– Panie Webster, w marcu zostanie pan ojcem ładnego, zdrowego dziecka – powiedział Boydowi, a potem uśmiechnął się do Hiroko i przemówił do niej po japońsku. Boyd zauważył, że w miarę słuchania doktora jego żona się odpręża. Poczuła się tak, jakby na moment znalazła się z powrotem w swojej ojczyźnie. Miała do niego całkowite zaufanie. Powiedział jej, by codziennie po południu odpoczywała, by dobrze się odżywiała, zalecił dietę, składającą się z jej ulubionych japońskich potraw, co wywołało stłumiony śmiech Hiroko.

Nazajutrz po wizycie u lekarza w San Francisco, akurat kiedy Boyd pomagał Hiroko przygotowywać lunch, odwiedziła ich Crystal. Od dnia ślubu Becky wpadała do nich od czasu do czasu, żeby powiedzieć "cześć" i chwilkę pogawędzić. Nikt nie wiedział o jej wizytach u Websterów, a Boyd był na tyle przezorny, że nie rozpowiadał o tym.

– Hej, jest tam kto? – Uwiązała konia przed domem i ostrożnie weszła do środka. Włosy miała zebrane do góry i schowane pod kapeluszem kowbojskim, ubrana była w niebieskie spodnie dżinsowe i starą koszulę Tada. Przez ostatni rok jeszcze wypiękniała, stała się bardziej kobieca, ale nadal pozostała niewinna jak dziecko. Wyglądało to tak, jakby absolutnie nie zdawała sobie sprawy ze swej urody, co tylko uwydatniało jej niepospolity wygląd. Rzuciła kapelusz na krzesło i otarła czoło. Fala platynowych włosów opadła jej na ramiona.

– Cześć, Crystal. – Boyd wytarł ręce w ścierkę, a Hiroko uśmiechnęła się i zaproponowała jej sashimi (sashimi – cienko pokrajane w przezroczyste plasterki mięso specjalnego gatunku ryb, które można jeść na surowo – przyp. tłum.), które właśnie szykowali. – Jadłaś lunch? – Była sobota, dzień wolny od zajęć w szkole. Ojciec odpoczywał, a ona nie miała nic do roboty. Wpadła już z wizytą do Becky i małego Williego, jak wszyscy nazywali chłopca. Był tłuściutkim, zdrowym bobasem o pogodnym usposobieniu.

– Co to takiego? – Crystal z zainteresowaniem spoglądała na surową rybę.

– Sashimi – odpowiedziała Hiroko, uśmiechając się nieśmiało. Nieodmiennie zachwycała się jasnymi włosami Crystal i jej wielkimi niebieskimi oczami. Gdyby miała ponownie przyjść na świat, chciałaby wyglądać tak jak ona. Hiroko marzyła w skrytości ducha o operacji oczu, aby wyglądać bardziej po europejsku, ale nie miała na to pieniędzy. Zresztą Boyd zabiłby ją, gdyby się o podobnych pomysłach dowiedział. Kochał ją taką, jaka była, z jej delikatną, azjatycką urodą.

Hiroko, choć tylko o trzy lata starsza od Crystal, wydawała się od niej znacznie poważniejsza. Powagę tę pogłębiła jeszcze samotność, na którą była skazana, mieszkając w dolinie.

– Czy chcesz spróbować trochę sashimi, Crystal-san? – W ciągu ostatniego roku pogłębiła znacznie swoją znajomość angielskiego. Wieczorami czytała Boydowi na głos, mozoląc się nad wymową. Crystal przyniosła jej nawet kilka swoich szkolnych podręczników i Hiroko pracowicie nad nimi ślęczała, robiąc szybkie postępy.

Crystal usiadła razem z nimi w malutkiej kuchni i ostrożnie spróbowała nieznanej potrawy. Chętnie wszystkiego próbowała i jadła już różne przysmaki, które przygotowywała Hiroko swymi zwinnymi palcami.

– Ojciec dobrze się czuje? – spytała cicho Hiroko.

Crystal skinęła głową

– Trochę mu lepiej. To była dla niego ciężka zima. Dziś wstąpiłam do Becky. – Uśmiechnęła się do swej przyjaciółki. – Dzieciak robi się z każdym dniem słodszy. – Zauważyła, że Websterowie wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia. Boyd patrzył na swoją żonę tak, jakby chciał jej dodać odwagi, piegi na jego bladej twarzy wydawały się wyraźniejsze niż normalnie. Miał zupełnie inną cerę niż Crystal, która opalała się na ciemny brąz mimo jasnych włosów i niebieskich oczu. Ale on zdawał się nieczuły na jej urodę. Był zapatrzony w Hiroko.

