– Dziękuję, że pani mnie zaakceptowała – powiedziała Caitlin. – To znaczy dla mnie znacznie więcej, niż potrafię powiedzieć.

– Moja droga… – Kobieta spojrzała na szczeniaczka, który baraszkował przy jej nogach, obgryzając kapcie. – Taki malutki… – rozczuliła się.

Do czasu, kiedy wrócił David, niosąc kawę, zdążyły serdecznie się polubić. Stanął obok nich i ze szczęśliwą miną na twarzy słuchał, jak żywo rozmawiają i śmieją się ze szczeniaka. David też cały czas uśmiechał się, bo czuł, że po raz pierwszy w życiu jest tak naprawdę szczęśliwy.

Kiedy matka wstała i poszła do kuchni, żeby dać pieskowi mleka, David podszedł do Caitlin, wziął ją w ramiona i pocałował z tak wielką czułością, jak nigdy dotąd.

– Jesteś jak czarodziejka, jak dobra wróżka – powiedział głosem lekko zachrypniętym ze wzruszenia.

– A co z tymi dziećmi, które mamy mieć? Pamiętasz, co mówiła twoja mama?

– Tak… właśnie…

– Davidzie, przecież ja nawet nie wiem, czy mnie kochasz. Nigdy mi tego nie mówiłeś.

– Caitlin, szaleję z miłości do ciebie.

– Ciekawe, jak długo to potrwa – droczyła się z nim.

– Caitlin! – krzyknął. – To jest prawdziwa miłość i z całą pewnością nie może to być nic innego. Kocham cię na zawsze, jesteśmy jednym ciałem i jedną duszą i… nigdy nie zapomnę tego, co zrobiłaś dla mojej matki.

Pocałował ją znowu, by jeszcze lepiej wyrazić to, co czuł. Caitlin już nigdy więcej nie pomyślała, że to tymczasowa znajomość bez żadnej przyszłości. On naprawdę ją kochał.

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

Następnego dnia po tym, jak Caitlin poznała matkę Davida, zadzwoniła do niej jej własna matka. Caitlin siedziała akurat razem z Davidem i omawiali plany małżeńskie. Kiedy usłyszała głos swojej matki, pomyślała z zadowoleniem, że będzie miała dla rodziców dobre wieści. Matka jednakże od razu zaczęła mówić o własnych sprawach.

– Caitlin, znowu mam problem z twoim ojcem.

– Co takiego zrobił? – uśmiechnęła się Caitlin.

– Wyszedł z domu, mając w kieszeni zaledwie dwanaście centów, spotkał zupełnie przypadkowo znajomego sprzedawcę samochodów i wrócił do domu, wyobraź sobie, nowiutkim ferrari!

Caitlin roześmiała się.

– Córko, tu nie ma nic do śmiechu. Ferrari to bardzo drogi samochód i bardzo szybki, a ojciec i tak jeździ zawsze wolno jak ślimak. On nigdy nie przekracza sześćdziesięciu kilometrów na godzinę. Po co mu taki dobry samochód? Michelle mówi, że to śmieszne. Trevorowi też się to nie podoba.

– Mamo, dżip ojca ma już ponad dwadzieścia lat i to bardzo niebezpieczne, że jeździ takim starym samochodem. A co tatko o tym mówi?

– Jest uparty jak osioł. Powiedział, że trzeba jeszcze kupić drugie ferrari dla mnie, bo to najlepszy samochód, a poza tym uważa, iż w ferrari będzie mi do twarzy.

– I co w tym złego, mamo? Tatko ładnie to powiedział.

– Tak myślisz? – zapytała matka z nadzieją w głosie.

– Oczywiście, będziecie wyglądali naprawdę fantastycznie przyjeżdżając ferrari na wesele.

– Jakie wesele?

– Moje. Doszliśmy z Davidem do wniosku, że warto się pobrać.

– Kiedy?

– Za sześć miesięcy.

– Za ile? – krzyknął David. – Myślałem najwyżej o dwóch miesiącach.

– Cierpliwości – upomniała go Caitlin, zasłaniając ręką słuchawkę. – Musisz mieć pewność, że nie popełniasz głupstwa…

Ale wcale nie o to chodziło. Po prostu Caitlin planowała, iż przez ten czas zdoła na tyle zaskarbić sobie przyjaźń i zaufanie pani Hartley, że namówi ją na operację plastyczną. Miała nadzieję, iż po operacji matka Davida zgodzi się, aby przedstawić ją rodzicom Caitlin i w ten sposób chociaż trochę poszerzy się świat tej kobiety. Jednak tego nie można było załatwić w ciągu kilku dni czy też paru tygodni, ale pół roku wydawało się sensownym terminem.

