– Musisz być taka dosłowna? – spytała z pretensją. – Tak tylko się zastanawiałam. Ale chyba zrezygnuję. Nie miałabym nic przeciwko końcowemu rezultatowi, tylko że nie przepadam za narkozą, a z pewnością nie pozwolę sobie tego zrobić na żywca.

– Mamo, jesteś piękna, nie musisz nic poprawiać! – szybko zapewniła Erin, przerażona pomysłem próżnej matki.

– Tak uważasz? – spytała wyraźnie zadowolona Nina.

– Wybaczę ci więc, że użyłaś słowa „mama”. Teraz chciałabym skorzystać z twojej łazienki, by się odświeżyć, a potem muszę lecieć.


Po wyjściu matki Erin siedziała przez długą chwilę bez ruchu, pogrążona w myślach, choć właściwie już wiedziała, co powinna zrobić.

Od początku miała duże wątpliwości co do jutrzejszej randki z Joshem Salsburym. Była podniecona i nie mogła się już doczekać spotkania, a jednocześnie wielokrotnie sięgała po słuchawkę, by wszystko odwołać. Jednak radosne oczekiwanie i podniecenie zawsze brało górę nad wątpliwościami. Teraz znalazła się w jeszcze gorszej sytuacji…

Znał jej matkę. Prawdopodobnie wiedział, że jego ojciec poprosił Ninę o rękę, a Nina zerwała z nim zaraz po oświadczynach, czym prawdopodobnie przyczyniła się do ataku serca niefortunnego narzeczonego. Czy Joshua Sals-xxxbury chciałby iść na randkę z córką takiej kobiety?

Erin pamiętała czarującego i miłego bruneta, który dosiadł się do nich w kawiarni. Pamiętała jego zdecydowanie zarysowaną szczękę, szare oczy, które, choć wówczas przyjacielskie, mogłyby stać się wrogie, gdyby skojarzył, kim tak naprawdę jest Erin.

Czuła się okropnie. Wpojono jej prawdomówność, lecz czy mogła powiedzieć Joshowi, że jest córką Niny Woodward? Był bez wątpienia lojalny wobec ojca, tak samo jak Erin pragnęła pozostać lojalna wobec matki. Nie zdoła zachować spokoju i obojętności, jeśli Joshua Salsbury zacznie krytykować zachowanie Niny.

O dziewiątej trzydzieści Erin zdołała wziąć się w garść, podniosła słuchawkę i zadzwoniła. Miała nadzieję, że Josh będzie w domu. Po wielogodzinnych rozterkach chciała mieć to za sobą. Spojrzała znowu na zegarek i wyliczyła, że jeśli Joshua był w szpitalu z wizytą, to już powinien wrócić. Powoli wybrała numer i czekała. Nikt nie odebrał.

Pół godziny później wykręciła numer ponownie. Telefon zadzwonił parę razy i gdy nie była pewna, czy się cieszyć, czy martwić takim obrotem sprawy, ktoś po drugiej stronie podniósł słuchawkę.

– Salsbury – odezwał się zdecydowany, bardzo męski glos.

– O, Josh… ua… – dodała ostatnie dwie sylaby, zdając sobie sprawę, że nie byli jeszcze w tak zażyłych stosunkach, by mogła użyć skróconej wersji jego imienia. – Tu Erin Tunnicliffe. – Nastąpiła chwila ciszy, nie odezwał się, tylko czeka! na dalszą część jej wypowiedzi. – Czytałam w gazecie o twoim ojcu – powiedziała szybko. – Mam nadzieję, że czuje się lepiej.

– Dziękuję. Jest pod bardzo dobrą opieką – odparł spokojnie.


To zabrzmiało jak zakończenie tego wątku rozmowy i Erin zdała sobie sprawę, że Josh Salsbury jest bardzo skrytym człowiekiem i nie lubi omawiać z innymi spraw rodzinnych.

– Przepraszam, ale muszę odwołać nasze jutrzejsze spotkanie.

Spodziewała się, zakładała, że przed odłożeniem słuchawki usłyszy jakieś zdawkowe: „Dziękuję, że mnie zawiadomiłaś”.

