Twój oddany przyjaciel

Werner Moe

Grim złożył starannie papier. Siedzieliśmy w milczeniu, zaszokowani nowinami.

– A więc to było samobójstwo – wyszeptał po dłuższej chwili równie jak my zaskoczony lensmann.

– Samobójstwo? – wykrzyknęłam. – W takim razie co tu się w ogóle dzieje?

ROZDZIAŁ XV

– Nigdy bym nie przypuszczał – Magnussen wciąż nie mógł dojść do siebie po usłyszeniu zaskakującej nowiny. – Teraz już nic nie rozumiem. Dwa morderstwa zamiast trzech… Skąd się zatem wziął twój pomysł obdukcji, Kari? – Lensmann spoważniał. – Tym samym twoje alibi straciło wartość…

– Ależ panie Magnussen… – zaprotestowałam.

– Uspokój się, ja tylko żartowałem. Ci, ktoś nadchodzi! Ani słowa o liście!

– Inger oczywiście niczego się nie dowie? – upewniał się zaniepokojony Grim.

– Oczywiście, że nie. Nic jej nie powiemy – uspokoił go lensmann.

Donośnie stukające o posadzkę obcasy zdradziły, że właśnie nadchodzi Lilly Moe. Po chwili drzwi się otworzyły i stanęła w nich elegancka jak zwykle, choć tym razem w żałobnej czerni wdowa. Tuż za nią podążała jej siostra z mężem.

– Czy prawnik już się zjawił? – zapytała krótko Lilly.

– Prawnika nie będzie – odparł równie zwięźle Magnussen. – Rozumie chyba pani, że w tych smutnych okolicznościach musimy przesunąć odczytanie testamentu.

Źrenice Lilly Moe zwęziły się momentalnie i przypominały teraz oczy kota.

– Znowu? Jak długo jeszcze…?

– Droga Lilly – zwrócił się do szwagierki Andreas. – To rzeczywiście nie wypada! Przez wzgląd na chłopca…

– Dobrze się składa, panie Olsen, że się pan zjawił. – Magnussen popatrzył surowo na Andreasa. – Rewident przekazał mi nareszcie księgi zakładów Moe.

Andreas poczerwieniał i spuścił oczy.

– To poważna sprawa – ciągnął Magnussen. – Dlaczego pozwolił pan na to, by pański… hm… syn pobierał regularnie tak wysokie kieszonkowe?

– Jak to wysokie? – wtrąciła się Lilly Moe. – Kilkaset koron od czasu do czasu to dużo?

– Kilkaset? Dobre sobie! – wykrzyknął Andreas. – Sama wiesz, że zawsze żądał co najmniej tysiąc, a często i więcej. Mówił, że ty się zgadzasz. Podobno mu obiecałaś…

– Nigdy mu nie obiecywałam aż tyle! Więc ile mu dałeś?

Andreas Olsen otarł pot z czoła. Wyglądał teraz na bardzo zmęczonego. Wyręczył go Magnussen, mówiąc:

– Prawda jest taka, że zakłady Moe znajdują się na skraju bankructwa. Andreas Olsen słabo się starał, ale nie czas na to, by go teraz oceniać. Nie sądzę też, żebyśmy musieli winić Oskara. Chłopak uważał po prostu, że sięganie do kasy zakładu to łatwy sposób na pozyskanie gotówki.

– Bankructwo… – wyszeptała pani Moe, jakby nie słysząc tego, co mówi lensmann.

Dopiero po chwili zareagowała. Z jej gardła wydobył się przeciągły krzyk protestu. Był tak intensywny, że aż zabolały nas uszy.

Gdy Lilly ucichła, usłyszeliśmy spokojny głos Grima:

– Niesłychane, cóż to za kobieta! Kiedy umiera jej mąż, nie roni ani jednej łzy. Potem traci syna, to samo. Dopiero wieść o bankructwie wywołuje reakcję!

– Co tu się u was dzieje? – zawołała Inger, która w tej chwili razem z Arnsteinem i Terjem weszła do kancelarii. – Dzień dobry. Kari, jak ty źle wyglądasz. Strasznie mi przykro z powodu Oskara. Musiało cię to przerazić?

