– Mamo! Pozwoliłaś mu wejść do mnie do pokoju!

– Ale bo to przecież był ten przemiły chłopak, ten od szampana, nieprawdaż? Wydaje się taki porządny. A poza tym przyszedł tutaj z tymi przepięknymi kwiatami… Nie mogłam mu odmówić, nie wypadało.

– Mamo… Nawet nie masz pojęcia, coś ty najlepszego zrobiła.

78

Siedzę u siebie w pokoju. Czuję się jak złodziej. I rzeczywiście nim jestem. Ale zżera mnie ciekawość. Kiedy je zobaczyłem u niej na stole, nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Trzy pamiętniki, po jednym na każdy rok. Począwszy od pierwszej klasy liceum. Gin jest niesamowita. Wieczna bałaganiara, a tu nagle taki wzorowy porządek. Zaczynam kartkować pierwszy z nich. Jest w nim mnóstwo przezabawnych wpisów. Kto wie, co to za jeden ten Francesco. Fra'. Tak sama go nazywa. I do tego jeszcze te wszystkie serduszka. W każdym razie koleś i tak jej nie miał. Byłem naprawdę zaskoczony, że nigdy wcześniej z nikim nie była. Sam z siebie nigdy bym w to nie uwierzył, naprawdę. Jest taka czuła… I do tego piękna… Cała ona. Jedyna. Ma w sobie niesłychaną siłę, determinację… Czasami sprawia wrażenie roztrzepanej, ale w rzeczywistości i tak nic jej nie umknie, ma oczy szeroko otwarte, tak samo jest też na imprezach, kiedy chociażby gada sobie z jakąś przyjaciółką, ale jednocześnie sprawdza, z kim rozmawiam, co porabiam, co się dzieje w głębi pomieszczenia, kto taki właśnie wszedł, kto co o kim mówi… I śmieje się jak szalona i zawsze potrafi powiedzieć coś zabawnego, ma dziewczyna refleks… Gin. Bardzo żałuję tego, co się stało. Ale sytuacja między mną a Babi wymknęła mi się spod kontroli. Nie miałem pojęcia, co robię, byłem pijany. Tak… Odpuść sobie, Step, zachowujesz się, jakbyś ją miał przed sobą i usiłował jej wszystko wyjaśnić… przecież to niedorzeczne. Czasami wszystkim, do czego dążysz, jest miłość. Tak, ale nie dociera do ciebie, że ta kobieta, którą tak kochałeś, gdzieś przepadła, bezpowrotnie. Czy w takim razie sam ją sobie wymyśliłeś? Doszukujesz się w tym pocałunku tak drogiego ci smaku tego, co kiedyś czułeś, czego doznałeś… ale na próżno. Kto ci to odebrał? Schował? Ukradł? Kto? Odnalazłem jej oczy, ale tego światła już nie, a po uśmiechu, którego tak mi brakowało, nie ma już ani śladu. W ten sposób, uwalniając się z jej uścisku tamtego wieczora, nagle zrozumiałem: mojej Babi już nie ma. Nic, tylko jej włosy, tak samo pozbawione blasku jak jej twarz, z której zniknął tamten uśmiech, przepadł bez wieści. Więc zamknąłem oczy i uciekłem w dal, zatraciłem się we wspomnieniach, dałem się im prowadzić, tańcząc ręka w rękę w tym olbrzymim, zgodnym korowodzie, śmiejąc się i żartując. I znów ujrzałem tamtą dziewczynę, Babi sprzed kilku lat, piękną jak morze na wiosnę, świeżą i niepewną, spragnioną miłości i tego, by być kochaną, onieśmieloną, kiedy zdejmowała z siebie stanik. To ona, na zawsze moja, należy tylko i wyłącznie do mnie… Ale czasami nie warto zakłócać wspomnień. Dosyć. Nie chcę więcej o tym myśleć. To, co się stało, już się nie odstanie. Gin to zrozumie. Musi zrozumieć. Gdybym tego nie zrobił, już na zawsze żyłbym w ukryciu, nigdy nie wyszedłbym na zewnątrz. Wyjście naprzeciw światła miłości. Zrozumie. Musi zrozumieć. W gruncie rzeczy przecież nic o mnie nie wiedziała, nigdy wcześniej mnie przecież nie widziała. A to co takiego? Zaczynam czytać.


