– Nic nowego pod słońcem.

– Tym razem to coś innego.

– Innego? Pod jakim względem?

Matka spojrzała na nią zdesperowana.

– No, jest ode mnie młodszy. Choć niewiele – dodała szybko.

– No i?

Nina uśmiechnęła się.

– Bawi mnie. Dzwoni rano i doprowadza mnie do śmiechu. Dzwoni po południu i… – umilkła.

– Zakochałaś się w nim?

– Och, tego bym nie powiedziała – zaprotestowała stanowczo matka, ale dodała: – Richard ma w sobie tę odrobinę… czegoś więcej. – Spojrzała na zegarek. – Muszę już lecieć. Powtórzymy to… Wkrótce. – Zebrała swoje rzeczy, pocałowała w powietrzu córkę. – Pa, kochanie.


Erin zapłaciła rachunek i wróciła do biura z nadzieją, że wszystko między matką a Richardem ułoży się pomyślnie. Nie chciała, aby któreś z nich cierpiało.

Erin spotkała się ze Stephenem w piątkowy wieczór, a w sobotę pojechała do Croom Babbington. Spędziła spokojny weekend z ojcem i wróciła do Londynu w niedzielę wieczorem. W poniedziałek odzyskała zwykłą równowagę ducha. Trwało to do czwartku, kiedy zjawił się przed nią Ivan Kelly. Wyglądał jak syty kocur.

– Wygrałeś na loterii? – zażartowała.

– Niestety nie, ale mam inny powód do radości. Najwyraźniej ktoś cię nieźle pochwalił tam na górze. Erin gapiła się na niego zdziwiona. – Przydzielono cię do samego głównego dyrektora!


Otworzyła usta ze zdumienia.

– Głó… wnego dyrektora? – wymamrotała.

– Do pana Salsbury’ego! – odparł Ivan z dumą. – Bez ciebie zginę – westchnął, gdy gapiła się na niego szeroko otwartymi oczami. – Ale to tylko na dwa tygodnie… właściwie dziewięć dni, dopóki asystentka pana Salsbury’ego nie wróci z urlopu.

– Ja? – spytała słabo. – Mam pracować jako osobista asystentka pa… – słowa uwięzły jej w gardle.

– Wygląda na to, że zastępczyni Isabel Hill nie daje sobie rady z nadmiarem pracy. Masz jej pomagać. Erin zawahała się, ale poczuła też miłe podniecenie.

– Mam pracować w sekretariacie pana Salsbury’ego? Ivan spojrzał na zegarek.

– Od tej pory, panno Tunnicliffe, jest pani tymczasową asystentką tymczasowej osobistej asystentki wiceprezesa firmy. Pospiesz się – ponaglił ją i dodał z uśmiechem: I nie zapomnij wrócić.


Erin dokończyła to, nad czym pracowała i uporządkowała kilka innych spraw. Gdy nieco ochłonęła, przyszła kolej na pytania. Bardzo jej pochlebiało, że ktoś wydał jej pozytywną opinię, ale… Salsbury Engineering zatrudniało dziesiątki innych sekretarek, które poradziłyby sobie w każdym wydziale. Więc dlaczego wybrano właśnie ją?

Godzinę później weszła do głównego gmachu i skierowała się na najwyższe piętro, gdzie mieściło się biuro Josha Salsbury’ego. Zastanawiała się, czy on wie, kogo przydzieliły mu kadry. Czy będzie zły, gdy ją zobaczy?

Erin była coraz bardziej zdenerwowana. Przypomniała sobie, jak Josh pojawił się po zebraniu, którego przebieg stenografowała. Nie patrzył na nią jak na powietrze, wręcz przeciwnie, utkwił wzrok w jej ustach, choć nie odezwał się do niej słowem.

Dotarła do biura, niemal przekonana, że za jakieś dwie minuty będzie wracać tą samą drogą.

Zbuntowała się na myśl o takim scenariuszu. Nie pozwoli sobą pomiatać. Zapukała zdecydowanie do drzwi i weszła, nie czekając na zaproszenie. Josh Salsbury był sam. Spostrzegła, że przypadkiem weszła do jego gabinetu zamiast do biura obok, ale tym lepiej. Jeśli miał ją odesłać, wolała, by nikt nie był świadkiem jej odprawy.

