Po kolacji spakowała rzeczy w luksusową walizkę, którą przysłał jej ojciec. Szkoda tylko, że nie pomyślał, żeby włożyć do niej jakieś ubrania, bo Hope poza szkolnym mundurkiem nie miała żadnej innej garderoby.

Hope nie powiedziała koleżankom o wyjeźdzIe.

Nie chciała, by litowano się nad nią jeszcze bardziej niż do tej pory, a nastąpiłoby to niechybnie, gdyby wyjawiła, że zabierając ją stąd po całych dziesięciu latach, ojciec nawet nie przyjeżdża sam, tylko wysyła kogoś w zastępstwie.

Tylko dlatego, że jest bardzo zajęty, usprawiedliwiła go w.myślach.

Prowadził interesy, miał udzrały w wielu firmach, również w międzynarodowej sieci' bankowej Montrachet, której siedziba mieściła się w Paryżu: W nielicznych listach ojciec wyjątkowo często wspominał rodzinę Montrachet, wpływową i potężną. Nie miała z tymi ludźmi nic wspólnego, była· ich zupełnym przeciwieństwem. Co ona wiedziała o ·życiu? Jak miała stawić czoło nieznanym wyzwaniom? Jeszcze dziś rano marzyła o wyrwaniu się z klasztoru, a teraz… Teraz ociągała się, dręczona nagłymi wątpliwościami.


Matka przełożona wezwała ją dopiero parę godzin po śniadaniu. Zdenorwowana Hope najpierw nie mogła nic przełknąć, a potem nie wiedziała, co począć z czasem, chodziła więc po ogrodzie, próbując opanować narastające napięcie. Hrabia, który prawdopodobnie zatrzymał się w pobliskiej Sewilli, pewnie dopiero nie spiesznie jadł śniadanie. Nie obchodziło go, że ona tu czeka. Poczuła do niego głęboką niechęć, chociaż zdawała sobie sprawę, że tak naprawdę przrnosi na obcego człowieka swój żal do ojca.

Już trzeci raz okrążała rozległe przyklasztorne ogrody, gdy przybiegła po nią siostra~ Teresa, zdyszana i podekscytowana.

– Hope, mon petit, matka przełożona pragnie cię widzieć – wyrzuciła z siebie. Była naj młodszą i najbardziej życzliwą z ·zakonnic. Uczyła francuskiego i czasami, gdy się zapomniała, odruchowo przechodziła na ten język. Akurat w tym dniu tygodnia powinno się mówić po włosku, ale Hope automatycznie odpowiedziała po francusku, przy czym niespodziewanie oblała ją fala gorąca, która nie miała nic wspólnego z piękną pogodą i stojącym wysoko na niebie słońcem.


Gdy weszła do gabinetu, matka przełożona obdarzyła ją pełnym otuchy uśmiechem.

– Hope, moje dziecko, pozwól, że cię przedstawię panu hrabiemu, który przybył do nas w imieniu twojego ojca.

Niechętnie przeniosła spojrzenie na obecnego w pokoju mężczyznę i aż zamrugała ze zdumienia. Nie tak wyobrażała sobie przyjaciela taty. Nie sądziła, że będzie młody – mógł mieć jakieś trzydzieści lat, z całą pewnością nie więcej niż trzydzieści pięć – i tak bardzo przystojny.

Czy to dlatego, że przez lata przywykła do ciągłego widoku kobiecych rysów, ta szalenie męska twarz zrobiła na niej aż tak piorunujące wrażenie? Nie mogła od niej oderwać wzroku, co oczywiście nie umknęło uwagi hrabiego. Jego lekko zmrużone zielone oczy chłodno obserwowały jej gwałtowną reakcję, a następnie omiotły jej· figurę taksującym spojrzeniem. Hope miała wrażenie, że zaraz utonie w tym szmaragdowym morzu.

Z najwyższym trudem otrząsnęła się i zdobyła na wysiłek odpłacenia hrabiemu pięknym za nadobne, chociaż wiedziała, że nie ma szans w tej grze. Nie odważyła się zlustrować wzrokiem jego sylwetki, ale śmiało oszacowała regularne, wyraziste rysy stojącego przed nią wysokiego bruneta, które w jakiś niepojęty sposób wydawały się znajome. Hrabia uśmiechnął się leciutko i leniwym gestem odsunął mankiet koszuli, żeby spojrzeć na elegancki zegarek z matowanego złota.

