W pewnej chwili do jej uszu dotarły ciche słowa:

– Catherine, dosyć.

Zamarła. A więc nie była na cmentarzu sama? Zerknęła ostrożnie w bok i ujrzała Rica, który przyklęknął niedaleko niej.

– Zostaw mnie – Zaczęła płakać dalej, ale Rico, jak to on, nie zamierzał jej posłuchać. Przeciwnie, zbliżył się i objął ją ramieniem.

Spróbowała się odsunąć.

– Zostaw…

Trzymał ją mocno, a jej nagle zrobiło się jakoś dziwnie dobrze w jego objęciach.

– Catherine, dosyć – powtórzył.

Już się nie wyrywała. Zupełnie przestała myśleć i zastanawiać się, dlaczego ją śledził i jest tu przy niej na cmentarzu. Ważne, że,był blisko, że ją obejmował, ochraniał, że wydobył z otchłani. Nawet, jeśli to było na krótko.


– Janey cię kochała – odezwał się Rico.

Najwyraźniej próbuje ją pocieszać. Po cóż jednak zaprzeczać faktom?

– Ona mnie nienawidziła, Rico. Taka jest prawda.

– Jesteś tego absolutnie pewna?

Zaskoczył ją ton jego głosu.

Sięgnęła do torebki po chusteczkę, aby otrzeć oczy.

– Dziś wieczorem coś odkryłem – podjął Rico. – Do wiedziałem się, co było prawdziwą przyczyną wypadku, i nie mogłem się po tym pozbierać. Dlatego nie przyszedłem do ciebie. – Zamrugał szybko powiekami.

Catherine przysięgłaby, że spojrzenie męża zaszkliło się. I wzruszyło ją to, że jest poruszony.

– Ale co się stało – zapytała miękko – Powiedz.

– Nie tutaj – Zaczął się podnosić. – Chodź.

Dała się poprowadzić. Ruszyli do głównej alejki oświetlonej rzędem latarń. Catherine po paru krokach przystanęła.

– Rico, powiedz.

– Chodźmy do samochodu, tu jest za zimno. A ty nie jesteś jeszcze zdrowa.

– Nie chcę do samochodu.

Spojrzał na nią, po czym ściągnął z ramion marynarkę i okrył nią żonę. Zaczęli iść w przeciwną stronę, do wyjścia na brzeg morski.

Zeszli po kamiennych schodkach na plażę. Znaleźli zwalone drzewo, na którym przysiedli.

– Poczekaj – powiedział Rico i zaczął zbierać chrust, badyle i liście, z których ułożył ognisko. Podpalił je firmową zapalniczką.

Catherine wpatrywała się w tańczące płomyki jak zahipnotyzowana. Szumiało morze, odzywały się gdzieś nocne ptaki i potrzaskiwał ogień. Zaczęło się robić ciepło.

Rico otrzepał ręce i przysiadł obok niej.

– Wiesz tamtego dnia Marco i Janey nie byli pijani.

Spojrzała, unosząc brwi w zdziwieniu.

– I nie byli też na prochach – ciągnął. – Dowiedziałem się tego od Sellersa, który wraz z wynikami twoich badań przywiózł kopię protokołu z sekcji Marca.

– Byli trzeźwi – Catherine w zdziwieniu uniosła ramiona – Ale przecież portier z restauracji twierdził, że Marko był tak pijany, że nie mógł mówić…

– On miał wylew.

– Co miał – Catherine szeroko otworzyła oczy i nakryła sobie dłonią usta. Jej serce zaczęło łomotać.

– Miał udar mózgu, prawdopodobnie pierwsze objawy, dlatego wszyscy myśleli, że jest pijany. I dlatego w chwilę potem stracił panowanie nad kierownicą.

A tego właśnie popołudnia razem z Janey świętowali swój powrót na „dobrą drogę” w życiu.

– Skąd ty to wszystko wiesz?

– Rozmawiałem z Jessicą, kiedy wróciła z zakupów. Odbyliśmy długą rozmowę. Właściwie ona o nią po prosiła.

Catherine skinęła głową.

