Emily nie sądziła, by powiedziała cokolwiek w tym rodzaju, lecz zbyt mało było czasu na protesty. Za chwilę Tony powinien wyjść. Czy ona zachce wprowadzić w życie jego plan, czy też nie – wiedziała, że on zamierza spróbować.

– Zobaczymy – powiedziała oziębłym tonem, którego nauczyła się od niani Letty.

– Twój brat zabiera mnie dziś po południu do swojego klubu. Mam nadzieję, że może tam spotkam Underwooda. – Tony wydawał się świadomy jej dezaprobaty. – Emily, mogłabyś okazać trochę zaufania. Nie będę sprawiał kłopotów twojemu bratu, kiedy jest tak dla mnie uprzejmy.

Bez wątpienia. Obawy Emily w tym kontekście wyglądałyby głupio, aż przypomniała sobie, kogo oni i czego szukają. Wczoraj wieczorem zachowała się dość niefrasobliwie, może dlatego, że John Stanhope nie był z pewnością człowiekiem, którego poważnie można by wziąć za łotra. Prawdziwy zdrajca to był ktoś, kto tylko po to, żeby uniknąć najmniejszej szansy rozpoznania, pozwolił, by Tony gnił w więzieniu przez prawie dziesięć lat. Czegóż nie uczyniłby teraz, żeby nie zostać nierozpoznanym?

Emily zadrżała. Nie byłoby sensu przypominać Tony'emu, że to nie przelewki. Zdrajca pozostawił go bez szansy, obrabowując go ze sposobności odegrania jakiejkolwiek roli w ostatnich latach wojny. Nie mogła go winić za to, że nie chce, by i teraz odebrano mu szansę działania.

– W ten sposób zostaje Neale i de Crespigny – powiedziała. – Myślę, że równie dobrze mogę zająć się Nealem. Wygląda na to, że on cię unika, a mnie zna. Mam nadzieję, że doceniasz moją wielkoduszność. Z nich wszystkich, on musi być najmniej podejrzany.

– Prawda – powiedział Tony powoli – lecz jeśli ma coś do powiedzenia, myślę, że łatwiej to wydobyć z niego niespodziewanie, przez zaskoczenie.

– Tak, a ostatnim razem, gdy rozmawialiśmy, był bardzo niekomunikatywny, coś dla mnie nowego. Wizyta cara musiała być dla niego niezłym kołowrotkiem. Bardzo dobrze, wezmę de Crespigny'ego.

Emily nie była zadowolona z programu, który Tony dla nich ułożył. Kiedy tak siedzieli śmiejąc się i rozmawiając w uroczym saloniku Letty, nic z tego nie wydawało się rzeczywiste. Ale chodziło o prawdziwego, realnie istniejącego zdrajcę. Nie umiała tak łatwo jak Tony odsunąć od siebie strachu, nawet jeśli rozumiała jego zdeterminowanie.

Uśmiechając się, Tony ujął jej dłoń.

– Zatem do wieczora – rzekł.

Słysząc tę obietnicę Emily zamknęła oczy na wszelkie niebezpieczeństwa. Wmawiała sobie, że zdrajca już nie żyje albo jest za granicą. Nic nie miało znaczenia poza faktem, że znowu zobaczy Tony'ego. Dziś wieczorem.


Tony, tak jak obiecał, towarzyszył Emily w teatrze. Jednakże wraz z kapitanem von Hottendorfem nie byli jedynymi gośćmi Letty. Nadzieje Emily na spokojną rozmowę i dobre przedstawienie zostały przekreślone wraz wraz z nagłym pojawieniem się lady Soames z rodziną. Choć Emily i Tony siedzieli w tej samej loży, mnóstwo prowadzonych dookoła rozmów uniemożliwiało im poufne omówienie czegokolwiek.

Nie pomógł im także fakt, że Letty prawie siłą usadowiła Emily obok kapitana. I że starsza córka lady Soames, uradowana swoim pierwszym sezonem w towarzystwie, zapamiętale flirtowała z Tonym. Zachowywała się tak, że Emily miała ochotę złapać za rózgę.

