Sprawy zaczęły wymykać się spod czyjejkolwiek kontroli. Widziałam, że mamę zaczynają ogarniać wątpliwości, ale tato zdążył się już nabuzować na dobre. Któregoś wieczoru słyszałam ich kłótnię. Cieszyłam się, że mama próbuje go powściągnąć, w tym czasie jednak każde ustępstwo mogłoby nadwątlić jego autorytet. Pewnie łatwiej byłoby powstrzymać papieża od błogosławienia dzieci. Naturalnie mama nie miała nawet punktu zaczepienia, bo w końcu sama to rozpętała.

Moja mama jest w tej rodzinie filozofem.

– Mamy w sobie pod dostatkiem miłości, Gemmo – tłumaczyła. – Mamy pod dostatkiem wielkoduszności. Jesteśmy gotowi do kompromisu. Wcale nie lubię traktować cię, jakbyś była małym dzieckiem. Musisz nam tylko udowodnić, że potrafisz przestrzegać kilku prostych zasad, i natychmiast możemy powrócić do normalnego, rodzinnego życia. Znajdziesz nową pracę i będzie ci wolno zostawać w weekendy poza domem. Musimy jedynie zobaczyć trochę odpowiedzialności z twojej strony. To wszystko, czego żądamy.

Moim rodzicom należała się porządna lekcja.

Nie musisz mi nic mówić. Sam miałeś potworne konflikty z rodzicami. Życie jest odrażające. Myślisz sobie, dlaczego miałbym to znosić? No właśnie, dlaczego? Może rzeczywiście odejść? To proste, to nic nie kosztuje. I wspaniale upraszcza wszystko.

Tylko że tak naprawdę to wcale nie jest łatwe, mam rację? To znaczy, może być łatwe albo trudne. Tylko kto to ma wiedzieć zawczasu? Jest się tylko dzieciakiem, wszystkiego trzeba się dopiero uczyć. Niestety nie można wejść do księgarni i poprosić o odpowiedni podręcznik.

No cóż, proszę bardzo – na to właśnie czekałeś.


GEMMA BROGAN

PRAKTYCZNY PODRĘCZNIK UCIECZKI Z DOMU


Przewodnik krok po kroku dla nieuleczalnych malkontentów

Czego potrzebujesz: ubrania – wełniany sweter, ciepła bielizna, dużo ciepłych rzeczy. Dużo bielizny i różnych rzeczy osobistych. Nieprzemakalny płaszcz. Śpiwór. Ołówek i papier. Pieniądze. Karta kredytowa twojego ojca z numerem PIN.

Spryt. Przyda ci się.

Przemyśl wszystko. Co zrobią twoi rodzice? Oczywiście spróbują ściągnąć cię z powrotem. Będzie policja. Będzie „och Boże, uprowadzono moją córeczkę”. Będzie: „może jest teraz w rękach jakiegoś strasznego zboczeńca, może W TEJ WŁAŚNIE SEKUNDZIE śmieciarka wyrzuca jej zwłoki na wysypisko”. Nigdy nie przyjdzie im do głowy, że małej Lucindzie tak dojedli tatuś z mamusią, że opuściła dom z własnej woli. A więc… jeśli nie chcesz mieć wszystkich glin na ogonie ani oglądać w gazetach swoich zdjęć z rodzinnego s albumu, mówisz jasno mamie i tacie, co zamierzasz zrobić. (Oczywiście możesz równie dobrze chcieć, żeby twoja fotka • znalazła się w lokalnym brukowcu. Tylko że to mnie nie dotyczyło. Ja naprawdę odeszłam z domu).

Do tego przyda się papier i ołówek. Piszesz list wyjaśniający, że odchodzisz i że w najbliższej przyszłości nie powinni oczekiwać wieści od ciebie. Życz im szczęścia, oszczędź sobie wyrażania przykrych uczuć i napisz, iż liczysz na zrozumienie z ich strony. Możesz natomiast zapytać, jak potrafią znieść siebie nawzajem, skoro uczynili twoje młode życie tak nieznośnym, że musisz odejść z domu w nieprzyjazny świat i tak dalej, i tak dalej… Uważaj jednak! To podważy;twoją wiarygodność.

Opłać bilet autobusowy Visą ojca.

Weź pieniądze i w drogę.


