Kiedy tak pogrążyła się we wspomnieniach, przyniesiono tacę i postawiono ją na eleganckim stoliku. Neville odsunął krzesło i pomógł jej usiąść. Rzeczywiście, jedzenia starczyłoby dla całego wojska. Spojrzała wygłodzona na gotowane jajka, kiedy nalewał jej herbaty do filiżanki.

– Zostawię cię teraz samą – powiedział, biorąc jej dłoń w swe ręce. – Nie potrafię wyrazić tego, co czuję, cieszę się, że nie zginęłaś, Lily. Cieszę się, że udało ci się to wszystko przetrwać.

Uniósł jej dłoń do ust i pocałował koniuszki palców, aż wreszcie odwrócił się i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą cicho drzwi.

Cieszył się? – zastanawiała się, spoglądając za nim. Wiedziała, że nie jest okrutny i nigdy nie życzyłby jej śmierci, ale żeby naprawdę się cieszył? Z tego, że udało jej się przeżyć, być może tak. Jednak z tego powodu, że wróciła do niego, by skomplikować mu życie? Czyż mógł się cieszyć, że stało się to zupełnie przypadkiem w dniu, kiedy miał poślubić inną kobietę?

Niby dlaczego miał się cieszyć? Zwłaszcza znając prawdę o tym, co ją spotkało.

Lily zaczęła myśleć o kobiecie, z którą miał się ożenić. Z pewnością była piękna. Lily nie widziała jej dokładnie, twarz panny młodej skrywał welon i kapelusz, wydawało się jej, że kobieta jest pełna wdzięku, elegancka i piękna. Czy Neville ją kochał? Czy ona kochała jego? Czy byli dobraną parą? Czy minuty dzieliły ich od szczęśliwego pożycia?

Jednak takie myśli nie prowadziły do niczego. Poza tym trudno jej było się skupić, kiedy powieki ciążyły jak ołów. Podniosła filiżankę i upiła łyk ciepłego napoju. Zamknęła oczy z niewysłowioną ulgą.

Gdyby tylko, pomyślała, mogła odzyskać plecak ojca, kiedy wróciła do Lizbony. Jednak minęło tyle czasu. Prawdopodobnie odesłano go do Anglii, powiedziano jej w końcu, do jakiegoś żyjącego krewnego, chyba że zginął lub został zniszczony. Tata miał ojca i brata, którzy mieszkali gdzieś… chyba w hrabstwie Leicester. Lily nie była tego pewna i nigdy ich nie poznała. Ojciec żywił do nich jakąś urazę. Za to cały czas jej powtarzał, żeby w wypadku jego śmierci zaniosła plecak do jego przełożonego i razem z nim sprawdziła zawartość. To miał być klucz zabezpieczający jej przyszłość, powtarzał ciągle, tak jak złoty medalionik, który zawsze nosiła jako talizman.

Przypuszczała, że ojciec przez całe życie oszczędzał część żołdu. Nie wiedziała, jaką sumę pieniędzy ukrył w plecaku. Pewnie nie starczyłoby jej na długo, ale może przynajmniej miałaby na powrót do Anglii, dopóki nie znalazłaby tu jakiegoś przyzwoitego zajęcia. Gdyby tylko mogła znaleźć plecak, nie musiałaby przyjeżdżać do Newbury Abbey. Nie, uczyniłaby to jednak, mimo wszystko. Jedyne, co pozwoliło jej przetrwać pierwszą i drugą niewolę, to myśl o nim i nadzieja, że znów go zobaczy. Tak naprawdę nie sądziła, że to w ogóle możliwe, pomyślała o tym dopiero niedawno, po przyjeździe do Anglii. A zwłaszcza ostatniej nocy, kiedy znalazła się w jego domu i jego otoczeniu.

Była jego żoną – ale również kobietą, która go zdradziła.

Gdyby znalazła plecak, miałaby teraz inne wyjście…

Kiedy skończyła jeść jajko i wgryzała się w drugą grzankę, zamknęła mocno oczy i próbowała przezwyciężyć ogarniającą ją panikę. Jej medalionik! Był w zostawionej torbie. Nie nosiła go już od dawna, ponieważ Manuel brutalnie zerwał łańcuszek. Jednak, o dziwo, oddał go, kiedy ją wypuszczał. Od tamtej pory nie rozstawała się z nim nigdy – aż do dzisiaj.

