– Cóż mogę powiedzieć? – Max bezradnie wzruszył ramionami. I to właśnie ją rozczuliło. – Chciałem, żebyś była tam, gdzie mógłbym cię widzieć. A ja pracuję w Weronie, we Włoszech, ty zaś mieszkasz w Anglii, w Pinwich.

– Nagle się rozjaśnił. – Elyn, tak przecież być nie może.

Przełknęła ślinę, starając się zachować resztki rozsądku.

– Ale… – jej głos załamał się. Spróbowała dobyć go znowu. – Ale przez cały czas narzucałeś mi przekonanie, że uważasz mnie za oszustkę.

– Skądże! – zaprzeczył. – Może nie wyrażałem tego w słowach, lecz z całą pewnością moje czyny…

– Czyny! – przerwała mu, czując z radością, że rozpala się w niej gniew. Wielkie nieba! Twoje czyny mówiły głośniej niż słowa! – pomyślała i ciągnęła rozgorączkowana.

– Okłamywałeś mnie w sprawie kradzieży projektu!

– Wyjaśniałem ci. Nie mogłem…

– Zmusiłeś mnie do wyjazdu do Włoch! – Nie pozwalała sobie przerwać. W jej mózgu budziły się coraz to nowe podejrzenia. – Musiałeś to zrobić, prawda? – syczała. – Wiadomość o tym, iż wylałeś Burrella mogła roznieść się w każdej chwili. Wiedziałeś, że jeśli zostanę przy swoim biurku, tu, w Anglii, na pewno o tym usłyszę.

– Prawda – zgodził się bez wahania. – Ale przecież nie to było głównym powodem, dla którego chciałem, żebyś wyjechała do Werony. W Weronie mógłbym widywać cię każdego dnia.

Spojrzała na niego wojowniczo, ale naraz straciła całą swoją energię i zdołała jedynie wybąkać z uporem:

– Ale przecież nie widywałeś mnie co dzień…

– Och, Elyn! Czy ty nie wiesz, co ze mną zrobiłaś?

Ton jego głosu, wyraz jego twarzy, przyprawiały serce Elyn o żywsze bicie. Budziły nadzieję, która osłabiała chęć walki.

Nagle gniew ustąpił. Odezwała się tak cicho, że z trudem sama siebie słyszała.

– Nie, myślę, że nie wiem – odparła.

– Moja słodka! – wyszeptał, patrząc na nią czule i przemawiając łagodnie: – Tak świetnie potrafisz liczyć, a przecież dotąd nie pojęłaś, podobnie zresztą jak i do niedawna ja, dlaczego chciałem mieć cię blisko, dlaczego tamtego wieczoru pędziłem z lotniska w Weronie na lotnisko w Bergamo, by cię spotkać…

Na chwilę osłupiała, po czym zamrugała powiekami.

– Przecież jechałeś właśnie do domu, kiedy Felicita zawiadomiła cię, że mój samolot… – zaczęła.

– Ponieważ nigdy już nie będę cię okłamywał – przerwał jej gwałtownie Max – postanowiłem teraz wyznać ci całą prawdę.

Elyn do reszty straciła głowę.

– Nie wytrzymałbym do następnego dnia. Musiałem cię zobaczyć – ciągnął. – Przyznaję jednak, że wtedy ukrywałem to nawet przed samym sobą. – Elyn ściskało w gardle, on zaś mówił dalej: – Gdy okazało się, że twój samolot ląduje w Bergamo, najszybciej, jak mogłem, przejechałem z jednego lotniska na drugie. I nie zdołałem jeszcze złapać tchu, a już poczułem, że serce zamiera mi na twój widok, na widok twojej urody i promiennego uśmiechu.

– Naprawdę? – Jej oczy stały się ogromne ze zdumienia.

– Naprawdę – przyznał i rzucając na nią jeszcze jedno czułe spojrzenie, dodał: – Ale dopiero o wiele później uświadomiłem sobie, że to od tej chwili wszystko przestało się dla mnie liczyć oprócz ciebie.

Nadzieja, potężny przypływ nadziei wezbrał w niej, ale poczuła nagle, iż brakuje jej słów, że nie może wykrztusić nic więcej prócz gardłowego:

– I zawiozłeś mnie do apartamentu twojej fumy.

