– Naprawdę? – szepnęła.
– Tak. Ale przyznam się, że przed laty niezbyt cię lubiłem. Miałaś rację, twierdząc, że wtedy pokochałem tylko twoje ciało.
– Rzucił jej przelotne spojrzenie. – Na pewno nie zdajesz sobie sprawy z wrażenia, jakie na mnie wywarłaś. Przedtem nasłuchałem się o tobie od Emmy i uważałem, że masz na nią zły wpływ, więc gdy cię zobaczyłem, wydawało mi się, że jesteś tak próżna i powierzchowna, jak podejrzewałem. Przygotowałem się na to, że będę cię tylko krytykował, a tymczasem wpadłem w zachwyt. Twoja uroda mnie usidliła.
Słuchała, wpatrując się w niego wielkimi oczami.
– Nigdy nie lubiłem rywalizować z innymi – podjął po chwili – i wcale nie chciałem się angażować, ale uczucie było silniejsze ode mnie. Wściekałem się na siebie, bo uważałem to za słabość, a do ciebie miałem pretensję, że owinęłaś mnie sobie wokół palca.
– Więc dlaczego oświadczyłeś się, jeśli miałeś co do mojej osoby tyle zastrzeżeń?
– Wcale nie miałem zamiaru się oświadczać i zaskoczyłem siebie chyba jeszcze bardziej niż ciebie. – Uśmiechnął się z ironią. – Przyszedłem, żeby ci powiedzieć, że otrzymałem pracę za granicą. Według mnie to była doskonała okazja, żeby się pożegnać i zakończyć romans bez przyszłości. Ale gdy uśmiechnęłaś się i charakterystycznym gestem poprawiłaś włosy, nagle wydało mi się, że nie przeżyję rozstania z tobą.
Pamiętała, że schwycił ją za rękę, gwałtownie odwrócił ku sobie i rzekł rozkazującym tonem: „Wyjdź za mnie. Jedźmy razem”. Wytrącona z równowagi, zaśmiała się szyderczo. Wtedy nie przypuszczała, że drwi z jedynego mężczyzny, którego pokocha.
– Przepraszam, że cię obraziłam – powiedziała cicho. – Wcale nie chciałam, żeby nasz romans tak się skończył.
Przypomnieli sobie wszystkie gorzkie słowa, jakie wtedy padły.
– A może tylko tak mógł się skończyć? – rzekł Michael po namyśle.
– Nie wiem. – Odchyliła się do tyłu i patrzyła na ruiny opactwa, lecz oczami wyobraźni widziała pamiętną scenę. – Mogłam chociaż być uprzejma. Ale zupełnie mnie zaskoczyłeś. Przyzwyczaiłam się do twoich cierpkich uwag i tego, że mnie stale krytykujesz, więc nie zdałam sobie sprawy, że mówisz poważnie. Poza tym rozzłościłam się, bo wyglądałeś, jakbyś oświadczył się wbrew woli, a to zraniło moją próżność. No i nim pomyślałam, co robię, wybuchnęłam.
Michael wzruszył ramionami, jakby chciał zrzucić z nich nieznośny ciężar.
– Teraz to nie ma znaczenia. Słusznie zrobiłaś, dając mi kosza, bo straciłem głowę i oświadczyłem się bez zastanowienia. Po co mi rozkapryszona żona? Nasze małżeństwo byłoby katastrofą.
Rosalind jakby skuliła się w sobie. Michael potwierdził to, co wiedziała od dawna, lecz teraz, gdy go pokochała, jego rozsądna uwaga wydała jej się nad wyraz przykra.
– Tak – przyznała niechętnie. – Nie mogłoby dobrze się skończyć, ale…
– Ale co?
– Nie wiedziałam, że tak mocno będę za tobą tęsknić. Bardzo żałowałam, że nagadałam ci przykrych rzeczy, a ani słowem nie podziękowałam, że tak mi było dobrze. – Spojrzała w szare oczy. – A najbardziej było mi przykro, że nie pożegnałam cię jak należy.
– Lepiej późno niż wcale… Może teraz spotkaliśmy się po to, żeby naprawić błędy? Z przeszłością nic już nie zrobimy, ale dano nam szansę zmienienia zakończenia. – Wyciągnął rękę.
