– Dzień dobry, Kari – przywitała mnie. – Słyszałam, że wróciłaś do domu na dobre. No i co zamierzasz teraz robić?

Zmierzyła mnie od stóp do głów, a jej wzrok ziębił tak samo jak chłodne spojrzenie siostry.

– Na razie nic. Po prostu odpoczywam – odparłam zgodnie z prawdą. – Prawdopodobnie za kilka tygodni rozejrzę się za jakąś pracą.

Molly zmrużyła oczy i odrzekła:

– Możesz mieć trudności. Åsmoen to maleńka miejscowość, nie za wiele tu możliwości dla młodych ludzi. A ty zdobyłaś przecież doskonałe wykształcenie – zaśmiała się, pokazując przy tym szarawe zęby. – Uważam, że źle zrobiłaś, wyjeżdżając z Oslo. Mogłabyś chodzić na koncerty, wystawy, spotykałabyś ciekawych ludzi…

To dlaczego pani sama się tam nie wyprowadzi? pomyślałam. Chyba nic nie stoi na przeszkodzie. Poza tym, że teraz żyje na cudzym garnuszku, bez kłopotów.

To już druga osoba, która okazuje niezadowolenie z powodu mojego powrotu. Ale Grim nie ma przecież nic wspólnego z panią Olsen. Dałam więc sobie spokój z dalszymi domysłami.

– Widzę, że wiele rzeczy zmieniło się w gospodarstwie od czasu mojej ostatniej wizyty. Pan kapitan wszystko odnowił!

– No, w zasadzie to zasługa Lilly. To ona walczyła o zmiany – odparła z emocją w głosie pani Olsen.

Nie mogłam powstrzymać się od uszczypliwego komentarza:

– O, nie wątpię, że potrafiła doskonale wszystkim pokierować.

Molly nie dostrzegła złośliwości w moich słowach i ciągnęła:

– Trudno opisać, jak wiele pracy włożyła w remont! To niemal cud, że udało jej się przekonać męża do tych zmian. Lepiej nie mówić, co by się tu działo, gdyby nie Lilly. Ten dom wyglądał jak najgorsza chłopska chałupa!

Ale za to jaka przytulna!

– Kari, czy spotkałaś już Oskara? Wyrósł na wspaniałego mężczyznę, prawda? Inni chłopcy wyglądają przy nim jak dzieci.

– Owszem, widziałam go. Uważam, że Arnstein Magnussen także bardzo zmężniał i wyprzystojniał.

Tym razem matczyna duma wzięła górę.

– Magnussen? Ach, najstarszy syn dyrektora? No tak, ale to taki nieobyty chłopak. Oskar jest urodzonym światowcem.

Zrobiło mi się żal pani Olsen. Za wszelką cenę pragnęła pokazać, że członkowie jej rodziny przewyższają innych, ale robiła to nieudolnie. Miałam wrażenie, że coś ją trapi, że rozpaczliwie się przed czymś broni. Głośno zapytałam:

– Czy nie widziała pani przypadkiem Erika?

– Erika? Tak, możliwe, że gdzieś tu jest. A czego chcesz od niego? – zapytała dość ostro, lecz zaraz się zreflektowała. – Sądzę, że siedzi na górze razem z waszymi nadzwyczajnymi przyjaciółmi.

Pani Olsen nie lubiła koleżanek i kolegów Erika i nie starała się tego ukryć, ale bez wątpienia największą niechęcią pałała do Inger.

W tym momencie pojawił się Erik w towarzystwie najbliższych znajomych. Gdy Molly zobaczyła wkraczającą do pokoju Inger, szybko się wycofała. Nie mogło już być mowy o wzajemnej wrogości, teraz rozgorzała prawdziwa wojna.

Ponieważ dwie ostatnie godziny spędziłam na mało interesujących rozmowach, poczułam, że burczy mi w brzuchu. Poprosiłam Erika o coś do jedzenia, a on za moment przyniósł mi talerz pełen przeróżnych sałatek, po czym usiadł tuż koło mnie. Konsumowałam w milczeniu, gdy tymczasem chłopak wpatrywał się we mnie rozognionym wzrokiem. Siedzieliśmy nieco oddaleni od reszty przyjaciół.