Czy Neville odnajdzie jej torbę? Chciała sama zacząć poszukiwania, ale nie wiedziała, jak się wydostać z tego domu. A przecież mogła po drodze kogoś spotkać. Nie, wierzyła, że Neville odszuka jej rzeczy.

Myśl o tym, że może stracić ostatnią więź łączącą ją z ojcem, spowodowała, że poczuła mdłości i nie mogła już nic przełknąć.

Wstała i ruszyła do drzwi przebieralni, słaniając się z wyczerpania. Ostrożnie przekręciła ozdobną klamkę.

5

Hrabina Kilbourne potrafiła zapanować nad każdą kłopotliwą sytuacją, szybko więc otrząsnęła się z szoku, jakiego doznała w kościele. Przecież na śniadanie mieli przybyć goście. Wydała polecenia, by posiłek podano w sali balowej, jak planowano wcześniej. Usunięto tylko niektóre dekoracje – na przykład białe wstęgi i tort – przypominające, że miało to być przyjęcie weselne.

Sala balowa nie była przepełniona, ale gości i tak siedziało dużo. Niektóre osoby, w tym sama hrabina, przebrały się bardziej stosownie do wczesnego popołudnia. Pomimo tego, co mogli mówić w kościele i po wyjściu z niego, a także w drodze powrotnej do pałacu, przy śniadaniu dobre obyczaje wzięły górę. Jakikolwiek nieznajomy, który wszedłby teraz do sali balowej, z trudem domyśliłby się, że miało to być przyjęcie weselne, ale niestety ślub nie doszedł do skutku, a zarówno członkowie rodziny, jak i inni zaproszeni goście pękają z ciekawości, by dowiedzieć się czegoś.

Hrabina przybrała spokojny i łaskawy wyraz twarzy. Podjęła uprzejmą konwersację z sąsiadami przy stole i nie okazywała żadnego znaku gorzkiego zmartwienia, które ją trapiło. Prywatne i osobiste sprawy muszą poczekać. Nie na darmo była hrabiną Kilbourne.

Tak właśnie przedstawiała się sytuacja w sali balowej, gdy wszedł tam Neville. Wszyscy nagle zaczęli się uciszać i zwrócili wzrok ku niemu. Z przerażeniem zdał sobie sprawę, że nie zmienił jeszcze ubrania – nawet o tym nie pomyślał. Był panem młodym bez panny młodej. Stanął w drzwiach sali balowej i założył ręce z tyłu.

– Cieszę się, że zasiedliście do stołu – powiedział. Rozejrzał się wokół, napotykając wzrok przyjaciół i krewnych, nie zdziwiło go, że nie ma wśród nich Lauren i Gwen. – Nie zajmę wam dużo czasu. Uważam jednak, że jestem wam winien nieco więcej wyjaśnień, niż byłem w stanie udzielić dzisiejszego ranka w kościele. Wyznam szczerze, nawet nie pamiętam, co wtedy powiedziałem.

Markiz Attingsborough, który wstał ze swego miejsca, prawdopodobnie, by wskazać kuzynowi wolne krzesło, bez słowa usiadł z powrotem.

Neville nie planował, co powie. Nie wiedział, co i ile powinien ujawnić. Nie było jednak sensu utrzymywać wszystkiego w tajemnicy. Matka patrzyła na niego z godnością i bez wyrazu. Siedzący obok niej wuj zmarszczył brwi. W pomieszczeniu znajdowało się również kilkoro służby, w tym Forbes – kamerdyner. Neville uważał jednak, że służba również powinna się wszystkiego dowiedzieć.

