Nazajutrz rano Madame jednak dalej nalegała, żeby Danina przyjęła propozycję. Niezależnie od przekonania, że będzie to dobre dla samej Daniny, obawiała się urazić cesarzową odrzuceniem wielkodusznego zaproszenia. Za proszenie na rekonwalescencję do Carskiego Sioła było czymś niezwykłym, wprost niesłychanym, była więc bardzo zobowiązana doktorowi Obrażenskiemu, że się do tego przyczynił. Złożył tym dowód nie tylko życzliwości, ale i niezmiernej uprzejmości oraz szczerej troski o Daninę. Swoimi codziennymi wizytami dokonywał cudów, dodając jej otuchy. Przynajmniej duchem była znów niemal taka jak dawniej. Ciało jednak nie miało dość woli ani siły, żeby tak szybko powrócić do dawnej formy.

– Wydaje mi się, że powinnaś się przenieść – mówiła z mocą Madame.

Pod koniec tygodnia doszła wreszcie do porozumienia z doktorem. Danina, chcąc nie chcąc, dla własnego dobra musi pojechać do Carskiego Sioła. Bez właściwej opieki nigdy w pełni nie dojdzie do siebie, nigdy więc nie będzie w stanie znowu tańczyć. Madame postanowiła ostatecznie rozmówić się z Daniną.

– A jeżeli twój upór będzie cię kosztował pożegnanie z baletem na zawsze? – zapytała surowo.

– Pani sądzi, że może do tego dojść? – W oczach Daniny błysnęła groza.

– Owszem. – Madame wyglądała na strapioną. – Byłaś bardzo, bardzo chora, moje dziecko. Nie możesz teraz kusić losu przez upór albo głupotę.

Zaproszenie nie było ograniczone w czasie, obowiązywać miało, dopóki zdrowie dziewczyny się nie poprawi i nie umożliwi jej powrotu do szkoły baletowej. Niezwykłe zaproszenie. Nawet Danina zdawała sobie z tego sprawę. Ogromnie jeszcze dziecinna, nie bardzo miała ochotę po rzucić bezpieczne domowe otoczenie i ludzi, których dobrze znała.

– A gdybym pojechała tam na parę tygodni? – To małe ustępstwo z jej strony stanowiło już dobry początek.

– Nadal nie będziesz w stanie tańczyć. Pojedź co najmniej na miesiąc, a wtedy zobaczymy, jak się będziesz czuła. Gdyby było ci tam okropnie, zawsze możesz wrócić i kontynuować rekonwalescencję tutaj. Pojedź jednak co najmniej na miesiąc, zawsze przy tym możesz zostać dłużej, jeśli zechcesz, skoro cię tak uprzejmie zaproszono. A ja obiecuję, że będę cię odwiedzać.

Danina z trudem przystała na ten kompromis, ale w końcu się zgodziła. W dniu wyjazdu wylewała rzeki łez na samą myśl o rozstaniu z przyjaciółmi i przełożoną.

– Przecież nie wysyłamy cię na Syberię – łagodnie zwróciła jej uwagę Madame.

– A właśnie tak się czuję. – Dziewczyna uśmiechnęła się przez łzy, melancholijnie nastrojona wobec perspektywy rozstania. – Tak bardzo będę za panią tęskniła.

Przysłano po nią specjalny kryty powóz na płozach. Ciepły, wygodny, wymoszczony futrami i grubymi pledami. Cesarzowa niczego jej nie pożałowała. Doktor Obrażenski przybył, żeby towarzyszyć jej w drodze. Przedtem zaś dopilnował wszystkiego w pawilonie gościnnym, również ciepłym i wygodnym. Wiedział, że dziewczynie będzie tu dobrze. Przywiózł też wiadomość od Aleksego, który nie mógł się doczekać Daniny, żeby nauczyć ją nowej sztuczki karcianej.

Tancerze stanęli szpalerem u wyjścia, chcąc widzieć jej odjazd, a kiedy sanie z nią i z doktorem u jej boku ruszyły z miejsca, wszyscy machali na pożegnanie. Danina była tak zdenerwowana, że doktor ujął ją za rękę; drugą ręką gorączkowo machała w odpowiedzi żegnającym. Zanim jeszcze dotarli do Carskiego Sioła, była już śmiertelnie zmęczona emocjami wyjazdu.

