– Och, nie żartuj! Kto by tam wierzył tym gryzipiórkom? – Frannie sprawdziła czy z paznokci nie odpryskuje jej lakier. – Przyznaję, że po naszej ostatniej sprzeczce Parker trochę się zdenerwował i poleciał do prawnika, ale lada dzień wyjaśnimy sobie te nasze nieporozumienia.

– Rozumiem.

– A jeśli chodzi o moje preferencje seksualne, to Parker doskonale wie, że wolę kobiety – dodała Frannie, zadowolona ze swojego kłamstwa. Po pierwsze, skąd Holly miałaby wiedzieć, że to nieprawda? Po drugie, jeżeli będzie myślała, że Parker zna prawdę, uzna, że nie ma sensu opowiadać mu o incydencie, który widziała przed dziesięcioma laty. – W każdym razie kazał ci przekazać, żebyś dała mu święty spokój i nie próbowała na siłę ciągnąć waszego romansu.

– A dlaczego Parker się tobą wyręcza?

– Och, Holly, Holly… – Frannie pokiwała z politowaniem głową. – Jaki mężczyzna chciałby wysłuchiwać pretensji rozżalonej kochanki?


Holly przyznała jej w duchu rację. Pewnie żaden. Przypomniała sobie napięcie malujące się na twarzy Parkera, kiedy powiedziała mu, że go kocha. Wyglądał tak, jakby miał ochotę zapaść się pód ziemię, a przynajmniej znaleźć się jak naj dalej od niej, Holly. Na samą myśl o tym przeniknął ją dojmujący ból.


Zastanawiała się, jak by zareagował, gdyby usłyszał o dziecku? Czy byłby wystraszony? Smutny? A może by się ucieszył? Niestety, ona tego nigdy się nie dowie.

– A to… co to jest? – spytała, unosząc skoroszyt. Na szczęście ręka jej nie drżała.

– Zobacz.

Przerzucając wsunięte do środka strony, Hollypoczuła, jak przenika ją straszliwy chłód. Ktoś zadał sobie wiele trudu, aby dokładnie prześledzić jej przeszłość, a wszystkie błędy i grzechy, jakie miała na sumieniu, przedstawić do oceny Frannie LeBourdais.

Czy tylko do oceny Frannie? A może Parker też czytał ten szczegółowy raport? Może siedzieli obok siebie na kanapie, śmiejąc się do rozpuku, że ktoś taki jak HollyCarlyle wyznaje Parkerowi miłość?

Bolesny ucisk w sercu sprawił, że ledwo oddychała. Czy to była odpowiedź Parkera na jej słowa o miłości? Czy wrócił do domu, chwilę podumał nad tym, co usłyszał, a następnie przysłał do niej żonę, by ta ją przegoniła na cztery wiatry? Czy tak nisko ją, Holly, cenił? Czy nic dla niego nie znaczyła ich wspólna noc?

– Czy Parker to zlecił? Czy to on kazał sporządzić ten raport?

– Nie, to mój pomysł – odparła Frannie.

– Twój?

– Oczywiście. – Frannie wygładziła elegancką bluzkę i roześmiawszy się ironicznie, podniosła ze stolika torebkę. – Powinnaś wiedzieć, że uczynię wszystko, żeby chronić swoje małżeństwo. Żeby zatrzymać przy sobie faceta, który należy do mnie. Na razie Parker wciąż myśli o tobie z sympatią, ale to się zmieni. Widzisz, on jeszcze nie czytał tych papierów.

Na Hollyspłynęła ulga. Przynajmniej Parker jest niewinny. Nie poniżył się do tego, by gmerać w jej przeszłości – w przeszłości, która jego przecież nie dotyczy.

– Jeżeli jednak podejmiesz najmniejszą próbę zbliżenia się' do mojego' męża – kontynuowała Frannie – możesz być pewna, że dostanie ode mnie kopię raportu.

– Zaraz, zaraz… Skoro, jak twierdzisz, Parker nie chce mieć ze mną więcej do czynienia, to czym się martwisz?