– Powiedz jej. – Uśmiechał się do swej żony, pragnąc podzielić się dobrą wiadomością z ich jedyną przyjaciółką Po wizycie u doktora Yoshikawa przestało im to ciążyć brzemieniem. Nie było ich stać na dziecko, ale oboje bardzo go pragnęli. Dziwili się, że dopiero po przeszło dwóch latach małżeństwa Hiroko zaszła w ciążę. – No, śmiało… – Boyd trącił ją łokciem i Hiroko zmieszała się bardzo.

Crystal czekała w milczeniu, nie domyślała się niczego. Dla Crystal macierzyństwo było czymś zupełnie abstrakcyjnym. Spoglądała na nich zaintrygowana, ale Hiroko nie potrafiła się zdobyć na powiedzenie jej nowiny. W końcu Boyd musiał to zrobić za nią.

– Na wiosnę będziemy mieli dziecko – oświadczył, nie kryjąc dumy. Hiroko odwróciła się zawstydzona. Nie przyzwyczaiła się jeszcze do jego amerykańskiego sposobu bycia, do otwartości, z jaką oznajmiał ludziom fakty tak dla niej intymne. Ale czuła się nie mniej szczęśliwa od niego.

– To wspaniale. – Crystal uśmiechnęła się. – Kiedy dokładnie?

– Najprawdopodobniej w marcu. – Spojrzał z dumą na swą żonę, a Hiroko nałożyła Crystal nową porcję sashimi.

– Wydaje się to jeszcze strasznie odległe, prawda? – Dla Crystal była to niemal wieczność. Oczekiwanie na dzień, kiedy Becky urodzi swe pierwsze dziecko, zdawało się nie mieć końca. Becky dzień i noc narzekała, wiecznie jęczała, jaka jest chora i jak jej źle. W końcu Crystal nie mogła już tego dłużej znieść. Nawet Jaredowi się to sprzykrzyło, a Tom całe noce spędzał poza domem, ze swymi kolegami. Tylko Olivia okazywała zrozumienie. Obie kobiety bardzo się do siebie zbliżyły, ale Crystal to nie przeszkadzało. Najszczęśliwsza była wtedy, kiedy mogła spędzać czas ze swym ojcem. W ciągu tego roku bardzo też polubiła wizyty u Hiroko. Rozmawiały o przyrodzie, życiu, ideałach, a bardzo niewiele o ludziach. Hiroko nie miała przyjaciół, o których mogłaby rozmawiać, jedynie rodzinę w Japonii, a ostatnio rzadko o niej wspominała. Byli tak daleko, że miała wrażenie, jakby ich utrąciła. Raz wyznała, że tęskni za swymi małymi siostrzyczkami. Crystal z kolei zwierzyła się jej, że czasami marzy o graniu w filmie. Hiroko była zachwycona i uważała, że Crystal jest wystarczająco ładna, by zostać aktorką. Ale Hollywood leżało bardzo daleko od Doliny Alexander. Tak daleko, że równie dobrze mogłoby się znajdować na innej planecie.

Na chrzciny Williama Boyd przyjechał razem z Hiroko. Dziecko wybuchnęło żałosnym płaczem, kiedy pastor zmoczył mu główkę wodą. Chłopczyk ubrany był w chrzestną sukienkę ojca babci Minervy. Kiedy wyszli z kościoła, Hiroko trochę zbladła. Boyd ujął ją delikatnię pod ramię, spoglądając na nią pytająco, a ona tylko skinęła głową. Nigdy się nie skarżyła, że jej coś dolega, wiedział jednak, że ostatnio kiepsko się czuła. Nadal przygotowywała posiłki, ale prawie nic nie jadła, rozgrzebując tylko jedzenie na talerzu. Parę razy słyszał, jak rano wymiotowała. Zanim Boyd odjechał z Hiroko, spojrzenia Crystal i Japonki spotkały się na moment. Kobiety uśmiechnęły się do siebie, ale nikt z obecnych tego nie zauważył. Wszyscy rozpływali się nad Williamem.

Na ranczo podano lunch, tak jak w dniu ślubu Becky, lecz tym razem nie było tyle pracy, bo zaproszono mniej osób. Kobiety siedziały w małych grupkach i rozmawiały o tym, kto wkrótce weźmie ślub albo komu urodzi się dziecko. Nikt nic nie wiedział o ciąży Hiroko, zresztą chętniej szeptano sobie o Ginny Webster, która ostatnio bardzo przytyła. Krążyła pogłoska, że sypia z Marshalem Floydem. Ktoś widział nawet, jak razem wychodzili z hotelu w Napa.

– Mówię wam, że jest w ciąży – oświadczyła Olivia konspiracyjnym tonem, a Becky dodała, że w zeszłym tygodniu Ginny o mały włos nie zemdlała podczas mszy.

