– Tak – odrzekł i zamknął oczy. – Tak, jesteś moją żoną.

Po wejściu do domku zapalił dwie świece. Lily wzięła jedną z nich i zaniosła do sypialni, a Neville przyklęknął przy kominku, by rozniecić ogień. Powietrze było lodowato zimne.

– Zaraz zrobi się ciepło – powiedział. Wstał, rozpiął płaszcz, przyciągnął ją do siebie i okrył ich oboje. – Będziemy się przytulać i całować, aż zrobi się na tyle ciepło, byśmy mogli się rozebrać i położyć do łóżka.

Lily roześmiawszy się, odchyliła głowę do tyłu i popatrzyła na niego.

– W naszą noc poślubną również było zimno – przypomniała.

– O, tak, na niebiosa. – Roześmiał się. – Tylko płaszcze, koce i namiot chroniły nas przed grudniowym chłodem.

– I miłość – dodała.

Przycisnął usta do jej warg.

– Pewnie cię okropnie wtedy poturbowałem. To nie był najlepszy wstęp do świata namiętności, nie tak to by wyglądało, gdybym mógł to zaplanować.

– To była jedna z dwóch najpiękniejszych nocy w mym życiu. Inną spędziliśmy tutaj. Przy kominku jest już ciepło.

– Ale podłoga jest twarda.

Uśmiechnęła się do niego kokieteryjnie.

– Nie tak twarda jak ziemia w namiocie w Portugalii.

Ściągnęli poduszki i całe nakrycie z łóżka. Wykorzystali również płaszcze. Nie zdjęli wszystkich ubrań. Podłoga rzeczywiście była twarda i chłodna, a powietrze wcale się jeszcze dobrze nie nagrzało, mimo trzaskającego w kominku ognia.

Ich namiętność nie zauważała tych niedogodności. Istnieli tylko oni obydwoje, ciepli, żywi i pełni pożądania. Neville pieścił ją rękoma i ustami, mrucząc miłosne wyznania, a kiedy wszedł w nią głęboko, przestali być dwojgiem ludzi, stali się jednym ciałem, jednym sercem, po prostu jednością. I kiedy zaczął się w niej poruszać przez długie minuty dzielonej wspólnie namiętności stali się jedną wielką oszałamiającą rozkoszą.

O, tak, byli sobie poślubieni.


*

Neville zasnął, nie wypuszczając jej z ramion. Spał, a Lily czuła ciężar jego odprężonego ciała. I twardą podłogę pod plecami. Kiedy zsunął się z niej, jęknęła cicho i przytuliła się do niego, mrucząc sennie.

Ujrzał przez ramię, że ogień w kominku rozpalił się na dobre. Nie spał więc długo.

– Pewnie bolą cię wszystkie kości.

– Mmm. – Westchnęła. Potem uniosła głowę i pocałowała go powoli w usta. – Czy po tym wszystkim zechcesz uczynić ze mnie uczciwą kobietę?

– Lily. – Przycisnął ją do siebie mocno. – O, Lily, kochana. Tak jakbyś nie była uczciwą kobietą… Jesteś moją żoną. Możesz tysiące razy odmawiać mi swej ręki, a ja nigdy w to nie zwątpię.

– Nie mam zamiaru odmawiać ci tysiąc razy – odparła. – Ani nawet jeden raz. Powiedziałam „tak”, kiedy poprosiłeś mnie pierwszy raz. Wtedy zostałam twoją żoną, byłam nią nawet potem, kiedy wiosną nie chciałam zalegalizować naszego związku. Teraz nie mówię „nie”. Jestem twoją żoną i chcę, by cały świat się o tym dowiedział – mój ojciec, twoja mama, wszyscy. By dowiedział się o tym, co już od dawna jest prawdą.

Pocałował ją.

– Tata marzy o dużym weselu, chociaż dla mnie najważniejszy jest nasz ślub w Portugalii. Chciałby, żebyśmy wzięli ślub w Rutland Park. Musimy się na to zgodzić, Neville. Jest dla mnie kimś wyjątkowym. On… ja go kocham.

