– Musisz je przyjąć, Ariel, to dla niej bardzo ważne. Zachowujesz się tak, jakbyś się bała, że Carla nie będzie cię więcej potrzebować. A przecież powinnaś się cieszyć, że wszystkie trzy doczekałyśmy się czegoś pięknego w życiu. A co do ciebie, powiedz mi, proszę, jak zamierzasz spędzać czas w Bonsall po wyjściu Leksa do pracy? Czym wypełnisz sobie długie godziny oczekiwania na jego powrót? Pomyślałaś już o tym?

Ariel trudno było się skupić nad słowami Dolly.

– Nie, nie zastanawiałam się jeszcze nad tym. Twoja decyzja wytrąciła mnie z równowagi. Mam zamiar odsprzedać firmę panu Able’owi, przygotuję dom do wystawienia na sprzedaż, a potem odbędzie się ślub. Wszystko wskazuje na to, że będzie to coś w rodzaju święta narodowego. Myślałam trochę o otwarciu studia filmowego i o utworzeniu teatru dla dzieci. Na razie to tylko plany, ale często o nich myślę, więc na pewno jakieś zrealizuję. Jak sama widzisz, nie mam zamiaru nudzić się na ranczo. To nie będzie jakaś wyczerpująca praca, około czterech, pięciu godzin dziennie w weekendy. Leks także zaofiarował swoją pomoc, i jeśli się uda, razem będziemy mogli to robić.

Dolly długo przypatrywała się swej przyjaciółce. A kiedy doszła do wniosku, że Ariel mówi prawdę, uśmiechnęła szeroko.

– To dobrze, lżej mi będzie cię opuszczać. Nie mogę dopuścić do siebie myśli, że mogłabyś zamienić się w jakąś głupawą, tłustą i zadowoloną z siebie kurę domową, która nic tylko zajada się cukierkami i przez cały dzień ogląda swoje stare filmy.

– To wykluczone. Ale żałuję, że nie możesz tu zostać na tyle długo, aby dać mi kilka lekcji gotowania. Ta kupa książek kucharskich na blacie po prostu mnie przeraża.

– Czyżby Leks nie jadał jajek i kanapek z ketchupem? – zadrwiła Dolly.

– Jeśli na wierzch położyć fasolkę, to owszem. A w ogóle, on zje wszystko, wcale nie jest wybredny.

– To dobrze, Ariel, bo ty masz dwie lewe ręce do gotowania, nawet książka kucharska nic tu nie pomoże. Wynajmij kogoś.

– Myślałam już o tym. Tiki obiecała, że będzie pomagać. Jakoś sobie poradzę. Kochana Dolly, jak ja będę za tobą tęsknić… Jeszcze nie wyjechałaś, a ja już się czuję taka… taka… samotna. Tyle razem przeżyłyśmy. Chciałabym… wiedzieć, co jeszcze przyszłość chowa dla nas w zanadrzu… Nie! Cofam te słowa. Nie chcę wiedzieć, poza tym jestem już zmęczona tym ciągłym życzeniem sobie czegoś.

– No, wreszcie jesteś prawdziwą Ariel, taką cię kocham. A skoro tak, to bierzmy się do roboty. Wystarczy odrobina chęci, a skończymy z tym w ciągu godziny i zawieziemy do Bonsall.

– Co ja mam zrobić z tymi wszystkimi rzeczami? Dom Leksa jest umeblowany, tam wszystko jest takie… męskie i dopracowane w każdym szczególe. Żadnych niepotrzebnych drobiazgów. A ja potrzebowałabym kilku koronek czy falbanek… Co prawda, Leks powiedział, że mogę dom urządzić według mojego gustu, ale mnie się wydaje, że on woli, by zostało po staremu.

– W takim razie dlaczego nie chcesz zatrzymać sobie tego domu? Po co go sprzedawać? Mogłabyś tu sobie zaglądać, gdy… no wiesz, zbrzydnie ci życie na ranczo. Wydałaś majątek na urządzenie tego domu i nie musisz go sprzedawać dla pieniędzy. Mamy lata dziewięćdziesiąte i kobiety robią takie rzeczy, jeśli nie chcą zrywać ze swoją przeszłością, nie wspominając już o poczuciu własnej odrębności.

