– Dobra z ciebie dziewczyna – powiedział, gdy go odprowadzała. – Ufam, że nie popełnisz żadnego głupstwa.

Erin, która po raz pierwszy miała zasmakować prawdziwej wolności, doszła do wniosku, że pamiętanie o wszystkich rodzicielskich nakazach i zakazach może być odrobinę kłopotliwe. A poza tym kochała ojca i nie chciała, by się o nią martwił.

– Postaram się być grzeczna – odparła wesoło.

Pocałował ją na pożegnanie i odjechał. Wspinała się po stromych schodach, nie przestając się uśmiechać. Kto by pomyślał? W zeszłym tygodniu nudziła się jak mops i była zdegustowana zachowaniem Marka Prentice’a, a teraz życie stało się takie ekscytujące! Mark Prentice? Też coś! Erin zdała sobie sprawę, że tak naprawdę nigdy jej na nim nie zależało.

Zanim się rozpakowała, wyjęła telefon komórkowy i wystukała numer matki. Co dziwne, Nina była w domu.

– Stary nudziarz naprawdę cię puścił? – wykrzyknęła.

– Tylko na trochę. Jakieś trzy miesiące – odparła Erin. Stary nudziarz! Matka była niepoprawna. Nina roześmiała się.

– Po trzech miesiącach nie zechcesz już wracać! Wiem o tym! Podaj mi swój adres. Przyjadę cię odwiedzić, kiedy znajdę chwilę.

Erin leżała wygodnie wyciągnięta na łóżku i intensywnie rozmyślała.

Zaledwie miesiąc temu zaczęła pracować dla Charlotty i w krótkim czasie przebiła się przez stos papierów. Bała się, że przewidywane przez Charlotte trzy miesiące skurczą się do połowy tego czasu. Nawet gdyby pracowała tylko na pół etatu, niedługo nie będzie miała co robić.

A wtedy będzie musiała wracać do domu. Tak jak przewidywała Nina, Erin z niechęcią myślała o powrocie do Croom Babbington. Ostatni weekend spędziła z ojcem, i te dwa dni wlokły się niczym wieczność, choć i w Londynie jej życie towarzyskie nie było zbyt bogate. Czasami wpadała Nina, Charlotta zjawiła się tylko raz, by zabrać resztę swoich ubrań. Erin poznała jej narzeczonego, Robina, spokojnego człowieka w wieku około trzydziestu pięciu lat, do którego od razu poczuła sympatię.

Robin był całkowicie niepodobny do Gavina Gardnera, nieco natrętnego faceta, który miał firmę obok biura Charlotty. Gavin zaprosił Erin na randkę już po pół godzinie znajomości. Choć Erin miała ochotę „zaszaleć”, coś jej podpowiadało, by nie zadawała się z facetami w typie Gavina. Odrzuciła jego propozycję, co go wcale nie zniechęciło. Ponawiał zaproszenia, a ona nadal odmawiała.

Erin z westchnieniem ubrała się i pojechała do pracy. Tuż przed wejściem do budynku dopadł ją Gavin Gardner.

– Jak weekend? – zapytał na wstępie.

– Byłam w domu – powiedziała. – A twój?

– Niezbyt udany, bo zabrakło ciebie – zaczął flirtować.

– Pracowity?

– Znalazłbym czas na kawę, lunch i kolację z tobą. Co wybierasz?

– Cześć, Gavin, muszę już iść – odparła, ignorując jego zaczepkę.

– Jeszcze zmienisz zdanie, jestem pewny – obwieścił na pożegnanie.


Erin uśmiechała się, wchodząc do budynku przypominającego przerośniętą stodołę. Charlotta, jak zwykle pierwsza na miejscu, spojrzała na nią zaciekawiona.

– Gavin Gardner? – zgadła.

– W końcu zrezygnuje.

– Nie licz na to. Jak twój tata? – zapytała, wiedząc, że Erin wracała na weekendy do domu.

– Ucieszył się z mojego przyjazdu. – Jej uśmiech zbladł. – Chyba za mną tęskni.

