– Chciałbym, żebyś zobaczyła nasz pałac. Kiedy pili wino, spytał:

– Wiesz, co mieli na myśli nasi przyjaciele, poznając nas ze sobą, prawda?

Serce zabiło jej szybciej. Czyżby chciał się oświadczyć? Skinęła głową, lecz usłyszała tylko:

– Nie pozwólmy im komplikować spraw, które powinny być proste. To my zdecydujemy, nie oni. Można coś budować tylko na obopólnej sympatii i szacunku, a oni nam tego nie zapewnią.

Sympatia i szacunek? Nie to Joanna pragnęła usłyszeć, ale chwilowo mogła poprzestać na samej obecności Gustava, ponieważ karmiła swoje uczucie każdym jego gestem, każdym słowem.

Potem poszli do klubu, by potańczyć, dzięki czemu wreszcie znalazła się w ramionach ukochanego, czuła dotyk jego dłoni na plecach, czuła ciepło emanujące z jego ciała, co okazało się tak cudownym doznaniem, że było niemal nie do zniesienia. Wtedy zrozumiała te wszystkie piosenki o miłości i już się z nich nie śmiała, ponieważ rzeczywiście słońce wydawało się świecić przez cały czas, a przed zakochaną do szaleństwa Joanną miało wkrótce otworzyć się niebo.

Pod koniec tygodnia zaprosił ją oraz jej opiekunkę w gościnę do siebie. Joanna jechała do Montegiano przepełniona szczęściem, rozumiejąc, że Gustavo pragnie pokazać jej rezydencję, nim podejmą ostateczną decyzję. Powściągliwość, jaką przez cały czas okazywał, nie martwiła jej zbytnio, ponieważ sama postępowała dość podobnie, uznając, że nie należy obnosić się z uczuciami, zwłaszcza tymi głębokimi. Gustavo był zawsze doskonale opanowany, lecz wyczuwała w nim człowieka pełnego życia i pasji, które ujawniłyby się, gdyby pojawiła się właściwa kobieta.

Miała wielkie szanse nią zostać.

Znajdujący się kilka kilometrów od Rzymu tysiącakrowy majątek zachwycił ją, a szczególnie oczarował ją stojący na wzniesieniu wiekowy pałac. Mogła godzinami chodzić po korytarzach i pokojach, podziwiając obrazy i dzieła sztuki. Towarzyszył jej Gustavo, z przejęciem opowiadając o przodkach, którzy patrzyli na nich z portretów i ożywali dzięki jego opowieściom. Joanna z kolei zaimponowała mu swoją wiedzą historyczną.

– Bardzo wiele wiesz na ten temat – stwierdził z prawdziwym uznaniem. – Zwłaszcza o moim kraju.

– To moja pasja. Pewnie wybrałabym studia archeologiczne, gdybym… – Omal nie powiedziała „gdybym nie wychodziła za mąż", lecz zdołała ugryźć się w język.-… gdybym nie była taka niezdecydowana.

Codziennie jeździli konno po okolicy, a Joanna przez cały czas czekała na to jedno pytanie. Któregoś dnia, gdy spacerowali po lesie, Gustavo zagadnął:

– Podoba ci się mój dom, Joanno?

– Ogromnie! – zapewniła gorąco.

– A czy byłabyś szczęśliwa, mieszkając w nim przez resztę życia?

To były jego oświadczyny.

Przyjęła je tak szybko, że później rumieniła się na samo wspomnienie. A kiedy ją pocałował, zapomniała o całym świecie. Mimo to nawet wtedy zachowała się z pewną rezerwą, postanawiając w pełni poddać się namiętności, dopiero kiedy przekona się, że i on żywi do niej równie głębokie uczucie.

Ślub miał odbyć się w Anglii dwa miesiące później. Dwa tygodnie przed ustaloną datą Gustavo przyjechał wraz z rodziną do Rannley Towers, gdzie wydano serię przyjęć dla coraz liczniej przybywających gości. Przez ten cały czas, kiedy się nie widzieli, narzeczeni korespondowali ze sobą, a ich listy dotyczyły różnych spraw praktycznych, nigdy uczuć, lecz Joanna zapomniała o tym, gdy tylko znów miała go przy sobie.

