– Czemu nie?

Właśnie! Uznała, że pora wykorzystać przywilej córki i trochę powęszyć.

– Jaki jest jej mąż? – zapytała obojętnym tonem.

– Brenda jest wdową. – Brenda! Już są po imieniu! Niezłe tempo… – Właściwie – ciągnął Leslie Tunnicliffe – przyszło mi do głowy… jest tu nowa, więc może zaprosimy ją na kolację w którąś sobotę.


Wielkie nieba! Co za sensacja! Nawet Josh Salsbury wyleciał jej na chwilę z głowy.

– Przyjadę do domu w piątek – zdecydowała szybko.

– Czy w tę sobotę nie będzie zbyt wcześnie?

– Zastanowię się – odpowiedział, ale Erin dosłyszała nutę zadowolenia w jego głosie.

Odłożyła słuchawkę i wkrótce znowu Josh niepodzielnie opanował jej myśli. Pragnęła, by wrócił, ale dzisiejsza awantura była prawdopodobnie zarazem końcem ich znajomości.

Uciekła od brutalnej rzeczywistości, wspominając z rozmarzeniem jego cudowne pocałunki, jego delikatność, czułość. Gdyby tak można było cofnąć czas.

O dziewiątej Erin pragnęła jedynie iść do łóżka, naciągnąć kołdrę na głowie i zapaść w słodki niebyt aż do następnego ranka.

Niestety, skończyło się na marzeniach. Rozsądek jej podpowiadał, że powinna się przespać choć kilka godzin, ale sen nie przychodził. W poniedziałek wstała wcześnie po nocy spędzonej na rozpamiętywaniu każdego słowa i spojrzenia, jakie ona i Josh wymienili od ich pierwszego spotkania w kawiarni.

Wzięła prysznic, ubrała się i w końcu uznała się za pokonaną. Skoro nie może przestać myśleć o Joshu, to trudno. Usiłowała zagłuszyć nieustający ból złością. Jakim prawem ten zarozumialec w ogóle zapukał do jej drzwi? Wczoraj nawet nie czekał na zaproszenie do środka. Choć mówiąc szczerze, pewnie zdawał sobie sprawę, że po ostatnim incydencie mógłby się nie doczekać na zaproszenie.

Ale po co w ogóle się tu zjawił?

Owszem, łączyło ich coś więcej niż stosunki służbowe, to jednak nie dawało mu prawa nachodzić ją bez uprzedzenia. Powie mu następnym razem, co o tym myśli… Powie? Zaraz… Te jego lodowate słowa na pożegnanie, spojrzenie rzucone przed wyjściem… To ostateczne zatrzaśnięcie drzwi wejściowych… Była pewna, że już nigdy go nie zobaczy.

Westchnęła głęboko, przysiadła na kanapie i zatonęła w ponurych rozmyślaniach. Może z czasem ten ból serca trochę zelżeje, jednak teraz wydawał się wprost nie do zniesienia.

Potem zadzwonił telefon. Podskoczyła. Puls gwałtownie przyspieszył, gdy pomyślała o Joshu, choć wiedziała, że to nie on. Czy za każdym razem, gdy zadzwoni telefon, będzie przeżywać męki niepewności i przyjemne podekscytowanie?

Dzwoniła matka.

– Dzień dobry, kochanie! – powitała ją wesoło. Chciałam cię złapać przed wyjściem do pracy. Czy możemy umówić się dziś na lunch?

– Jasne – odparła Erin równie pogodnie. – Tam gdzie zawsze?

– Jeśli chcesz – zaszczebiotała Nina i rozłączyła się.


Erin powróciła do swoich rozmyślań. Tym razem nie będzie musiała prosić Ivana o dłuższą przerwę na lunch, bo zdecydowała, że zaraz do niego zadzwoni i zerwie ostatnią więź łączącą ją z Joshem Salsburym.

Nie była to chyba najrozsądniejsza decyzja, ale Erin nie widziała innego wyjścia. Musiała definitywnie wyrzucić Josha ze swojego życia. Rzecz jasna, guzik go to będzie obchodzić. Najprawdopodobniej nawet nie zauważy jej nieobecności w pracy.

Nieco po dziewiątej podniosła słuchawkę i wykręciła numer.

– Och, Erin, nie możesz tak odejść! – zaprotestował Ivan Kelly, kiedy wyjaśniła, że w związku z nieprzewidzianymi rodzinnymi komplikacjami musi natychmiast złożyć wymówienie, choć obiecała poczekać, aż znajdą zastępstwo. – Może nasze kadry w czymś pomogą? – zasugerował. – Są bardzo dobrzy i nad wyraz dyskretni, jeśli…

Zmieszana Erin szybko mu przerwała.

