– Moim zdaniem masz kilka wyjść…

Kyle spojrzał na niego ciekawie i przysunął się bliżej, nie chcąc uronić ani jednego słowa.

– Możesz albo anulować umowę i zapłacić karę, albo porozmawiać z właścicielką i zagrozić, że ujawnisz całą sprawę, co zepsuje jej opinię.

– To zbyt proste.

– Jak to?

– I mało praktyczne – ciągnął Kyle Ignorując pytanie Ryana. – Żadne z tych rozwiązań nie jest dobre w mojej sytuacji.

– Ależ dlaczego?

– Przede wszystkim nie mam czasu – wyjaśnił. – Podpisałem już umowy z kilkoma gwiazdami, którym zapłaciłem olbrzymie pieniądze. Nie mogę ryzykować, że ktoś ukradnie lub skopiuje filmy z ich piosenkami. Nie dosyć, że stracę artystów, to jeszcze będę musiał zapłacić kary. Już ich prawnicy zatroszczą się o to…

Ryan wzruszył ramionami i wypuścił kłąb dymu.

– Więc niech ktoś inny nakręci te filmy. W ten sposób zyskasz czas na zmontowanie własnej ekipy. To przecież nie takie trudne. Chodzi o nagranie kilku klipów z cztero- lub pięciominutowymi piosenkami.

Kyle, który co jakiś czas spoglądał tęsknie w stronę jeszcze pełnej szklanki, chwycił ją teraz i opróżnił jednym haustem.

– Mylisz się – powiedział odstawiając szklankę zdecydowanym ruchem. – Film wideo z nową piosenką jest jedną z najważniejszych rzeczy z punktu widzenia rynku. Piosenki sprzedają się dzięki teledyskom. Nawet najlepsze utwory nie mają szans powodzenia, jeśli towarzyszy im zły film. I odwrotnie – nawet najgorsza piosenka z dobrym filmem przyciągnie publiczność.

Ryan próbował protestować, ale Kyle powstrzymał go ruchem dłoni.

– Dobry filmowiec to prawdziwy skarb. Nie mogę wziąć kogoś z ulicy. – Zawahał się. – Festival Productions ma prawdziwych fachowców. Jeszcze trzy lata temu nikt o nich nie słyszał. Teraz artyści wręcz żądają, żeby Maren robiła dla nich filmy.

Prawnik nie dawał jednak za wygraną. Argumenty Kyle’a nie trafiały mu do przekonania.

– Dlaczego Festival Productions miałoby być lepsze od innych firm?

Kyle machnął ręką.

– Wcale mnie nie słuchasz… Oni mają po prostu prawdziwych fachowców. Potrafią zrobić coś dobrego nawet z kiepskiej piosenki. To prawdziwa sztuka!

– E, chyba przesadzasz…

Przez chwilę w salonie panowała cisza. Na dworze było już niemal ciemno.

– Czy słyszałeś kiedyś o grupie rockowej Mirage? – spytał Kyle znużonym głosem.

Ryan pokręcił głową i sięgnął po następne cygaro.

– Coś tam słyszałem, ale szczerze mówiąc nie interesują mnie te wszystkie muzyczne nowinki.

Kyle uśmiechnął się z wyższością.

– Nieważne. Chodzi o to, że jeszcze niedawno nikt o niej nie słyszał. Wydali singla, który zginął w powodzi innych…

– I co?

– Otóż dzieciak, który śpiewał w Mirage, niejaki Price, wpadł na pomysł, żeby zainwestować wszystkie pieniądze grupy w film wideo dla muzycznych programów telewizji kablowej. Zrobili film do starej piosenki, tej, która nie dostała się na żadne listy przebojów i nagle stall się najpopularniejszą angielską grupą w Stanach!

Kyle zamilkł i spojrzał uważnie na Ryana, który zaczął już coś rozumieć.

– Chcesz wiedzieć, kto zrobił ten film? – spytał.

Prawnik wyjął cygaro z ust i uśmiechnął się szeroko.

– Dobrze, przekonałeś mnie – powiedział podnosząc ręce do góry. – Ale jeżeli Festival Productions jest takie dobre, to może byś podkupił kogoś od Maren McClure. W końcu i tak musisz mieć własne studio.

