W drodze do domu Erin kupiła wieczorną gazetę. Przej – rżała ogłoszenia, ale nie zobaczyła nic, co by ją zainteresowało.

Postanowiła coś zjeść, a potem uważniej przestudiować oferty. Właśnie pochylała się nad gazetą, gdy zadzwonił telefon stacjonarny. Erin zazwyczaj używała komórki i nie podawała nikomu numeru Charlotty.

– Halo – odezwała się uprzejmie i na dźwięk stanowczego, lecz melodyjnego głosu poczuła, że ma nogi jak z waty.

– Cześć, Erin. Tu Joshua Salsbury.

– Och! – wykrzyknęła i natychmiast się zawstydziła. Szybko spróbowała wziąć się w garść. – Niestety Charlotty nie ma w domu.

– To dobrze się składa, bo chciałem porozmawiać z tobą. Chciał z nią rozmawiać! Joshua Salsbury, wysoki, przystojny brunet… Czy to dzieje się naprawdę? Spróbowała wykrzesać z siebie resztki spokoju i ogłady.

– W czym mogę ci pomóc? – zapytała uprzejmie.

– Chciałbym się z tobą umówić… na przykład na kolację – odpowiedział prosto z mostu, a jej zakręciło się w głowie.


Zapraszał ją na randkę… Opadła na najbliższe krzesło.

Ku swojemu zdumieniu odkryła, że dwulicowość mężczyzny, z którym się ostatnio umawiała, miała na nią większy wpływ, niż mogłoby się wydawać. Teraz zamiast skakać z radości, zastanawiała się, co dokładnie rozumiał pod pojęciem „zjeść wspólnie kolację”…

– Nie jesteś żonaty… ani nic w tym stylu? – zapytała najpierw.

– Nie jestem żonaty – odparł nieco rozbawiony. – Ani nic w tym stylu. Nigdy nie byłem żonaty. Choć zdaje się, że to częsty stan cywilny i niektórym całkiem odpowiada.

– Ta wypowiedź miała z pewnością świadczyć o jego braku zainteresowania małżeństwem. – A zatem kolacja? Piątek? – upewnił się.

– Chętnie – zdołała wreszcie z siebie wydusić.

– Wpadnę po ciebie o siódmej trzydzieści – powiedział. – Do zobaczenia. – Odłożył słuchawkę.


Erin nie mogła się ruszyć przez dłuższą chwilę. Zupełnie wyleciało jej z głowy, że miała szukać ogłoszeń o pracy. Czy to naprawdę się wydarzyło? Czy Joshua Salsbury naprawdę zadzwonił do niej i zaprosił na randkę? I ona się zgodziła?

Wydawało jej się to nierealne jeszcze następnego dnia. Odczuła niemal ulgę, że Charlotte bez reszty pochłaniają sprawy firmy. Z jednej strony Erin chciała opowiedzieć przyjaciółce o telefonie Josha, z drugiej jednak trochę obawiała się tej rozmowy. Prawdopodobnie różniła się od kobiet, z jakimi Joshua zazwyczaj się spotykał i Charlotta mogłaby się trochę zdziwić.

A może Charlotta wiedziała o planach Josha? W końcu znał jej numer telefonu i skoro miał wpaść do mieszkanka w piątek, musiał też znać adres.

Jednak to nie dlatego Erin czuła się taka rozdygotana. Joshua Salsbury był atrakcyjnym światowcem, a ona zakompleksioną prowincjuszką. Jak, do licha, przetrwa tę randkę? Sama myśl o tym, że Josh po nią wpadnie, wprawiała ją w lekki popłoch.

W środę wróciła do domu nadal pełna mieszanych uczuć i obaw. Postanowiła znaleźć numer Josha i odwołać randkę. Nie odezwał się od tamtego telefonu w poniedziałek, ale zbytnio jej to nie dziwiło.

Poza tym na pewno był bardzo zajęty. Gdy dosiadł się do nich w kawiarni, wspomniał, że nie było go jakiś czas w kraju. Może bardzo często wyjeżdżał za granicę.

Nagle obudziła się w niej duma i przekora. Nie ma mowy, nie pójdzie nigdzie z tym okropnym, zarozumiałym facetem.

