– Wtedy nie wierzyłam – powiedziała głucho – i nadal nie bardzo wierzę.

– Ale brata pokochałaś.

Coś w jego głosie kazało jej spojrzeć na niego. Gdyby to powiedział ktoś inny, podejrzewałaby, że jest zazdrosny. Przywołała się do porządku. Była przekonana, że Michael dawno wyzwolił się spod jej uroku i na pewno nie tracił czasu i energii na tak bezsensowne zachowanie. Zresztą nie mógł być zazdrosny o jej miłość do dziecka.

– Są chwile, gdy wolałabym go nie kochać – przyznała się. – To straszne, że muszę o nim. stale myśleć.

– Podejrzewam, że konieczność myślenia o bliźnim jest dla ciebie nowością i przykrym doświadczeniem – rzekł z ironią.

– Wcale nie. Najgorsza jest troska o to, żeby dobrze się nim opiekować, niczego nie zaniedbać. Z dziećmi trzeba postępować ostrożnie, należy odpowiednio je karmić i kąpać, trzeba nauczyć je właściwego zachowania… Może łatwiej jest z własnymi, ale ja nie miałam do czynienia z dziećmi i nie wiem, od czego zacząć.

– Wydawało mi się, że to kwestia zdrowego rozsądku.

– Może, aleja kiepsko się spisuję. Emma pokpiwa ze mnie, bo kupiłam poradnik dla młodych matek. Tak się boję popełnić błąd, że ledwo Jamie kichnie, już lecę sprawdzić w poradniku, co piszą o wycieraniu nosa. – Zerknęła spod rzęs. – Jestem śmieszna, prawda?, Michael spojrzał na nią tak dziwnie, że pożałowała swej szczerości. Nie chciała, aby pamiętał ją jako pustą lalkę bez serca, ale jeszcze gorzej byłoby, gdyby uznał ją za kompletne beztalencie. Dawniej sądziła, że potrafi dać sobie radę ze wszystkim, lecz przy Jamiem przekonała się, że tak nie jest. Musiała przyjąć do wiadomości, że popełnia błędy, jest niekompetentna, bojaźliwa, ale niekoniecznie musiała mówić o tym Michaelowi. Zachowała się, jakby przez moment zapomniała, że chce cieszyć się opinią osoby wszystkowiedzącej.

Bała się, że Michael ją wykpi, lecz on rzeczowo zapytał;

– Czy Jamie nie ma żadnych krewnych, którzy wychowali dzieci i mogliby ci pomóc?

– Matka Natashy, która mieszka w Los Angeles, po pogrzebie zaproponowała, że weźmie wnuka, ale prowadzi bujne życie towarzyskie, więc na pewno oddałaby go pod opiekę nianiek. A ja postanowiłam, że nie będzie dorastał tak jak ja.

– Myślałem, że miałaś wszystko.

– Wszystko oprócz matki. – Odwróciła głowę i ciszej dodała: – Mama odeszła, gdy miałam cztery latka.

– Co? Zostawiła dziecko? – zawołał zgorszony. – Dlaczego?

– Była aktorką. Niezbyt dobrą, ale nadzwyczaj piękną, więc przez pewien czas brak talentu nie miał znaczenia. Gdy zaproponowano jej rolę w Hollywood, była przekonana, że zostanie wielką gwiazdą. Porzuciła nas, ponieważ przeszkadzalibyśmy jej w zrobieniu kariery.

– Czemu dawniej mi o tym nie wspomniałaś?

– Bo i tak mieliśmy o czym rozmawiać. Poza tym wtedy to już nie była dla mnie taka tragedia. Na szczęście miałam ojca, który wprawdzie cały czas był zajęty i rzadko go widywałam, ale wiedziałam, że jest. A Jamie nawet tego nie ma. – Spojrzała na Michaela płonącymi oczami. – Nie oddam go w obce ręce, bo nie chcę oglądać go tylko od święta. Nie zastąpię mu matki, ale przynajmniej mogę opiekować się nim tak długo, jak będzie mnie potrzebował.

– Gdzie tu miejsce dla Hungerforda? Czy polityk będzie dobrym ojczymem?