Jeśli chcesz mieć absolutną pewność, napisz do nich albo zatelefonuj i opowiedz, jak dobrze się odżywiasz i jak dużo masz ciepłych rzeczy (do tego potrzebna jest ciepła bielizna). W ten sposób, kiedy zwrócą się do policji, żeby pomogła im odzyskać ich własność, policja odpowie: „Ma dwa wełniane swetry, zgadza się? Wzięła śpiwór? Hmm”. Bo to jest, widzisz, tak: policja zaangażuje wszystkie środki, jeśli podejrzewa, że jesteś martwy, lecz nie wyda nawet pensa więcej, niż musi, dopóki żyjesz.

A tak naprawdę – to sekret – zamierzam uciec tylko na trochę. Sama zdecyduję, kiedy wrócić. Za dwa tygodnie. Może za miesiąc.

Mama i tato jednak o tym nie wiedzą.


Smółka zatelefonował we wtorek. Moi rodzice wyszli pograć w squasha. Zaczęłam mu wszystko opowiadać i nagle uśmiechnęłam się do siebie. W tej chwili zrozumiałam, że naprawdę chcę to zrobić. Przedtem… no wiesz. Też chciałam, ale zawsze towarzyszyła temu myśl, że może zwyczajnie odgrywam przed sobą komedię. Ale kiedy wyszczerzyłam zęby w uśmiechu, uzyskałam pewność. On też się uśmiechnął. Przez telefon czułam, jak jego usta rozciągają się po same uszy.

Czułam się także trochę winna, bo… tak bardzo mnie pragnął i…

Ludzie zawsze mówią o miłości tak, jakby była czymś codziennym. Mówią, że kochają rodziców, ale co to oznacza? Chyba niekoniecznie zadurzenie, prawda? Ja swoich czasami nienawidzę, ale nie przypuszczam, żebym żywiła do nich gorsze uczucia niż wszyscy inni. Wiem tylko jedno: jeśli jest coś takiego jak miłość, to może do tej pory tego nie przeżyłam, lecz – kiedy przyjdzie pora – zamierzam zaangażować się BEZ RESZTY. Na miejscu. Zrobię dla niego wszystko. Nazywaj to, jak chcesz.

Tymczasem jednak postanowiłam skorzystać jak najwięcej z wolności.

Smółka jest bardzo kochany. To taki typ człowieka, że chce się być jak najbliżej niego. I tyle wycierpiał, a nikt nie zasługuje mniej na cierpienie niż Smółka. To taki ktoś, kogo wybrałoby się z pełną świadomością, żeby się w nim zakochać. Znając siebie myślę, że zakocham się w jakimś hałaśliwym gówniarzu z kolczykiem. Takie moje cholerne szczęście.

No więc to może się wydawać trochę nie w porządku wobec niego. Z drugiej strony, lubiłam go bardziej niż kogokolwiek. Po tamtym telefonie zaczęłam rozmyślać, jak by to było, gdybym spędzała z nim całe dnie i nikt by nam nie mówił, co mamy robić… i było mi z tym bardzo dobrze. Ściskać w ciemności jego dłoń. Spać z nim. Rozmawiać z nim sam na sam. Opiekować się nim, ponieważ biedny Smółka potrzebował kogoś. Pragnął kogoś. Pragnął mnie.

Czasami, kiedy całą gromadą bawiliśmy się przy brzegu i zakrywały nas wysokie fale, on ściskał mnie tak mocno, że nie czułam się już podtrzymywana przez niego. To raczej on się mnie trzymał, jakbym miała uchronić go przed upadkiem. Kiedy tak patrzył na mnie, jego oczy były pełne… sama nie wiem. Jakby miał się rozpłakać. I… to głupie, wiem, ale myślałam, że on cierpi, bo kocha mnie, a ja go nie kocham. Serce podchodziło mi do gardła i trzymałam go mocno, ściskałam coraz mocniej, jakbym próbowała ze wszystkich sił pokochać go taką miłością, jaką on mnie kochał.

A kiedy indziej myślałam, że po prostu ma taki wyraz twarzy.

ROZDZIAŁ 3

Smółka


Ja i Gemma.