28 maja 2002

Dziś jestem taka szczęśliwa, szczęśliwa jak jeszcze nigdy dotąd! Wreszcie zapomniałam na dobre o Francescu, wymazałam go, zdematerializował się, rozpłynął na zawsze…


Wcale mnie to nie dziwi, koleś był totalnym leszczem…


Bo wczoraj doszło do najbardziej niesamowitej rzeczy w całym moim życiu. Byłam na imprezie u Roberty Micchi, jest starsza od nas, zadziera nosa na maksa, chyba najbardziej wśród ludzi z piątego roku. Udało mi się wcisnąć razem z jeszcze dwiema innymi przyjaciółkami (Ele i Simo), było czadersko i super się bawiłyśmy, kiedy nagle pojawili się oni… zjawili się nieproszeni, Budokani, zbuntowani i gniewni.


O rany, wierzyć mi się nie chce, to o nas? Ale kiedy to było? O jaką imprezę chodzi? Czytam dalej, w pośpiechu.


Odkryłam, że tak się nazywają, kiedy rzucali tortem urodzinowym i trafili prosto w Gi (krętacza, który startuje do Ele) i to w samą twarz!!! Ale mają oko. Zrobili straszną zadymę. Według mnie zwinęli też mnóstwo rzeczy. Ale skutek jest taki, że kompletnie straciłam głowę. Straciłam głowę dla niego. Wpadł na mnie tuż przy wejściu. Ale od razu mnie przeprosił, a nawet złapał w locie, tak żebym nie upadła, i przytrzymał mnie w swoich objęciach… O rany! Nasze twarze znalazły się w odległości jednego milimetra od siebie, a ja kompletnie straciłam dla niego głowę. Kto wie, czy się domyślił? Dowiedziałam się


Czyli że jednak się poznaliśmy! Spotkaliśmy się. A właściwie, zderzyliśmy się… Ale co to wszystko w ogóle znaczy? Cholera, wyobrażasz sobie coś podobnego, na tej samej imprezie, na której poznałem Babi, na której zarzuciłem ją sobie na plecy i razem wzięliśmy prysznic, na tej samej imprezie była też Gin? Wpadliśmy na siebie… nie pamiętam jej. Ale może to nic było akurat wtedy… Zabieram się do czytania, szybko przerzucam kolejne kartki w poszukiwaniu innych chwil, innych wspomnień, innych prawd. Jestem jak w transie, zaskoczony, wrobiony. Przelatuję błyskawicznie kartki pamiętnika. Wzrokiem omiatam poszczególne wersy… Tęczówki latają mi to w prawo, to w lewo. O, mam.


Widziałam go! Jest wpół do trzeciej w nocy, a ja nie jestem w stanie zmrużyć oka. Byłam, na Olimpice i on też, razem ze swoim przyjacielem, chyba nazywa się Pollo. Ścigali się na motorach i on wygrał! Zajebiście mi się podoba, ale widzę, że bardzo się spoufala z tą debilką z piątego roku, z Gervasi! Jasny gwint, Step, jeśli się z nią zwiążesz, to bardzo stracisz w moich oczach. Ta panna to debilka (chyba się powtarzam…), grzeczna i posłuszna córeczka rodziców! Tak w ogóle to nawet nie wiem, co tam robiła, na dodatek wystąpiła jako dziewczyna – Rumianek!!! Albo ty tak na nie działasz, Step, albo sama już nie wiem, co mam o tym myśleć. Musisz znać jakieś czarodziejskie sztuczki, nie mam pojęcia jakie, nie chciałabym przykwasić, ale nie da się ukryć, że tą swoją czarodziejską „różdżką" potrafisz nieźle narozrabiać!!! Była tam też ta paskudna raszpla Maddalena. Kto wie, czy prawdą jest to, co mówią, że coś was łączy. No, sama już nie wiem, co o tym wszystkim sądzić. Ej, czarodziejski książę! Liderze rankingu czy jak cię tam, do cholery, nazywają, prędzej czy później dotrze do ciebie, że ja też istnieję (na to liczę). Założyłam sobie nawet pasek z Rumiankiem!!! Przeszedłeś tuż obok mnie i nawet na mnie nie spojrzałeś… I co teraz? ZACZARUJ MNIE… Bo jak nie, to ja rzucę na ciebie urok. No, to się kładę.


