Kardalowi trudno było zrozumieć Givona. Uważał, że kobiety powinny kochać swych mężów, bo wtedy życie jest milsze, natomiast mężczyźni powinni szanować swe żony, dobrze je traktować i zapewnić rodzime dobrobyt. Ale miłość?

Givon twierdził, że nigdy nie przestał kochać Cali. Kardal popatrzył na ojca.

– Dlaczego kochałeś moją matkę?

Givon uśmiechnął się.

– Powtórzę za twoim przyszłym teściem: Cala była dla mnie wszystkim, całym moim światem. Łączyła nas namiętność, ale nie tylko. Między nami było coś więcej, co można nazwać zbrataniem dusz. Nikt nie rozumiał mnie lepiej niż ona i ja nie rozumiałem nikogo lepiej od niej. Wierzyłem jej i ufałem całym moim sercem.

– To wszystko bardzo piękne, ale przecież mężczyźni nie kochają – stwierdził zniecierpliwiony Kardal.

– Może masz rację. – Givon pokiwał głową. – Może będziesz zadowolony, mimo że w twoim życiu nie będzie Sabriny.

– Nie chcę, żeby była gdzie indziej. Chcę, żeby była tutaj, razem ze mną.

– Dlaczego? – zapytał Rafe. – Przecież to tylko ładna księżniczka, kobieta. W dodatku nieposłuszna i okropnie wyszczekana. Zawsze uważałem, że są z nią tylko same kłopoty. W każdej chwili mogę ci przyprowadzić dziesięć ślicznych dziewcząt, a każda z nich będzie od niej lepsza w łóżku.

Kardal skoczył na Rafe'a i chwycił go za koszulę na piersiach.

– Jeszcze raz się tak o niej wyrazisz, a zabiję cię gołymi rękami – wycedził przez zaciśnięte zęby.

– Mocne słowa, jak na faceta, który nie jest zakochany. – Rafe uśmiechnął się dość bezczelnie.

– Ja wcale jej… – Kardal puścił przyjaciela.

Podszedł do okna i popatrzył na bezkresną dal. Próbował sobie wyobrazić swój świat bez pustynnego ptaszka. Nagle ściany zamku zaczęły mu się wydawać ciasną klatką. Jak uda mu się przeżyć bez jej śmiechu? Bez cieszenia oczu jej urodą? Bez jej żywej inteligencji? Będzie mu brakowało nawet uporu, z którym walczyła, by zwrócić skarby prawowitym właścicielom, choć oni najczęściej już dawno o nich zapomnieli. Czy to właśnie jest miłość?

Ruszył w stronę drzwi.

– Musimy je znaleźć. – Spojrzał na Givona. – Tylko ty wiesz, gdzie one są, więc musisz nas tam zaprowadzić. Hassan też może z nami lecieć, ale najpierw musi obiecać, że będzie traktować Sabrinę z szacunkiem.

Król Hassan spojrzał na Kardala.

– Nie tak szybko, mój młody książę. Nie zapłaciłeś jeszcze za to, co zrobiłeś mojej córce.


Sabrina siedziała na balkonie i patrzyła, jak słońce zachodzi za wodami Oceanu Indyjskiego. Rajska wyspa Givona wprost oszałamiała swym pięknem i cudownym klimatem, jednak nic nie było w stanie osuszyć jej łez ani złagodzić bólu złamanego serca.

– Kardal – szepnęła bezwiednie, a dźwięk wypowiedzianego imienia sprawił, że ból stał się jeszcze silniejszy.

Nigdy więcej go już nie zobaczy. To dobrze, a jednak bolało. Bolało też to, dlaczego musiała od niego odejść. Obraził ją śmiertelnie na wiele sposobów, ale najgorszy był chyba jego stosunek do miłości. To kobieta ma kochać, by mężczyźnie było dobrze… Natomiast żeby mężczyzna kochał takie stworzenie, jakim jest kobieta?

No i tak strasznie ją oszukał, bawił się jej kosztem. I jak to się stało, że nie przejrzała jego gry? Cóż, ufała mu. A on zadrwił i z jej uczucia, i z jej zaufania.

– Udało ci się choć trochę przespać? – zapytała Cala, podchodząc do Sabriny.