– Aha, ze mną też wcześniej chciała porozmawiać, ale ją zbyłam. Powiedziałam, że jestem zmęczona.

– Powinnaś była jej posłuchać – stwierdził miękko Rico – Oboje jeszcze raz powinniśmy posłuchać jej opowieści. Janey cię kochała, Catherine. Zwierzała się Jessice, że bardzo cię szanuje, że wie, że namawiasz ją do dobrego i że ona w końcu pójdzie za twoją radą. Było jej wstyd, że się tak ciągłe bawi. Wiedziała, że powinna już dorosnąć i wziąć odpowiedzialność za siebie i za dziecko. Kochała cię, Catherine, chciała być taka jak ty. Powinnaś wysłuchać Jessiki, to ci dobrze zrobi.

Catherine nic nie odpowiedziała, wpatrując się w ogień. Tymczasem Rico mówił dalej:

– Jessica przyniosła mi taśmę wideo z domowej kamery Marca i Janey. Nie wiedziałem, że coś takiego po nich zostało – urwał i przełknął kilka razy – Nie spodziewałem się po tej taśmie niczego dobrego, bałem się, że mogą być na niej tylko rozbierane historie, pijaństwa i tak dalej. Ale omyliłem się. Wyobraź sobie, Cathy, że tam są wyłącznie świadectwa miłości.

– Miłości – Była pewna, że się przesłyszała.

Rico w milczeniu pokiwał głową i podjął na nowo:

– Oni się kochali, Catherine. Zwykłą, domową miłością. Właściwie nie ma na tej taśmie niczego nadzwyczajnego, po prostu wszyscy są dla siebie dobrzy. Dla siebie i dla dziecka. Takich rzeczy nie da się odegrać, w każdym razie nie potrafią tego amatorzy.

Chwilę oboje milczeli.

– To dlaczego moja siostra naopowiadała mi tyle różnych bzdur? Po co te wszystkie prowokacje – za stanowiła się Catherine.

– Może czuła się bezpieczniejsza, wierząc w takie rzeczy – zasugerował Rico – Wiesz, młode dziewczyny miewają bałagan w głowie. Albo aż tak kochała Marca, że chciała, by był jej mężem, żeby go nie utracić? Możliwe są też inne wytłumaczenia. Tak czy owak taśma jest świadectwem, że się kochali.

– Kiedyś pokażemy ją Lily – Catherine zawiesiła głos i pomyślała, że są cuda na świecie, że jednak coś dobrego ocalało z tamtej katastrofy. Dziewczynka będzie miała szansę zobaczenia swoich rodziców jako normalnych ludzi, którzy ją uwielbiali.

– Ty jej to pokażesz – odezwał się Rico – Cathy, wszyscy kochamy Lily, ale ja nabrałem pewności, że najważniejsza dla niej będziesz zawsze ty. Z ciebie jest urodzona mamusia – Uśmiechnął się, kładąc dłoń na jej brzuchu – Jestem pewien, że tylko chwilowo nikt tutaj nie mieszka – Pogłaskał ją delikatnie – Będziesz jeszcze matką wielu dzieci, zobaczysz.

Odwrócił głowę, bo wzruszenie, które długo w sobie tłumił, zaczęło w nim brać górę.

Tak mi przykro, Rico – szepnęła – Może za dużo wzięłam na siebie. Może nie powinnam była wracać do pracy zaraz po tych wszystkich przeżyciach.

– Cśś położył palec na jej wargach – nie oskarżaj się, Cathy. Jeśli ktoś tu jest winien, to raczej ja.

– Ty? Dlaczego ty?

– Bo powinienem był być wtedy ostrożniejszy. Tamten moment nie był dobry na poczęcie dziecka. Ale ja byłem samolubny. Tak – Spojrzał na nią pałającym wzrokiem – Chciałem, żebyś była w ciąży, i nie dlatego, że pragnąłem potomka, ale że pragnąłem ciebie! Ciebie chciałem sobie przywłaszczyć.

Spuściła oczy. Zanadto ogłuszyło ją to, co powie dział. Takie to było dziwne i niespodziewane. A więc oboje chcieli mieć siebie na własność, tylko, że nawzajem o tym nie wiedzieli? Jaka szkoda, że ludziom tak trudno jest się nieraz porozumieć.