Rosalind zawahała się. Simon wcale nie interesował się dzieckiem, nawet nie pamiętał jego imienia. Na ogół mówił o nim po prostu „chłopiec”. Myślała, że może z czasem zżyje się z Jamiem i go polubi.

– Mam nadzieję – szepnęła bez przekonania.

– Czy dlatego za niego wychodzisz?

Zapytał o to trochę nieswoim głosem, więc spojrzała na niego zaintrygowana.

– To jeden z powodów.

– A inne?

Ciekawa była, jak Michael zareagowałby, gdyby mu powiedziała, że straciła nadzieję, iż spotka mężczyznę podobnego do niego, który wzbudzi w niej równie wielką namiętność. To był główny powód, dla którego postanowiła zadowolić się dość letnim związkiem z Hungerfordem.

– Rozumiemy się, pochodzimy z podobnego środowiska i mamy identyczne upodobania. – Lekko wzruszyła ramionami. – Będziemy dobraną parą.

– Nic dziwnego, że nie chciałaś wyjść za mnie. O nas byś nie mogła tak powiedzieć, prawda?

– Nie. – Nerwowo splotła dłonie i starała się mówić spokojnie. – Nie łączyło nas zbyt wiele.

A przecież pamiętała płomień, który błyskawicznie się rozpalał przy najlżejszym dotyku, radość i śmiech, jakim wybuchali po każdej sprzeczce, i cudowne chwile uniesień, jakich nigdy więcej nie przeżyła.

– Z nim masz dużo wspólnego, co? – rzucił Michael ironicznie. – Powinienem był przewidzieć, że uczepisz się kogoś z „podobnego” środowiska. Tylko taki bogacz jak on jest dla ciebie dobry.

– Nie chodzi o pieniądze!

– Czyżby? Czy Hungerford wie, że nie wierzysz w miłość? Ścisnęła dłonie tak mocno, że zbielały kostki i spuściła głowę. Zastanawiała się, czemu huczne zaręczyny teraz wydają się błędem i dlaczego zależy jej na tym, co Michael o niej myśli.

– Wie, że go nie kocham – szepnęła.

– A on ciebie?

– Nie kocha, ale szanuje i dobrze nam z sobą. Spokój też się liczy.

Michael wybuchnął szyderczym śmiechem.

– Spokój! Dziewczyno, co się z tobą stało? Byłaś namiętna, jakby stworzona do miłości, a tymczasem okazuje się, że wystarczy ci domowe ciepełko. Szlafrok i kapcie!

– Może dojrzałam…

– Dojrzałaś? Raczej przeskoczyłaś z okresu dojrzewania od razu w starość.

– Nieprawda. – Rzuciła mu gniewne spojrzenie i wybuchnęła: – Po prostu wyrosłam z młodzieńczej głupoty. Namiętność to cudowna rzecz, ale szybko mija.

– Nie zawsze, chociaż nasza nie przetrwała.

– Dobrze wiesz, że nie mieliśmy szansy – powiedziała zaczepnym tonem. – Po pierwsze byliśmy za młodzi, a po drugie nie chciałam wikłać się w namiętny związek. Myślałam, że wiesz, ile mam do zaoferowania.

– Na pewno nie znałem cię tak dobrze jak narzeczony. Czy Hungerford może liczyć na jakiś przyjemny dodatek do szacunku, bycia razem i… spokoju?

– Nie twoja sprawa! – syknęła ze złością.

ROZDZIAŁ TRZECI

Po dość długim milczeniu Michael zapytał:

– Powiedziałaś mu o nas?

– Nie. Właściwie nie ma o czym, a zresztą Simona nie obchodzą moje przelotne miłostki z przeszłości. – Powiedziała to z premedytacją, aby też sprawić mu przykrość. – Pociągałeś mnie fizycznie, ale to wszystko. Mój związek z Simonem opiera się na zupełnie innych zasadach.

– Nie wątpię. – Usta Michaela wykrzywił nieprzyjemny grymas. – Może dla mnie to też był tylko chwilowy kaprys, ale ja rzuciłbym wszystko, żeby cię chronić przed niebezpieczeństwem, jakie ci zagraża. A on pewno jest bardzo zadowolony, że może siedzieć w domu, a niemiłą robotę zrzucić na kogoś innego.