– Źle mnie zrozumiałaś. W cale się nie martwię. – Frannie wykrzywiła wargi w uśmiechu. – Te papiery to… to moje zabezpieczenie na przyszłość. Na wypadek gdyby Parkerowi się odmieniło. Jeśli dowiem się, że się widujecie, nie omieszkam przekazać mu tych informacji. Przypilnuję, żeby się dowiedział, kim naprawdę jesteś: żałosną, pazerną oportunistką, która za wszelką cenę pragnie zdobyć dla siebie lepszą pozycję społeczną.

~ Parker ci nie uwierzy.

– Myślę, że uwierzy. – Frannie ponownie obdzieliła ją cierpkim uśmiechem. – Ale to nie wszystko. Jeżeli nie będziesz się trzymać z daleka od mojego męża, przekażę te dokumenty odpowiednim instytucjom.

Holly wciągnęła gwałtownie powietrze.

– Widzę, że się rozumiemy – ciągnęła Frannie. – Władze stanu Luizjana na pewno nie dopuszczą, żeby kobieta o tak podejrzanej reputacji została matką zastępczą.


– Informacje na temat wykroczeń popełnianych przez osoby nieletnie są tajne – powiedziała cicho Holly. – Jak… – Nagle urwała. – Skąd wiesz o moich planach?


– Wynajęłam świetnego detektywa. Bardzo skrupulatnego. A on odkrył, że uczęszczałaś na specjalne kursy dla rodziców. No i złożyłaś już dokumenty… – Na moment Frannie zamilkła. – Mogę sprawić, aby twoje marzenia nigdy się nie ziściły.


Faktycznie, Frannie mogłaby to zrobić. Gdyby spełniła groźbę i w odpowiednim urzędzie przedstawiła dokumenty opisujące młodzieńcze wybryki Holly…

– Szantażujesz mnie?

– Szantaż to takie brzydkie słowo. – Frannie skrzywiła się z niesmakiem. – Brzydkie, ale precyzyjnie oddające moje intencje:


– Dlaczego to robisz? – spytała Holly, nienawidząc nuty desperacji, którą słyszała w swoim głosie.


– Naprawdę jesteś aż tak nieinteligentna? – Żona Parkera pokręciła zdegustowana głową. Mniejsza o to. Wydawało mi się, że dość jasno wyraziłam swoje stanowisko, ale dla pewności powtórzę, co mówiłam. Otóż jesteś dla mnie zerem. Mniej niż zerem. Jeżeli jednak zaczniesz mi się stawiać, podejmę odpowiednie kroki, żeby cię zniszczyć.


– Strasznie się przejmujesz kimś, kogo uważasz za mniej niż zero.

Frannie zmierzyła ją ironicznym spojrzeniem.

– Jestem, pewna, że Parker chętnie zapozna się z tym raportem. To fascynująca lektura. Kradzieże, pobyt w zakładzie dla riieletnich, że nie wspomnę o aresztowaniu za obnażanie się w miejscu publicznym… Z takim życiorysem nie bardzo cię widzę w roli matki zastępczej.


Holly poczuła, jak smutek i rozgoryczenie ustępują miejsca złości. Nie zamierzała pozwolić, by ktoś taki jak Frannie bezkarnie wywlekał różne zdarzenia z jej przeszłości i obrażał ją w jej własnym domu. Dotąd milczała, bo była za bardzo· wszystkim oszołomiona, ale teraz basta! Dłużej nie będzie tego tolerować.


– Byłam dzieckiem – oznajmiła gniewnie. Nie miałam co do ust włożyć. I ukradłam bochenek chleba.

– Ojej, obrazek jak z powieści Dickensa.

– A co do obnażania się… – Holly uderzyła dłonią w skoroszyt. – Podczas parady w Mardi Gras podniosłam bluzkę i pokazałam piersi. Tego dnia w Nowym Orleanie robi to tysiące kobiet. To niewinna zabawa.


– Ty naprawdę w to wierzysz? Że to niewinna zabawa? No to ci współczuję. – Frannie westchnęła, po czym wsunęła swój egzemplarz raportu pod pachę. – Przystępujesz do walki całkiem nieuzbrojona. Masz nieciekawą przeszłość. A teraźniejszość… hm, też można by się do niej przyczepić. Kim jesteś? Piosenkarką o wątpliwych standardach moralnych, która sypiając z cudzym mężem, próbuje wspiąć się na szczyt drabiny społecznej. Jakoś nie sądzę, żeby zwykłej dziwce udało się wkraść w łaski rodziny Jamesów.