W odpowiedzi na przejrzystą aluzję matka przełożona podeszła do Hope i ucałowała ją w oba policzki.

– Pamiętaj, moja droga, że zawsze możesz tu wrócić – powiedziała po włosku, a Hope podziękowała jej w tym samym języku.


– Miejmy nadzieję, że życie potraktuje ją łaskawie i nie zajdzie potrzeba powrotu – nieoczekiwanie skomentował hrabia z nienagannym włoskim akcentem, otwierając drzwi. Położył dłoń na szczupłym ramieniu Hope i łagodnie, lecz stanowczo skierował ją na zewnątrz. Jej skóra zapłonęła pod dotykiem' smagłej ręki.

Na dziedzińcu czekał na nich sportowy wóz.

Opiekun Hope schował walizkę do bagażnika, po czym otworzył drzwiczkj od strony pasażera.


– Czy nie mogłaś włożyć czegoś innego? Chyba że poczciwa matka przełożona chce mi w ten sposób przypomnieć, skąd cię zabrałem – mruknął; ironicznie unosząc brew.


Nie pojmując znaczenia ostatniej uwagi, Hope odparła chłodno, że nie posiada żadnych innych ubrań. – Czemu? Przecież twój ojciec nie jest biedny.

– Mój ojciec…, nie jest rozrzutny – odparła sztywno i z wysiłkiem odwródła wzrok, starając się nie patrzeć, jak ciemne spodnie od garnituru opinają się na udach hrabiego.

– Uważasz, że kupowanie ubrań to rozrzutność? Nie możesz jednak przez resztę życia paradować w czymś, co pasowało na ciebie, kiedy jeszcze nie miałaś… takich kształtów. – Zerknął na mundurek, który spłaszczał jej biust, a Hope spłonęła ognistym rumieńcem z oburzenia i jednocześnie ze wstydu, ponieważ jednoznaczne spojrzenie hrabiego nieoczekiwanie sprawiło jej przyjemność.

– Musisz zapiąć pas bezpieczeństwa – zauważył. – W ten sposób. – Sięgnął po klamrę, a rękaw ciemnego garnituru przesunął się delikatnie po za ciasnej części szkolnego mundurka. Hope miała wrażenie, jakby przeszył ją prąd. Odruchowo wcisnęła się głębiej w fotel, ale hrabia nie dał po sobie poznać, że spostrzegł jej gwałtowną reakcję.

Jakiś czas później, gdy zostawili już klasztor daleko za sobą, hrabia przerwał milczenie.


– Naprawdę nie możesz jechać w tym szkolnym mundurku aż do Francji. Jeszcze mnie ktoś oskarży o porwanie nieletniej.


– Tata musiał zapomnieć, że wyrosłam – odparła zmieszana. – Nic dziwnego, nigdy nie prosiłam go o przysłanie ubrań, ponieważ i tak nie…

– Ponieważ i tak nie mogłaś opuszczać klasztoru – dokończył za nią. – Ale teraz zaczynasz zupełnie nowe życie. Zajmę się wszystkim, o czym twój ojciec zapomniał.


Jakaś nuta w jego głosie spowodowała, że Hope aż zadrżała. Zapadło pełne napięcia milczenie. Intuicja podpowiedziała Hope, że nie jest to odpowiedni moment na zadawanie pytań, dlatego też poprzestała na ukradkowym obserwowaniu swojego towarzysza – jego dumnego profilu, smukłych ciemnych palców trzymających kierownicę.


Czy był opalony na całym ciele? Przestraszona tą nieoczekiwaną myślą pospiesznie odwróciła wzrok od muskularnych ud współtowarzysza podróży. Teraz już rozumiała, że męskie akty w albumach z rycinami starych mistrzów wcale nie odbiegały od prawdy. Zawsze sądziła, że artyści idealizowali urodę ciała, a tymczasem ten mężczyzna śmiało mógłby być modelem samego Michała Anioła. Do tego miał w sobie coś jeszcze, coś nieuchwytnego, jakby domieszkę innej rasy, innej krwi, ale nie sposób było odgadnąć jakiej.


