Pierwszym, który w niej wylądował, był Mały Sivert. Początkowo przyglądał się sceptycznie połyskującej wodzie, ale kiedy wreszcie do niej wszedł, niemal nie można go było stamtąd wyciągnąć. W końcu Mali musiała go wywabić z kąpieli za pomocą kawałka brązowego cukru. Okręciła chłopca wielkim ręcznikiem i energicznie wytarła do sucha. Zauważyła, że bardzo wyrósł w ciągu zimy. Trzymała teraz długie, krzepkie chłopięce ciało. Przeczesała palcami jego ciemne włosy i nagle zwróciła uwagę na mokre loki opadające na kark. Zrobiło jej się ciężko na sercu. Dokładnie tak samo wyglądały włosy Jo tamtego wieczoru na przystani. Zanurzyła twarz w czuprynie Małego Siverta i poczuła, jak łzy napływają jej do oczu. Przesunęła wargami po karku chłopca, pokrytym delikatnym puszkiem, i pocałowała go w czubek ucha. Skulił się w jej ramionach i roześmiał.

Tak długo tłumiła myśli o Jo, w każdym razie próbowała. Nic dobrego nie wynikało z ciągłego rozmyślania o nim – czuła się tylko jeszcze bardziej nieszczęśliwa, a przebrnięcie przez każdy dzień i każdą noc stawało się trudniejsze i bardziej bolesne. Życie we dworze nie szczędziło jej zmartwień, codziennie przynosiło nowe kłopoty. Jednak nie zapomniała o Jo. Nigdy go nie zapomni, ale usiłowała zrozumieć, że marzenia o Jo do niczego nie prowadzą. Przeżyła swoje dni pełne szalonego, niepojętego szczęścia. Niczego więcej nie mogła oczekiwać. Poza tym Jo znalazł inną kobietę, tak w każdym razie mówiła jego siostra. Właśnie świadomość tego sprawiała jej za każdym razem największy ból, lecz mimo to nie udawało się jej o tym nie myśleć. Obraz Jo i innej kobiety…

Bezwiednie przytuliła syna do siebie i ujrzała w wyobraźni jego ojca, jego błyszczące szarozielone oczy, uroczy uśmiech, półdługie włosy kręcące się na karku, miękki, ciepły głos. Przypomniała sobie jego ręce i poczuła, jak zrobiło jej się gorąco. Nikt nie znał tak dobrze jej ciała jak jego ręce! Oddała się bez reszty temu mężczyźnie, otworzyła się przed nim bez wahania. Pozwoliła mu ze sobą zrobić wszystko, co chciał, on zaś sprawiał, że była nieprzytomna ze szczęścia. Kiedy Johan jej dotykał, budził w niej tylko odrazę.

– Mama idzie kąpać? – spytał Mały Sivert i spojrzał na nią.

– Tak, mama też się wykąpie – odparła Mali i włożyła malcowi koszulkę. – A teraz cię ubiorę i zaprowadzę do Ane. Ona da ci jeść.

Mali ubrała synka i zaprowadziła do salonu. Oznajmiła dziewczętom, że będzie się kąpała i myła głowę, i że to trochę potrwa.

– Powiedziałam Johanowi, że też będzie się mógł dziś wykąpać. Powinniśmy wszyscy skorzystać, skoro już rozpaliłam i nagrzałam tyle wody. Johan wybrał się do Øra, ale zapowiedział, że wróci przed obiadem. Zawiadomcie go, gdy przyjdzie, że woda jest gotowa.

Mali zamknęła za sobą drzwi do pralni i dolała ciepłej wody do balii. O wylaniu tej, w której się kąpał Mały Sivert, nie było nawet mowy – oznaczałoby to marnotrawstwo zarówno drewna na opał, jak i wody. Obok balii postawiła jednak wiadro czystej, letniej wody do spłukania włosów. Potem rozebrała się.

