– Blair, sam powiedz, co ja mam robić? Blair uśmiechnął się.

– Kiedy wyjechałaś – zwrócił się do Cari – Rod mi o wszystkim opowiedział. Trzeba przyznać, że twoje zachowanie było zupełnie bez sensu.

– Wiem – przytaknęła. – i nie tylko wtedy.

Zapadła cisza. Rod odchrząknął, patrząc na nich uważnie.

– Moi kochani, ale mój pacjent czeka! Ktoś go w końcu musi uśpić. A może zdecydujecie się na to obydwoje? Możecie się wtedy nawet trzymać za ręce – zakończył ze śmiechem.

Cari roześmiała się także.

– Zostań – zwróciła się do Blaira. – Weź prysznic, a ja pomogę Rodowi i przyjdę potem do ciebie.

– A nie uciekniesz mi znowu?

Jego uśmiech sprawił, że serce zabiło jej żywiej.

Operacja zajęła im ponad godzinę. Gdy skończyli, Cari zapukała do drzwi Blaira, ale nikt nie odpowiedział. Otworzyła więc cicho drzwi i weszła do środka.

Blair spał. Obok leżała książka, która wyśliznęła mu się z rąk. Cari patrzyła ze wzruszeniem na ukochaną twarz; sen wygładził trochę jej rysy i Blair nie wyglądał już na tak zmęczonego jak parę godzin temu.

Poszła do łazienki wziąć prysznic. Zmywała długo brud, który nagromadził się przez trzy dni. Przed operacją wyszorowała tylko do czysta ręce. Teraz wreszcie poczuła się czysta. Owinęła się w jeden z wielkich ręczników Blaira i wróciła do sypialni. Położyła się potem przy nim, obejmując go delikatnie ramieniem. Poruszył się lekko, ale spał dalej. Przez chwilę leżała, ciesząc się jego bliskością, a potem i ona zapadła w sen.

Obudzili się, gdy zaczął zapadać zmierzch. Blair poruszył się pierwszy, a wtedy otworzyła oczy.

– Dawno tu jesteś? – szepnął przez sen.

– Wieki – przekomarzała się.

– Wieki? – Spojrzał na budzik przy łóżku i oparł się na łokciu. – A jak wyrostek?

– Znakomicie, panie doktorze.

– Trudno, żeby było inaczej. Zatrudniam tylko najlepszych lekarzy.

– Czy jestem ponownie zatrudniona? – spytała. Dotknął delikatnie palcem jej policzka.

– Pragnę pani doktor przypomnieć, że uratowałem panią z bardzo niebezpiecznej sytuacji już dwa razy.

– No i…

– No i znowu ma pani do spłacenia dług wdzięczności. A tym razem dopilnuję, żeby spłaciła go pani do końca.

– Każesz mi to odpracować?!

– Oczywiście. Będziesz pracować od świtu do zmierzchu, a po zmierzchu mam inne plany wobec ciebie.

– Jakie?

– Tego się nie da łatwo wytłumaczyć.

Przez dłuższą chwilę nie potrafili oderwać od siebie oczu, a potem Blair przygarnął ją blisko.

Leżeli później w milczeniu, przepełnieni miłością, ale jeszcze nie gotowi do snu. Blair obejmował ją mocno.

– Wyjdziesz za mnie za mąż – powiedział.

– Czy to oświadczyny czy rozkaz?

– Jedno i drugie. Masz się zgodzić. Udawała, że się zastanawia.

– A co będzie z psem?

– Czego ja dla ciebie nie zrobię! – odparł z westchnieniem. – Niech ci będzie, zgodzę się nawet na tego zwierzaka. No a teraz zamknij oczy i powiedz „tak".

– Tak – powiedziała, zamykając oczy, po czym przytuliła się mocniej do niego.

– Blair?

– Co, kochanie?

– Kochaj mnie.

Pocałował ją. Najpierw delikatnie, potem mocniej, a potem jeszcze mocniej. Nagle oderwał usta, patrząc jej w oczy.

– Czy powiedziałaś: „Kochaj mnie"?

– Tak – szepnęła.

– Jak długo?

– A jak długo możesz?

– Nie jestem pewien – szepnął w chwili, gdy ich ciała połączyła w jedno wszechogarniająca miłość i bezgraniczne oddanie. – Mogę do końca życia. Czy to długo?

Marion Lennox

  • 1
  • 23
  • 24
  • 25
  • 26
  • 27