– Wie pan, to całe moje życie. Innego nie znam. Byłam tam tak długo, że nie mogę sobie wyobrazić pobytu gdziekolwiek indziej, choćby chwilowo.

Wyjaśniała mu wszystko po drodze, chociaż dobrze to już rozumiał. I jak zwykle był łagodny i sympatyczny.

– Nic pani nie straci przez chwilowe oddalenie. Odzyska pani siły, jak należy, a oni wszyscy, Danino, będą czekali na pani powrót. Będzie pani lepiej niż kiedykolwiek. Proszę mi wierzyć.

Wierzyła i była mu wdzięczna za pociechę i towarzystwo w drodze. Wszystko przy nim wydawało się łatwe. Łatwo było zrozumieć, dlaczego cała rodzina carska tak go lubi.

Zaraz po przyjeździe ulokował ją wygodnie w pawilonie gościnnym, w luksusach, o jakich nigdy się jej nawet nie śniło. Sypialnia miała obicia z różowego atłasu, salonik utrzymany był w tonach modrych i żółtawych. Umeblowanie stanowiły piękne antyki, była osobna kuchnia, czterech służących i dwie pielęgniarki, którzy mieli się nią opiekować. W pół godziny po przyjeździe cesarzowa złożyła Daninie wizytę w towarzystwie Aleksego, który na reszcie mógł jej pokazać swoją karcianą sztuczkę. Oboje przeżyli wstrząs na widok spustoszeń, jakie poczyniła jej choroba, i cieszyli się, że dziewczyna przybyła tutaj na rekonwalescencję. Byli tylko przez chwilę, żeby jej nie męczyć, wkrótce wyszli razem z doktorem. On też miał na względzie jej wyczerpanie. Obiecał zajrzeć rano, żeby się upewnić, czy „prowadzi się przyzwoicie”.

Dziwna to była dla niej noc, bez nikogo znajomego w pobliżu, bez pozostałych dziewcząt, które zwykle spały obok. Luksusy luksusami, czuła się jednak samotna. Kiedy więc pielęgniarka weszła do pokoju wkrótce po ułożeniu Daniny do łóżka i zapowiedziała gościa, dziewczyna była zaskoczona. Doktor Obrażenski postanowił raz jeszcze rzucić na nią okiem. Była dopiero ósma, Danina spodziewała się go jednak dopiero nazajutrz rano, toteż zdziwiła ją ta nieoczekiwana wizyta.

– Wracałem do domu – wyjaśnił – i pomyślałem, że sprawdzę, jak pani sobie tu radzi.

Od drzwi objął ją uważnym spojrzeniem i przekonał się o słuszności swych obaw. Nie wyglądała dobrze.

– Coś mi mówiło, że pani czuje się tu samotnie.

– To prawda – przyznała z zakłopotaniem, zdumiona, jak na to wpadł. Jakby czytał w jej myślach.

– Aż mi głupio. – Peszyło ją, że wyda mu się taką niewdzięcznicą.

– Ależ skąd. – Przysunął sobie krzesło do łóżka i usiadł koło niej. – Jest pani przyzwyczajona do licznego towarzystwa.

Widział przecież jej pokój, w którym mieszkała razem z pięcioma innymi tancerkami, z wieloma też zawarł znajomość po jej chorobie.

– Tutaj- jest pani całkiem sama, to dla pani wielka zmiana.

A poza tym była taka młoda, zaledwie dziewiętnastoletnia. Zdyscyplinowana wewnętrznie i dojrzała w niektórych sprawach, ale zupełnie niesamodzielna i dziecinna w innych. I to właśnie mu się w niej podobało.

– Czy mógłbym jakoś pani pomóc w tej sytuacji?

– Nie, dziękuję, po prostu lubię pańskie wizyty. Uśmiechnęła się do niego. Ta wizyta szczególnie ją tego wieczoru wzruszyła. Lekarz odgadł, co ona czuje.

– W takim razie będę zmuszony odwiedzać panią częściej – obiecał.

Teraz było mu łatwiej ją widywać, z pałacu Aleksandrowskiego do jej pawilonu było dwa kroki. Wiedział, że Aleksy i jego siostry zamierzają jej dotrzymywać towarzystwa, od początku było to założenie i główny powód jej tutaj pobytu.

