– Nie można było – potwierdził, podążając za jej wzrokiem.

– Przyszedł na niego czas – powiedziała miękko.

– Tak jak na panią, żeby trochę odpocząć.

– Nie ma mowy, doktorze Lunn, a może powinnam była powiedzieć, panie Lunn?

– Może być Jonas.

Jonas… Ładne imię, pomyślała.

– Zgoda, Jonas – powiedziała, widząc, że samochód zakładu pogrzebowego zatrzymuje się przed ośrodkiem. – Pożegnamy Charliego, a później zacznę przyjmować.

– Chyba słyszałaś, co powiedziałem – mruknął. -Przyjmiesz moją siostrę, a potem ja cię zastąpię.

Pokusa była silna. Miała dwóch pacjentów na oddziale szpitalnym i powinna ich odwiedzić. Jeśli się zgodzi, by doktor Lunn ją zastąpił, będzie mogła do nich pójść, zjeść śniadanie razem z lunchem i być może nawet trochę się przespać przed popołudniowym dyżurem.

– Zgódź się – powtórzył i Emily musiała przyznać, że jej opór słabł. – Mam pełne kwalifikacje – dodał. -Błyskawiczny telefon do kliniki w Sydney może to potwierdzić.

– No dobrze – przyznała w końcu. – Ale najpierw zbadam twoją siostrę.

Pół godziny później Emily ponownie siedziała za biurkiem. Miejsce po drugiej stronie zajmowała Anna Lunn, blada i milcząca. Jonas trzymał ją za rękę, jakby w ten sposób chciał jej dodać odwagi.

– Nie mam pojęcia, co się z nią dzieje – zaczaj. -Anna nie wtajemnicza mnie w swoje sprawy. Nasze drogi właściwie dawno się rozeszły i Anna nigdy nie chciała mojej pomocy, chociaż wychowywanie dzieci musi być dla niej zadaniem ponad siły. Ale ostatnio… Kiedy parę tygodni temu ją odwiedziłem, coś mnie zaniepokoiło. Anna, oczywiście, nie chciała mi nic powiedzieć, jednak znam ją na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że coś jej dolega. Po powrocie do Sydney bez przerwy do niej dzwoniłem i zadręczałem pytaniami. W końcu skłoniłem ją, żeby zapisała się na wizytę.

– Anno? – zwróciła się Emily do siedzącej przed nią kobiety.

Podobnie jak brat Anna miała ognistorude włosy, ale na tym ich podobieństwo się kończyło. Młodsza od brata o parę lat, sprawiała wrażenie znacznie od niego starszej. Krótkie, niestarannie ostrzyżone włosy, worki pod oczami i malujący się na twarzy wyraz rezygnacji sprawiały, że wyglądała, jakby życie nie szczędziło jej ciężkich doświadczeń, i jakby tego ostatniego nie była już w stanie udźwignąć.

– T…tak? – Jej głos zabrzmiał jak szept, ale słychać w nim było śmiertelne przerażenie.

– Czy chciałabyś porozmawiać ze mną sam na sam?

– Wyjdę, jeśli chcesz. – Jonas zrobił ruch, jakby chciał wstać, ale ręka Anny wysunęła się nagle i zatrzymała go. – Chcę ci pomóc, Anno. Obydwoje tego chcemy – rzekł. – Ale musisz nam powiedzieć, co się dzieje.

Anna odetchnęła głęboko i podniosła głowę. W jej oczach, jak w oczach królika, który nagle znalazł się w świetle samochodowych reflektorów, czaił się strach.

– Powiedz nam, Anno – powtórzyła Emily i Anna zadrżała.

– Ja… nie wiem, czy dam sobie z tym radę. Moje dzieci…

– Po prostu powiedz nam.

– Mam guzek w piersi. Boję się, że to rak. Guzek był wielkości ziarenka grochu i lekko przesuwał się pod dotykiem palców.

– Jak dawno to zauważyłaś? – zapytała Emily, dokładnie badając pierś. Poza tym jednym guzkiem nic nie stwierdziła.

– Cz…cztery tygodnie temu.

– To doskonale – powiedziała Emily. – Guzek jest bardzo mały i dobrze, że tak wcześnie się z tym zgłosiłaś.

