Na pewno nie ten, którego znała, a przynajmniej sądziła, że zna.

– Tak naprawdę to nie ma żadnego znaczenia – powiedział cicho Tommy. – Chodzi mi jedynie o to, że każdy facet, bez względu na to, czy jest bogatym dupkiem, czy nędzarzem, ma prawo wiedzieć, że zostanie ojcem.

– Tommy…

– Mówię poważnie, kwiatuszku. Dowiadując się o dziecku, mężczyźni różnie reagują. – Pochyliwszy się, ujął brodę Hollyw palce i popatrzył jej w oczy. – Może Parker wpadnie w panikę, a może nic nie zrobi. Może wiadomość go w ogóle nie poruszy. Jeśli tak, to jest jeszcze bardziej żałosnym idiotą, niż sądziłem.

Hollywestchnęła ciężko.


– Tak czy inaczej… – Tommy nie dawał za wygraną – facet ma prawo wiedzieć. A ty masz obowiązek go poinformować.

– Przemyślę to. Obiecuję.

Pokiwał głową i wyprostował się.

– Dobrze. O nic więcej nie mogę cię prosić. – Skierował się ku drzwiom. – Odpocznij sobie. A ja każę Leowi przysłać ci herbatę.


Pięć minut później Hollysiedziała, pijąc herbatę i zastanawiając się nad słowami Tommy'ego.


Może faktycznie powinna spotkać się z Parkerem. Choćby po to, by podziękować mu za dziecko, które zdążyła już pokochać całym sercem.


Potem może zapomnieć o tym, co było, i zacząć myśleć o tym, co ją czeka.

Ponownie zbliżyła filiżankę do ust i wypiła łyk. Odkąd dowiedziała się, że jest w ciąży, dokuczały jej mdłości – nie tylko poranne; cały dzień się z nimi zmagała. Po prostu organizm nieustannie ją informował, że jej życie się zmienia. Że nic już nie będzie takie jak dawniej.

Przepełniała ją bezmierna radość.


To niesamowite, że dziecko niewiele większe od ziarenka grochu może w tak istotny sposób wpłynąć na nasze postrzeganie świata. Ni stąd, ni zowąd niebo ma bardziej niebieski odcień, przyszłość wydaje się promienna, a teraźniejszość niesie z sobą różne możliwości.


Hollywestchnęła cicho, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze toaletki.


– Nie martw się, maleństwo – szepnęła, gładząc się po brzuchu. – Zobaczysz, będzie dobrze. Damy sobie radę. Będę cię kochać tak mocno, że nawet nie odczujesz braku ojca.


Przełknąwszy łzy, które podeszły jej do gardła, odstawiła filiżankę, po czym poprawiła włosy i sprawdziła makijaż. Do końca przerwy zostało jej piętnaście minut.


Kiedy rozległo się pukanie do drzwi, z góry założyła, że to Tommy.

– Wejdź! – zawołała.


Nagle ujrzała w lustrze Parkera, a tuż za nim Tommy'ego, który spoglądał na nią z niepokojem w oczach. Po chwili drzwi się zamknęły.


Parker. Zastanawiała się, jak to możliwe, by z jednej strony cieszyć się z jego obecności, a z drugiej mieć ochotę dać mu w zęby.

– Parker? Co tu robisz?

– Musimy porozmawiać.

– Musimy? Nie sądzę. – Obróciła się na fotelu. i popatrzyła mu prosto w twarz. – Wydaje mi się, że wszystko już sobie wyjaśniliśmy.


– Chcę to usłyszeć od ciebie – rzekł przez zaciśnięte zęby.


– Tylko dlatego, że ty coś chcesz, nie znaczy, że…

– Holly, do jasnej cholery…

– Nie przeklinaj, z łaski swojej! – warknęła, podrywając się z fotela. Gwałtowny ruch sprawił, że zakręciło się jej w głowie. – Nie rozumiem cię, Parker. Mogłeś mi sam powiedzieć, że nie chcesz mieć ze mną do czynienia. Przecież nie jestem ślepa. Kiedy wyznałam, że cię kocham… Myślisz, że nie widziałam przerażenia w twoich oczach?