– Długo pani nie pozostanie samotna, a niebawem, kiedy sił przybędzie, zacznie pani wychodzić na spacery i bywać w pałacu.

Nadal jeszcze nie była w stanie sama przejść się po pokoju.

– Zapewniam, że wkrótce poczuje się pani lepiej. Naraz zrobiło się jej głupio, że czuje się samotna. Wszyscy byli dla niej tacy mili. Zamiast tęsknić do koleżanek i do Madame, ucieszyła się nagle, że tutaj przyjechała.

Dziękuję, że pan to tak urządził – powiedziała z wdzięcznością. – Przyjemnie mi tutaj.

– Cieszę się z pani przyjazdu. Danino – odparł spokojnie, z pewną ulgą i z lekkim zmęczeniem. Był to dla niego koniec długiego dnia. Danina wiedziała, że pilno mu do domu, do żony i dzieci. Poczuła się winna, że go zatrzymuje, jego obecność dodawała jej jednak otuchy.

– Byłbym bardzo zmartwiony, gdyby pani nie przyjechała.

– Ja też – przyznała z uśmiechem, który go wzruszył, chociaż doktor nie dał tego po sobie poznać. – To śliczny dom.

Rozejrzała się dokoła z podziwem, wciąż jeszcze speszona zbytkiem, którym ją otoczono. Nigdy w życiu nic podobnego nie widziała.

– Sądziłem, że się pani spodoba – zażartował łagodnie.

– Trudno, żeby się nie spodobał – przyznała.

– Pewnie okropnie tęskni pani za tańcem? – Z góry znał odpowiedź, ale fascynowało go jej życie w balecie.

– Żyję, żeby tańczyć – powiedziała. – To tylko znam i tego pragnę w życiu. Nie umiem sobie wyobrazić, jak mogłabym żyć bez tego. Gdybym nie mogła tańczyć, chybabym umarła.

Skinął głową, obserwując jej oczy, jej twarz. Lubił z nią rozmawiać. Teraz, kiedy czuła się lepiej, okazywała wspaniałe poczucie humoru.

– Będzie pani znowu tańczyła, Danino, obiecuję. Ale nie tak prędko. Wiele wody upłynie, zanim dziewczyna odzyska dosyć sił, oboje o tym wiedzieli.

– Tymczasem musi pani pomyśleć o innym zajęciu. Przyniósł już jej cały stos książek, które obiecywała sobie przeczytać. W balecie nie miała czasu na czytanie czegokolwiek.

– Lubi pani wiersze? – zapytał ostrożnie, nie chcąc się jej wydać śmiesznym czy przemądrzałym. Prawdę mówiąc, była to jedna z jego namiętności.

– Bardzo. – Skinęła głową.

– Przyniosę coś jutro. Szczególnie lubię Puszkina. Może by się pani spodobał.

W poprzednich latach mało czytała utworów Puszkina, rada była zatem poczytać go więcej, skoro ma teraz czas.

– Zajrzę do pani jutro po wizycie u Aleksego. Może zjem tutaj obiad, nie będzie więc pani tak samotna. – Mówiąc to, wstał, ociągał się jednak z pożegnaniem. – Noc minie spokojnie, prawda?

Martwił się o nią, nie chciał, żeby było jej źle.

– Będę się dobrze czuła. – Uśmiechnęła się ciepło. – Obiecuję. A teraz niech pan wraca do rodziny, bo pomyślą, że straszna ze mnie nudziara.

– Rozumieją, co znaczy mieć w rodzinie lekarza. Zajrzę jutro – powiedział już w progu. Pomachała mu z łóżka ręką. Raz jeszcze pomyślała, jaki to miły człowiek i jakie miała szczęście, że go poznała.

ROZDZIAŁ TRZECI

Książka, którą nazajutrz przyniósł doktor Obraźenski, była tak piękna, że dziewczynie łzy stawały w oczach, kiedy czytał jej niektóre wiersze. Z wolna uchylał drzwi do świata, którego nie znała i o którym nie miała pojęcia, świata przeżyć i zainteresowań intelektualnych. Dopiero tego ranka zaczęła czytać jedną z powieści, które jej zostawił. Przy obiedzie rozmawiali o niej. Podobnie jak wiersze. które przyniósł, była to jedna z jego ulubionych lektur. Czas, jaki upłynął jej na rozmowie, wydawał się jedną chwilą.