– Przysłano mnie do pomocy zastępczyni pańskiej asystentki, ale mogę od razu wrócić, jeśli moja twarz się nie spodoba – zaatakowała, oczekując najgorszego.

Josh Salsbury, wysoki i przystojny jak zawsze,. podniósł się i nawet z tej odległości wydawał się patrzeć na nią z góry. Przyglądał jej się przez parę chwil. A kiedy gotowała się już do najszybszego odwrotu w historii, usłyszała:

– Z pewnością wiesz, że masz bardzo piękną twarz – wycedził i jej serce przyspieszyło rytm, choć raczej nie był to komplement. – Ale Bóg jeden wie, skąd u ciebie ta rozgniewana mina.

No właśnie, skąd?!

– Nie miałam pojęcia, czy wiesz, że to ja… czy… mnie zechcesz. – Zaczerwieniła się. – Czy zechcesz, bym pracowała w twoim biurze…

– Niby dlaczego miałbym nie chcieć?


Parę dni temu uznałeś za stosowne zupełnie mnie zignorować. Z trudem się powstrzymała, by nie powiedzieć tego na głos, ale w porę zdała sobie sprawę, że to nadałoby ich stosunkom zbyt osobisty ton. A przyszła tu przecież pracować.

– Mam więc zaczynać? – zapytała.

– Przedstawię cię Angeli Toon.


Dopiero teraz Erin zaczęła rozumieć, co znaczy pracować w takiej dużej i prężnej firmie. Rozeznanie się we wszystkim zajęło jej parę dni, ale do piątku zrozumiała, dlaczego Angela Toon potrzebowała kogoś do pomocy. Mogła jedynie podziwiać nieznaną osobistą asystentkę, Isabel Hill, przebywającą obecnie na zasłużonym, bez wątpienia, wypoczynku.

Dotarło też do niej, że, bez najmniejszego cienia wątpliwości, jest zakochana w Joshu Salsburym.

Wymyślała sobie w duchu od idiotek, bo przecież ledwo znała tego mężczyznę. Ale choć było to żałosne, właśnie tak wyglądała prawda. Budziła się, myśląc o nim, a jakby tego było mało, pojawiał się również w jej snach.

Chciałaby wierzyć, że to jedynie chwilowe zauroczenie, niemal wolne od jakichkolwiek podtekstów erotycznych. W końcu Josha było za co podziwiać. Kiedy wymagała tego sytuacja, potrafił być twardy, umiał też być przyjacielski i czarujący. Pracował świetnie i nigdy nie padło pod jego adresem oskarżenie o nadużywanie władzy lub niekompetencję. Erin szybko polubiła nową pracę.

Dni mijały szybko, natomiast wieczory wlokły się ślamazarnie. Wiedziała, że w ten sposób nigdy nie wybije sobie z głowy Josha Salsbury’ego. Może powinna się umówić na randkę ze Stephenem? Skończyło się na postanowieniach.

W sobotę pojechała do Croom Babbington. Odliczała każde tyknięcie zegara i wróciła do Londynu w niedzielę, nie mogąc się doczekać poniedziałku, następnego dnia pracy.

Angela Toon przyszła do biura przeziębiona. We wtorek wydawało się, że już jest lepiej, ale w środę choroba zaatakowała z pełną siłą.

Josh Salsbury wszedł do pokoju po jej czwartym kichnięciu z rzędu, spojrzał na załzawione oczy i zaczerwieniony nos. Podszedł do wieszaka i zdjął płaszcz.

– Choć bardzo cenimy twój profesjonalizm, Angelo, niestety będziemy musieli obyć się bez ciebie – poinformował ją uprzejmie, podając okrycie.

– Nic mi nie będzie – zaprotestowała Angela.

– Po kilku dniach odpoczynku – odparł i zakazał myśleć o powrocie przed poniedziałkiem. Po wyjściu panny Toon zwrócił się do Erin: – Zadzwoń do kadr. Będzie ci potrzebna pomoc.

– Awansowałam!

– Może nieco grzeczniej – warknął, ale rozpogodził się, kiedy śliczna buzia Erin rozjaśniła się w śmiechu.

