Tak jak Jill, pomyślał.
Myśl o Jill przywróciła go do rzeczywistości. Znów próbował sobie przypomnieć, co wydarzyło się między nim a tą kobietą.
– Ja… – zaczęła Catherine, po czym poprosiła mniej zjadliwym tonem: – Mógłbyś zgasić to światło?
– Uważam, że mam prawo widzieć cię w czasie tej drażliwej rozmowy, jaką prowadzimy.
Nic nie mogła zrobić, gdy tak analizował ją niczym wydruk z detektora kłamstw. Znosiła to tak długo, jak tylko mogła, wreszcie odwróciła twarz i zapytała:
– Nie pamiętasz, prawda?
– Częściowo tak, ale nie wszystko.
– Robiłeś wrażenie doświadczonego mężczyzny, takiego, który na milę rozpozna dziewicę.
– Jeśli pytasz mnie, jak często robię coś takiego, to nie twój interes.
– Zgadzam się. To nie mój interes… ale nie pytałam. Broniłam się jedynie. Wydawało mi się, że to ty pytałeś, jak często ja coś takiego robiłam, a żadna dziewczyna nie lubi, kiedy nazywa się ją rozwiązłą. Chciałam ci tylko uzmysłowić, że był to niezaprzeczalnie pierwszy raz. Myślałam, że byłeś tego świadomy.
– Tak jak powiedziałem, moja pamięć jest lekko zamglona. Przypuśćmy, że ci wierzę – ale po mnie mogli być inni.
To stwierdzenie ponownie wywołało w niej gniew.
– Nie mam zamiaru siedzieć tutaj i wysłuchiwać twoich zniewag! – wyrzuciła z siebie. Następnie otworzyła drzwi samochodu i wysiadła. On też natychmiast wysiadł, ale jej buty zaskrzypiały po żwirze i zniknęła, zanim znalazł się z drugiej strony auta.
– Wracaj! – krzyknął w ciemności i oparł ręce na biodrach.
– Idź do diabła! – odkrzyknęła gdzieś z oddali.
– Dokąd idziesz?
Zaczął biec za niewyraźną sylwetką, rozzłoszczony bardziej, niż chciał się przyznać, jej zdecydowanym stwierdzeniem, że nic od niego nie chce.
Poczuła, jak łapie ją za ramię.
– Do licha, Catherine, wracaj do samochodu!
– I co? – wykrzyknęła, odwracając się do niego, z dłońmi zaciśniętymi w pięści. – Mam siedzieć i słuchać, jak obrzucasz mnie obelgami? Nasłuchałam się różnych epitetów od mojego ojca, ale z pewnością nie muszę wysłuchiwać ich od ciebie!
– W porządku, przykro mi, ale czego się spodziewasz po mężczyźnie, którego oskarżono o coś takiego, o co ty mnie oskarżyłaś?
– Nie potrafię odpowiedzieć na twoje pytanie, ponieważ nie jestem mężczyzną. Myślałam jednak, że taki ogier jak ty będzie wiedział, co jest prawdą. To wszystko!
– Nie jestem ogierem, więc nie mów tak!
– W porządku, darujmy więc sobie dalszą dyskusję!
– Dobrze, nasze rachunki zostały wyrównane.
Stali w ciemności jak nieruchomi przeciwnicy. Ona zastanawiała się, czy on, taki doświadczony, jak wydawał się tamtej nocy, mógł nie zdawać sobie sprawy z faktu jej dziewictwa. On zaś, czy dziewczyna w jej wieku mogła być jeszcze dziewicą. Według niego miała jakieś dwadzieścia lat, a w dzisiejszych czasach dwadzieścia lat to seksualna starość. Ponownie próbował sobie przypomnieć cokolwiek z tej nocy: jak się zachowywała, czy ją bolało, czy się opierała. Jedyne, co wiedział z pewnością, to że gdyby się opierała lub prosiła go, żeby przestał, toby usłuchał. Bez względu na wypite wino nie był gwałcicielem!
Poddając się powiedział z pochwałą:
– Udało ci się. Niczego nie zauważyłem.
Ta uwaga doprowadziła ją do wściekłości. Straciła panowanie nad sobą, rzuciła się na niego, uderzając go zaciśniętymi pięściami w klatkę piersiową.
