dziwisz – spytał – że znów postanowiłem zachować jak największy dystans?

– Nie widziałam cię potem cały tydzień.

– A więc i ty liczyłaś dni? – spytał rozpromieniony, a gdy i ona rozjaśniła się, widząc jego radość, ciągnął: – Nie wyobrażasz sobie, Elyn, jak mnie opętałaś. Nie wiesz, że następnej środy specjalnie wyszedłem do pracy później niż zazwyczaj i czekałem na parkingu, tak ustawiając lusterka w samochodzie, by dostrzec cię, gdy nadejdziesz.

– A wiec to spotkanie nie było przypadkowe!?

– W żadnej mierze – zapewnił zdecydowanie. – Ale choć niczego nie pragnąłem bardziej niż rozmowy z tobą, przekonałem się, że nie potrafię przy tobie zachowywać się naturalnie. No cóż – rzekł z cierpkim uśmiechem – w każdym razie tak było do chwili, kiedy oznajmiłaś, że zwiedzałaś Bolzano. Wtedy bowiem, pewien, że musiał towarzyszyć ci mężczyzna, wpadłem w szał zazdrości.

– To cudowne! – wykrzyknęła z radością Elyn.

– Za karę będę cię teraz całował aż do utraty tchu – groził Max, ale słysząc jej śmiech, sam roześmiał się ze szczęścia. – Wróćmy jednak do kolejnych wydarzeń. Felicita poinformowała mnie, że wybierasz się na weekend z Tinem Agostą.

– Przecież mieliśmy osobne pokoje! – gwałtownie wtrąciła Elyn.

– Nie mieliście niczego! – ostro rzucił Max i ku jej bezmiernemu zdumieniu dodał: – Szybko znalazłem sposób, by wysłać go na ten weekend jak najdalej od Cavalese.

– To ty zorganizowałeś tę sesję! – wykrzyknęła.

– Należałaś do mnie, nie do niego! – odparł ze stanowczością, która ją wzruszyła. – W pierwszej chwili chciałem go od razu zwolnić, potem jednak górę wzięło poczucie przyzwoitości.

– I wysłałeś Tina na szkolenie… – dokończyła, ale znów drgnęła, nagle coś sobie uświadamiając. – Cóż za zdumiewający zbieg okoliczności, że i ty wybrałeś się do Cavalese w tamten weekend!

Max spojrzał na nią z ukosa, po czym wyznał:

– Nie było w tym nic przypadkowego. Tak się złożyło, że spotkałem ciebie, wychodząc w piątek wieczorem z biura. Gdy dałaś mi do zrozumienia, że mimo wszystko wybierasz się na narty, wpadłem we wściekłość. Wkrótce jednak ochłonąłem i zdecydowałem, iż czas najwyższy, bym i ja to zrobił. Wyjechałem do Cavalese wcześnie rano w sobotę i zacząłem cię rozpaczliwie szukać.

– Szukałeś mnie?

– Szukałem cię wszędzie, aż wpadłem w gniew, że to dla mnie takie ważne. Byłem już bardzo zmęczony, gdy przyszło mi na myśl, że musisz być w Alpe Cermis, ale i tam nie mogłem cię znaleźć. Udręczony ponad wszelką miarę pomyślałem, że może wysiłek fizyczny wybije mi ciebie z głowy. Wyciągiem krzesełkowym dostałem się więc na górę. I wtedy – uśmiechnął się – gdy byłem już za wysoko, by zeskoczyć, zobaczyłem, jak kierujesz się w stronę drzew.

– Zobaczyłeś mnie z wyciągu? – zapytała.

– Przerażony, że potem cię już nie odnajdę, musiałem czekać, aż ten przeklęty wyciąg stanie i będę mógł za tobą pobiec.

Elyn westchnęła i przypomniała sobie:

– A ja wybrałam się na spacer trasą dla narciarzy…

Potrząsnął głową.