– Oczywiście. Mama również tego chce – powiedział, całując ją znowu. – Wszyscy tego oczekują. Oczywiście, nasz powtórny ślub stanie się wielkim wydarzeniem. Kiedy, Lily?

– Kiedy tylko mój tata i twoja mama postanowią.

– Nie. – Uśmiechnął się do niej nagle. – Nie, Lily. To my zdecydujemy. Co sądzisz o drugiej rocznicy naszego ślubu? W grudniu, w Rutland Park?

– O, tak. – Odwzajemniła jego uśmiech z widoczną radością. – Tak, to wspaniała myśl.

Wszystko układało się teraz idealnie. Oczywiście nie będzie tak zawsze. Po prostu nie na tym polega życie. Ale teraz, tej nocy, wszystko było dobrze. Przyszłość zapowiadała się w jasnych barwach, a przeszłość…

Ach, przeszłość. Przeszłość Lily. Nie miał odwagi jej poznać. Może trzeba było zostawić przeszłość za sobą i nigdy nie wracać do tego co było? Ale przeszłość domagała się swoich praw. Jeszcze mogła, kiedyś, później, położyć się cieniem na ich życiu, zmącić szczęście, zniszczyć miłość. Nie, nie mógł pozwolić, by przeszłość ukochanej pozostała na zawsze bolesną tajemnicą.

– O czym myślisz? – Lily dotknęła ustami jego warg. – Dlaczego posmutniałeś?

– Lily… – Spojrzał jej w oczy, chociaż w tej chwili wolałby patrzeć gdzie indziej. – Opowiedz mi o tamtych miesiącach. Było jeszcze coś, o czym mi nie mówiłaś, prawda? Wiosną nie miałem odwagi ani hartu ducha, by tego wysłuchać. Ból tych, których kochamy, trudniej znieść niż własny, a ja czułem się winny twojego cierpienia. Teraz jednak muszę wiedzieć. Muszę tego wysłuchać, żeby nie dzieliły nas żadne cienie. Może ty powinnaś powiedzieć. Pomogę ci się tego pozbyć, jeśli tylko potrafię. Muszę zyskać…

– Przebaczenie? – dokończyła zdanie. Palcem dotykała szramy biegnącej mu przez twarz. – Uczyniłeś wszystko co w twojej mocy, zarówno dla mnie, jak i dla żołnierzy, którzy zginęli na przełęczy. Była wojna. I to tata zabrał mnie ze sobą na misję zwiadowczą. Wiedziałam, że ryzykuję, on wiedział to również. Nie musisz się o to obwiniać. Nie powinieneś. Ale dobrze, opowiem ci. A wtedy obydwoje pozbędziemy się bólu. Razem. Odejdzie do przeszłości, tam, gdzie jego miejsce.

Nawet teraz miał ochotę zrezygnować. Pragnął, by tej idealnej nocy nie zakłócała ohyda, by nigdy ich nie dotknęła.

– Miał na imię Manuel – powiedział cicho.

Zaczerpnęła powoli i głośno powietrza.

– Tak. Miał na imię Manuel. Był niewysokim i umięśnionym mężczyzną, przystojnym i charyzmatycznym. Przewodził bandzie partyzantów, należał do fanatycznych nacjonalistów. Niezwykle lojalny wobec swych krajanów, potrafił być przerażająco okrutny wobec wrogów. Należałam do niego przez siedem miesięcy. Wydaje mi się, że w pewien sposób z czasem polubił mnie. Płakał, kiedy mnie uwalniał.

Neville trzymał ją w objęciach, gdy ciągnęła dalej. I wtedy, kiedy przestała już opowiadać. W końcu nie mogła się powstrzymać od łez. Zaczęła szlochać. On także płakał.

– Nie trzeba mówić o przebaczeniu, ponieważ nikt nie zawinił, Lily – powiedział w końcu, kiedy już zdołał opanować głos. – Wiem, że winisz się za to, że żyjesz, chociaż francuscy jeńcy zmarli. I że pozwoliłaś temu mężczyźnie, by cię wykorzystał, zamiast walczyć aż do śmierci. Więc powiem to, ukochana, a ty musisz mi uwierzyć. Przebaczam ci.