– Nie chciałabym teraz o tym mówić.

– Przechodziliśmy tamtędy. Policja nadal przeszukuje teren. Całe miasteczko się zbiegło. A któż to tak krzyczał? Chyba nie powiesz, że pani Moe opłakiwała Oskara?

– Nie, chociaż to jej syn, a nie pani Molly – wtrącił Grim. – Właśnie się dowiedziała, że zakłady zmarłego męża są na skraju bankructwa.

– Ach, tak, no to rozumiem.

Wolałabym, żeby choć w tym momencie zebrani powstrzymali się od złośliwych komentarzy. Zdawałam sobie wprawdzie sprawę, że Inger wreszcie mogła publicznie dać wyraz swojej, delikatnie mówiąc, niechęci do Lilly, ale nie podobał mi się jej cyniczny ton. Tymczasem pani Moe na chwilę umilkła, po czym całą swą złość wylała na szwagra. Zupełnie zdawała się nie krępować obecnością tylu obcych osób, teraz już nie liczyła się ze słowami.

Żadne z nas nie uważało Olsenów za przyjaciół, ale w tej chwili zrobiło nam się ich po prostu szkoda.

Andreas Olsen spuścił głowę, podczas gdy Lilly Moe zarzucała mu głupotę i brak męskiego zdecydowania.

Spojrzałam na lensmanna w nadziei, że może jemu uda się uspokoić rozhisteryzowaną wdowę, ale on jedynie pokręcił głową. W takiej chwili nie zamierzał się wtrącać.

Wreszcie Molly nie wytrzymała i zrobiła krok w kierunku siostry.

– Przestań wrzeszczeć! – zawołała i od razu ją uciszyła. – Andreas nie jest tu nic winien. Czy przez te wszystkie lata nie zastępował Oskarowi ojca? Nie chciałaś tego dziecka od samego początku, był dla ciebie tylko kulą u nogi! Bałaś się, że nie złapiesz przez niego bogatego męża! A jak się pojawił pan Moe, całkiem się go wyparłaś! My przyjęliśmy go z otwartymi ramionami, zaopiekowaliśmy się nim, a że nie udało się go utemperować, to już nie nasza wina. Nic dziwnego, nieodrodny synek mamusi!

– Właśnie – Andreas Olsen nagle odzyskał mowę. – Odkąd pamiętam, zawsze chciałaś się go pozbyć. A dziś, gdy przychodzi wieść o jego śmierci, kto po nim płacze? Na pewno nie ty. Nie masz za grosz uczuć, Lilly, jesteś potworem. Piękna i bestia w jednej osobie…

W tej chwili Lilly Moe z pewnością nie przypominała piękności. Przebiegła wzrokiem po twarzach wszystkich obecnych, niespodziewanie zatrzymała spojrzenie na mnie, zbliżyła się na wyciągnięcie dłoni i uderzyła mnie w twarz. Zaraz potem odwróciła się na pięcie i wyszła.

– Na miłość boską… – wyszeptał zaskoczony Terje.

– No nie, tego już za wiele! – wykrzyknął Grim i chciał za nią pobiec.

– Zostaw ją w spokoju – poprosiłam. – To bardzo nieszczęśliwa osoba.

– Ale dlaczego uderzyła właśnie ciebie? – zapytała zdezorientowana Inger.

– Chyba ją rozumiem – odparłam spokojnie. – Pani Moe zwykle spotyka się jedynie z nienawiścią, tak ze strony najbliższych, jak i obcych. W dodatku nauczyła się z tym żyć, przyzwyczaiła do tego, że wszyscy ludzie są jej wrogami, i otoczyła się niewidzialnym pancerzem obojętności. Ja jednak zdałam sobie sprawę z tego, co ona naprawdę czuje. Gdy teraz na nią patrzyłam, odniosłam wrażenie, że cierpi z powodu śmierci syna, choć nawet przed sobą nie chce się do tego przyznać. Zrobiło mi się jej szkoda i to chyba dostrzegła w moich oczach.

Przyłożyłam dłoń do pulsującego jeszcze po uderzeniu policzka i powiedziałam:

– Prawdę mówiąc, trochę mi się należało.