Kyle zmarszczył brwi i przez chwilę zastanawiał się nad tym pomysłem.

– Gdyby to tylko było możliwe – mruknął do siebie. – To straszne, że ktoś z Festival kradnie kasety… Przecież oni również mnie potrzebują!

– Ludzie zrobią prawie wszystko dla pieniędzy. Sam powinieneś wiedzieć o tym najlepiej.

Ryan ugryzł się w język. Nie chciał, żeby zabrzmiało to jak obelga. Niestety, było już za późno. Kyle patrzył na niego jak na najgorszego wroga.

– Nie zrozum mnie źle…

Kyle potrząsnął głową. Znali się zbyt długo, żeby obrażać się z byle powodu. Poza tym Ryan miał rację. Rose wykorzystała ich rozwód, żeby zrobić karierę. Kyle wiedział, że popełnił wówczas błąd, ale nie miał zamiaru go powtórzyć.

– W porządku, stary – powiedział sięgając po miniaturową kanapkę z szynką. – Nikt już nie będzie żerował na mojej naiwności. Gadaj, jaki masz plan.

Ryan uśmiechnął się szeroko. Nareszcie udało mu się dotrzeć do Kyle’a. Wysiłki, które czynił w ciągu ostatnich paru miesięcy, spełzły na niczym. Być może z powodu wypadku córki Kyle był zupełnie głuchy na argumenty.

– Myślę, że powinieneś porozumieć się z samą Maren i wykupić cały jej zespół. Następnie moglibyśmy już na własnym podwórku sprawdzić, kto kopiuje filmy. A wtedy… – zawiesił głos – podziękujemy temu panu… lub pani za współpracę – zakończył z uśmiechem.

– A jeśli Maren nie zechce sprzedać firmy?

– Każdy ma swoją cenę…

Kyle nie wyglądał na przekonanego.

– Skoro tak mówisz, musisz mieć coś w zanadrzu. Powiedziałem już wszystko, co wiem na temat Festival Productions, teraz kolej na ciebie.

Prawnik uśmiechnął się niepewnie i zaczął nerwowo przeglądać notatki.

– Po pierwsze, szefem Festival Productions jest kobieta. Pracowałeś z nią kiedyś?

Kyle skinął głową. Na jego twarzy nie pojawił się nawet cień niepokoju.

– Spotkaliśmy się na paru przyjęciach… Pełna rezerwy… Kwestie związane z pracą uzgadniają nasze sekretarki…

– Jest czymś nowym w świecie rozrywki. Odniosła sukces w przemyśle zdominowanym przez mężczyzn…

Kyle przytaknął. Przypomniał sobie Maren. Była chyba bardzo ładna, ale przede wszystkim intrygująca i niezwykle dumna. Po raz pierwszy zetknął się z taką osobą na gruncie zawodowym.

– Tak, to prawdziwa rzadkość…

– Zgadzam się. – Ryan skończył przeglądanie papierów. – Według moich informatorów Maren McClure to niezwykła kobieta. Łączy w sobie urodę, olbrzymią inteligencję oraz talent… I to mnie właśnie niepokoi.

– Dlaczego? Czyżbyś wolał kobiety brzydkie, głupie i pozbawione wszelkich talentów?

Prawnik pokręcił głową.

– Nie, ale czuję się z nimi pewniej – wyjaśnił. – Zwłaszcza w interesach.

– Czy sądzisz, że sprzeda firmę?

– Możliwe. Ciągle brakuje jej pieniędzy.

Kyle aż gwizdnął z podziwu.

– Skąd ta wiadomość?

– Rozmawiałem z jej pracownikami. Wydaje się, że cały interes ledwo się trzyma.

– Ciekawe dlaczego – wtrącił Kyle.

Ryan wzruszył ramionami.

– Licho wie.

– W każdym razie rzeczywiście będę musiał porozmawiać z Maren McClure – mruknął Kyle i uśmiechnął się do siebie.

Nawet nie przypuszczał, że zwykle spotkanie w interesach może go aż tak ucieszyć.