W pralni było niemal za gorąco. Przez okno grzało słońce, a z dużego paleniska buchał ogień. Mali stała przez chwilę naga i popatrzyła po sobie. Przesunęła dłonie po krągłych, jędrnych piersiach, płaskim brzuchu i miękkich biodrach. Miała dwadzieścia cztery lata, urodziła syna, ale jej ciało nadal pozostało szczupłe i sprężyste. Mijające lata i macierzyństwo dodały jej tylko uroku, zdawała sobie z tego sprawę, mimo że nigdy zbytnio się nad tym nie zastanawiała. Jednak spostrzegła to po spojrzeniach, jakie posyłali jej ludzie na przyjęciach, na które była proszona, i w innych miejscach, gdzie zbierało się dużo osób.

Zdarzało się nawet, że niektórzy mówili o tym wprost -zwracali Johanowi uwagę, żeby dobrze pilnował żony, która wraz z upływem lat staje się coraz piękniejsza. W przeciwieństwie do innych żon, które często przybierały na wadze, ich ciało wiotczało, a włosy przerzedzały się, gdy po wyjściu za mąż rodziły jedno dziecko za drugim.

Na twarzy może przybyło jej kilka zmarszczek, a oczy nie wydawały się już tak błyszczące i promieniejące radością, pomyślała Mali. Nachyliła się do małego lusterka na ścianie, przetarła parę i przyjrzała się sobie. Zmieniła się od czasu, gdy była całkiem młoda i snuła wiele marzeń o życiu. Nie wyglądała też tak, jak w owe tygodnie lata, kiedy Jo mieszkał z nimi. Nigdy nie czuła się piękniejsza niż wtedy. Wówczas promieniała, pomyślała, promieniała i żyła pełnią życia. Mimo że od tamtej pory minęło trochę czasu, a troski i zmartwienia jej nie omijały, Mali czuła, że i teraz jest piękna i pociągająca. Bujne gęste włosy wydawały się równie imponujące jak kiedyś. Co prawda wypadło ich trochę tuż po porodzie, ale teraz znowu zrobiły się mocne. Mali powoli odpięła spinkę i rozpuściła włosy na ramiona -jasne loki sięgały prawie do pasa. Ich kolor zmienił się nieznacznie po urodzeniu Małego Siverta, sama nie wiedziała, dlaczego. Barwa żółtego zboża przeszła w przypominającą raczej stare złoto rozświetlone blaskiem światła.

Mali weszła do balii i zanurzyła się aż po szyję. Długo tak siedziała, oparła głowę na brzegu i wyraźnie czuła, jak opuszcza ją napięcie. Ostatnio towarzyszyło jej nieustannie i przyprawiało o ciągły ból głowy, lecz nikomu się nie skarżyła. Kiedy woda zaczęła stygnąć, Mali sięgnęła po mydło i zaczęła się myć. Potem zwilżyła włosy i dobrze je namydliła. Następnie wstała, wzięła wiadro i spłukała włosy letnią wodą. Woda i mydło wpadły jej do oczu i po omacku musiała szukać ręcznika, który położyła na krześle. Nie sięgnęła go z balii, więc wyszła na podłogę. Z mokrych włosów ciekła woda, Mali pochyliła się nad balią, zebrała je w dłonie i próbowała wykręcić.

Pochłonięta kąpielą nie słyszała, żeby ktoś wchodził, dlatego kiedy poczuła zimne ręce obejmujące ją od tyłu, krzyknęła przestraszona.

– Mogło być gorzej – odezwał się Johan za jej plecami. – Ale to tylko ja.

Gładził rękoma jej mokre nagie ciało, jego oddech stał się wyraźnie krótszy i przyśpieszony.

– Właśnie miałam się wytrzeć – burknęła Mali i próbowała odsunąć męża od siebie. – Jeżeli tylko trochę poczekasz, nagrzeję wody również dla ciebie. Mam czystą…

Johan odwrócił ją ku sobie i trzymał na wyciągnięcie ręki. Mali czuła się niezręcznie, stojąc tak całkiem naga, i zaczerwieniła się.

– Nieczęsto mogę cię tak oglądać – rzekł, trzymając ją mocno za ramiona. – W ciemnej sypialni na poddaszu niewiele można zobaczyć, zwłaszcza zimą.

Jego ręce prześlizgnęły się po jej piersiach i zsuwały dalej po płaskim brzuchu.

– Dobry Boże, ależ jesteś piękna – szepnął ochryple.

– Pozwól mi się wytrzeć, Johan – poprosiła cicho. – Zaraz ktoś może tu przyjść.