– To jasne. Byłaś sensem jego życia, odkąd odeszła twoja matka – stwierdziła Charlotta. Ta uwaga nie poprawiła samopoczucia Erin.

– Myślisz, że powinnam wrócić do domu? – spytała zmartwiona.

– Skądże! – zaprzeczyła przyjaciółka. – Chcesz tego?


Prawdę mówiąc, choć kochała ojca i była mu wdzięczna za wychowanie, wolałaby zostać w Londynie.

– Nie – zaprzeczyła szczerze. – Tylko że wkrótce uporam się z całą robotą. Charlotta zastanowiła się przez chwilę.

– I co z tego? Wcale nie musisz wyjeżdżać z Londynu.

– Czyżby? – zapytała zdziwiona Erin. To jej nie przyszło do głowy.

– Bez problemu znajdziesz inną pracę, a ja dam ci najlepsze referencje. I nadal nie zdecydowałam, co zrobić z moim mieszkaniem.

– Mówisz, że mogłabym tam zostać?

– Jasne. Jeśli postanowię je sprzedać, dam ci znać odpowiednio wcześniej. Co ty na to? Erin chciała natychmiast wyrazić zgodę, ale musiała pomyśleć o ojcu.

– Mogę się zastanowić? – zapytała z wahaniem.

– Jasne – zgodziła się Charlotta i uśmiechnęła się. A skoro nie jesteś tak zajęta, jak sądziłam, rzućmy wszystko i wybierzmy się na zakupy! Przegrzałam szare komórki i potrzebuję terapii zakupowej.

Erin nie miała tego dnia zbyt wiele roboty i uznała, że zakupy to niezły pomysł.

– Ruszamy! – poparła przyjaciółkę.

Dwie godziny później, z satysfakcjonującą kolekcją toreb pełnych zakupów, zrobiły sobie przerwę na kawę. Usiadły w eleganckiej kawiarni, tuż przy oknie.

– Myślę, że jednak wrócę po ten szal – zdecydowała Charlotta, gdy nagle obie zdały sobie sprawę, że ktoś podszedł do ich stolika.

– Joshua – ucieszyła się Charlotta.

– Nie byłem pewien, czy to ty – stwierdził. – Napiłbym się kawy. Mogę się przysiąść? Charlotta była zachwycona.

– Jasne. Erin i ja zrobiłyśmy sobie przerwę w pracy.

– Spojrzał na ich torby z zakupami i uśmiechnął się. Charlotte dokonała prezentacji.

– To jest Joshua Salsbury, drużba Robina na naszym ślubie. – Erin doszła do wniosku, że ciemnowłosy i wyjątkowo przystojny Joshua jest mniej więcej w tym samym wieku co Robin. – Erin Tunnicliffe. Moja stara przyjaciółka z Gloucestershire.


Joshua Salsbury wyciągnął rękę do Erin, a potem zajął wolne krzesło przy stoliku. Natychmiast, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zjawiła się kelnerka, by przyjąć zamówienie.

– Przyjechałaś do Londynu na zakupy, Erin, czy tu mieszkasz? – zapytał, gdy kelnerka odeszła.

– Erin odpowiedziała na moje SOS, gdy góra papierów urosła do rozmiarów Everestu – odpowiedziała za nią Charlotta.

– Ale zamiast pracować, postanowiłaś pobuszować po sklepach – skomentował przyjaźnie.

– Świetnie się bawimy – uśmiechnęła się Erin. Ale gdy zobaczyła, jak jego wzrok zatrzymał się przelotnie na jej ustach, poczuła się nagle nieswojo. Ucieszyła się, kiedy kelnerka wróciła z kawą. Potem Charlotta zauważyła, że minęły wieki, odkąd ostatnio ona i Robin widzieli Josha.


Czyżby nie było żadnej pani Salsbury? Dziwne… Joshua Salsbury odpowiedział, że nie było go jakiś czas w kraju.

– Od dawna jesteś w mieście, Erin? – zapytał.

– Miesiąc – odparła uprzejmie.

– A ma przed sobą następne dwa – dodała Charlotta.

– Usiłuję ją przekonać, aby została, kiedy upora się z moją papierkową robotą.