– Zawsze cię pragnąłem – podjął powoli Rico.

– I zawsze cię potrzebowałem. Zmieniłaś mój świat, Catherine, otworzyłaś mi oczy na wiele rzeczy. Ty potrafisz być optymistką, nie oskarżasz ludzi tak łatwo jak ja. Szukałaś dobrych stron nawet w Antonii, ba, nawet we mnie! Dziś wieczorem, kiedy powiedziałaś, że mnie kochasz, chciałem popędzić za tobą i nie wiem, czemu tego nie zrobiłem.

– Ależ zrobiłeś – Uśmiechnęła się dzielnie – Przecież mnie w końcu dogoniłeś. Tutaj.

Zaprzeczył ruchem głowy.

– Czuję, że dla nas jest już chyba za późno, Cathy.

Pociemniało jej przed oczami. Chwyciła go za ramię i potrząsnęła nim.

– Jak to „za późno – krzyknęła. Co to ma znaczyć?! Opowiadasz, że mnie potrzebujesz i od razu chcesz to cofnąć? Jedną ręką dajesz, a drugą odbierasz?

Rico zmarszczył czoło. Wstał i dorzucił do ognia, który zaczął przygasać. Po chwili wrócił na miejsce.

– Wiesz – zastanowił się. – Może ja w ogóle nie jestem tym, na którego czekałaś? Może nie będę umiał cię kochać tak, jakbyś tego pragnęła? Ale najgorsze jest to, że mogę być dziedzicznie obciążony. Matka miała wylew, potem Marco. Ja też mogę młodo skończyć. I co, zostawię cię na niepewny los? Z dzieckiem, czy może nawet z kilkorgiem dzieci? Czy to by było odpowiedzialne?

Przytuliła się do niego.

– A gdybyśmy teraz od siebie odeszli, zaraz po tym, jak się odnaleźliśmy, czy to by było odpowiedzialne?

Ogień tańczył przed ich oczami, a oni długo milczeli.

– Rico – poruszyła się wreszcie Catherine – i tak żyje się zawsze bez gwarancji.

Każdego dnia może się człowiekowi zdarzyć jakiś wypadek. Ja wiem jedno: jeśli się kochamy, nie wolno nam się „z rozsądku” rozejść. Tragiczne są małżeństwa z rozsądku, ale jeszcze tragiczniejsze są rozstania z rozsądku.

– Pewnie masz rację – Przycisnął ją do siebie.

– W każdym razie wiedz, Cathy, że zawsze cię kochałem, od pierwszej…

Przerwała mu delikatnie, tym razem sama kładąc palec na jego ustach.

– Za dużo już było słów. Może lepiej posłuchajmy teraz morza, Rico.

Znów się do niego przytuliła i tak siedzieli, po zwalając się czarować potędze żywiołów, ognia, wody, ziemi, nieba.

I najwyższej potędze świata: miłości w ich własnych sercach.

EPILOG

– Naprawdę nie myślę, żebyście mieli się, czym martwić. Wiem, co piszą w książkach o zazdrości maluchów w tym wieku o noworodki, ale musicie pamiętać, że Lily jest nad wiek rozwinięta.

Głos Antonii wibrował nad stołem werandowym i Catherine stłumiła śmiech, kiedy złowiła rozbawione spojrzenie Rica.

– Jest rozwinięta – powtórzyła Antonia – Zresztą wcale nie musi być zazdrosna, bo na czas rozwiązania zamieszka przecież u nas, prawda? Carlos i ja nie możemy się już tego doczekać.

– Do rozwiązania są jeszcze dwa tygodnie – przypomniała Catherine – A może nawet dłużej, bo pierwsze dzieci podobno zwykle się spóźniają.

Catherine sięgnęła po truskawkę z miseczki i wgryzła się w jej cierpkawą słodycz. Dobrze jej było na łonie rodziny w to sobotnie popołudnie, tak dobrze, że starała się zanadto nie rozmyślać nad ścieżkami, które ją tutaj przywiodły, które ją w końcu przywróciły temu domowi.