– Miałem wtedy dawno umówione ważne spotkanie związane z interesami przedsiębiorstwa – oświadczył.

– Więc nie chciałeś mnie zostawić? – zapytała, przypominając sobie, że naprawdę sprawiał wtedy wrażenie kogoś, kto nie chce odjechać.

Przytaknął.

– Nie mogłem tego zrozumieć – wyznał. – Przypuszczam, iż mój instynkt samozachowawczy ponosił odpowiedzialność za to, że nazajutrz nasze drogi nie skrzyżowały się. Ale – ciągnął dalej – poleciłem, by Felicita, rzekomo w twoim interesie, informowała mnie o podejmowanych przez ciebie czynnościach, bez względu na to, jak banalne mogły się one wydawać.

– Wielkie nieba! – jęknęła Elyn.

– Gdy w pierwszy piątek twojego pobytu Felicita zawiadomiła mnie, że masz zamiar spędzić weekend na zwiedzaniu, nie przyszło mi na myśl, iż możesz wyjechać poza Weronę. Gdybym wiedział, że wybierasz się do Bolzano, również i temu bym zapobiegł.

– Również? Nie rozumiem…

– Wybacz mi! – przerwał Max, wpatrując się swymi ciemnymi oczyma w jej twarz. – Wybacz zazdrość, która mnie opętała, gdy dowiedziałem się, że byłaś w Bolzano.

– Ty byłeś zazdrosny? – z niedowierzaniem zapytała Elyn.

– Wiedziałem, że nie byłaś w Bolzano sama – odpowiedział. – Podejrzewałem, że byłaś z Tinem Agostą. Zdołałem więc zapobiec waszej wspólnej kolacji w piątek wieczór, zmyślając chorobę sekretarki.

– Zmyślając? Przecież poszła do domu, bo była chora. Spędziłam wiele godzin, przepisując sprawozdanie, którego pilnie potrzebowałeś. Sprawozdanie, które…

– … które Felicita przepisała mi po włosku dzień wcześniej, a którego wersji angielskiej w ogóle nie potrzebowałem.

– Nie potrzebowałeś? – Elyn zakręciło się w głowie.

– Pogrążałem się coraz bardziej w sieci kłamstw – wyznał Max. – Cieszyłem się, że jesteś obok mnie, z satysfakcją obserwowałem efekty twojej przenikliwej inteligencji. Ja… – urwał. Potem, patrząc prosto w jej oczy, wyszeptał: – Elyn, moja droga, kochana Elyn, myślę, że teraz powinnaś użyć swej bystrości, by pojąć, co się ze mną dzieje. – I spoglądając na nią z przejęciem, uśmiechnął się, a potem zapytał: – Czy nadal upierasz się przy tym, kochanie, by siedzieć tak daleko ode mnie?

Cóż on mówi! Docierało do niej brzmienie jego słów, ale nie była pewna, czy pojmuje ich sens. Tak był nieoczekiwany.

– Czy mogę podejść do ciebie? – zapytał, gdy wciąż siedziała nieruchomo, jakby przykuta do miejsca.

Próbował zmienić pozycję.

– Nie, zostań tam! – krzyknęła z niepokojem, w obawie o jego zwichniętą nogę.

Osunął się na kanapę i nie spuszczając z niej wzroku, spokojnym, lecz stanowczym głosem zapytał:

– Przyjdziesz tu do mnie?

– Dlaczego? – spytała drżącym głosem i przywarła do poręczy fotela.

– Ponieważ – rzekł tonem poważnym i szczerym – chociaż okłamywałem cię i oszukiwałem w przeszłości, nie okłamuję i nie oszukuję teraz, gdy mówię, iż bardzo cię kocham, amore mia, kocham cię całym sercem.

– Och! – wyszeptała Elyn, a dźwięk jej głosu, bez reszty wypełnionego uczuciem, sprawił, iż Max nie mógł dłużej wytrwać na swoim miejscu. Zaczął wstawać, jak gdyby chciał się zbliżyć do niej. Zerwała się z fotela i znalazła przy nim w chwili, gdy zdołał stanąć i otworzyć ramiona. Wpadła w jego objęcia, świadoma tylko tego, że słyszy miękką muzykę niezrozumiałych włoskich słów, które Max szeptał jej do ucha, i że słowa te brzmią cudownie. Pragnęła pozostać w jego ramionach. Jej ręce uniosły się, by go objąć. Stanęli, jakby spleceni z sobą na wieki.