– Nie myślałaś o tym, zanim się zjawiłem – odparł i mocno chwycił ją za pośladki. – A może czekałaś na kogoś? To znaczy na kogoś innego?

– Gadasz głupstwa – rzuciła, wykręciła się z jego ramion i znalazła ręcznik. – Wiesz dobrze, że na nikogo nie czekałam. Nikt nie przychodzi do pralni w dzień kąpieli.

Nie zdążyła owinąć się ręcznikiem, ponieważ znowu ją złapał. Mocno do siebie przyciągnął i wsunął rękę między jej nogi. Potem pchnął ją na ławę. Mali straciła równowagę i upadła, uderzając głową o ścianę. Wypuściła z rąk ręcznik. Johan już ją dopadł, działał z taką zapalczywością, jakiej jeszcze u niego nie znała. Widok mokrego nagiego ciała żony mocno go podniecił. Dyszał, przygniatał ją jednocześnie, zrywając z siebie ubranie. Ława była twarda i wąska i Mali musiała mocno się trzymać, żeby nie spaść.

Nie wiedziała, jak długo to trwało, gdy dał się słyszeć jakiś dźwięk. Z przerażeniem odwróciła głowę w stronę wejścia. Johan niczego nie spostrzegł. Sapał i jęczał, nie przerywając szaleńczej jazdy. Serce w piersi Mali zamarło. W uchylonych drzwiach do pralni stał Mały Sivert. Przyglądał im się wielkimi, przestraszonymi oczami i z otwartymi ustami.

Mali próbowała odepchnąć Johana i powstrzymać go.

– Przestań – syknęła. – Mały Sivert tu jest.

Chwilę trwało, zanim znaczenie tych słów dotarło do Johana. Mali zorientowała się, że właśnie dochodził i dlatego zdawał się nieobecny.

– Co? – wzdrygnął się i spojrzał na przerażoną twarz Mali. – Co powiedziałaś?

– Mały Sivert – szepnęła.

Johan gwałtownie odwrócił głowę. Kiedy zauważył syna w drzwiach, zrobił się czerwony jak rak.

– Wyjdź! – krzyknął z wściekłością. – Idź stąd!

– Nie – odparła Mali bezsilna. – Nie wypędzaj go. Powinniśmy spróbować mu wytłumaczyć…

Dolna warga Małego Siverta zaczęła drżeć, a oczy wypełniły się łzami.

– Co lobicie? – spytał zagubiony.

– Wyjdź – powtórzył Johan stanowczo. – To… Mama zaraz do ciebie przyjdzie. Wyjdź teraz i zamknij za sobą drzwi.

Chłopiec powoli odwrócił się i wyszedł. Zanim zamknął drzwi, obejrzał się jeszcze raz i popatrzył na rodziców. Mali rozpłakała się, kiedy dostrzegła to spojrzenie: przerażone, niepewne i zagubione. Potem drzwi się zamknęły.

– Muszę iść do niego i mu wytłumaczyć… – zaczęła, próbując desperacko się wyswobodzić.

– Pójdziesz, gdy skończę – odpowiedział Johan ochryple i zaczął od nowa.

Mali leżała nieruchomo jak kłoda i myślała tylko o synku. Co on sobie mógł wyobrażać, kiedy zobaczył ich w takiej sytuacji? I do tego jeszcze został przepędzony przez rozwścieczonego ojca. Powinni raczej pośpiesznie coś na siebie narzucić i starać się z nim porozmawiać. Biedny malec, gdzie on teraz jest?

Nieoczekiwane wtargnięcie Małego Siverta wytrąciło Johana z transu. Dyszał i jęczał jeszcze przez chwilę, starał się, jak mógł, ale w końcu dał za wygraną. Przeklinając ze złością, wstał z ławy.

– Przeklęty bachor! – warknął bez opamiętania.

Zanim Mali zdała sobie sprawę z tego, co robi, wymierzyła mu policzek. Stanął jak wryty i na sekundę odebrało mu mowę, ale zaraz oddał Mali z jeszcze większą siłą.

– Co ty sobie wyobrażasz?! – krzyknął. – Że możesz mnie policzkować jak jakiegoś gówniarza?