Jestem pewna, że nie muszę Ci wyjaśniać, co masz przed sobą. Za zgodą Patricka przekazuję Ci twoją nagrodę Pulitzera. Wszyscy składamy swoje życie w Twoich rękach. Przepraszam, jeśli zabrzmiało to pompatycznie, ale właśnie tak to odczuwamy. Dotrzymaliśmy słowa, a to znaczy, że Ty też musisz wywiązać się ze swej obietnicy.

Osobiście dostarczyłam tę przesyłkę, by mieć pewność, że nie dostanie się w niepowołane ręce. Do listu dołączyłam potrzebny Ci dowód. Betsy, w czasach buntu przeciwko całemu światu, kiedy myślała, że bez niczyjej pomocy odnajdzie swego ojca, kupiła wieczne pióro, które jednocześnie jest aparatem fotograficznym. Natknęła się na jego reklamę w magazynie „Soldier of Fortune”. Nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje, ale ważne, że ona wiedziała. Masz przed sobą zdjęcia trzech dokumentów, które rok temu Betsy, Ellie i ja podpisałyśmy na lotnisku w Los Angeles. Betsy sama je wywołała. Prawdziwa historia z serii „płaszcza i szpady”.

Wszyscy próbujemy sobie jakoś ułożyć życie. Zwracam się do Ciebie o pomoc. Mam nadzieję, że nie zabrzmiało to melodramatycznie. Z drugiej strony wciąż pamiętam minę pana Spindlera owego dnia.

Proszę Cię o jeszcze jedno. Kiedy zamkniesz wszystko w swoim sejfie, zjedź windą do holu. Ktoś będzie tam na Ciebie czekał. Z góry dziękuję, bo wiem, że zrobisz to, o co Cię proszę.

Kochająca i oddana

Kate


Czując, że oczy zachodzą mu łzami, Gus odczepił czarne pióro, zatknięte za czerwoną okładkę kołonotatnika.

Dostał wszystko, ale za jaką cenę? Przekartkował czerwony notes, patrząc na obce pismo, na wzbudzające grozę słowa. Kate miała rację. To była nagroda Pulitzera.

Zjedź windą do holu, napisała w liście. Zamknął kołonotatniki w swym sejfie. Głośno wydmuchał nos.

Powtórnie wycierał nos, nie przejmując się łzami w oczach, kiedy otworzyły się drzwi windy.

Stała dokładnie w polu jego widzenia, w obu rękach trzymając: hot-doga.

– Cześć, obiecałam cię kiedyś zaprosić na kolację. Zawsze dotrzymuję słowa. Co cię tak długo zatrzymało?

Gus wyrzucił pięść w powietrze.

– Do diabła, zawsze byłem powolny.

– Cóż, jestem inna -uśmiechnęła się Kate. – Gusie Stewarcie, ożeń się ze mną. W prawej kieszeni mam skierowanie na badanie krwi. Może uda nam się to przyspieszyć.

– Zjemy po drodze. To ci dopiero kawalerska kolacja.

Kate uśmiechnęła się.

– Nie licz na coś więcej.

– Nie liczę.

Fern Michaels

  • 1
  • 61
  • 62
  • 63
  • 64
  • 65
  • 67