Znalazła numer telefonu Charlotty, ale zanim zadzwoniła, by poprosić o telefon Josha Salsbury’ego, dotarło do niej, że zachowuje się jak tchórz.

Czy nie uciekła z Croom Babbington właśnie dlatego, że życie tam było straszliwie nudne? Czy nie postanowiła zmienić swego życia? Miałaby się wycofać już przy pierwszej przeszkodzie?

Dobrze, tylko dlaczego trafił jej się od razu taki światowiec jak Joshua Salsbury? Randka z nim to jak skok do głębokiej wody. Nie, dość tego. Na litość boską, a może już najwyższy czas, by nareszcie zanurkować? Nawet jeśli trzęsła się na samą myśl o zanurzeniu choćby czubka palca, zwłaszcza w obecności takiego nauczyciela jak pan Salsbury…

Następnego ranka powiedziała Charlotcie o piątkowej randce.

– Umówiłaś się z Joshem Salsburym? – wykrzyknęła Charlotta i ku uldze Erin nie uniosła ze zdumieniem brwi.

– Ty flirciaro! Wiesz, że połowa londyńskich piękności czeka na jego telefon?

– Byłam równie zaskoczona jak ty… – zaczęła Erin, ale ktoś wpadł do Charlotty i Erin wróciła do pracy, nadal rozważając w duchu słowa przyjaciółki.


Połowa londyńskich piękności… Połowa wyrafinowanych, eleganckich i pewnych siebie kobiet, czy tak? Erin znowu ogarnął strach. Za żadne skarby nie chciała, by Josh Salsbury uznał ją za głupią bądź naiwną.

Bijąc się z ponurymi myślami, Erin poprosiła Charlotte o numer telefonu Josha. Na szczęście Charlotta powstrzymała się od wszelkich komentarzy i po prostu spełniła prośbę przyjaciółki.

Jednakże gdy Erin przyszła do domu, wróciły stare obawy i rozterki, ale także złość na własny brak zdecydowania. Na litość boską, przecież chciała więcej przygód w swoim życiu! Z pewnością chciała także ponownie zobaczyć Josha.

Nie było o czym więcej debatować. Zdobędzie się na odwagę, by podążyć za swym marzeniem. Choć nie chciała nawet myśleć o tym, jak będzie się czuła koło siódmej trzydzieści jutro wieczorem, czekając, aż Josh zadzwoni do drzwi.

Postanowiła zjeść coś i poszukać w gazecie pracy, w której nie zanudziłaby się na śmierć. Potem pogrzebie w szafie i znajdzie coś eleganckiego, ale niezbyt wyzywającego na jutrzejszą randkę.

Erin przygotowała sobie posiłek i rozłożyła gazetę. I nagle aż zaniemówiła z wrażenia, bo oto ujrzała zdjęcie mężczyzny, z którym jutro miała zjeść kolację. Obok niego stał starszy, ale równie przystojny mężczyzna. Obaj byli w smokingach, co sugerowało udział w jakimś przyjęciu.

Zdjęcie przedstawiało Thomasa Salsbury’ego, prezesa Salsbury Engineering Systems, z synem, Joshuą Salsburym, dyrektorem przedsiębiorstwa. Zrobiono je przed miesiącem, kiedy Thomas Salsbury cieszył się doskonałym zdrowiem. Niestety, wczoraj miał atak serca.

Wciąż nieco wstrząśnięta, przeczytała cały materiał dwa razy. Dowiedziała się niewiele więcej poza tym, że Salsbury Engineering Systems jest wielką firmą specjalistów zajmującą się kompleksowymi projektami. Spodziewano się, że teraz Joshua Salsbury zostanie prezesem.

Biedny Josh, pomyślała Erin. Dwaj mężczyźni na zdjęciu wydawali się sobie bardzo bliscy. Niemożliwe, żeby Josh postanowił przejąć przedsiębiorstwo tylko z powodu choroby ojca.

Zapomniała na śmierć, że miała szukać pracy. Zrobiła sobie kawę i postanowiła spokojnie zaczekać na telefon od Josha. W obliczu takich kłopotów z całą pewnością ich randka nie dojdzie do skutku.