– A po jaką cholerę to mówiłaś?

– Też się nad tym zastanawiąm – odparowała.

– Wystarczy zaskarbić sobie zaufanie drugiej osoby, prawda? – spytał ironicznie.

– Co? – Znów miała ochotę dać mu w zęby. – Ty mi mówisz o zaufaniu?

– PrzeCież zdobyłaś wszystko, czego pragnęłaś. Więc dlaczego się wściekasz?


– Naprawdę tego nie rozumiesz? – Nie posiadała się z oburzenia.

– O czym ty, do licha, mówisz?

– O twoim tupecie! – Przeszła trzy kroki, bo na więcej powierzchnia garderoby nie pozwalała, zawróciła i stanęła na wprost Parkera. – Jakim prawem wysyłasz do mnie do domu swoją żonę?

– Co?

Ściągnął brwi. Na jego twarzy odmalował się wyraz zmieszania.

Brawo, pomyślała Holly; za takie aktorstwo dostaje się nagrody. Wyglądał na autentycznie zdumionego. Gdyby nie znała prawdy, może uwierzyłaby, że Parker o niczym nie ma pojęcia. Ale wizyta Frannie przecież jej się nie przyśniła.

– Twoja żona wyńajęła detektywa. Zapłaciła obcemu człowiekowi za to, żeby grzebał w mojej przeszłości. Żeby grzebał tak długo, aż się doszuka brudów.

Przymknęła na moment oczy. Nie mogła znieść myśli, że Frannie o wszystkim opowiedziała Parkerowi.

– Dobrze się bawiliście, czytając o moim aresztowaniu? Czuliście się lepsi, prawda? Coś ci zdradzę, Parker. Nie wstydzę się swojej przeszłości i nie zamierzam się z niej nikomu tłumaczyć. Ani tobie, ani twoim bogatym przyjaciołom.

– Nikt ci nie każe. – Chwycił Hollyza przegub dłoni. – Nie obchodzi mnie goły biust podczas Mardi Gras, tym bardziej nie obchodzi mnie kradzież chleba. Interesuje mnie teraźniejszość, nie przeszłość. To, że dałaś się kupić. Że wybrałaś forsę zamiast mnie.

– Forsę? Jaką forsę?

– Frannie o wszystkim mi opowiedziała. – Puścił jej rękę i potrząsnął głową. – O tym, jak zaproponowała, że kupi ci tamten stary dom, jeżeli odczepisz się ode mnie. lo tym, jak ochoczo się na to przystałaś.

– Oszalałeś?


Co tu się, do licha, dzieje? Nic z tego nie rozumiała.


– Bynajmniej – odparł Parker. – Naj śmieszniejsze jest to, że nie uwierzyłem Frannie. Byłem pewien, że mnie okłamuje. Ale dziś przejeżdżałem koło tego domu. Na bramie wisi tabliczka "Sprzedane".

– Nic dziwnego. Kupiłam ten dom.

– Skoro tak bardzo potrzebowałaś pieniędzy, najzwyczajniej w świecie mogłaś mnie o nie poprosić. Nie musiałaś chodzić ze mną do łóżka i udawać zakochanej. A tym bardziej nie musiałaś robić interesów z moją żoną.


Spojrzenie miał równie lodowate jak Frannie, głos identycznie ostry i nieprzyjemny.


– Boże, ja zaraz zwariuję! – Holly powoli traciła cierpliwość. – Przecież mówiłam ci, że niczego od ciebie nie chcę. Ani pieniędzy, ani nic.

– Ale gotowa byłaś przyjąć je od Frannie?

– Od tej kobiety nie przyjęłabym szklanki wody, nawet gdybym usychała z pragnienia!


Obróciwszy się, zaczęła szukać czegoś w stosie rzeczy na fotelu. Wreszcie znalazła torebkę. Otworzyła ją i po chwili wyciągnęła ze środka książeczkę czekową.

– Masz. – Podała ją Parkerowi. – Przekonaj się na własne oczy. Wczoraj wypisałam czek. Wpłaciłam pieniądze na specjalny rachunek depozytowy.