Zaczęła się powoli uspokajać, wytarła nos w chusteczkę, którą udało mu się znaleźć w kieszeni płaszcza.

– Dziękuję. – Uśmiechnęła się trochę nerwowo. – Nie trzeba mówić o przebaczeniu, bo nie ma w tym niczyjej winy, Neville. Wiem jednak, że powinieneś to usłyszeć. Przebaczam ci, że nie obroniłeś mnie, że nie szukałeś mnie, że wróciłeś do Anglii i zacząłeś żyć, jak gdyby nic się nie stało. Przebaczam ci.

Przytulił ją i zaczął delikatnie głaskać po włosach. Zapatrzył się w ogień.

Co za dziwna noc, pomyślał. Prawie taka, jak pierwsza noc, którą spędzili wspólnie – ohyda i żałoba, miłość i rozkosz, splecione razem w tkaninę zwaną życiem. I wiara, że pomimo wszystko warto żyć i że jest o co walczyć. Tak długo, jak długo istnieje miłość – tajemnicza siła, która nadaje wszystkiemu znaczenie i wartość głębszą niż słowa.

To dobrze, że tej wyjątkowej nocy wreszcie pokonali ostatecznie barierę bólu. Razem zrozumieli, że ścieżka wiodąca do tej nocy i tego domku była długa i trudna. Zrozumieli, że razem mogą sobie nawzajem pomagać nieść brzemię i obdarować się wybaczeniem i pokojem, a także miłością i namiętnością.

– Lily. – Pocałował ją w usta. – Lily…

Przylgnęła do niego, obejmując go mocno.

Teraz kochali się gwałtownie, bez pieszczot, bez okazywania sobie czułości. Istniała tylko tęsknota dwóch ciał pragnących ponad pożądaniem, ponad rozkoszą, ponad namiętnością dotrzeć do samego jądra miłości.

I szczęśliwie odnaleźli ją w tym domku opodal wodospadu, przy spełnieniu krzycząc bez słów, ze splecionymi, zaspokojonymi ciałami na twardej podłodze, pomiędzy kocami, płaszczami i innymi ubraniami.

Pogrążyli się we śnie.


*

Neville spał nadal głęboko, niewygodnie zawinięty w koce, kiedy Lily wstała, wygładziła ubranie, ułożyła włosy najlepiej jak umiała i narzuciła płaszcz. Chciała go zostawić tutaj, ale ogień wygasł już w kominku, więc zimno i tak niedługo by go obudziło. Szturchnęła go stopą.

Wymruczał coś.

– Neville. – Bez zdziwienia ujrzała jak w jednej chwili obudził się i usiadł zupełnie przytomny. Bądź co bądź służył kiedyś jako oficer w wojsku. – Za kilka godzin musimy wracać do domu i doprowadzić się do porządku, byśmy wyglądali na świeżych, wypoczętych i niewinnych, kiedy zobaczymy się z tatą, twoją mamą i resztą gości. Musimy im powiedzieć, co postanowiliśmy i oddać w ich ręce resztę spraw. Czy chcesz zmarnować tych kilka cennych godzin?

Uśmiechnął się i wyciągnął do niej dłoń.

– Teraz, kiedy o tym wspomniałaś… – zaczął.

– Myślałam o kąpieli – przyznała. – Wydaje mi się jednak, że woda jest za zimna.

Skrzywił się.

– Możemy za to przejść się na plażę – powiedziała. – Albo nie, pobiegniemy.

– Tak? – wyciągnął się. – Kiedy moglibyśmy się zamiast tego kochać.

– Pobiegniemy na plażę – powiedziała stanowczo. Uśmiechnęła się prowokująco. – Kto ostatni dobiegnie do skały i wdrapie się na nią, ten jest najgorszą ciemięgą.

– Czym? – wykrzyknął ze śmiechem.

Lily zdążyła jednak uciec, wymknęła się do drugiego pokoju, potem otworzyła szeroko drzwi i przemknęła przez nie, zostawiając jedynie echo śmiechu w odpowiedzi.

Neville skrzywił się znowu, westchnął, obrzucił tęsknym spojrzeniem dogasający ogień, skoczył na równe nogi, zbierając po drodze ubranie i rzucił się w pogoń.

27