ROZDZIAŁ DRUGI

Maren przymknęła oczy i rozpięła klamerkę przytrzymującą z tyłu jej włosy. Kasztanowe loki rozsypały się po plecach. Zanurzyła w nich dłonie, chcąc się odprężyć po całym dniu pracy. Usadowiła się wygodnie na kanapie i po raz piąty przewinęła taśmę. Starała się skoncentrować na nastroju piosenki. Sprawa nie należała do łatwych. Utwór łączył elementy reggae oraz country, przy czym miał typowo bluesowy, smutny tekst. Maren zawsze lubiła łączenie lekkiej muzyki z poważnym przesłaniem. Niestety, miała kłopot z dobraniem odpowiedniego obrazu do tego typu piosenek.

Gwałtowny dzwonek telefonu przerwał jej rozmyślania. Wyłączyła magnetofon i podeszła do telefonu.

– Słucham?

– Dzwoni Kyle Sterling. Mówi, że ma ważną sprawę – wyjaśniła Jane. – Odbierzesz?

Maren zmarszczyła ciemne brwi.

– Oczywiście. Zawsze odbieram telefony ze Sterling Recordings.

– Świetnie. Już łączę.

Coś zazgrzytało w słuchawce. Maren przysiadła na brzegu biurka i zdjęła wolną ręką klips.

– Halo, dzień dobry, panie Sterling – powiedziała głębokim głosem. – Tu Maren McClure. Czym mogę służyć?

Nikt by się nie domyślił, że jest zdenerwowana. Kyle od razu przeszedł do rzeczy:

– Chciałbym się z panią spotkać.

Maren zagryzła wargi. Nie wiedziała, co o tym sądzić. Kyle Sterling zwykle unikał osobistych kontaktów z kontrahentami. W jej biurze pojawił się raz, i to na krótko. Sprawa musiała być rzeczywiście bardzo poważna.

– Czy mogłabym wiedzieć, o co konkretnie chodzi? – spytała.

Zaczęła sobie przypominać wszystkie sprawy związane ze Sterling Recordings. Kilka umów czekało na podpisanie. Czyżby chcieli zrezygnować ze współpracy? Maren odłożyła trzymany w ręku klips i bezwiednie zaczęła bębnić palcami po blacie biurka.

Kyle wahał się przez chwilę. Chciał jednak zachować najdalej posuniętą dyskrecję.

– To nic poważnego – zapewnił.

Maren zastygła w bezruchu. Poczuła, że migrena, która czaiła się od rana po zakamarkach głowy, w końcu ją dopadła.

– Kiedy więc możemy się spotkać? – spytał. – Jestem gotów przyjechać do pani jeszcze dzisiaj.

Zaczęła nerwowo przeglądać kalendarz. Wszystkie rubryki były już wypełnione do końca tygodnia.

– Bardzo mi przykro, ale dziś to niemożliwe. Zresztą do końca tygodnia jestem zajęta. Jeśli da mi pan parę minut, to postaram się zorganizować spotkanie w poniedziałek rano.

Sterling Recordings było jedną z najważniejszych firm w przemyśle rozrywkowym. Maren wiedziała, że nie może stracić tak ważnego klienta.

– A co pani robi dziś wieczorem?

Ze zdziwienia nie mogła wykrztusić ani słowa. Kyle Sterling należał do najważniejszych ludzi w przemyśle rozrywkowym. Perspektywa spotkania w wolnym czasie wcale jej nie bawiła. Ale z drugiej strony należały mu się specjalne względy.

– Jestem wolna – powiedziała wreszcie.

– Wspaniale! Wobec tego zapraszam panią na kolację do Rinaldiego. Wpadnę po panią do biura. powiedzmy… koło siódmej.

Maren zacisnęła bezwiednie usta. Zaproszenie zabrzmiało prawie jak rozkaz. Nie myliła się. Kyle Sterling był taki jak inni – zimny i bezwzględny. Cóż, inaczej nie zrobiłby kariery w tej branży… Przywykła już do protekcjonalnego traktowania i nieliczenia się z jej czasem. Zerknęła jednak ponownie do kalendarza.