Rosalind spąsowiała, lecz nie zamierzała przyznawać, z jakim lekceważeniem narzeczony skwitował jej obawy.

– Już ci mówiłam, że on najlepiej mnie chroni, trzymając się z dala ode mnie.

– Jak zareagował na to, że przez miesiąc będziesz udawać moją żonę?

Mimo wysiłków nie zdołała wymazać z pamięci ostatniej rozmowy z narzeczonym. Hungerford miał zastrzeżenia jedynie ze strachu, że dziennikarze ją wytropią i prasa poda do publicznej wiadomości, że jego narzeczona tuż po zaręczynach romansuje z innym, Uważał, że powinna, zostać w Londynie i cierpliwie czekać, aż policja upora się ze sprawą. Pozwolił jej wyjechać dopiero po usilnych prośbach i zapewnieniu, że Rosalind swym zachowaniem nie da powodu do skandalu.

– Zrozumiał, że to jest konieczne – odparła wreszcie. – Poza tym wie, że o ciebie nie musi być zazdrosny.

– Ach tak? – wycedził Michael przez zaciśnięte zęby. – Czy dlatego, że moje konto jest za szczupłe, żebym stanowił dla ciebie pokusę?

Dotknął ją do żywego, ale nie chciała, aby to zauważył, więc syknęła jadowitym tonem:

– Powiedzmy raczej, że nie jesteś w moim typie. Przykro jej było, że posądzają o zainteresowanie wyłącznie pieniędzmi, których miała tyle, że czasami myślała o nich z nienawiścią. Raz po raz ulegała złudzeniu, że nowo poznany mężczyzna interesuje się nią dla niej samej, po czym okazywało się, że chodzi mu tylko o jej majątek.

Poczuła złośliwą satysfakcję, gdy zauważyła, że wyprowadziła Michaela z równowagi.

– Może nie jestem w twoim typie – rzekł, cedząc słowa, ale przynajmniej stanąłem u twojego boku, co bardziej się liczy niż postępowanie wspaniałego narzeczonego.

– To samo mogłabym powiedzieć o twojej narzeczonej – zawołała wzburzona.

Przez pięć lat okrężną drogą i jakby od niechcenia wypytywała Emmę o brata.

– O kim? – szczerze zdziwił się Michael.

– Emma mówiła, że masz zamiar się ożenić.

– Kiedy to powiedziała?

– Po powrocie od ciebie.

Usłyszana wtedy wiadomość była dla niej bardzo przykrym wstrząsem. Emma nie wiedziała o romansie brata i przyjaciółki, ponieważ tuż po przyjęciu urodzinowym wyjechała do Francji. Rosalind nigdy nie wyznała jej prawdy, a Michael widocznie też nic nie powiedział. W związku z tym Emma nie miała pojęcia, że jej entuzjastyczna opinia o sympatii brata jest ciosem w serce przyjaciółki, która wciąż rozpamiętuje przeszłość.

– Kathy jest ładna, rozsądna i ma anielskie usposobienie – podsumowała Emma. – Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby Michael się z nią ożenił. Przez tyle lat szukał odpowiedniej kobiety i chyba wreszcie znalazł.

Tydzień po tamtej rozmowie Rosalind przyjęła często ponawiane oświadczyny Hungerforda. Wmawiała sobie, że fakt, iż Michael ma zamiar się ożenić, nie wpłynął na jej decyzję poślubienia Simona. Uważała, że to zwykły zbieg okoliczności.

Otrząsnęła się i zauważyła, że Michael ma dziwnie speszoną minę, więc serce jej drgnęło i zaświtała nadzieja, chociaż nie rozumiała, dlaczego teraz miałoby być ważne, czy jest zaręczony i z kim.

– Czy to prawda? – spytała lekko drżącym głosem.

– Nie jesteśmy formalnie zaręczeni, bo Kathy nie zależało na zalegalizowaniu naszego związku, a mnie to odpowiadało. Jesteśmy szczęśliwi i to jest ważne.