– Wcześnie?

– Niektóre kobiety zwlekają z poddaniem się badaniu rok, a nawet więcej. Nie masz pojęcia, jakie mogą być tego konsekwencje. Na szczęście ty okazałaś więcej rozsądku. Guzek jest mały, o średnicy nie większej, jak sądzę, niż centymetr.

– A więc to rak? – zapytała drżącym głosem Anna.

– Istnieje takie ryzyko. Ale równie dobrze może to być jedynie nieszkodliwa torbiel. Torbiele piersi występują bardzo często, znacznie częściej niż rak, a dają podobne objawy. Musimy zrobić biopsję.

– A więc… – Oczy Anny rozbłysły nadzieją. -A więc może to tylko strata czasu. Jeśli to tylko torbiel, mogę spokojnie wrócić do domu i o wszystkim zapomnieć.

– Nie możesz o wszystkim zapomnieć – odparła Emłly. – Nie możesz, ponieważ prawdziwe mogą się okazać twoje pierwsze przypuszczenia. Co prawda, z uwagi na wiek, znajdujesz się grupie niskiego ryzyka, jednak musimy wykluczyć je całkowicie.

– Ale ja nie chcę wiedzieć. – Anna podniosła dłoń do ust, jakby chciała zdusić łkanie. – Jeśli to… rak… to chcę żyć w miarę normalnie tak długo, jak tylko się da. Mam troje dzieci i jestem im potrzebna. Jonas zmusił mnie, żebym tu przyszła, ale jeśli to rak, to lepiej nie wiedzieć.

– I tu się mylisz. – Emily poczekała, aż pacjentka się ubierze, i odsunęła parawan. – Znacznie lepiej jest wiedzieć.

– Dlaczego? Żeby mi usunąć pierś?

– To zdarza się coraz rzadziej – mruknął Jonas, po czym podszedł do Anny i wziął ją w objęcia. – Na litość boską… głuptasie. Dlaczego mi nic nie mówiłaś? Dawno już mógłbym rozwiać twoje obawy.

– Uprzedzając, że mogę mieć raka? – zawołała bliska histerii. – Jestem przerażona i nikt już tego nie zmieni.

– Ja mogę to zrobić – odparła Emily. – Usiądź więc, Anno, i posłuchaj. – Anna usiadła, lecz wciąż wyglądała jak osaczone zwierzę, które broni dostępu do swej nory. – Twój brat jest chirurgiem – ciągnęła. – Z pewnością potwierdzi to, co powiem. Najważniejsze, że w porę się z tym zgłosiłaś. Ten guzek może być jedynie niewielką torbielą, co może potwierdzić biopsja, lub, w najgorszym przypadku, nowotworem w bardzo początkowym stadium, który można będzie usunąć. Jeśli testy potwierdzą, że guzek ogranicza się do niewielkiej przestrzeni, to usunięcie piersi w ogóle nie wchodzi w grę, nawet jeśli ten guzek okaże się złośliwy.

– Ale przecież – głos Anny zadrżał – jeśli to rak, będę musiała to wyciąć. Wszystko. Całą pierś.

– Chirurdzy nie usuwają piersi bez bardzo poważnych powodów – zapewniała Emily. – Nawet jeśli to rak, przy obecnych technikach chirurgicznych całkowita amputacja piersi zazwyczaj nie jest konieczna. Usuwa się jedynie dotknięty rakiem fragment. A to oznacza, że zostanie ci blizna i jedna pierś nieco mniejsza od drugiej.

– I to wszystko? – zdziwiła się Anna. – A chemioterapia?

– Jeśli to tak wczesne stadium, jak podejrzewam, wystarczy sześciotygodniowa radioterapia, a potem onkolog podejmie decyzję, czy będzie potrzebna chemia.

– Ale…

– Szansę przeżycia przy wcześnie wykrytym raku piersi są ogromne. Po operacji i radioterapii przekraczają nawet dziewięćdziesiąt procent. Poza tym teraz to już nie jest takie groźne jak kiedyś. Naprawdę, Anno, najpoważniejszymi ubocznymi skutkami współczesnej chemioterapii są: osłabienie organizmu wywołane działaniem leków oraz utrata włosów. A utrata włosów nie jest już problemem. – Uśmiechnęła się. – Poza tym ty i twój brat nawet bez włosów zawsze będziecie atrakcyjni. Jestem pewna, że szybko sobie z tym poradzisz.