– Sądzicie, że się z nią ożeni?

– Niewykluczone – stwierdziła jedna z kobiet. – Choć dobrze by było, gdyby się pośpieszył. – Kobiety rozmawiały, a mężczyźni stali w pewnej odległości, jedząc i pijąc. Dzieciaki, tak jak rok temu, bawiły się beztrosko. Od zakończenia wojny upłynęły dwa lata i właściwie nic się przez ten czas nie zmieniło, może tylko dzieci trochę podrosły. Crystal nie wyglądała już tak dziecinnie. Miała długie, smukłe nogi i zgrabną sylwetkę, przyciągającą wzrok mężczyzn. Nawet luźne sukienki nie były w stanie ukryć w pełni ukształtowanej figury. Oczy miała bardziej skupione i przenikliwe. Przez całą zimę martwiła się słabym zdrowiem ojca.

Jared w czerwcu ukończył szkołę i zamierzał podjąć pracę na ranczo, razem z ojcem i Tomem. Wprawdzie Tad chciał, by syn kontynuował naukę, ale Jared nie palił się do studiów. Dłubał przy samochodach i lubił nimi jeździć z kolegami. Miał w Caligosta dziewczynę.

– Wcale do rzeczy z niego chłopak – zauważyła jedna z przyjaciółek Olivii, nie kryjąc zachwytu. – Zobaczycie, że niebawem się ożeni. Słyszałam, że spotyka się z dziewczyną Thompsonów. – Olivia uśmiechnęła się dumnie, ale na widok swej młodszej córki spochmurniała. Crystal miała na sobie niebieską sukienkę, którą ojciec kupił dla niej w San Francisco.

– Piękna dziewczyna… prawdziwa ślicznotka… – Kobiety obserwowały Olivię, przyglądającą się Crystal. – Wkrótce będziesz ją chyba musiała zamykać w domu – powiedziała żartobliwie jedna z nich, ale Olivia udała, że nie usłyszała.

Najmłodsze dziecko wciąż wydawało się jej obce. Tak bardzo się różniła od innych dziewcząt, a szczególnie od swej siostry. W przeciwieństwie do nich była spokojna, lubiła samotność. Często siedziała pogrążona w myślach; a kiedy wypowiadała je na głos, co zdarzało się bardzo rzadko, doprowadzała matkę do irytacji. Dziewczyna nie powinna za dużo myśleć. Nie powinna też marzyć o dalekich podróżach, natomiast Crystal często rozmawiała z Tadem o miastach, które zwiedził w młodości. To była wszystko jego wina. Nabił jej głowę takimi rzeczami. Winiła go również za to, że Crystal lubiła wyprawiać się samotnie w góry, jeździć konno i pływać nago w strumieniu jak jakaś dzikuska. Czasami znikała z domu na wiele godzin. Była inna niż pozostałe dziewczęta, niż Becky czy jej własna matka. Zawsze się od nich różniła, a teraz, kiedy dorosła, stało się to bardziej widoczne. Zdawała się w ogóle nie zauważać chłopców. Sprawiała wrażenie najszczęśliwszej wtedy, kiedy mogła być sama lub całymi godzinami rozprawiać z ojcem o ranczo, o przeczytanych książkach czy o miastach, w których Tad niegdyś bywał i które ona też pragnęła zobaczyć. Pewnego dnia Olivia słyszała, jak rozmawiali o Hollywood. Ojciec wiedział, że to czyste szaleństwo. Niełatwo będzie dla niej znaleźć męża. Uroda to nie wszystko. Zbyt się spośród nich wyróżniała, a to odseparowało ją od innych, kobiety były ostrożne, mężczyźni zaś gapili się na nią, ale nie w taki sposób, który schlebiałby Olivii. To, że jest matką najpiękniejszej dziewczyny w dolinie, stanowiło słabą pociechę. Crystal była za ładna, zbyt niezależna i niepokojąco odmienna. Nawet teraz, kiedy wszystkie kobiety rozmawiały, ona siedziała samotnie na huśtawce, bujając się wysoko, podczas gdy pozostałe dziewczyny bawiły się w pobliżu. Zdawała się w ogóle ich nie zauważać. W ciągu ostatniego roku, zamiast stać się podobną do nich, zrobiła się jeszcze większym odludkiem. Jared, pochłonięty swoimi własnymi sprawami, także zostawił siostrę w spokoju. Zwracano na nią uwagę jedynie wtedy, kiedy zaczynała śpiewać, na przykład w niedzielne poranki w kościele. Miała taki głos, że czy się ją lubiło, czy nie, człowiek musiał się zatrzymać, by jej posłuchać. Jeśli kiedykolwiek mówiono o Crystal, to tylko o tym, jak śpiewa.