Jej suknia już czekała – prawdziwe arcydzieło z jedwabiu w odcieniu kości słoniowej. Rozcinane rękawy były tak długie, że sięgały prawie do ziemi, tren i welon dopełniały całości. Gdy ubrano Joannę w to cudo i gdy przejrzała się w lustrze, po raz pierwszy w życiu pomyślała, że jest piękna. Czy olśni narzeczonego?

I wtedy pojawiła się Crystal.

ROZDZIAŁ DRUGI

Wyglądała jak słodka wróżka z bajki, gotowa spełniać życzenia. Figurka jak u porcelanowej laleczki, aureola blond włosów, roześmiane niebieskie oczy, usta w kształcie serduszka, perlisty śmiech, któremu nikt nie potrafił się oprzeć. Była rozkoszna, zachwycająca, słodka.

Zupełne przeciwieństwo Joanny.

Do Rannley Towers zaprosił ją Frank, daleki kuzyn Joanny, bezskutecznie zresztą zabiegający o względy swej spokojnej, powściągliwej kuzynki. Przy pierwszym spotkaniu Crystal nawet jej się spodobała, ponieważ dzięki swej urodzie i poczuciu humoru była duszą towarzystwa.

Miała zwyczaj mówić z wielkim ożywieniem i tak szybko, że Gustavo często prosił ją o powtórzenie jakiegoś angielskiego słowa, którego nie zrozumiał.

– Och, to się wymawia inaczej! – Crystal poprawiała go ze śmiechem, a on śmiał się razem z nią.

Czy to wtedy Joanna po raz pierwszy wyczuła niebezpieczeństwo? Potem spostrzegła, jak na widok tamtej zaczynają błyszczeć mu oczy. Jak on spogląda na drzwi, gdy Crystal nie ma w towarzystwie i jaką przyjemność sprawia mu jej przyjście. Joanna stanowczo ignorowała te oznaki i setki innych, tłumacząc sobie, że to wszystko nic nie znaczy. Jednak któregoś dnia dalsze udawanie stało się niemożliwe.

Podczas spaceru weszła z pełnego słońca pomiędzy drzewa, więc w pierwszej chwili widziała wszystko trochę niewyraźnie i gdy spostrzegła Gustava, przez moment myślała, że jest sam. Dopiero potem ujrzała drobną kobietę, którą wziął w ramiona i zaczął całować.

Całował ją tak, jak nigdy nie całował Joanny, jakby nie mógł się nasycić.

Świat rozpadł się na kawałki, tak samo jak jej serce.

Ukryła się za wielkim dębem, niepotrzebnie zresztą, bo tamci dwoje byli zajęci tylko sobą i nic do nich nie docierało. Nagle Joanna usłyszała głos narzeczonego:

– Wybacz, najdroższa, nie mam prawa tego robić, skoro nie mogę ci nic zaoferować.

– Nie kochasz mnie?

– Kocham cię, szaleję za tobą. Gdybym… – urwał gwałtownie.

Joanna wstrzymała oddech, za to serce biło jej coraz mocniej.

– Gdybyś najpierw spotkał mnie, nie oświadczyłbyś się Joannie?

– Nigdy – rzekł zmienionym głosem.

– Nie chcesz mnie poślubić, najdroższy?

– Nie pytaj! – krzyknął.

– Muszę – przekonywała tym swoim słodkim, kuszącym głosem. – Skoro i tak mamy siebie utracić, to przynajmniej chcę znać prawdę.

– Dobrze, powiem prawdę. Chcę cię poślubić – wyznał pełnym namiętności głosem. – Nie mogę tego uczynić, ale nikt i nic nie zabroni mi kochać cię i pragnąć. Jesteś przy mnie w każdej chwili, w nocy i we dnie, marzę o tobie na jawie i w snach.

– Czemu więc mnie odtrącasz?

– Ponieważ dałem już słowo Joannie. Błagam, zrozum mnie…

– Ale dlaczego, dlaczego? Przecież ona cię nie kocha, a ty nie kochasz jej!