Przez dobrą minutę Parker wpatrywał się w czarne cyfry na białym tle. Wreszcie podniósł wzrok.

– Nie rozumiem – mruknął.

– Spójrz, ile mi zostało na koncie. Wydałam na ten dom wszystkie swoje oszczędności. Myślisz, że byłam z tobą z powodu twoich pieniędzy? Że dałabym się przekupić ·twojej żonie? Że wzięłabym od niej łapówkę?


Zdegustowana pokręciła głową, po czym schowała książeczkę z powrotem do torebki.


– Coś ci powiem, Parker – kontynuowała lodowatym tonem. – Do wszystkiego doszłam w życiu sama. Dzięki pracy. Nie mam zwyczaju się prostytuować. Od dziesięciu lat haruję jak wół, odkładając do banku każdy zarobiony grosz. Wczoraj wpłaciłam pierwszą ratę. Ledwo mi starczyło pieniędzy, ale starczyło. I to były moje pieniądze, nie twoje i nie twojej żony. – Nagle uszła z niej wola walki. – Potrzebowałam ciebie, nie twojej forsy – dokończyła cicho.

Przez moment Parker milczał.

– Mówisz prawdę… – oznajmił wreszcie. – Nie oszukujesz mnie.


Uśmiechnęła się smutno. – W końcu uwierzyłeś?

– Boże. – Przeczesał ręką włosy. – Ale ze mnie idiota.

– Nie przeczę.

Wsunął ręce do kieszeni. Stał zgarbiony, ze zwieszoną głową; wyglądał jak zbity pies.

– Uciekałem od ciebie, Holly- przyznał cicho. – Ilekroć próbowałaś się do mnie zbliżyć, emocjonalnie, nie fizycznie, wycofywałem się. Zamykałem się w swojej skorupie. Mówiłem sobie, że nie mogę się angażować uczuciowo. Okropnie się bałem.

– Wiem – szepnęła. – Ale nie rozumiem dlaczego.

– Dlatego, że jestem idiotą – powiedział smętnie. – Moje małżeństwo z Frannie od początku było nieudane. Nawzajem się unieszczęśliwialiśmy. Nie chciałem wchodzić w kolejny związek. Człowiek zaangażewany uczuciowo jest narażony na rozczarowanie i cierpienie. Zbyt długo z tym żyłem, żeby…

– Och, Parker. – Wzdychając ciężko, Hollyprzyłożyła rękę do jego piersi. Pomyślała sobie, że czas najwyższy wyznać Parkerowi, co widziała tamtego dnia przed dziesięciu laty. – Wiesz – zaczęła niepewnie – często się zastanawiałam, czy nie powinnam była powiedzieć ci o czymś, zanim się z Frannie ożeniłeś. Może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej.

– O czym? – Zmarszczył czoło. Bony wzięła głęboki oddech.

– W przeddzień waszego ślubu przyjechałam do rezydencji, w której miały się odbyć uroczystości weselne. Chciałam zostawić muzykom nuty i… – Wzruszyła ramionami. – Mniejsza o to. W każdym razie zobaczyłam coś, czego nie powinnam była widzieć.

– To znaczy?

– Frannie kochającą się na ogrodowym stole.

Parker zamrugał oczami.

– W przeddzień ślubu moja przyszła żona mnie zdradzała? – Roześmiał s.ię gorzko. – To wiele tłumaczy, prawda? – Pokręcił ze zdumieniem głową. – Kim był ten facet?

– Właśnie o to chodzi, Parker. To nie był facet. To była kobieta. Frannie kochała się ze swoją druhną. Z Justine DuBois.

– Z Justine?

Spodziewała się ujrzeć znacznie większe zdziwienie na jego twarzy.

– Nie podejrzewałem… A powinienem był. Te parodniowe wyjazdy na zakupy, te ciągnące się godzinami rozmowy telefoniczne,.te czułe powitania…

– Parker, nie obwiniaj się. Chciałeś ratować wasz związek – przypomniała mu Holly. – Starałeś się. Ale trafiłeś na kobietę, która nie potrafiła cię kochać tak, jak na to zasługiwałeś.