– Dobrze – westchnęła w słuchawce matka. – Początkowo miałam do Davida wiele zastrzeżeń… No cóż, trzeba przyznać, że jest przystojny, a poza tym twój ojciec ceni go bardzo wysoko. Może nie jest tak zepsuty, jak mi się wydawało? Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi, Caitlin. Tak szczęśliwi jak ja i twój ojciec.

– Dziękuję, mamo. Uważam, iż dwa ferrari na weselu to cudowny pomysł.

– Tak, chyba będę musiała przyznać w tym wypadku rację twojemu ojcu, nawet jeśli to zirytuje Michelle i Trevora. Nie wiem, czy się orientujesz, ale Michelle znowu jest w ciąży. I znosi to jak zwykle źle.

– Przekaż im moje gratulacje. Zadzwonię do nich, jak tylko znajdę na to trochę czasu.

– Boję się, że nie będzie mogła pomagać ci w przygotowaniu wesela.

– Och, co za pech – jęknęła Caitlin. – Tak się jednak złożyło, że nie planujemy hucznego przyjęcia.

– Nie planujemy? – wtrącił zaskoczony David.

– Wyobraź sobie, kochanie, że nie planujemy.

Ze względu na jego matkę, która nawet po udanej operacji na pewno nie będzie jeszcze przygotowana do konfrontacji z tłumem ludzi, przyjęcie w niedużym gronie wydawało jej się bardziej odpowiednie.

– Mam nadzieję, że potrafisz odpowiednio zachować się przy ołtarzu – zaniepokoiła się matka.

– Oczywiście, mamo.

– Kiedy złożycie nam wizytę z Davidem?

– Jak tylko zamienię moje mieszkanie na większe i jak założymy sobie telefon. To nie takie proste i może potrwać parę dni – śmiała się Caitlin.

– Rozumiem – odparła matka. – Z tym rzeczywiście może być trochę kłopotu…

Caitlin, gdy już odłożyła słuchawkę, znowu usiadła koło Davida, przytuliła się i dalej planowali, co należy zrobić, co kupić…

– Kupię ci szmaragdy, szafiry i diamenty. – David stanowczo był zdania, że musi dać jej coś więcej niż jeden zwykły pierścionek zaręczynowy. – Szmaragdy pasują do koloru twoich oczu, szafiry symbolizują twoją ognistą namiętność, a diamenty oznaczają wieczność.

Roześmiała się.

– Moja matka powiedziała, że z pewnością nie jesteś tak bardzo zepsuty, jak wydawało jej się na początku.

– Niemiecka delegacja również zmieniła o mnie zdanie na moją korzyść. – Odwzajemnił uśmiech.

Caitlin objęła go za szyję i przyciągnęła ku sobie.

– Czy wiesz, że o kochaniu się z tobą zawsze myślałam jak o tańcu z demonami? – zapytała. – Znalazłam kiedyś w jakiejś książce określenie „obudzić śpiące demony” i zawsze myślałam, że tyje we mnie obudziłeś, i stąd moja szaleńcza namiętność do ciebie…

– Och, Caitlin, może spróbujemy teraz zaraz zatańczyć z tymi twoimi demonami?

I zatańczyli.

Jakiś czas później Caitlin zapytała:

– Czy nie musisz już iść do pracy? Wydaje mi się, że planowałeś coś ważnego na dzisiaj.

– Nic ważnego, teraz chcę być z tobą. Mam dosyć sztywnych planów i żelaznych zasad. Pragnę działać spontanicznie i cieszyć się życiem.

– Och, kochanie, czy mogę ci w tym pomóc?

– Z całą pewnością…

– Ale ja pytam poważnie, kochanie.

– Ja też mówię poważnie. Możemy robić wszystko, na co nam przyjdzie ochota.

– Pójdziemy do kina?

– Tak. I do teatru.

– I będziemy czytać książki?

– Tak. I… kochać się po południu.

– I… planować wesele?

– Tak. I… kupimy psa.

Caitlin uśmiechnęła się. Tyle ich teraz łączyło. Godziny, dni, lata samotności mieli już za sobą. David okazał się wspaniałym partnerem. Przetańczy z nim całe życie.

Emma Darcy

  • 1
  • 22
  • 23
  • 24
  • 25
  • 26