Na szczęście znalazła sposobność pomówienia z Philipem de Crespigny już wcześniej, kiedy powoli przemierzali kuluary. Nie było to przyjemne. Wszystko w de Crespignym budziło jej strach. Pierwszy raz w życiu Emily pomyślała, że zostanie ofiarą niechcianych zalotów mężczyzny i to tylko dlatego, że członkowie jej rodziny stali parę kroków dalej, gdzie Tony usiłował ściągnąć ich uwagę na siebie.

Jednakże fakt, że jakiś bubek jest arogancki i rozpustny nie czyni z niego zdrajcy – upominała samą siebie.

Zauważyła, że Tony przez cały czas nie spuszczał z nich oka, nawet wówczas, gdy kierował całkiem indziej uwagę Letty i Johna. Trochę denerwująca była myśl, że wierzył, bo potrafiła zapanować nad sytuacją, lecz miło było jednocześnie wiedzieć, że się nią opiekuje.

Kiedy w czasie jednego antraktu przerwano im trzeci raz, Tony z rezygnacją wzruszył ramionami. Choć niechętnie, Emily poczęła myśleć, że na rozmowę muszą poczekać aż do następnego dnia. Przerwa prawie się kończyła i już miała się zacząć farsa, kiedy Letty dała im sposobność, na którą czekali.

– Och, kochana, stara lady Selena do mnie kiwa. Nigdy nie przestanie i nigdy mnie nie puści, jeśli mnie dostanie w swoje ręce. Emily, bądź kochana, tak umiesz sobie z nią radzić. Przeproś ją ode mnie i powiedz, że nie mogę uciec od moich gości. Nie interesujesz się farsą, prawda, kochanie?

Emily spróbowała przybrać nonszalancką minę.

– Nie, nieszczególnie.

– John cię odprowadzi – dodała Letty, ku rozczarowaniu Emily.

– Nie odprowadzę – powiedział uprzejmy mąż z naciskiem. – Chcesz mnie wysłać pomiędzy wilki?

– Och, no dobrze – powiedziała Letty. – Kapitanie, czy pan nie mógłby…?

Spytała z wahaniem, jakby, pomyślała Emily, nie była całkiem pewna, co robi. Muszę szybko – obiecała sobie Emily – porozmawiać z moją szwagierką o tych ją manewrach, które mają rzucić kapitana w moje objęcia. To zaczyna być kłopotliwe.

Oczywiście, Tony myślał szybciej niż ona. Zanim kapitan zdążył odpowiedzieć, Tony już zerwał się na nogi.

– Nie, nie, nie przeszkadzaj sobie, Gus. Ja pójdę – zaoferował skwapliwie. – Panno Meriton?

Emily ujęła ofiarowane ramię i pospiesznie wyszła z loży, zanim Letty zdążyła obmyśleć nową strategię. Na zewnątrz oboje odetchnęli z ulgą.

– Kto to jest, ta lady Selena, która budzi taki postrach? – spytał Tony kiedy bardzo powoli szli przez hol.

– Stara cioteczna babka Letty. Jest całkiem miła, naprawdę, ale upiera się przy opowiadaniu Letty wszystkich nowin dotyczących całej rodziny, każdej ciotki, wuja, kuzyna i kuzyna kuzyna, za każdym razem, kiedy się spotkają. Ponieważ nie jestem jej krewną, zadaje mi tylko parę pytań o bliźnięta.

– Och, co za ulga. No i powiedz mi, jak ci się powiodło z de Crespignym? – W głosie jego brzmiało lekkie napięcie. Może czuł się winny, że zostawił jej tego rozpustnika.

– Nie, ty pierwszy – nalegała. – Poza tym widziałeś większość z tego, co przydarzyło się z de Crespignym. Powiedz, czego się dowiedziałeś o Underwoodzie.

Tony przystanął i odwrócił się do niej.

– Zaczynam myśleć, że wszyscy na świecie muszą obnosić jakieś straszliwe tajemnice, których wstydzą się z całego serca – przyznał, ruszając dalej. – Ale jeśli chodzi o niego, to nie zdrada. To dużo bardziej ludzkie, i zrozumiałe jest, że wolałby utrzymywać swoją nową żonę w niewiedzy, jeśli chodzi o tę część z jego przeszłości.