– To ja zjeżdżałem nieprawidłowo. Za wszelką cenę pragnąłem znaleźć się przy tobie. Próbując cię ominąć, zbyt ostro skręciłem. Upadłem. I wtedy – ciągnął czułym tonem – ogarnęło mnie prawdziwe szczęście, gdyż usłyszałem twój zatroskany głos. Moja droga Elyn, tak bardzo wzruszyła mnie twoja troska… – wyznał z łobuzerską miną. – I choć nic mi się nie stało, ku swemu własnemu zdumieniu naraz zdałem sobie sprawę, że opowiadam o swojej kontuzji.

– Niezły z ciebie numer! – wykrzyknęła głosem pełnym czułości.

– Masz rację – przyznał – ale wtedy wiedziałem tylko tyle, że nie chcę siedzieć sam w domu w górach, podczas gdy ty będziesz sama w jakimś hotelu. Pamiętasz, jak rozmawialiśmy, jedząc kolację? Z każdą chwilą byłem coraz bardziej tobą oczarowany. A potem, moja słodka, cudowna Elyn, zaczęliśmy się całować i byłem już zgubiony.

Elyn pogrążała się jakby w sennym marzeniu, z którego już nigdy nie chciała się ocknąć. Przypomniała sobie jednak, co się wówczas stało, i zadała pytanie:

– Powiedz mi, Max, czy wydałam ci się zbyt… łatwa?

– Łatwa? – zdumiał się i spojrzał badawczo na jej zakłopotaną twarz. – Jak mam to rozumieć? – spytał łagodnie.

Elyn odchrząknęła, ale teraz już nie mogła się wycofać. Max chciał, by go zrozumiała, chciał położyć kres wszelkim nieporozumieniom. I ona również tego chciała.

– To było wtedy… gdy już mieliśmy się kochać. Nagle się odsunąłeś, a ja pomyślałam, że… zbyt łatwo się zgodziłam… – przerwała, bo na jego twarzy pojawił się wyraz bezbrzeżnego zdumienia.

– Nie! – wykrzyknął silnym głosem. – Nie dlatego się odsunąłem! Czy nie widziałaś, najdroższa, że zupełnie się zatraciłem, upojony twoim ciepłem, twoją naturalnością? Że myślałem jedynie, jak piękne jest to, co nas łączy! Aż do chwili, gdy powiedziałaś: Nigdy jeszcze nie pragnęłam żadnego mężczyzny.

– A więc te słowa zniechęciły cię do mnie? – pytała niepewnie.

– Och, Elyn, Elyn! – zawołał Max, mocniej ją obejmując. – Nic mnie nie zniechęciło. Pragnąłem cię do szaleństwa, lecz gdy wypowiedziałaś te słowa, uświadomiłem sobie, że będę dla ciebie pierwszym, że powierzasz mi swoją dziewiczą czystość. I choć w żadnej mierze nie osłabiło to mojego pragnienia, nie wiedziałem, jak postąpić. Nagle straciłem pewność siebie. Zdawałem sobie sprawę, że kierując rozmowę na temat twoich rodziców i ich rozstania, trafiłem w czuły punkt, przełamałem twoje mechanizmy obronne… Bałem się, że rano, gdy uświadomisz sobie, iż wykorzystałem twoją słabość, możesz mnie znienawidzić.

– Och, Max! – Nie mogła powstrzymać słów zachwytu. – Naprawdę jesteś cudowny!

– Chciałbym, żebyś zawsze tak mówiła. – Uśmiechnął się i dodał: – W tamtą niedzielę bynajmniej nie czułem się cudownie.

– Po tej nocy spędzonej na kanapie z drewnianymi poręczami? – przypomniała.

– To było najmniej ważne – odparł. – Tak bardzo cię pragnąłem, że rano nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Chciałem na ciebie patrzeć i wciąż walczyłem z niepohamowanym pragnieniem, by wziąć cię w ramiona, w których już zawsze byłabyś bezpieczna. Tyle że pamiętałem, co się potem może wydarzyć… Zrozum, tamtej niedzieli w Cavalese pogrążyłem się w uczuciowym zamęcie, zupełnie straciłem zdolność jasnego myślenia.