Nigdy byś w to nie uwierzył. Ja sam bym nie uwierzył. Kiedy pierwszy raz odwróciła się do mnie na plaży, pomyślałem, że jej nie polubię. Była sobotnia noc. Rozpaliliśmy wielkie ognisko naprzeciw starych magazynów fabrycznych, pół mili za miastem. To było naprawdę solidne, wielkie ognisko. Znaleźliśmy duży kloc drewna, fragment starej łodzi. Przyciągnęliśmy go z Kennym przez całą plażę. Był osmalony i tkwiły w nim miedziane gwoździe. Od miedzi płomienie zrobiły się zielone. Było w tym coś z magii.

Gemma szalała z zachwytu. Potrafi tak się emocjonować różnymi rzeczami… to jedna z cech, za które ją lubię. Podniecał ją ogień, nasze pierwsze spotkanie, szum morza w ciemności, noc…

Minely to najobrzydliwsze z miejsc. Tutejsi w ogóle się nie liczą. Włóczysz się po swoim własnym mieście jak ktoś obcy i nagle… widzisz gromadę swoich rówieśników siedzących wokół tego magicznego ognia pół mili za rogatkami. Piją, palą i robią to, co chcą. Pamiętam, jak odkryłem życie na plaży. To było wspaniałe.

Gemma wydawała się piękna, ale ani na chwilę nie przestawała mówić. Cały czas trajkotała, jak cudowne jest to, jak cudowne jest tamto… Była coraz bardziej pijana, a ja myślałem, czy ona nigdy nie męczy się gadaniem?

A jednak nie odchodziłem, i ona też, aż w końcu zostało nas pięć czy sześć osób.

O tej porze zwykle wracałem do domu. Im było później, tym więcej tworzyło się par, tak że gdyby w dalszym ciągu tam siedzieć, człowiek sprawiałby wrażenie podglądacza. Normalnie starałem się odejść zawczasu, ale tamtej nocy była Gemma i wszyscy już połączyli się w jakieś pary i pomyślałem… Och, nie…

W takiej sytuacji zawsze czuję się tak, jakby to do mnie należał pierwszy ruch, a ja nie umiem zdobyć się na odwagę. Poza tym nie chciałem po prostu odejść, ponieważ wszyscy by wiedzieli, że bałem się do niej odezwać. Trzeba być o wiele bardziej pewnym siebie, żeby podrywać taką dziewczynę.

Podeszła, usiadła obok i zaczęliśmy rozmawiać…

Te długie chwile milczenia. Bałem się, że się w końcu znudzi, ale chyba nie zwracała na to uwagi. Potem zaczęła wypytywać o moje sprawy… a ja opowiedziałem jej o swoim domu, o mamie i tacie. Czułem się tak… głupio, sam nie wiem? Bo przecież wszyscy wiedzą o moich problemach, a ja tu opowiadam swoją historię takiej pięknej dziewczynie. Pomyślałem, że zanudzam ją na śmierć. Ale ona wciąż pytała o różne rzeczy cichym głosem. Nie takim samym, jak chwilę wcześniej, kiedy wykrzykiwała coś i się śmiała. Opowiedziałem jej wszystko. Wszystko, czyli za dużo. Cały czas wpatrywałem się w nią i myślałem: dlaczego zadajesz mi te pytania? Co ty możesz mieć do mnie?

Potem zaczęła rozmawiać z kimś innym, a ja… och, no cóż… a później… następna rzecz, jaką pamiętam, to jej palce dotykające mojej dłoni. To było niewiarygodne. Sądziłem, że się pomyliła. Trzymaliśmy się za ręce. Zdobyłem się więc na odwagę i objąłem ją w talii, a ona się przytuliła. Tylko się uśmiechnąłem. Było mi tak przyjemnie. Nie mogłem jej pocałować, tak bardzo się uśmiechałem.

– Au! – pisnęła, kiedy moje zęby zderzyły się z jej wargami.

– Jestem taki szczęśliwy – powiedziałem.

– To dobrze – odparła. – To dobrze.

Kiedy zadzwoniłem do niej w tamten wtorek po mojej ucieczce z domu, a ona oznajmiła, że przyjedzie się ze mną zobaczyć, moja twarz przybrała taki sam wyraz jak tej pierwszej nocy. Szczerzyłem zęby jak idiota. Ludzie uśmiechali się na mój widok, gdy wyszedłem z budki. To było wspaniałe.