– Myślałam o tym. Ale chociaż Leks nic takiego nie powiedział, jednak wiem, że byłoby mu przykro, pomyślałby, że nie traktuję go poważnie, że jest dla mnie tylko przejściową znajomością. Nie pytaj, skąd to wiem. Po prostu wiem, i już. On zapuścił swoje korzenie w innej dekadzie, a ja nawet nie wiem, w której. Jest tak, że chciałabym utrzymać taki stan rzeczy jak do tej pory, a z drugiej strony, ponieważ go kocham na śmierć i życie, pragnę wszystko rzucić i być tylko z nim duszą i ciałem. Ach, mój Boże, czy słyszałaś, co właśnie powiedziałam? Nie, dziś nie mogę o niczym decydować, podobnie jak Scarlett: „pomyślę o tym jutro”.

– Jutro nadejdzie szybciej, niż się spodziewasz, Ariel.

– Kocham cię, Dolly, tak bardzo cię kocham.

– Ja także ciebie kocham, Ariel Hart Sanders.

I uśmiechnęły się do siebie przez łzy.


* * *

– To jest… hm… naprawdę… smaczne – stwierdził Leks.

– Nie kłam, Leks. To jest wstrętne. Uprzedzałam, że nie potrafię gotować, a ty powiedziałeś, i jest to dosłowny cytat, że „będziemy żyć miłością”. To jest kotlet mięsny. Zdaje się, że o to miałeś właśnie zapytać?

– Przecież nie narzekam. Jem już następny kawałek. A co to jest, to zielone?

– Brukselka. Dolly powiedziała, że powinnam do niej dodać pokrojoną cebulę i seler, ale ani cebuli, ani selera nie było akurat w domu, więc włożyłam coś zastępczego. Dolly twierdzi, że to inwencja czyni prawdziwego kucharza. A ja wiem, że jak się czegoś nie lubi, to i inwencja nic tu nie pomoże. Ryż też się klei, wiem. Dolly powiedziała, że woda musi sięgać kostki kciuka, ale nie powiedziała, której, teraz mogę się domyślić, że chodziło o pierwszą.

Ariel była tak zdenerwowana, że na widok Snookie, która położyła się, nie tknąwszy jedzenia, rozszlochała się na dobre.

– Ariel, kochanie, to nie ma znaczenia. Możemy przecież jeść mrożonki albo wynająć kucharza… no już dobrze – powiedział, przysuwając się bliżej. – A teraz powiedz mi wreszcie, co naprawdę cię gryzie. To wszystko z powodu Dolly, mam rację? Przecież możesz do niej zadzwonić.

– Dziś zrobiłam to już siedem razy. Nie można więcej. Nie umiem sobie poradzić, bez niej jestem bezbronna jak małe dziecko. A przecież powinnam się cieszyć, skoro jest jej tam dobrze. Spójrz na Snookie, nie chce jeść ani bawić się, ona także za nią tęskni.

– Ależ bądźmy rozsądni. Snookie nie chce jeść, bo jej nie smakuje twoja kuchnia, ale to się kiedyś zmieni. Tymczasem możemy się zaopatrzyć w karmę dla psów. I zgadzam się, że ona także tęskni za Dolly. Ale istnieje jeszcze jeden powód, dla którego nie chce się bawić. Ona jest… co prawda, nie chciałem ci tego mówić, zanim Frankie tego nie potwierdzi. Otóż, moim zdaniem, Snookie będzie miała małe.

– Niemożliwe! Jak się to stało? – krzyknęła Ariel.

– Według mnie, w tradycyjny sposób – odpowiedział Leks przeciągle.

– O mój Boże, muszę zadzwonić do Dolly.

– No właśnie! Masz teraz powód, aby to zrobić. No to leć, Ariel.

Ariel błyskawicznie znalazła się przy telefonie i z uszczęśliwieniem malującym się na twarzy, zaczęła wciskać numer Dolly.

Leks oparł się o krzesło i ze smutkiem w oczach obserwował, jak jego radośnie ożywiona kochanka rozmawia ze swoją przyjaciółką.