– W końcu ją jednak odzyskałeś?

– Tak, gdy pewna ognista blondynka o zielonych oczach cisnęła we mnie butem narciarskim… Zdałem sobie wówczas sprawę, że – niech to diabli! – jestem po uszy zakochany w tej kobiecie.

– To wtedy zrozumiałeś!

– Teraz wiem, że kochałem cię od samego początku. Ale wtedy, niczym oślepiające światło, poraziła mnie świadomość, jak bardzo cię kocham. Unieruchomiony, nie mogłem natychmiast za tobą pobiec.

– Przepraszam cię, bardzo, bardzo przepraszam – współczuła mu, nachylając się, by nieśmiało dotknąć go wargami.

– Moja ukochana! – wyszeptał i długo ją całował. Kiedy przestał, jej policzki mieniły się purpurą. – O czym to ja mówiłem? – spytał gardłowym głosem.

– Nie pamiętam – wykrztusiła, wyrwana ze świata zmysłowych doznań.

– Ach tak! – przypomniał sobie. – Niezdolny nawet kuśtykać, zostałem uwięziony w domu…

– Tak mi przykro, tak przykro! – wykrzyknęła, porażona myślą, że to ona spowodowała.

– Lepiej mnie pocałuj! – poradził jej Max i dokończył:

– Gdy znalazłem się we własnym domu, myśli o tobie doprowadzały mnie do szaleństwa. Próbowałem się czymś zająć, zadzwoniłem do Felicity, by odwołała mój wyjazd do Rzymu i przywiozła mi dokumenty, nad którymi miałem pracować. – Uśmiechnął się. – Ale tak dalece zaprzątałaś mój umysł, że zanim Felicita nadjechała, zadzwoniłem do ciebie, pytając, czy nie możesz do mnie przyjść, skoro ja nie mogę przyjść do ciebie.

– A ja trzasnęłam słuchawką…

– Czyż nie mówiłem, że masz niezwykły temperament? Byłem jednak pewien, że wiadomość o mojej kontuzji musiała do ciebie dotrzeć i że po prostu w nią nie uwierzyłaś.

– Nie uwierzyłam – przyznała.

– I któż mógłby mieć ci to za złe? A ponieważ wydawało mi się, że natrafiłbym na taką samą reakcję z twojej strony, gdybym zadzwonił ponownie, nie miałem wyboru. Musiałem czekać, pewien, że nazajutrz dowiesz się, jak rzeczy wyglądają naprawdę.

– Liczyłeś na Felicitę? – Elyn uruchomiła swoją inteligencję. – Przypuszczałeś, że może mnie powiadomi, iż naprawdę masz zwichniętą nogę?

– Nie było żadnego „może”, droga Elyn – powiedział.

– Zanim przyszła, opracowałem cały plan. Felicita miała przedstawić rozmiar moich okaleczeń. Ufałem, że w rezultacie tego okażesz się bardziej przychylna, gdy zacznę o ciebie zabiegać.

– Zabiegać?! – Serce w niej zamarło. Jak to pięknie brzmiało! Czy chciał przez to wyrazić, zgodnie z obyczajem łacińskich krajów, że zamierza starać się o jej rękę?

– Och, mój Boże – westchnęła.

– Czy możesz wyobrazić sobie moje zdumienie? – pytał Max, a twarz mu spochmurniała. – Czy możesz pojąć moje osłupienie, gdy przybyła Felicita i na pytanie o to, jak zareagowałaś na wiadomość o mojej zwichniętej nodze, oświadczyła, że właśnie poprosiłaś o przeniesienie do Anglii. Gdy powiedziała mi, że sformułowałaś swoją prośbę, zanim zdążyła ci powiedzieć o moim prawdziwym wypadku, poczułem, iż musiałem cię bardzo boleśnie zranić i dlatego chcesz wyjechać z Włoch.