Uderzony znienacka, gwałtownie zaczerpnął powietrza i cofnął się o krok.
– Och, to boli, do licha!
– Ależ to wspaniałe! Tak wspaniałe, że aż mi się chce wymiotować! Udało mi się! Ty nieznośny, egoistyczny ośle! Mówisz mi, że mnie się udało, a przecież nic nie pamiętasz!
Pocierając obolałą pierś wymamrotał:
– Jezu, zawsze tak się zachowujesz?
– Nie wiem. To pierwszy raz. Jak zazwyczaj reagują twoje ciężarne przyjaciółki?
Teraz, już ostrzeżony, uważał, żeby jej nie dotknąć.
– A może byśmy przestali obrzucać się nawzajem obelgami? Pomińmy nasze wcześniejsze doświadczenia seksualne, przyznajmy się do faktu, że umówiliśmy się na randkę w ciemno, trochę się tej nocy zabawiliśmy i zacznijmy od tego punktu. Utrzymujesz, że byłaś dziewicą, ale nie możesz mi tego udowodnić.
– Potwierdzą to daty. Dziecko ma się urodzić szóstego kwietnia. To jedyny dowód, jaki mam, że to byłeś ty.
– Wybacz mi, jeśli wydam ci się tępy, ale skoro mówisz, że nic ode mnie nie chcesz, to dlaczego tak usilnie starasz się mnie przekonać?
– Nie staram… ja… przynajmniej nie starałam się, dopóki nie zacząłeś mnie wypytywać, czy byli inni. To tylko obrona, nic więcej. – Po czym zdając sobie sprawę, że zaczyna mówić coraz bardziej proszącym tonem, szepnęła: – Och, po co marnuję z tobą czas! – Zaczęła schodzić drogą w dół, zostawiając go tam, gdzie się znajdował, wsłuchanego w oddalający się odgłos jej kroków.
Tym razem pozwolił jej odejść. Stał w ciemności z jedną ręką opartą na biodrze, myśląc sobie, że jest najbardziej irytującą kobietą jaką spotkał w życiu. Jeszcze bardziej denerwująca była myśl, że kochał się z taką wiedźmą! Po czym z łobuzerskim uśmiechem poprawił się: „odbył stosunek seksualny” z taką wiedźmą. Przysłuchiwał się jej milknącym krokom, myśląc: tym lepiej dla mnie, droga pani! Nie mógł jednak pozwolić jej odejść.
– Catherine, nie bądź niemądra! – napominał ją jeszcze bardziej raniąc swoje ego, kiedy szybko zbiegał żwirową drogą. – Znajdujesz się co najmniej trzy mile od mojego domu i Bóg jeden wie, ile od twojego. Wracaj tutaj!
W wonnej nocy zabrzmiała jej odpowiedź:
– Do diabła z tobą, Clayu Forresterze! Zaklął, wrócił do samochodu i gwałtownie przekręcił kluczyk w stacyjce, aż dziw, że go nie złamał. Zapaliły się światła, zatoczyły łuk i corvetta z rykiem zjechała w dół. W świetle reflektorów pojawiły się plecy rozgniewanej Catherine. Pędem przejechał obok niej, rozpryskując kołami ziemię i żwir.
Około pięćdziesięciu jardów przed Catherine, u stóp wzgórza, zapaliły się tylne światła, a następnie światło wewnątrz samochodu, kiedy Clay wysiadł i stanął, opierając łokieć na otwartych drzwiach. Czekał na nią. Zignorowałaby go, ale nie pozwolił na to. Kiedy doszła do niego, wyciągnął rękę i zatrzymał ją.
– Wsiadaj, ty mały miotaczu ognia – rozkazał. – Nie zostawię cię tutaj, czy mi się to podoba czy nie. Nie o tej porze!
Światła samochodu wydobyły z mroku jej rozgniewaną twarz, wysuniętą dolną wargę, ściągnięte w grymasie niezadowolenia brwi.
– Musiałam zwariować, że w ogóle przyszłam do ciebie do domu. Powinnam była wiedzieć, że nic dobrego z tego nie wyniknie.
– Dlaczego więc przyszłaś? – zapytał, przytrzymując ją za ramię, na tyle jednak daleko od siebie, żeby znowu go nie uderzyła.