– Nie. – Otarła łzy. – Najpierw próbowałam obmyślać, w jaki sposób uśmiercę Kardala, ale zupełnie mi nie szło. Niestety nie potrafię mu życzyć śmierci, choć z czasem się nauczę.

– Mój syn postąpił bardzo źle, to prawda. – Cala przysunęła sobie krzesło i usiadła obok Sabriny. – Ale jeśli go naprawdę kochasz, to nie będziesz umiała bez niego żyć.

– A mam inne wyjście? Czyżbyś sugerowała, że powinnam wrócić i pogodzić się z tym, co się stało?

– Oczywiście, że nie. Wiedz jednak, że niełatwo jest odejść. – Cala zapatrzyła się w bezkres oceanu. – Przebaczenie też jest trudne, ale czasami to jedyne wyjście… – Zadumała się na chwilę. – Kardal często mnie pytał, dlaczego nie wyszłam za mąż. Mogłam to zrobić wiele razy. W moim życiu byli inni mężczyźni, wspaniali, mądrzy, piękni. Nie czekałam na Givona. Wręcz przeciwnie, starałam się znaleźć kogoś, kogo zdołam pokochać równie mocno jak jego. To miał być mój mąż.

– I co się stało?

– Nigdy go nie spotkałam. Poznałam wielu mężczyzn, których darzyłam uczuciem i szacunkiem. Niektórzy stali się moimi kochankami. Bywało, że pozostawałam w takim związku nawet kilka lat. Nigdy jednak nie pokochałam nikogo tak jak Givona, dlatego nie wyszłam za mąż. Przez trzydzieści jeden lat żyłam prześladowana przez ducha.

– A teraz Gi von wrócił…

– Jego uczucia do mnie wcale się nie zmieniły. Król El Baharu poprosił mnie o rękę. – Cala popatrzyła na Sabrinę. – Mogę mu wybaczyć i być z nim szczęśliwa lub odmówić i do końca życia napawać się gorzkim smakiem spełnionej zemsty.

– Wiem, że się zgodzisz się i zostaniesz jego żoną. – Była przekonana, że Cala nigdy nie brała pod uwagę drugiej możliwości.

– Pojadę z nim do El Baharu i zaczniemy nowy rozdział naszego życia. – Cala założyła za ucho niesforny kosmyk czarnych włosów. – Kardal nie miał racji, ukrywając przed tobą prawdę. Jeśli nie umie przyznać, że cię kocha, to moim zdaniem masz prawo go zostawić. Mężczyzna, który nie mówi prawdy o tym, co się kryje w jego sercu, w innych sprawach również będzie kłamał. Jeżeli jednak Kardal przyjdzie do ciebie i wyzna swoje uczucia, wtedy namawiałabym cię, żebyś mu przebaczyła i zaczęła na nowo. Jeśli tego nie zrobisz, to będziesz żałować do końca życia. A nawet jeśli życie podaruje ci kiedyś drugą szansę, zobaczysz, że to nie to samo.

– Czegoś nie rozumiesz. Kardal mnie nie kocha. Nie walczył o moje względy, nie próbował mnie zdobywać, tylko w poniżający sposób zabawił się moim kosztem.

Nagle na balkon wpadła zaaferowana służąca i krzyknęła:

– Wasze Wysokości, musicie natychmiast przyjść!

Zaniepokojone wybiegły za nią do głównego wejścia willi. Sabrina usłyszała liczne męskie głosy i brzęk łańcuchów. Co tu się dzieje? – pomyślała ze strachem i stanęła jak wryta. Natomiast Cala rzuciła się w stronę syna, krzycząc przeraźliwie jego imię, lecz uzbrojeni strażnicy natychmiast ją zatrzymali.

Sabrina myślała, że śni. Inni strażnicy trzymali zakutego w kajdany i klęczącego na podłodze Kardala. Tuż za nim stał król Givon i… jej ojciec!

– Nie rozumiem – wyjąkała.

Hassan gestem kazał strażnikom puścić Calę, jednak kiedy próbowała podejść do syna, Kardal podniósł głowę i spojrzał na nią.

– Matko, nie zbliżaj się.