– Tym razem cieszmy się wspólnie spędzonymi chwilami i pożegnajmy prawidłowo.
Podała mu dłoń. Serce ścisnęło się jej na myśl, że wkrótce rozstaną się na zawsze, ale rozumiała, że Michael nie ma zamiaru powtórzyć błędu sprzed lat. Jego słowa: „Nasze małżeństwo byłoby katastrofą” wyraźnie dźwięczały jej w uszach.
– Dobrze – szepnęła przez ściśnięte gardło. Pocałował ją i prędko się odsunął.
– Wszystko będzie dobrze, poradzisz sobie – zapewnił. – Tylko nie słuchaj, co ludzie gadają, bo jest w tobie dużo do lubienia.
– Dziękuję.
Michael uśmiechnął się z przymusem i zapytał:
– A ty mi nie powiesz, że i ja daję się lubić?
– Powiem. – W jej oczach zalśniły łzy. – Zaraz ci powiem. Pocałowała go. To miał był krótki, delikatny pocałunek, lecz nie mogli oderwać się od siebie i całowali tak, jakby już rozstawali się na zawsze.
– Miałaś powiedzieć, o czym marzyłaś w samochodzie – szepnął Michael przed ostatnim pocałunkiem.
– Po co mam mówić? Chyba właśnie się zdradziłam.
– Aha.
Nagle usłyszeli z boku dziecięcy głosik:
– Co robicie? Ćwiczycie?
Rosalind usiadła zarumieniona i potargana, nie bardzo rozumiejąc, o co Jamiemu chodzi, ale dość prędko przypomniała sobie scenę koło furtki, przed trzema tygodniami.
– Tak. Znowu ćwiczyliśmy – odparła roześmiana.
– Dlaczego?
– Próba przed wieczorem.
Gdy wysiedli z samochodu, usłyszeli telefon, lecz pani Brooke nie zdążyła odebrać.
– Gdyby ciocia miała automatyczną sekretarkę, wiadomo by było, kto dzwonił – powiedziała Rosalind.
– I tak się dowiemy – obojętnie rzekła starsza pani. – Jeśli komuś zależy, będzie próbował do skutku.
Telefon zadzwonił wieczorem, gdy Rosalind wychodziła z sypialni Jamiego, więc krzyknęła:
– Ja odbiorę!
Zbiegła na parter i podniosła słuchawkę.
– Ros, gdzie byłaś? – zawołała Emma. – Cały dzień próbuję cię złapać.
– Byliśmy w Yorku.
– Mam rewelacyjną wiadomość! Policja zaaresztowała niejaką Sandrę Danelli…
– Sandrę? Niemożliwe. Znam ją od lat. Musiała zajść jakaś pomyłka.
– Podobno przyznała się do wszystkiego, więc już nie musisz się bać i możesz wracać.
Po rozmowie powoli odłożyła słuchawkę i wbiła wzrok w aparat. Emmę zdziwił brak entuzjazmu z jej strony, ale nie wiedziała, że przyjaciółka wcale nie ma ochoty wracać do Londynu.
Na progu kuchni stanął Michael.
– Kto dzwonił?
– Emma.
– I co?
– Znaleziono winowajcę.
– No, to kamień spadł ci z serca.
– Tak – odparła martwym głosem i prędko dodała: – Bardzo mi ulżyło.
– Czy powiedziała, kto cię dręczył?
– Owszem, ale nie mogę uwierzyć, że to Sandra Danelli. Jest z nami zaprzyjaźniona… a przynajmniej tak myślałam. Powiedziała policji, że przez wiele lat była związana z moim ojcem. Pewno dlatego dawniej często ją widywałam, a po ślubie ojca nagle zniknęła. Nie miałam pojęcia… Wiedziałam, że ojciec ma przyjaciółki, ale nie sądziłam, że którąś wyróżnia. Pewno tak było, do czasu gdy spotkał Natashę. To dotknęło Sandrę, która długo łudziła się, że wyjdzie za mojego ojca. Potem zrobiło się za późno na dziecko… – Westchnęła. – Może zaczęła zazdrościć ojcu, że ma dwoje dzieci, a ona ani jednego? Po jego śmierci pretensje przerodziły się w obsesję.
– Jak doszli, że to ona?