A może powinna do niego zadzwonić i powiedzieć, że widziała artykuł w gazecie i rozumie doskonale, w jak ciężkiej sytuacji się znalazł. Miał teraz co innego na głowie niż randki.

Nie zadzwoniła z dwóch powodów. Po pierwsze, choć nigdy nie grzeszyła nadmierną nieśmiałością, nagle poczuła obezwładniający brak odwagi. Po drugie, była prawie pewna, że siedział teraz w szpitalu przy ojcu, więc i tak go nie złapie pod telefonem.

Potem odezwał się dzwonek u drzwi i Erin zeszła na dół, odrywając na chwilę myśli od Josha. W progu stała jej matka.

Jak zwykle, wyglądała niezwykle elegancko.

– Byłam w pobliżu i zdałam sobie sprawę, że jest za wcześnie na moje… spotkanie. Nie chcę, by wyglądało, że jestem zbyt niecierpliwa – szczebiotała. – Pomyślałam więc, że przyjadę i spędzę pół godziny z moją drogą córeczką.

– Wejdź – zaprosiła ją Erin, zastanawiając się, jak długo obecny przyjaciel wytrzyma, nim matka „pozwoli mu odejść”. Nie było wątpliwości, że Nina jest umówiona z osobą płci męskiej.


Erin zaprowadziła ją do saloniku i już miała zaproponować kawę, kiedy zobaczyła, że matka wpatrywała się zdumiona w rozpostartą gazetę.

– Tommy Salsbury! – wykrzyknęła wstrząśnięta.

– Znasz go? – zapytała Erin bardzo zdziwiona.

– W zeszłym tygodniu byłam z nim na randce – odparła Nina, odkładając gazetę. – Wielkie nieba, mógł mieć atak serca, kiedy z nim byłam. Dzięki Bogu, że w porę pozwoliłam mu odejść.

– Pozwoliłaś mu odejść? – Erin wpatrywała się w matkę w zdumieniu.

– Pozwoliłam. Porzuciłam… chyba tak to się teraz mówi. Wiesz, jacy oni są po jakimś czasie. Zaczął zadawać pytania na temat mojej rodziny, jak to mężczyźni, kiedy myślą o poważnym związku. Powinnam pozwolić mu odejść już wtedy, przy pierwszych oznakach, ale…

– Poważny związek? Na przykład małżeństwo? – zapytała córka, czując zawrót głowy.

– Tak, małżeństwo. Fajeczka i kapcie. Królestwo Nudy! – Kiedyś Erin byłaby tym rozbawiona, ale to nie było śmieszne. – Prosił mnie, bym za niego wyszła, ale nie mogłam… – oświadczyła Nina nonszalancko.

– Odrzuciłaś go?

– Oczywiście, że odrzuciłam! – odparła Nina, zdziwiona, że córka o to pyta.


Erin zabrakło słów. Na litość boską, matka „chodziła” z tym mężczyzną jeszcze w zeszłym tygodniu! To, że „pozwoliła mu odejść” mogło się przyczynić w dużym stopniu do jego ataku serca!

– Powinnam się domyślić, co się święci, kiedy przedstawił mi swojego syna, a potem zaczął napomykać, że miałby ochotę poznać moją rodzinę. Ale Tommy zawsze był takim dobrym kompanem, że przegapiłam znaki ostrzegawcze…

Jej matka poznała Joshuę Salsbury’ego! O, nieba, co za koszmar!

– Hm… powiedziałaś panu Salsbury’emu, że masz córkę? – zapytała. Musiała być w stanie szoku, skoro zadała tak idiotyczne pytanie.

– Oszalałaś? Skądże! Tak jak nie przedstawiłabym cię żadnemu z innych… przyjaciół. – Aby złagodzić ostrość tych słów, uśmiechnęła się do córki i obdarzyła komplementem. – Jesteś zbyt ładna. – I gdy Erin gapiła się na swoją piękną matkę, Nina Woodward zadziwiła ją, dodając: – Zastanawiam się nad operacją plastyczną.

– Robisz sobie lifting? – Erin była zdruzgotana.