– A ja natychmiast ogolę sobie głowę – dodał pospiesznie Jonas, wywołując na twarzy siostry uśmiech.

– Nie zrobisz tego.

– Przekonasz się!

– Ale ja nie chcę być łysa!

– I nie będziesz – zapewniła ją Emily. – Nasz system ubezpieczeń zafunduje ci perukę. – Uśmiechnęła się do rodzeństwa. Napięcie wyraźnie opadło. – Znasz June Mathews?

– Ja… tak.

W Bay Beach wszyscy znali June. Była właścicielką sieci sklepów i niesamowitych blond włosów o odcieniu truskawkowym.

– June nie farbuje włosów. – Uśmiech Emily stał się jeszcze szerszy. – Kiedy ma ich dosyć, po prostu kupuje nowe.

– Żartujesz!

– Nie żartuję. June dawno temu zachorowała na alopecję i straciła włosy. Od dwudziestu lat nosi perukę.

– Nie wierzę! – Anna najwyraźniej zapomniała o swoich kłopotach i o to właśnie Emily chodziło.

– Ale to prawda. Mogę cię również zapewnić, że June z przyjemnością pomoże ci wybrać perukę, jeśli będziesz jej potrzebowała. Oczywiście, wcale nie musi tak być. Jak mówiłam, szansa, że to jedynie torbiel, wydaje się wysoka.

– Będzie dobrze, Anno – zapewniał Jonas, ale na jego twarzy malował się niepokój i Emily z trudem powstrzymała się, aby nie dotknąć jego dłoni.

Anna chwilę patrzyła się, na nich w milczeniu, po czym z zaskakującym spokojem zapytała:

– Jeśli… jeśli to rak, to mogą być przerzuty i ja wtedy umrę. Moje dzieci… Sam, Matt i Ruby. Ruby ma dopiero cztery lata. Kto się nimi zajmie?

– Anno, przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny dałem się ujeżdżać tym twoim małym diabełkom – rzekł Jonas, siląc się na lekki ton. – Kocham twoje dzieci i oczywiście zajmę się nimi, ale na litość boską, czy ze względu na mój obolały grzbiet nie moglibyśmy postarać się zachować cię przy życiu?

– Ja…

– Proszę cię, Anno.

Anna ponownie odetchnęła głęboko.

– Nie mam wyboru, prawda?

– My nie mamy – odparł Jonas, po czym wstał, nerwowo zaciskając i rozluźniając dłonie. – Bardzo kocham twoje dzieci, Anno, ale z pewnością lepiej im będzie z mamą niż z wujkiem. – Uśmiechnął się szerokim, zniewalającym uśmiechem. – Jestem gotów zostać w Bay Beach, ponieważ mnie potrzebujesz. Poza tym odnoszę wrażenie, że doktor Mainwaring też przydałaby się pomoc, a jeśli dwie kobiety są w potrzebie, to jak powinien zachować się mężczyzna? – Na jego twarzy znowu pojawił się uśmiech. – A więc czy możemy przystąpić do tych badań?

Anna przez chwilę patrzyła uważnie na brata, po czym odwróciła się do Emily. Jej twarz nie była już taka spięta.

– Tak, możemy – odparła i uśmiechnęła się prawie tak samo szeroko jak jej brat.

– A więc do dzieła! – Emily sięgnęła po telefon i zaczęła wybierać numer.

ROZDZIAŁ DRUGI

Obudziły ją promienie popołudniowego słońca. Uczucie było tak niezwykłe, iż w pierwszej chwili pomyślała, że to sen, po czym, gdy trochę ochłonęła, zaczęła sobie przypominać, co wydarzyło się tego ranka.

Najpierw śmierć Charliego. I chociaż był starym, schorowanym człowiekiem, wiedziała, że minie wiele czasu, zanim się z tą śmiercią pogodzi. Znała Charliego od zawsze. Jej rodzice zmarli, gdy była maleńkim dzieckiem. Wychowywał ją dziadek, a dziadek i Charlie byli serdecznymi przyjaciółmi.