– Daj mi na siebie spojrzeć – zażądał, odchylając się nieco w tył, by widzieć jej twarz. – Elyn, Elyn… – szeptał, wpatrzony z uwielbieniem w jej oczy. – Ty też czujesz to samo, prawda?

Uśmiechnęła się i przytaknęła w milczeniu. Z okrzykiem radości przyciągnął ją do siebie i trzymał przez długą chwilę. Czuła na włosach jego wargi. Potem czule i łagodnie zaczął obsypywać pocałunkami jej oczy. Wreszcie spotkały się ich usta.

– Max… – szeptała, z sercem wypełnionym uczuciem.

– Elyn, najdroższa… – Wtem się zachwiał*.

– Może usiądziemy? – szybko zaproponowała.

– Tak, usiądźmy – zgodził się. – A teraz opowiedz mi, jak mogłaś pokochać takiego drania jak ja. – Siedzieli teraz wygodnie na kanapie. Max obejmował ją jedną ręką, mocno przytulając do swego boku i, pochłaniając wzrokiem jej twarz, ponaglał: – No, opowiadaj!

– Jesteś prawdziwym tyranem – żartowała, wciąż nie wierząc, że wszystko to dzieje się naprawdę. – Powinnam była zdać sobie sprawę, że grożą mi poważne kłopoty, jeszcze wtedy, w Bergamo, gdy na dźwięk twojego głosu poczułam, jak ogarnia mnie absurdalne szczęście.

Max sprawiał wrażenie wniebowziętego. Ale to mu nie wystarczało.

– Mów dalej! – ponaglał.

– Cóż mogę ci powiedzieć? Czy to, jak dwa dni później jedliśmy kolację, gdy skończyłam przepisywać ci sprawozdanie, które było tak pilne, że musiałam pracować do późnego wieczoru? – zapytała, rozczulona jego uśmiechem, za którym wcale nie kryło się poczucie winy. – Spojrzałam na ciebie i nagle zabrakło mi tchu – wyznała.

– Z mojego powodu?

– A z jakiego innego? Wkrótce potem – zwierzała się dalej – prawdę mówiąc, tej samej nocy, uświadomiłam sobie, że dopuściłam się rzeczy nie do pomyślenia… zakochałam się w tobie!

– Wiedziałaś już wtedy?

Przytaknęła, a on mocno ją przytulił i całował, by wynagrodzić jej cierpienia.

– Ale dlaczego było to nie do pomyślenia? – zapytał.

– Widzisz, niezależnie od mojego przeświadczenia, że ty nigdy nie zakochasz się we mnie…

– A widzisz, tu zupełnie nie miałaś racji! – przerwał jej.

– To prawda – zgodziła się. – Ale najpierw myślałam, że jesteś niepoprawnym kobieciarzem i…

– Moja droga Elyn – szybko wpadł jej w kwestię – jedynym powodem, dla którego wziąłem cię w ramiona wtedy, po kolacji, było to, że nie mogłem się powstrzymać. Do tej pory zawsze nad sobą panowałem. Ale wówczas twój urok mnie zwyciężył.

– Naprawdę? – szeroko otworzyła oczy.

– Proszę, uwierz mi! Nie pociąga mnie przygodny seks, a z całą pewnością nie pociąga mnie w wypadku, gdy w grę wchodzą moje pracownice. Zawsze chełpiłem się, że jestem na to zbyt opanowany. Tymczasem ty… – Uśmiechnął się do niej żałośnie, co do głębi ją poruszyło. – Zostawiłem cię tego wieczoru, zdając sobie sprawę, że w przyszłości powinienem się ciebie wystrzegać.

– I tak postępowałeś – przypomniała mu Elyn. – Potem nie widziałam cię przez całe wieki.

– Dokładnie aż do następnej środy – dopowiedział.

Elyn nabierała do niego coraz większej ufności. Rzeczywiście spotkali się w następną środę. Czyżby on także liczył dni, w których się nie widzieli?