– Ależ synu… – Spojrzała na Sabrinę. – Pomóż mu, proszę.

– Oczywiście, że mu pomogę. Ale co tu się dzieje? – Popatrzyła na obu królów, po czym skoncentrowała swoją uwagę na Księciu Złodziei. – Czy to jakaś nowa gra? W co się tym razem bawisz?

– To nie żadna gra – powiedział Hassan, podchodząc do córki i biorąc ją za ręce. – Jak się czujesz?

– Jestem zdumiona. A co ciebie tu sprowadza?

– Nie traktowałem cię jak powinienem. A przecież jesteś moim dzieckiem – powiedział cicho Hassan.

Bez słowa patrzyła na niego długą chwilę. Dostrzegł w jej oczach zdziwienie i nieufność.

– Nie wierzysz mi. – W jego głosie pobrzmiewał smutek. – Masz do tego prawo. Zaniedbywałem cię przez te wszystkie lata, traktowałem, jakbyś była chodzącym utrapieniem. Tak bardzo mi przykro. Wiem, że jesteś zupełnie inna niż twoja matka. Nie miałem racji, sądząc cię według niej.

Sabrina wyrwała dłonie z rąk ojca.

– Twoje przeprosiny są żałosne. Dlaczego nie usłyszałam, że nie ma znaczenia, czy jestem taka jak matka, czy nie? Nieważne, jaka jestem. Jestem twoją córką i tylko to powinno się liczyć.

Ku jej zaskoczeniu Hassan spuścił głowę.

– Masz rację. Jestem winny, ale mam nadzieję, że z czasem zdołamy zbliżyć się do siebie.

– Też mam taką nadzieję – powiedziała, choć wiedziała, jak bardzo będzie to trudne.

Hassan otoczył ją ramieniem.

– Jest jeszcze inna sprawa. Kardal, Książę Złodziei, przyznał, że pozbawił cię dziewictwa. Powinien za to zapłacić głową, są jednak pewne okoliczności łagodzące. Po pierwsze jesteś z nim zaręczona. Po drugie część odpowiedzialności spada również na mnie, bo wyraziłem zgodę na twój pobyt w jego zamku.

Cala zaczęła płakać, Sabrina przeraziła się. Już wiedziała, że to nie jest gra, tylko niezwykle poważna sprawa.

– Przez wiele lat Kardal był sam dla siebie prawem, ale najlepszy nawet przywódca musi się wytłumaczyć przed tymi, którzy stoją wyżej od niego. Kardal wziął coś, do czego nie miał prawa. Ma szczęście, że w ogóle jeszcze żyje – powiedział Givon.

Sabrina spojrzała na Księcia Złodziei. Nie widać było po nim strachu.

– Nie jest tak źle – powiedział do niej. – Jeśli zgodzisz się zostać moją żoną, zostanie mi wybaczone to, co zrobiłem. Jeśli odmówisz, będę skazany na banicję.

Sabrina otrząsnęła się z szoku, zaraz też wrócił ból złamanego serca.

– Znowu ci się udało. Uratowałeś głowę, zdołałeś też wszystkich przekabacić, bo są za tobą. Poza mną. Nie wyjdę za ciebie, bez względu na to, co jeszcze wymyślisz.

Nie odrywał od niej ciemnych oczu.

– W porządku. Wcale nie chcę, żebyś została moją żoną.

Nie przypuszczała, by mógł jej sprawić jeszcze większy ból, a jednak właśnie to zrobił.

– Rozumiem – odparła.

– Nic nie rozumiesz. – Próbował wstać, ale strażnicy popchnęli go z powrotem na kolana. Popatrzył na nich, marszcząc brwi, po czym znowu zwrócił się do Sabriny: – Od samego początku postępowałem jak głupiec. Nie powinienem był ukrywać przed tobą prawdy. Jednak kierowała mną zwykła arogancja. Czytałem o tobie w gazetach i nie podobała mi się księżniczka, o której czytałem. Zgodziłem się na nasze zaręczyny, ale miałem wobec ciebie mnóstwo wątpliwości. Zastanawiałem się, czy małżeństwo z tobą nie jest zbyt wysoką ceną za umocnienie przymierza z Bahanią.