– Kari, rozmawiałaś już z Grimem? – zapytał cicho Erik.

– Oczywiście, że tak. Nawet kilka razy.

Erik odwrócił wzrok w drugą stronę.

– I co powiedział?

Uśmiechnęłam się.

– Co powiedział? Mnóstwo rzeczy, dokładnie nie pamiętam. Rozmawialiśmy o tylu sprawach. A dlaczego pytasz?

– Nie, nic takiego.

– Grim sprawiał wrażenie, jakby nie był zachwycony moim powrotem do domu – westchnęłam, oczekując na zrozumienie i pocieszenie ze strony Erika. Na ustach Erika zagościł złośliwy uśmieszek, po czym rzekł stłumionym głosem:

– Nie dziwię się, że mu to nie na rękę. Nie powiem ci na razie nic więcej, Kari. Ale przyjdź do mnie dziś wieczorem, to wszystkiego się dowiesz. Mam wielkie plany, a co do Grima, dobrze ci radzę: trzymaj się od niego z daleka!

Zrobiło się bardzo nieprzyjemnie. Ponieważ nie uznawałam obgadywania kogokolwiek za plecami, przeprosiłam Erika i ruszyłam do toalety. Okazało się, że na dole zrobiło się tłoczno. Erik zauważył, że czekam, i wskazał mi drogę do drugiej łazienki na pierwszym piętrze. Zanim mnie zostawił, raz jeszcze upewnił się, czy przyjdę do niego wieczorem. Dla świętego spokoju zgodziłam się. Zupełnie nie interesowały mnie wielkie plany Erika i wcale nie miałam ochoty zgłębiać tajemnic Grima, zwłaszcza pod jego nieobecność. Był przecież moim najserdeczniejszym przyjacielem.

Zamknęłam się w łazience i odkręciłam wodę. W tym samym momencie doszły mnie zza ściany czyjeś szepty.

– Co za okropne przyjęcie! Byle kto zwala się człowiekowi na głowę, a jakby tego było mało, wszyscy obżerają się nieprzyzwoicie. A do tego wszystkiego Erik demonstracyjnie włóczy za sobą całą tę hałastrę!

Ktoś mruknął coś pod nosem.

– Już po wszystkim, Andreas. Udało się. – Tym razem poznałam triumfujący głos Lilly.

– Całe szczęście. A już się bałem, że się nam nie powiedzie.

– No właśnie. Ale odkąd pan kapitan przeniósł się na tamten świat, ja tu o wszystkim decyduję. A tej małej dziwce to ja jeszcze pokażę! Pozostał nam jedynie Erik.

– O, to tak, jakby go nie było – odparł pogardliwie Andreas. – Ja raczej obawiałbym się…

– Kogo? – zapytała szorstko Lilly Moe.

– Nie bardzo wiem, jak poradzimy sobie z Kari.

Przez chwilę za ścianą panowała cisza.

– Rzeczywiście, trzeba coś wymyślić. Ale poczekaj, gdyby tak… Kari to głupia gąska. Możemy pozbyć się jej za pomocą naszej specjalnej metody. Wprawdzie Inger nie dała się zwieść, ale Kari to co innego. Z nią szybko powinien dać sobie radę.

Gdy usłyszałam te słowa, zatrzęsłam się z wściekłości. Może nie należałam do osób szczególnie bystrych, brakowało mi pewności siebie i ogłady, ale nie pozwolę, aby ktokolwiek obmawiał mnie w tak ohydny sposób za moimi j plecami! Najbardziej rozzłościł mnie fakt, że nie miałam pojęcia, co Lilly i Andreas knują. Wiedziałam natomiast jedno: bez wątpienia ich plany dotyczyły mojej osoby. Zdenerwowana, wypadłam jak burza z łazienki i od razu zderzyłam się z panią Moe, która opuszczała właśnie sąsiedni pokój. Obie zaczęłyśmy udawać zdziwienie.

– Och, Kari, jak ty się zmieniłaś! Miło cię znów widzieć! – Na ustach Lilly pojawił się wymuszony uśmiech.