Dosłownie mnie zatyka, ale czytam dalej. O, znów jakiś fragment, w którym o mnie mowa.

Czytam dalej. Przerzucam w pośpiechu dwie, trzy kartki…


Nie mogę w to uwierzyć! Są razem!!! Step, nienawidzę cię!!! Jakby tego było mało, ta laska Gervasi pobiła się z The Body! Z samą Maddą Federici! Więc to prawda, że coś was łączyło! Tej Babi też nieźle przygadała… I jeszcze jej dołożyła. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie, kurwa mać… Ech, jak trzeba, to trzeba! Ale żeż, kurwa, Step, jak ty się mogłeś związać z kimś takim!!! Przysięgam, że przyjdzie dzień, kiedy będziesz mi się musiał z tego wytłumaczyć. Nie dociera do ciebie, że ta panna nie ma jaj?! Że dla niej jesteś tylko kosztowną zabawką? Jak już się tobą nacieszy, to rzuci cię do szafy, razem z wszystkimi poprzednimi zabawkami, którymi już się zdążyła znudzić! Czasami wy, faceci, jesteście tak żałośni, że szkoda gadać, przewidywalni aż- do bólu, nie widzicie, że w zasięgu ręki macie prawdziwy skarb (to ja!) i wyprawiacie się gdzieś hen daleko po jakieś tandetne błyskotki (to ona!!!). Ależ ona ma szczęście… strasznie jestem ciekawa, jak ona temu podoła. Kurczę, naprawdę strasznie chcę to zobaczyć!!!


I rzeczywiście tak robi. Przerzucam kartki i uświadamiam sobie, że nawet na chwilę nie spuściła mnie z oka. Strona po stronie. Gin… Zapisałaś wszystko. Zawsze przy mnie byłaś.


Wczoraj byłam we Fregene. Byłam u Mastina. Też się tam pojawił. O matko, wygląda obłędnie. Cały opalony, co tu dużo gadać, chciałabym mu to po prostu wykrzyczeć! Step, jesteś megazajebistym kolesiem!!! My biegaliśmy na wyścigi, gdy tymczasem ta niemrawa Gervasi siedziała sobie jakby nigdy nic i na dobrą sprawę nawet nie zauważyła, że w ogóle przyjechałeś! No, sam powiedz, czy widziałeś kiedyś cięższy przypadek?!

A on, zabójczo przystojny, posadził ją na motorze, zawiązał jej oczy, żeby zabrać ją ze sobą w nieznane… Takie romantyczne porwanie, jak marzenie… MOJE marzenie! O Boże… ukradli mi moje marzenie!!! Oddawajcie, to mooooooje!


Jest taka śmieszna. Cicha obserwatorka. Jakże mógłbym zapomnieć? To było wtedy, kiedy urwaliśmy się razem z Babi właśnie tam, do tego domu na skale, w Fenigli, marzenia, które się roztrzaskują o skalistą przeszłość. Nie chcę o tym myśleć… Chcę zobaczyć, co pisze dalej. Przeskakuję kolejne dwie strony.


Nie mogę w to uwierzyć! Nie chciałam uwierzyć!!! Ale to prawda. Zadzwoniła do mnie Ele, by mi o tym powiedzieć… Aż tam poszłam, żeby się przekonać na własne oczy. W takich wypadkach wolę nie zdawać się na innych. Jednak jest dokładnie tak, jak mówiła. Tam, na moście, coś pięknego!

JA I TY… TRZY METRY NAD NIEBEM! To znaczy, jeśli facet napisze ci coś takiego, to przecież w życiu go już nie zostawisz! Gervasi, cholera jasna, z ciebie to dopiero szczęściara!


I jeszcze, dalej…


Pojawili się razem na imprezie, też tam byłam, wierzyć się nie chce! Przebrali się za Toma i Jerry'ego. O Boże, czuję się fatalnie…


I dalej…


Umarł jego przyjaciel Pollo. Byłam razem z innymi w kościele. Tak bardzo chciałabym go przytulić. Modliłam się za niego, za jego miłość. Ale on w tej chwili potrzebuje przede wszystkim jej. Nie mnie.