– Masz tu mieszkanie? – zwrócił się do Erin, która się zawahała. Nie wiedziała, czy wypada zdradzać, że Char-xxxlotta mieszka u narzeczonego.

– Erin opiekuje się moim mieszkaniem, dopóki nie zdecyduję, co z nim zrobić – wyznała otwarcie Charlotta.


Chwilę jeszcze rozmawiali, Joshua wspomniał, że będzie w kontakcie z Robinem, wreszcie spojrzał na zegarek, dopił kawę, uregulował rachunek i życząc paniom dalszych owocnych zakupów, wyszedł.

Erin chętnie dowiedziałaby się czegoś na jego temat, ale nie chciała zdradzać przed przyjaciółką, że Joshua bardzo ją zaintrygował. Jej zdaniem miał wszystko, absolutnie wszystko. Jasne, był człowiekiem sukcesu. Bez wątpienia bardzo subtelnym. Przy nim faceci, z którymi się dotychczas spotykała, wydawali się nieokrzesanymi młokosami.

– Chcesz wrócić po ten szal, na który nie mogłaś się zdecydować? – zapytała przyjaciółkę.

– Chyba tak zrobię. Wiesz, jak to jest. Jak czegoś szukasz, nigdy nie znajdziesz. A jak na coś trafisz przypadkowo, kupuj bez zastanowienia.


Pod koniec dnia Erin wróciła do domu, ale zamiast oglądać zakupy, rozmyślała o pewnym wysokim, ciemnowłosym i szarookim mężczyźnie, którego niestety już nigdy więcej nie spotka.

Wydawało się, że Erin nie potrafi wybić sobie z głowy Josha Salsbury’ego. Myślała o nim często, co utrudniało jej skupienie się na pracy przez resztę tygodnia.

W piątek wieczorem wyjechała na weekend do ojca i miała wyrzuty sumienia, bo tak naprawdę wolałaby zostać w Londynie. Ciągłe myślała o znalezieniu stałej pracy w stolicy. Jednak dopiero w niedzielne popołudnie odważyła się wspomnieć o tym ojcu, przypominając mu jednocześnie, że przewidywał taki rozwój wypadków.

– Czy miałbyś coś przeciwko temu, gdybym została w Londynie po skończeniu pracy dla Charlotty? – zapytała pod wpływem impulsu, gdy jej wizyta zbliżała się do końca.

Leslie Tunnicliffe spojrzał na nią ostro.

– Widać trawa w Londynie jest zieleńsza – odparł i choć czuła się strasznie, nie zdobyła się na żadne słowa sprzeciwu. – Chyba jestem trochę niesprawiedliwy – przyznał chwilę później. – Widać spodobało ci się życie w Londynie, skoro nie masz ochoty stamtąd wyjeżdżać. Lepiej zdradź mi swoje plany.


Podczas powrotu do Londynu Erin wciąż nie mogła uwierzyć, że tak łatwo poszło jej z ojcem. Właściwie udzielił jej błogosławieństwa na rozpoczęcie samodzielnego życia. Uspokoiła go, że prawdopodobnie bez trudu znajdzie nową pracę i jakieś mieszkanie, a w każdy weekend będzie przyjeżdżać do domu.

Charlotta okazała się nad wyraz pomocna, gdy w poniedziałek Erin opowiedziała jej o nowych planach.

– Wspaniale! – wykrzyknęła. – Wiem, że ze mnie egoistka, ale, pomijając wszystko inne, nie muszę się spieszyć z podjęciem decyzji w sprawie mieszkania.

– Nie będziesz zła, gdy zacznę się rozglądać za nową pracą?

– O ile nie zostawisz mnie tak od razu na lodzie – odparła. Potem zastanowiła się. – Prawdopodobnie od przyszłego tygodnia zaczniesz chodzić na rozmowy… Powiesz swojemu przyszłemu pracodawcy, że chcesz odejść z obecnej pracy po miesięcznym wymówieniu, bo zawarłaś umowę na trzy miesiące. Oczywiście nie zatrzymam cię siłą, jeśli trafi ci się jakaś cudowną okazja – dodała szybko.