Wpatrując się w swoją opanowaną, elegancką rywalkę, Holly poczerwieniała z oburzenia. Nic dziwnego, że Parker wzdraga się na sarn dźwięk słowa "miłość". Ona, Holly, miała ochotę wyrzucić Frannie z domu po zaledwie dziesięciu minutach, a Parker męczy się z nią od dziesięciu lat. Co za wredna baba! Po trupach dąży do celu. Gotowa jest zniszczyć wszystko, by postawić na swoim.


Przez nią Holly nie tylko straci Parkera, ale nie zdoła również zrealizować swoich marzeń o rodzinie zastępczej.


Zaciskając ręce na skoroszycie, napotkała lodowate spojrzenie Frannie. Wiedziała, że nic nie jest w stanie poruszyć tej kobiety, żadne groźby, żadne prośby. Nic.

Mimo to postanowiła oddać cios.


– Sądzisz, że w wyższych sferach ludzie wolą lesbijki od dziwek?


Frannie zamrugała nerwowo, po chwili jednak ponownie przybrała kamienny wyraz twarzy.


– Połamiesz sobie pazurki, a i tak nic nie wskórasz.

Holly zazgrzytała zębami.


– Wyjdź – rzekła chłodno. – Przekazałaś wszystko, co miałaś do przekazania. A teraz wyjdź.


– Chwileczkę. Jest jeszcze coś, co musimy sobie wyjaśnić.


– My? Wyjaśnić sobie? Nie wiem, o czym móWISZ.

– O twoich marzeniach. – Głos Frannie przyjął podejrzanie kojące brzmienie.

Holly natychmiast wzmogła czujność.

– Nie rozumiem.

– Wiem, czego pragniesz, Holly. Chcesz kupić tę ohydną ruderę na Annunciation i urządzić w niej dom dla bandy upośledzonych społecznie bachorów.

– Co cię to obchodzi?

– Mogłabym ci pomóc.

– Oczekując w zamian…?

– Drobnej przysługi.

– Jakiej? – spytała Holly, zła na siebie.

Po jaką cholerę w ogóle prowadzi tę rozmowę? Co nią kieruje? Chorobliwa ciekawość? Pomyślała sobie, że pewnie tak się czuje człowiek paktujący z diabłem.


– Trzymaj się z dala od Parkera. Nawet jeśli będzie cię błagał, żebyś do niego wróciła. Pomóż mi odzyskać uczucia męża. Jeżeli to zrobisz, kupię ten don i w prezencie ci go ofiaruję.

Holly nie potrafiła wydobyć z siebie słowa. Była pew.na, że śni. W jednej sekundzie Frannie LeBourdais grozi, że ją zniszczy, a w następnej usiłuje ją przekupić.

W tym momencie zrozumiała, jak ogromna desperacja kryje się pod chłodnym opanowaniem Frannie. Może Frannie mówiła prawdę oParkerze, a może nie. Nie ma to jednak większego znaczenia. Po prostu jej wizyta uzmysłowiła Hollyjedną ważną rzecz, a mianowicie, że dzieli ją od Parkera przepaść. Że równie dobrze mogliby mieszkać. na dwóch różnych planetach.

Parker pozwolił, by Frannie przekreśliła jego szanse na związek z inną kobietą, która darzyłaby go autentyczną miłością. W przeciwieństwie do niego ona, Holly, nie zamierza pozwolić odebrać sobie marzeń.


W stąpiła w nią nowa siła, siła i odwaga, by wygarnąć Frannie, co myśli o jej ofercie.

– Wynoś się stąd! Zabieraj te swoje papiery i wynoś się z mojego domu i mojego życia. Nie dam się przekupić. I nie dam się zastraszyć. Możesz robić, co chcesz z "informacjami", jakie o mnie zebrałaś. Nie wstydzę się tego, kim byłam, ani tego, kim jestem. I guzik mnie obchodzi, co komu powiesz na mój temat.