Pół godziny później dojechali do Sewilli, którą Hope poznała dość dobrze podczas szkolnych wycieczek, z całą jednak pewnością nigdy nie widziała uliczki z eleganckimi sklepami, na której zaparkowali. Gdy niezdarnie próbowała odpiąć pas bezpieczeństwa, hrabia pochylił się z wyraźną niecierpliwością, żeby jej pomóo, a Hope odruchowo odsunęła się na tyle, na ile to było możliwe. Aż się skurczyła pod jego kpiącym spojrzeniem.


– Proszę, twoja niewinność ma jednak pewne granice. Gdybyś była niewinna jak dziecko, nawet byś nie drgnęła. Czy to siostrzyczki nauczyły cię ostrożności w kontaktach z mężczyznami, czy to wrodzony kobiecy instynkt?


Nie znajdując odpowiedzi, bez słowa wysiadła z samochodu, zła na hrabiego, który z jednej strony pokpiwał z jej braku doświadczenia, a z drugiej robił wszystko, żeby ją sprowokować.


Odprowadzani zaćiekawionymi spojrzeniami nielicznych przechodniów weszli do butiku, który mimo niewielkich rozmiarów onieśmielał atmosferą wykwintnej elegancji. Hope natychmiast poczuła się tam zupełnie nie na miejscu, w czym dodatkowo utwierdziła ją pełna dezaprobaty mina wyłaniającej się z zaplecza kobiety. Jednak na widok hrabiego właścicielka sklepu zmieniła się jak kameleon, w ułamku sekundy przechodząc od pogardy do uniżoności.


Hrabia poprowadził rozmowę po hiszpańsku, posługując się tym językiem równie płynnie, jak poprzednio włoskim i francuskim. Gdy Hope zrozumiała, że ma zostać wyposażona w komplet ubrań na wszystkie okazje, otworzyła usta, by zaprotestować, lecz tymczasowy opiekun uciszył ją gestem.


– Ja tylko spełniam życzenia twojego ojca, więc bądź uprzejma nie dyskutować. Zostawiam cię tutaj, mam parę spraw do załatwienia, zajmie mi to około trzech godzin. Aha, trzeba coś zrobić '? twoimi włosami. Pani z pewnością będzie mogła polecić dobrego fryzjera.

– Od dawna chciałam je obciąć – ucieszyła się Hope – ale…

– Obciąć? Mon Dieu! Czyś ty oszalała? To byłoby barbarzyństwo – zaprotestował stanowczo, po czym dodał półgłosem: – Czy nikt ci nie powiedział, że w noc poślubną twój mąż będzie pragnął cię ujrzeć osłoniętą jedynie tym jasnym welonem? – Musnął palcami luźne pasmo.

W noc poślubną! Te słowa wciąż dźwięczały jej w uszach, chociaż hrabia już dawno wyszedł. Mogło się to wydawać dziwne, ale nie zastanawiała się nad swoim zamążpójściem. Owszem, chciała mieć dzieci i z łatwością potrafiła sobie wyobrazić pulchne maluchy z ciemnymi główkami, ale mąż? Zadrżała nagle. Dlaczego ojciec musiał po nią wysłać tak dziwnego, niepokojącego człowieka? Dlaczego sam nie przyjechał?

Godzinę później patrzyła z niedowierzaniem na stos ubrań odłożonych przez właścicielkę butiku: wszystko z jedwabiu i kaszmir:u, większość rzeczy w odcieniach rozbielonych fioletów i szarości, starannie dobranych pod kolor jej oczu. Do tego komplety bielizny haftowanej w srebrne i szare motyle, tak cieniutkiej i przejrzystej, że Hope rumieniła się po uszy, przeglądając się w lustrze. Siostry nie kryłyby dezaprobaty.

Chwilowo niechęć okazywała jej dama, która ją obsługiwała, i tylko to powstrzymało Hope od ponownego włożenia taniej bawełnianej bielizny, jaką nosiła do tej pory. Co prawda gorąco pragnęła zaprotestować przeciw wciskaniu jej tych najbardziej seksownych ciuszków, ale powstrzymała ją obawa, że doniesiono by o jej protestach hrabiemu, tym samym dostarczając mu powodu do kolejnych uszczypliwych uwag.