– Nie możesz? – usłyszała ku swojemu zdziwieniu.

Och, na pomoc! Przecież to on powinien wymówić się chorobą ojca. Sądziła, że nie będzie zadawał jej żadnych pytań, dlaczego teraz była zdumiona jego postawą. Pospiesznie szukała w myślach jakiegoś w miarę przekonującego uzasadnienia, ale w głowie miała kompletną pustkę.

– Ja… eee… są… To jest… – wzięła głęboki oddech, starając się uspokoić. – To znaczy, wyniknęły pewne komplikacje… – Zrobiło jej się gorąco i miała nadzieję, że nie będzie drążył dalej.

Na szczęście uznał jej wyjaśnienia za wystarczające. Nie usłyszała ani cienia rozczarowania w jego głosie.

– Zadzwoń, kiedy rozwiążesz swoje problemy – zaproponował chłodno.

– Ja… – zaczęła, ale odłożył słuchawkę. Czego się spodziewała? Z pewnością nie będzie ronił łez, jeśli już nigdy się nie zobaczą!


Bardzo ją to zasmuciło, bo Josh naprawdę jej się podobał. Nie trzeba było szczególnej inteligencji, by się domyślić, że zmarnowała swoją szansę. Joshua Salsbury nie przywykł z pewnością do tego, by kobiety go unikały.

ROZDZIAŁ DRUGI

Następnego ranka, gdy jechała do pracy, życie znowu wydało jej się szare i beznadziejne. Ze smutkiem myślała o ojcu Josha. Miała nadzieję, że pan Salsbury wkrótce wyzdrowieje. Myśli o jego synu wprawiały ją w jeszcze większe przygnębienie. Ta znajmość się skończyła, zanim naprawdę się rozpoczęła.

– Dzień dobry, Erin! – Charlotta powitała ją wesoło.

Erin zdobyła się na pogodny uśmiech. W końcu to nie wina przyjaciółki, że życie nagle straciło cały urok. Dziwiła się, że odwołanie randki z mężczyzną, którego ledwie znała, tak bardzo podcięło jej skrzydła. W końcu niedawno wcale nie była pewna, czy w ogóle chce na nią iść!

Postanowiła nie myśleć o Joshu Salsburym, bo i on z pewnością nie zaprzątał sobie nią głowy. Wyszło jednak inaczej.

– To dziś wybierasz się na randkę z Joshem Salsburym, prawda? – przypomniała sobie Charlotta.

Niech to. Erin nie miała pojęcia, jak bardzo jej szefowa jest zaprzyjaźniona z Joshem. Miał być drużbą jej narzeczonego, co sugerowało dużą zażyłość. Lepiej zatem uważać na słowa…

– Cóż… randka odwołana – bąknęła, szukając gorączkowo w myślach jakiegoś sensownego wyjaśnienia.

Na szczęście nie było to potrzebne, gdyż Charlotta albo widziała gazety, albo dowiedziała się o ataku serca Thomasa Salsbury’ego z innego źródła.

– Och, tak. Ojciec Josha… – powiedziała, a Erin poczuła zawód.

Może właśnie dlatego, gdy Gavin Gardner zaprosił ją na wieczornego drinka, zgodziła się.

– Super! – wykrzyknął z takim entuzjazmem, że ponownie ogarnęły ją wątpliwości. – Dziś rano ubiłem świetny interes, będzie co oblewać. Wpadnę po ciebie taksówką. Nie chcę stracić prawa jazdy – roześmiał się.

O rany, już był na niezłym rauszu. Ale miał całe popołudnie, aby wytrzeźwieć, a w końcu drink z podchmielonym Gavinem, choć nie doda blasku jej egzystencji, jakoś zabije nudę. Zacznij żyć, dziewczyno, ofuknęła się w duchu.

Podała Gavinowi swój adres, lecz gdy zaproponował siódmą trzydzieści, przypomniała sobie, że o tej godzinie miał po nią wpaść Josh Salsbury.

– Niech będzie ósma – zdecydowała po namyśle.

– Nie mogę się doczekać – powiedział i uścisnął jej ramię na pożegnanie. Erin wiedziała, że wyjście z nim to błąd, ale skoro już raz podjęła decyzję, nie chciała się teraz wycofywać.