– Ponieważ uważałam, że twoi rodzice nie zasłużyli na ataki kogoś takiego jak mój stary. Pomyślałam, że jeżeli pójdę z nim, to może uda mi się oszczędzić im nieprzyjemności.
– Czy spodziewasz się, że w to uwierzę?
– Nie dbam o to, w co wierzysz, Clayu Forresterze! Puść moje ramię, do licha! – Wyrwała się, po czym odwróciła się do niego niczym wojowniczy kogut, czując, że musi wyjaśnić wszystko do końca: – Widziałeś już mojego starego w akcji. Nie trzeba dużo, żeby się zorientować, co to za człowiek. Jest podły, mściwy, leniwy i na dodatek alkoholik. Nic go nie powstrzyma, by wydrzeć, co się da, od ciebie albo od twoich rodziców. Uważam, że jest całkowicie, beznadziejnie szalony, wdzierając się w ten sposób do waszego domu i znieważając twoich rodziców.
– A co zamierza uzyskać? Catherine pomyślała przez chwilę i zdecydowała, że nie ma nic do stracenia.
– Forsę. Widziała, że jest zdumiony, bo przyglądał się jej w mdłym świetle padającym z samochodu, a następnie wykrzyknął:
– Przyznajesz to?
– Oczywiście, że przyznaję. Tylko głupiec by się nie zorientował, o co mu chodzi. Wyczuł pieniądze, których nigdy mu nie dosyć, a to rozbudziło wszystkie jego niskie instynkty. Sądzi, że może wykorzystać tę sytuację, by sobie umilić życie. Nie mam najmniejszych złudzeń, że chodzi mu o moją reputację. Może sobie mówić, co chce, o straconej niewinności swojej córeczki i jej zrujnowanej przyszłości, ale tak naprawdę myśli tylko o sobie. Ma zamiar wymościć sobie gniazdko za wasze pieniądze. Nie sądzę, by choć przez chwilę myślał, że uda mu się zmusić ciebie do ślubu ze mną. Nie sądzę, żeby nawet tego chciał. Wolałby raczej, żebyś odkupił swoją winę pieniędzmi, i zrobi co w jego mocy, żeby je dostać. Ostrzegam cię, to niebezpieczny człowiek. Widzisz, on wierzy, że trafiła mu się życiowa szansa.
– A tobie żadna z tych myśli nie przyszła do głowy?
– W lipcu nic o tobie nie wiedziałam.
– Umówiła nas twoja kuzynka, Bobi. Jest dziewczyną Stu, a Stu jest moim starym przyjacielem. Jedno wynika z drugiego.
Wyrzuciła rękę w górę i podniecona zaczęła chodzić tam i z powrotem.
– Och, jasne! Najpierw sprawdziłam twoją sytuację finansową, a następnie kazałam się jej z tobą umówić, i to w idealny wieczór, żeby zajść w ciążę, po czym uwiodłam cię i posłałam swojego ojca, żeby zebrał plony. – Prychnęła pogardliwie. – Nie pochlebiaj sobie, Forrester! Może cię to zdziwi, ale nie każda dziewczyna, która zachodzi w ciążę, chce wyjść za faceta, który jej to zrobił. Popełniłam błąd wtedy w lipcu, ale to nie znaczy, że popełnię następny, zmuszając cię do poślubienia mnie.
– Jeśli jesteś niewinna, to powiedz mi, skąd, u diabła, twój stary wiedział, do kogo pójść. Ktoś mu wskazał drogę.
– To nie ja!
– To jak na to wpadł? Catherine nagle zamilkła, odwróciła się do niego plecami i obchodząc samochód powiedziała:
– Mimo wszystko dam się podwieźć do domu. – I wsiadła.
On także wsiadł, pozostawiając uchylone drzwi, tak żeby w aucie nadal paliło się światło, kiedy ją przepytywał:
– Nie zmieniaj tematu. Jak to się stało?
– Ja mu nie podałam twojego nazwiska. Nic mu nie powiedziałam!
"Osobne Łóżka" отзывы
Отзывы читателей о книге "Osobne Łóżka". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Osobne Łóżka" друзьям в соцсетях.