– Za kilka dni bierzemy ślub, wszystko jest już od dawna ustalone. Miałbym upokorzyć ją przed całym światem? Nie mogę tego zrobić.

– A czy pomyślałeś o przyszłości? O tych wszystkich latach, które spędzisz z kobietą, której nie kochasz?

Cisza, która zapadła po tym pytaniu, zmroziła Joannę do szpiku kości. Trwało to wprawdzie tylko kilka sekund, co wystarczyło jednak, by odniosła wrażenie, że umiera. Potem usłyszała nabrzmiały rozpaczą głos Gustava:

– Jakoś to zniosę.

Joanna sądziła, że złamanego serca nie da się złamać jeszcze bardziej, lecz myliła się, i to bardzo. Paradoksalnie to właśnie świadomość, że wszystko stracone, pozwoliła jej wyjść zza drzewa i spytać z uśmiechem:

– Czy jest coś, o czym powinnam wiedzieć?

Nigdy nie zapomniała wyrazu ich twarzy, ten widok wrył jej się w pamięć na wieki. Gustavo był wstrząśnięty, zbladł straszliwie. Mina Crystal nie dawała się równie łatwo rozszyfrować, dopiero później Joanna pomyślała, że tak wyglądałby zadowolony kot, który dorwał się do śmietanki. W tamtym jednak momencie skupiła się wyłącznie na tym, co miała do zrobienia.

Crystal odezwała się pierwsza.

– Nie chcieliśmy, żebyś dowiedziała się o nas w ten sposób – wyznała z odpowiednią dozą zakłopotania.

Joanna udała kompletną beztroskę.

– Och, nieważne, w jaki sposób się dowiedziałam. Najważniejsze, co teraz zrobimy.

– Nie obawiaj się, nie będę prosił, byś zwolniła mnie z danego słowa. – Głos Gustava brzmiał głucho.

– Sama cię rzucę. – Wzruszyła ramionami. – Daj spokój, nie żyjemy w dziewiętnastym wieku. Nic wielkiego się nie stanie, jeśli zmienimy zdanie w ostatniej chwili.

W jego oczach pojawiła się nadzieja i tego Joanna też nigdy nie zapomniała.

– Mówisz poważnie? – upewnił się, nie wierząc własnym uszom.

– Jak najbardziej. Kochanie, zastanów się tylko… – Po raz pierwszy nazwała go tak czule – na co mi mąż, który kocha inną?

– Ale przecież wszystkie formalności…

– Do diabła z nimi! Powiemy, że się rozmyśliliśmy. Oboje. Załatwmy to od razu i miejmy to z głowy. – Odwróciła się, gdyż nie miała sił dłużej udawać.

– Joanno! – zawołał za nią Gustavo, gdy zaczęła się oddalać, i dopiero wtedy w jego głosie pojawiła się ciepła nuta, na którą tak długo czekała. Dopiero w tym momencie poczuł do swej pierwszej narzeczonej jakieś żywsze uczucie, a była nim wdzięczność. Joanna nie chciała go słuchać, uciekła do domu.

Nie bardzo pamiętała, co się potem działo, wszystko wydawało jej się jakimś koszmarnym snem. Nastąpił szereg burzliwych scen, ponieważ rodzina zareagowała szokiem, Gustavo praktycznie nic nie mówił, to Joanna tłumaczyła wszystkim, że postanowili się rozstać i dodawała ze śmiechem, jak bardzo się z tego cieszy, bo to małżeństwo naprawdę nie było dobrym pomysłem.

Chyba jednak nikt nie dał się nabrać, ponieważ Gustavo nie odwołał ślubu, tylko wymienił jedną oblubienicę na drugą. Joanna zachowywała się tak, jakby zupełnie jej to nie obchodziło, wiedząc, że na domiar złego musi pojawić się na zaślubinach i weselu, bo inaczej jej uczucia wyjdą na jaw.

Jednak w noc poprzedzającą ceremonię już nie wystarczało jej szlochanie w poduszkę, chciała krzyczeć z całych sił. Nie zważając na szalejącą burzę wymknęła się bocznym wejściem do lasu, gdzie oddała się rozpaczy, wyjąc jak zranione zwierzę.