– Oczywiście, że możesz być matką chrzestną, tak, możesz sobie wybrać któreś z młodych. Kiedy przyjedziesz? To wspaniale. Przywieź ze sobą trochę jedzenia. Kotlet był okropny, ale Leks zjadł aż dwa kawałki. Będę czekać, Dolly. Przyjeżdża jutro. – Ariel odłożyła słuchawkę i zwróciła się do Leksa. – Nie widziałam jej przez cały miesiąc! Ma zamiar przenocować, a potem przyjedzie dopiero na nasz ślub w czerwcu. Życie jest piękne, prawda, Leks?

– Wspaniałe – powiedział ze spokojem. – Chodźmy na spacer. Snookie zażyje trochę ruchu. Powiedz mi, Ariel, czy jesteś szczęśliwa? – zapytał, gdy wyszli.

– Oczywiście, że jestem, tylko tęsknię za Dolly. Nie spodziewam się, że to zrozumiesz, ale przynajmniej spróbuj. To dla mnie naprawdę bardzo ważne.

– Jeśli musiałabyś wybierać między nami, kogo byś wybrała?

– Dolly już mnie o to zapytała. Ale nie umiałam jej odpowiedzieć. Jeśli jednak zostałabym przyparta do muru, po prostu opuściłabym i ciebie, i ją. Każde na swój sposób, ale oboje znaczycie dla mnie bardzo wiele. Cieszyłabym się, gdyby mieszkała bliżej mnie, żeby była moją sąsiadką. Wiem, że to moja wina, ale nigdy nie znałam swoich sąsiadów ani nie miałam czasu zawierać nowych znajomości.

Mam przeczucie, że Dolly nie jest tam szczęśliwa, choć ona nigdy się do tego nie przyzna. Najpierw powiedziała mi przecież, że jej się podoba Bonsall, a potem raptem zmieniła decyzję. Ostatnio nie miałam dla niej zbyt wiele czasu i pewnie dlatego poczuła się odtrącona. Tak dobrze ją znam. Jest ambitna. Chciała, by wszyscy wyszli z tego z twarzą.

– Trzeba coś wymyślić. Czy nie ma sposobu, aby ją tu z powrotem ściągnąć?

– A ty sądzisz, że to jest… możliwe?

– Niedługo przyjedzie tu młodszy brat Asy, który jest wdowcem od dziesięciu lat. Zamiast Maggy, która nie chce słyszeć o firmie, będzie pomagał Asie w zarządzaniu Able Body. Asa twierdzi, że straszny z niego zrzęda, dokładnie w typie naszej Dolly. Może moglibyśmy, wiesz… sprawić, aby zapomniała o Maksie. A tak w ogóle, dlaczego sądzisz, że jest nieszczęśliwa?

– Słychać to w jej głosie. Bardzo się stara, aby wszystko wydawało się w porządku, ale znam ją lepiej niż ktokolwiek inny. Poza tym dzwoniła też Carla. Powiedziała, że Dolly jest przygnębiona, i kazała mi obiecać, że nie powiem, że rozmawiałyśmy na jej temat.

– Czyli że wszystko musi wyglądać tak, jakby sama podjęła decyzję o powrocie.

– Leks, spójrz na mnie. Czy ty… czy ty… czy byłeś…

– Zazdrosny? Daj spokój. Kocham Dolly. Pogodziłem się od samego początku, że obie jesteście jak papużki nierozłączki. I nigdy nie chciałem tego zmienić. Nawet gdybym mógł, nie zrobiłbym tego, ponieważ wiem, jak cenna jest przyjaźń. Chcę, abyś była szczęśliwa, bo dopiero wtedy będzie mi dobrze. Wracajmy już, trzeba obmyślić plan. – Leks, wyraźnie podekscytowany, wciąż zacierał ręce.

– Kocham cię, Leks, naprawdę. – Ariel przytuliła się do niego; Snookie dreptała u jej boku.

– Ja kocham cię jeszcze bardziej.

– Co za wspaniała odpowiedź! Jak myślisz, ile małych będzie miała Snookie?

– Coś około sześciu.

– Czy mogę zatrzymać wszystkie z wyjątkiem tego jednego, który jest przeznaczony dla Dolly?

– No jasne, co to za różnica, pięć psów mniej czy więcej?

– Teraz sam widzisz, dlaczego cię kocham – rozpromieniła się Ariel.