– Nie wiem dokładnie, ale pewno nasze zniknięcie spowodowało, że zrobiła nieprzemyślany krok, który ją zdradził.
– Jaka kara ją czeka?
– Zależy od tego, czy podam sprawę do sądu. Nienawidziłam prześladowcy, gdy się go panicznie bałam, ale to chyba nieszczęśliwa kobieta… – Urwała zamyślona. – Będę musiała porozmawiać z adwokatem.
– Czyli… – Zawahał się. – Czyli już możesz wracać do Londynu?
– Tak.
Miała cichą nadzieję, że zaproponuje, aby została do jego wyjazdu, lecz zamiast tego rzekł:
– Cioci powiemy, że telefon był od kogoś z twojej rodziny i że jutro musisz jechać.
Była zrozpaczona, że jest taki opanowany.
– Nie uważasz, że powinnam wyznać prawdę? Nie wypada oszukiwać bez potrzeby.
– Cioci będzie przykro, że musicie jechać, bo bardzo przywiązała się do was, szczególnie do Jamiego. Lepiej, jeśli ja wszystko wytłumaczę po twoim wyjeździe.
– Jak chcesz – zgodziła się martwym głosem.
– Odwiozę was do Yorku, a stamtąd ekspresem wygodnie dojedziecie do Londynu.
Z goryczą pomyślała, że zostaje odesłana pierwszym pociągiem. Niejasno czuła, że tak będzie łatwiej się rozstać, ale ból serca był przejmujący.
Pani Brooke zmartwiła się, gdy usłyszała, że babcia Rosalind potrzebuje pomocy.
– Serdecznie jej współczuję. A tobie opieka nad staruszkami niedługo wyjdzie czubkiem głowy. Wolałabym, żebyś jeszcze trochę została, ale nie mogę być egoistką. Tak mi było dobrze, bo odciążyłaś mnie i doprowadziłaś dom do porządku. Gdzie twoja babcia mieszka?
– W Londynie – skłamała Rosalind.
– Jamiemu będzie tam źle – orzekła starsza pani z niezachwianą pewnością osoby, która od pół wieku nie była w stolicy. – Czemu go nie zostawisz?
– Nie wiem, jak długo będę musiała opiekować się babcią. Może Michael pojedzie bez nas…
– A jesteś pewna, że nie chcesz, żeby teraz ci towarzyszył?
Rosalind miała ochotę krzyczeć, że wcale nie chce rozstać się z nim, lecz jedyne, co wypadało zrobić, to zaprzeczyć.
Położyła się pierwsza i rozpamiętywała rozmowę w parku. Nie mogła odżałować, że nie wyznała Michaelowi miłości, a teraz było za późno. Była przekonana, że gdyby ją kochał, zaproponowałby, aby została trochę dłużej. Tymczasem od razu zadecydował, że nazajutrz odwiezie ją do Yorku.
Michael wrócił z łazienki i usiadł na brzegu łóżka. Był blisko, lecz nie na tyle, by mogła go dotknąć.
– Mamy ostatnią szansę porozmawiać – rzekł spięty – bo rano nie będzie czasu.
Wolałaby nie marnować czasu na rozmowę, ale nie ośmieliła się oponować.
– Dobrze.
– Hmm… Przygoda źle się zaczęła, ale potem było nam dobrze.
– Bardzo.
– Myślę, że lepiej zdecydowanie przeciąć węzeł. – Mówił, jakby słowa z trudem przechodziły mu przez gardło. – Jesteś tego samego zdania?
– Tak. – Czuła, że za chwilę się rozpłacze, więc szepnęła:
– Mike?
Podniósł głowę i długo patrzył na nią takim wzrokiem, że serce jej krwawiło.
– Słucham? Wyciągnęła ręce, – Mamy jeszcze tę jedną noc. Powiedzieliśmy sobie wszystko, więc zostawmy pożegnanie do jutra.
– Dobrze.
Tym razem kochali się jakby z rozpaczą. Rosalind chciała na zawsze zapamiętać ciało ukochanego, jego ręce i usta. Pragnęła zachować w duszy jego obraz i mieć co wspominać przez długie, smutne lata bez wymarzonego mężczyzny.
"Serce wie najlepiej" отзывы
Отзывы читателей о книге "Serce wie najlepiej". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Serce wie najlepiej" друзьям в соцсетях.