– Poślubiłem Lily Doyle kilka godzin po tym, jak zginął jej ojciec, a mój sierżant – zaczął. – Poślubiłem ją, ponieważ przyrzekłem mu, że ochronię ją moim nazwiskiem i stopniem oficerskim, w razie gdyby została wzięta do francuskiej niewoli. Następnego dnia rzeczywiście napadnięto mój oddział. Moja… żona zginęła, a przynajmniej ja i porucznik, który mi o tym później doniósł, tak myśleliśmy. Wyniesiono mnie poza brytyjskie linie z poważną raną głowy. Okazało się jednak, że Lily przeżyła i dostała się do francuskiej niewoli. – Postanowił nie mówić nikomu o tym, że więzili ją również hiszpańscy partyzanci. – Traktowano ją z szacunkiem jako moją żonę, a w końcu uwolniono. Wróciła do Anglii z kapitanem Harrisem i jego żoną i przyjechała do Newbury Abbey, by mnie odszukać.

Neville miał wrażenie, że odkąd zaczął mówić, nikt nawet nie drgnął. Ciekawe, czy którykolwiek z zebranych widział Lily zeszłej nocy lub wiedział, że wzięto ją za żebraczkę, zaproponowano sześciopensówkę i wygnano. Do ilu osób docierała świadomość, że to ona naprawdę jest hrabiną Kilbourne? Musiał im o tym przypomnieć.

– Z przyjemnością przedstawię wam moją żonę, hrabinę, nieco później – ciągnął dalej. – Jest wyczerpana ostatnimi przeżyciami. Wielu z was wie, że zawsze traktowałem Lauren jak przyjaciółkę i bliską osobę. Większość z was – wszyscy – potraficie sobie wyobrazić jej ból. Mam nadzieję, że nie będziecie winić za te cierpienia mojej żony. Jest zupełnie niewinna, że spowodowała to zamieszanie. Ja… no cóż… – Nie pozostało już nic do dodania.

– Ależ oczywiście, że ona jest winna, Nev. – Jedynie gwałtowne słowa markiza Attingsborough przerwały panującą ciszę.

– A teraz przepraszam – powiedział Neville. – Czy ktoś wie, gdzie udała się Lauren? – Na ułamek sekundy zamknął oczy.

– Poszła do wdowiego domu razem z Gwen. – Usłyszał lady Elizabeth. To właśnie we wdowim domu jego wybranka mieszkała z hrabiną przed zaręczynami, które odbyły się w ostatnie Boże Narodzenie. – Żadna z nich nie chciała mnie do siebie wpuścić, kiedy wracałam z kościoła. Może…

Jednak Neville jedynie skinął jej głową i opuścił pokój. Nie miał czasu ani na myślenie, ani na narady. Mógł iść tam teraz siłą rozpędu lub zrezygnować i popaść we frustrację.


*

W drodze do wyjścia zatrzymał go głos wuja. Kiedy się odwrócił, ujrzał również matkę i Elizabeth.

– Kilka słów na osobności, Kilbourne – odezwał się książę sztywno i oficjalnie. – Należy się to twojej matce.

Neville w duchu przyznał mu ze znużeniem rację. Może nawet powinien porozmawiać z nią najpierw, zanim pojawił się w sali balowej i wygłosił publiczne oświadczenie. Po prostu nie wiedział, jak należy się odpowiednio zachować w tej sytuacji. Skinął głową i ruszył w stronę biblioteki. Przeszedł przez pokój i zatrzymał się, spoglądając na nierozpalony kominek, aż wreszcie odwrócił się na odgłos zamykających się drzwi.

– Rozumiem, że nie przyszło ci do głowy, Neville, by poinformować własną matkę o swym poprzednim małżeństwie? – W głosie hrabiny pełna łaskawości godność ustąpiła miejsca gorzkiemu tonowi. – Lub powiedzieć o tym Lauren? Można by wtedy uniknąć tego okropnego upokorzenia dzisiaj rano.

– Uspokój się, Klaro – powiedział książę Anburey, klepiąc ją po ramieniu. – Wątpię, czy to by coś pomogło, chociaż, jeśli twój syn byłby w przeszłości bardziej szczery, może nie przeżyłabyś takiego szoku.

– Małżeństwo zawarte zostało w pośpiechu i trwało bardzo krótko – odparł Neville. – Myślałem, że Lily zginęła i… no cóż, postanowiłem nie opowiadać nikomu o tym krótkim okresie mego życia.