– Ach – powiedziała Emily ze zrozumieniem. Szkoda, że Tony nigdy nie opowie jej szczegółów.

– Myślę, że to nie jest zły człowiek. Tylko głupi.

Teraz przyszła jej kolej.

– Cóż, de Crespigny jest złym człowiekiem. I co dziwne, myślę, że to z tego powodu nie może być tym, kogo szukamy. Ktoś, kto chciałby, żeby jego działalność pozostała nie zauważona, nie wyrabia sobie opinii rozpustnika. – Podczas gdy Tony rozważał jej słowa, dodała: – Oprócz tego, jeśli mu się napomknie, że słyszało się o nim coś okropnego, nie potrafi dojść, o które z jego przewinień chodzi. Nie wiem, jak pomiędzy tylu występkami znalazłby jeszcze czas na zdradę.

– Możliwe, że masz rację – przyznał Tony z żalem. – Zbyt wielu oficerów nie chciałoby mieć nic do czynienia z kimś takim.

Emily również była trochę rozczarowana.

– Niedobrze. Wolałbym, żeby to był on.

– Miałem dzisiaj ochotę podbić mu oko – powiedział Tony z ferworem. – Jeśli zobaczę, że znowu do ciebie podchodzi, mogę jeszcze to zrobić.

Na chwilę straciła oddech, po czym uświadomiła sobie, że Tony tak samo zareagowałby na widok każdej dziewczyny w ten sposób nagabywanej. Jego gwałtowny wybuch prawdopodobnie wypływał z braterskich uczuć, raczej takich, jakie objawiłby John. Jakie to przygnębiające.

Wolniutkim spacerkiem doszli w końcu do celu.

– To jest loża lady Seleny – powiedziała.

– Poczekaj – poprosił. – Emily, czy jesteś strasznie rozczarowana rezultatami naszych poczynań?

Spróbowała okazać więcej radości, a w każdym razie lepiej ukryć własne myśli.

– Nie, wcale – powiedziała. – Przestraszona byłoby lepszym określeniem. Tony, czy jesteś pewien, że postępujemy właściwie?

Tony spojrzał na nią, na twarzy jego malowała się dziwna mieszanina tłumionego podniecenia i pełnego pasji zdecydowania.

– Och, tak – powiedział. To absolutnie właściwe. Jestem tego pewien.


Kiedy wrócili do domu z teatru, Emily poczuła niepokój. Oczywiście, każde spotkanie z Tonym zabarwione było goryczą, ponieważ zdawała sobie sprawę, że te spotkania bardzo prędko się skończą. Łączyło ich coś wyjątkowego wówczas, gdy ona była jedyną osobą, która mu wierzyła; dziś mieli wspólny, bardzo osobisty sekret. Ale wiedziała, że kiedy skończy się ich skromny udział w dochodzeniu lorda Castlereagha, nigdy już stosunki między nimi nie będą takie, jak teraz.

Będą przyjaciółmi, oczywiście, ale tylko w ten sam sposób, w jaki przyjaźniła się ze wszystkimi ludźmi, którzy przynosili jej swoje kłopoty. Po bliskości, której zaznali, wydawało się to boleśnie płytkie.

W końcu Emily przestała krążyć po sypialni, zdmuchnęła świece i weszła do łóżka. Ale nie po to, by spać. Lecz tym razem to nie smutek z powodu nieuchronnej straty Tony'ego nie pozwalał jej zasnąć.

Żeby odnaleźć źródło swojego niepokoju, przypomniała sobie kolejno wszystkie wieczorne zdarzenia. Większość czasu spędziła wymyślając sposób na pomówienie z Tonym na osobności. Kiedy wreszcie mieli szansę, nie rozmawiali na tematy osobiste, ale o polowaniu na człowieka, który był zdrajcą, i o niezadawalających rezultatach tego polowania.

Zakończyli już swoje niezręczne próby intrygowania, lecz od dawna miała świadomość, że połączą ich tylko na krótko.