Przecież przyjechała do Londynu, aby zdobyć życiowe doświadczenie. A jak ma to zrobić, jeśli będzie wszystkie wieczory spędzać w domu?

Po powrocie z pracy wzięła prysznic, a potem wybrała niebieski kostium ze spodniami. Gdyby wychodziła z Jo-xxxshem, najpewniej włożyłaby sukienkę… Och, dosyć już tych rozważań! Nie spotykasz się z nim, tylko z Gavinem. Zacznij wreszcie żyć! Poznaj świat!

Gavin przyjechał o siódmej czterdzieści pięć i Erin była zadowolona, że jest gotowa. Pomimo prawionych sobie samej kazań na temat zdobywania doświadczenia, nie miała ochoty zapraszać Gavina do ciasnego mieszkanka.

Decyzja okazała się słuszna, bo Gavin, pożerając wzrokiem jej długie nogi, zachowywał się jeszcze bardziej obcesowo niż przedtem. Pub, do którego ją zabrał, był ogólnie dostępnym barem w małym hotelu.

– Czego się napijesz? – zapytał. Nie wiedziała, czy się roześmiać, czy zachować lodowaty dystans, gdy Gavin aż się oblizał, zaglądając głęboko w jej fiołkowe oczy.

– Poproszę tonik – odparła. Gavin chyba nie przerwał świętowania od czasu ich rozstania i przynajmniej jedno z nich powinno zachować jasność umysłu.

– Dodałem odrobinę dżinu – poinformował, stawiając przed nią szklankę.


Powinna się rozgniewać, ale fakt, że nie próbował jej oszukać, osłabił nieco jej irytację. Wzniosła toast.

– Gratulacje z okazji świetnego interesu – uśmiechnęła się przyjaźnie.

Godzinę później już się nie uśmiechała. Gavin okazał się utrapieniem. Parę razy wracał do baru po następnego drinka, dość mocno się przy tym zataczając. Zachowywał się coraz głośniej i nieznośniej.

– Do dna, Erin, przestań się tak grzebać – ponaglał.

– Nie, dziękuję. – Szkoda, że nie została w domu. Nie o takie doświadczenie życiowe jej chodziło. – Wezwę taksówkę, dobrze? – zaproponowała.

Gavin spojrzał na opróżnioną szklankę, potem na Erin i cały się rozpromienił.

– Swie… tny pomysł. Pro… osto do ciebie? Oj, zamiary miał aż nadto oczywiste.

– Pamiętasz, gdzie mieszkasz? – zapytała.

– Chcesz jechać do mnie?


Nie, chcę jechać do siebie, a twój adres jest dla taksówkarza, żeby wiedział, dokąd ma cię odwieźć. Erin już miała to powiedzieć, gdy Gavin postanowił nagle zacieśnić ich znajomość i poczuła jego rękę na udzie. Zesztywniała. To przestało być zabawne, zwłaszcza w miejscu publicznym, gdzie ktoś, kto na nich patrzył, mógł wysnuć całkowicie mylne wnioski.

Stanowczym ruchem usunęła jego rękę z nogi i zagroziła chłodno:

– Zrób to jeszcze raz, a oberwiesz.

Spojrzał zdziwiony na jej rozgniewaną twarz. Coraz bardziej żałując tej eskapady, Erin odwróciła głowę – i doznała szoku. Miała ochotę zapaść się pod ziemię. Przy barze stał wysoki, ciemnowłosy mężczyzna, który z zainteresowaniem obserwował ją i jej towarzysza. Och, nie! Los nie mógł być bardziej okrutny!

Dlaczego musiała spotkać akurat Josha Salsbury’ego?

Twarz jej płonęła rumieńcem. Trudno było nie zauważyć poufałości, z jaką Gavin odnosił się do niej. Chciała spojrzeć w inną stronę, ale jak zahipnotyzowana wpatrywała się w parę szarych oczu. Zrezygnowała z randki z przystojnym, kulturalnym mężczyzną, dla tego pijanego indywiduum! Och, co za hańba!