– Tak, tak. I mnie by się przydało – przyznała z pokorą Inger. – Przynajmniej poczułabym, że żyję.

W tym momencie drzwi otworzyły się i stanął w nich Bråthen.

– Dzień dobry, czy zastałem lensmanna Magnussena? – usłyszeliśmy dobrze znany głos.

– Tor! – zawołałam uradowana.

Wszyscy nagle się odprężyli.

– Słucham, panie Bråthen – odparł lensmann.

Zapomniałam już, jak bardzo się peszę, kiedy w pobliżu zjawia się Tor. Gdy byłam w zasięgu jego wzroku, traciłam koncept i zupełnie nie wiedziałam, co powiedzieć. Tym razem jednak bardzo się ucieszyłam z jego wizyty.

Tor jak zwykle wyglądał świetnie: bujna grzywka opadła mu zadziornie na czoło, oczy lśniły wesołym blaskiem. Z zaciekawieniem obserwował pełne powagi twarze zgromadzonych.

– Panie lensmannie, dowiedziałem się, że zarządził pan poszukiwania Erika. Jest mi z tego powodu bardzo przykro – powiedział, ale w jego głosie wyczuwało się wesołość.

– Jak to? – nie zrozumiał Magnussen.

– Bo widzi pan, Erik siedzi właśnie w moim samochodzie.

– Co takiego? – wykrzyknęliśmy zgodnym chórem.

Tor rozłożył ramiona.

– Wczoraj wieczorem Erik przyjechał do mnie swoim autem. Powiedział, że się bardzo boi. Rzeczywiście, ręce mu drżały, szczękały zęby. Wyznał mi, że nikomu już nie ufa, i zapytał, czy może u mnie przenocować. Jakże mogłem mu odmówić? Kiedy jednak dziś rano się przebudził, był tak roztrzęsiony i udręczony sennymi koszmarami, że nie miałem odwagi go puścić. Dałem mu tabletki uspokajające, po których znowu zasnął na kilka godzin. Dopiero teraz dowiedziałem się, że od wczoraj go szukacie. Wskoczyliśmy więc czym prędzej do auta, no i jesteśmy.

– Chwała Bogu! – odetchnął z ulgą lensmann Magnussen. – Wreszcie jakaś dobra wiadomość.

Podczas gdy Magnussen przesłuchiwał w swoim biurze Andreasa Olsena, a Erika transportowano do jego własnego domu, otoczyliśmy Tora i jedno przez drugie zaczęliśmy relacjonować mu wydarzenia ostatniej doby. Potem rozgorzała burzliwa dyskusja: Przerzucaliśmy się najbardziej nieprawdopodobnymi pomysłami na temat, kto mógł zamordować Oskara.

– Dam sobie głowę uciąć, że to sprawka Andreasa – stwierdził stanowczo Terje.

– No dobrze, ale przecież nie pozbawiłby życia własnego syna! – zaprotestowałam.

– Kari, zapomniałaś, że nie był ich prawdziwym synem?

To syn Lilly! I w dodatku jego własna matka nigdy się o niego nie troszczyła.

Pokręciłam bez przekonania głową, ale nie znalazłam innych argumentów, które przemawiałyby na korzyść Andreasa i Molly Olsen.

– A jaki, waszym zdaniem, miał motyw? – zapytała przytomnie Inger.

– Przecież to jasne jak słońce – stwierdził Terje. – Pieniądze kapitana oraz to, że Oskar odkryje bankructwo firmy.

– I tak szybko wyszłoby to na jaw – dodałam.

W tym momencie wymieniłam z Grimem porozumiewawcze spojrzenia. Inger nie może poznać całej prawdy o śmierci kapitana Moe. W każdym razie jeszcze nie teraz.

W drzwiach ponownie ujrzeliśmy lensmanna.

– Panie Bråthen, o której godzinie Erik przyszedł do pana do szpitala?

Tor zamyślił się.

– Dokładnie nie wiem.

– A czy było już ciemno?

– W każdym razie zaczynał zapadać zmrok.

– Czy Erik spędził u pana całą noc?