Najcieplejsze słowa na mój temat nie mogły zatrzeć wrażenia, jakie wywarła na mnie przypadkowo podsłuchana rozmowa. Teraz rzeczywiście nienawidziłam Lilly Moe, jej słodkiego uśmieszku i nienagannie równych zębów. Pani Moe należała do ludzi, którzy oceniają człowieka tylko po wyglądzie zewnętrznym. Ja nigdy nie zdołałam zaskarbić sobie jej życzliwości.

– Dziękuję – odpowiedziałam. – Proszę przyjąć wyrazy współczucia z powodu śmierci męża.

W głębi duszy byłam tak rozzłoszczona, że chyba zbyt duży akcent położyłam na ostatnie dwa słowa, gdyż uśmiech w jednej chwili zniknął z twarzy pani Moe.

– Tak, to tragiczne przeżycie dla nas wszystkich, choć liczyliśmy się z takim obrotem sprawy – odparła dramatycznym głosem. – Najbardziej przeżywa to Erik. Tylko my mu pozostaliśmy. Wiem, że Erik mnie lubi, ale też ogromnie kochał swojego ojca. Zajmiemy się nim wszyscy i mam nadzieję, że uda się stworzyć mu serdeczny, ciepły dom. Zwłaszcza że Erik zapewne nigdy się nie ożeni.

– Tak? A to dlaczego? – zapytałam zdumiona.

– Dobrze wiesz, że jest nerwowy. Nie sądzę, aby którakolwiek kobieta była w stanie to wytrzymać. Przypuszczam, że brak równowagi odziedziczył po swojej matce.

To obrzydliwe, nie chciałam tego słuchać! Pani Moe powoli przebierała miarę. Byłam bliska płaczu i w końcu wykrzyknęłam ze łzami w oczach:

– Jak pani może mówić takie rzeczy! Nie dość, że… że – głos załamywał mi się z przejęcia. – Idę prosto na policję i zażądam obdukcji!

Niestety, zawsze gdy tracę nad sobą panowanie, wyglądam żałośnie. Nie potrafię ciskać z oczu błyskawic, po twarzy jedynie spływają mi łzy. Zamiast się złościć, czuję się kompletnie bezradna. Tak też się stało tym razem. Jak przez mgłę zauważyłam, że stojący za swoją szwagierką Andreas Olsen ze zdumienia bezgłośnie porusza ustami. Gdy zbiegałam ze schodów, natknęłam się na panią Molly i Oskara. Coś do mnie powiedzieli, lecz wcale nie zwracałam na nich uwagi, starałam się tylko jak najszybciej uciec z tego domu.

Na dole, w holu, czekał na mnie Erik. Najpierw usiłował mnie zatrzymać, ale szybko mu się wyrwałam.

– Terje, gdzie twój wuj? – krzyknęłam do przyjaciela opuszczającego dom państwa Moe.

– Już dawno wrócił do siebie. A czego chcesz od niego?

– Obdukcji kapitana! – krzyknęłam, zarzucając płaszcz W tej chwili w holu pojawił się Arnstein i pomógł mi się ubrać.

– Co ty wygadujesz, Kari? – zapytał półgłosem.

W kilku słowach objaśniłam, co się stało. Zanim Arnstein zareagował, już mknęłam przez podwórze, gdzie schylona nad otwartą maską dłubała przy swoim samochodzie Inger.

– Kari, dokąd tak pędzisz?

– Do lensmanna. Mam zamiar zameldować o morderstwie – rzuciłam w pośpiechu.

– Morderstwie?! – Inger nie posiadała się ze zdumienia.

– Tak. Uważam, że kapitan Moe został zamordowany – to były ostatnie słowa, jakie skierowałam do koleżanki. Zaraz potem skręciłam w małą ścieżynkę, na skróty przez sad. Pokonując w podskokach dołki i zmarznięte nierówności, znalazłam się na własnym podwórzu. Tam chwyciłam rower i popędziłam dalej. Po kilku minutach na mojej drodze wyrósł Grim.

– Zatrzymaj się na chwilę, Kari! Co się stało? Dokąd się wybierasz w taką pogodę? Jest bardzo ślisko!

– Puść mnie, puść! Jadę, zanim stracę odwagę. Muszę się spotkać z lensmannem Magnussenem. Teraz ja zemszczę się na pani Moe!