Erin podeszła do telefonu, by powiadomić kadry, ale gdy przypomniała sobie, ile czasu zajęło jej zapoznanie się z obowiązkami, zmieniła zamiar i udała się do sąsiedniego gabinetu.

Josh był czymś pochłonięty, ale po sekundzie uniósł głowę.

– Zastanawiałam się, panie Salsbury – zaczęła natychmiast i urwała, bo Josh uniósł brew, zdziwiony jej oficjalnym tonem. – Chodzi o to… nie sądzę, aby w kadrach zdążyli przysłać kogoś przed lunchem. No a pozostaje tylko dwa i pół dnia do powrotu pańskiej osobistej asystentki.

– Do czego zmierzasz?


Można było zakładać, że przejdzie prosto do sedna sprawy – taki miał zwyczaj; już o tym wiedziała.

– Chodzi o to, że wyjaśnienie komuś nowemu, jak się w tym wszystkim rozeznać, zajmie parę dni. Szybciej zrobię to sama.

– Uważasz, że sobie poradzisz?


Chciała odpowiedzieć „jasne”, ale jeszcze by pomyślał, że jest zarozumiała.

– Zapewne będę musiała pracować do późna, ale tak – odparła.

Musnął spojrzeniem jej usta, potem przeniósł wzrok na śliczne fiołkowe oczy.

– Dobrze, panno Tunnicliffe – zwrócił się do niej oficjalnie. – Bardzo proszę.

Roześmiała się i wróciła do siebie. Wiedziała, że kiedy opuści biuro w piątek po południu, przeklnie swą decyzję. Uwielbiała pracę w ośrodku badawczym, ale teraz, gdy poznała od podszewki, jak się prowadzi interesy, trudno jej będzie tam wrócić. Josh wyszedł w południe i wrócił o trzeciej.

– Radzisz sobie? – zapytał.

– Świetnie się bawię – odparła z szerokim uśmiechem, i naprawdę tak było. Przyglądał jej się dłuższą chwilę.

– Zapewne. Czy twój pobyt w Londynie nie miał trwać krócej?

Pierwszy raz odkąd pracowała w jego biurze, przypomniał, że nie poznali się w pracy.

– Przyjechałam, stwierdziłam, że mi się podoba, i postanowiłam zostać dłużej – uśmiechnęła się.

– Z dala od rodzicielskiej władzy – skomentował Josh i Erin poczuła, jak robi jej się gorąco.

– Hm…

– Zawstydziłem cię?

– Jeżdżę do niego w weekendy. A właśnie – zapytała pospiesznie – jak się miewa twój ojciec? – Nie było to zbyt taktowne, ale musiała ciągnąć ten temat. – Jego atak serca pewnie był dla ciebie strasznym szokiem.

– Czuje się dobrze. Jeśli będzie słuchać zaleceń lekarzy, wyzdrowieje.

– O, bardzo się cieszę – odparła szczerze i dostrzegła jego przenikliwe spojrzenie.

– Znasz mojego ojca? – zapytał ostro.

– Nie, skąd. – Przestraszona, że prawda zaraz wyjdzie na jaw, Erin położyła folder na jego biurku i szybko wróciła do spraw służbowych.


Potem niemal żałowała, że nie wykorzystała świetnej okazji, aby powiedzieć, czyją jest córką. Wręcz wypadało to zrobić.

A może i lepiej się stało, że siedziała cicho. Trudno, będzie musiała poradzić sobie z wyrzutami sumienia, które ją gryzły. Było jasne, że Josh wini Ninę Woodward za atak serca Salsbury’ego seniora. Pewnie niezbyt by się ucieszył, że córka Niny pracuje w jego biurze…

Nie prosiła o tę pracę, ale radość sprawiała jej każda spędzona tu minuta. Wyznanie prawdy oznaczałoby bez wątpienia natychmiastowy powrót do ośrodka badawczego. Co więcej, Josh mógł ją zwolnić z Salsbury Engineering Systems. Nie, nie wyzna mu prawdy. Zdecydowanie nie. Pracując tu, może będzie miała okazję spotkać go od czasu do czasu. I, kto wie? A jeśli kiedyś znowu będzie potrzebował zastępstwa?