– Nie, nie. Dzięki. Świetnie mi się z tobą pracowało, Ivan, ale…

Ivan żył wystarczająco długo, by zrozumieć, że niektóre sprawy trzeba rozwiązać samemu, bez niczyjej pomocy. Na zakończenie poprosił, by Erin dała mu słowo, że gdy już upora się z kłopotami, ponownie zatrudni się w ich firmie. W każdym razie oni będą na nią czekać z otwartymi ramionami.

Po tej rozmowie wcale nie poczuła się lepiej. Zostawiła Ivana na lodzie i było jej straszliwie wstyd. Ale czy mogła postąpić inaczej? Miałaby spędzić następne trzy tygodnie, łudząc się nadzieją, że gdzieś na korytarzu natknie się przypadkiem na Josha? Nie, to byłby ostateczny upadek, słusznie postąpiła, odchodząc z firmy. Więc czemu czuła się tak podle?

Przed spotkaniem z matką wzięła się trochę w garść, ale jej uśmiech był nieco wymuszony. W trakcie posiłku doszła do wniosku, że dobry nastrój Niny to tylko maska ukrywająca prawdziwe emocje.

– Zerwałam z Richardem – rzekła Nina obojętnym tonem. – Podaj sos tatarski. Erin westchnęła cicho.

– Richard wspominał o tym.

– Mówił ci? – Nina zapomniała o jedzeniu. – Co jeszcze powiedział?

– Tylko to, że byłby dumny, mając taką pasierbicę jak ja. No ale skoro dostał kosza…

– Był zdenerwowany?

– Och, mamo, to chyba oczywiste. – Nie on jeden, skoro Erin upiekło się użycie słowa „mama”. – Będziesz za nim tęskniła, prawda?

Nina westchnęła głęboko.

– Już tęsknię – przyznała. – A nie minęła jeszcze doba! Nie zadzwonił wczoraj wieczorem ani dziś rano.

– A liczyłaś, że to zrobi? Nina westchnęła znowu.

– Raczej nie. I byłabym bardzo zła, gdyby to zrobił – obruszyła się, choć dodała innym tonem: – Będzie mi brakować tych telefonów.

Erin, której własne problemy miłosne zdawały się też nie do rozwiązania, uważała, że wszystko dałoby się jeszcze naprawić, gdyby matka sama zadzwoniła do Richarda. Odważyła się to nawet powiedzieć.

– Nie mam twojego doświadczenia w sprawach nieudanych małżeństw, ale… czy naprawdę byłoby to takie straszne, gdybyś za niego wyszła?

– Po raz trzeci wyjść za mąż?

Erin, zaskoczona tak łagodną reakcją matki, odważyła się na śmielszą wypowiedź.

– Mówiąc szczerze, to całkiem bez sensu. Zależy ci na Richardzie, a jemu na tobie… oboje jesteście teraz nieszczęśliwi i samotni, a temu naprawdę łatwo zaradzić.

– Próbowałam już dwa razy, nie pamiętasz? Nie przeżyłabym następnego rozwodu!

– Spójrz na tę sprawę inaczej – zaprotestowała córka.

– Wolisz już nigdy nie zobaczyć Richarda?


Nina nie odpowiedziała, ale Erin zauważyła jej rozdrażnienie.

– Mężczyźni stają się tacy nudni po ślubie – stwierdziła sentencjonalnie. Potem uśmiechnęła się i znów stała się zalotną kokietką. – Nie jestem jeszcze gotowa, by się ustatkować!

Erin roześmiała się. Matka miała mnóstwo uroku, ale była niemożliwa.

– Sądzę, że Richard nie spędza czasu na kanapie przed telewizorem.

– Wiesz, co mam na myśli… Królestwo Nudy.

Erin zabrakło argumentów i jej próby przekonania matki, że w małżeństwie można odnaleźć szczęście, spełzły na niczym.

– Mówiłaś Richardowi, co czujesz? Że, choć tego nie okazujesz, nadal masz stare niezabliźnione rany, bagaż wyniesiony z poprzednich nieudanych małżeństw?

– To nie ma z nim nic wspólnego! – Nina znowu się obruszyła. I patrząc na swoją uroczą córkę, rzuciła: – Jesteś zbyt spostrzegawcza!


Jestem zakochana tak samo jak ty, mamo, i czuję się emocjonalnie wypalona, pomyślała smutno Erin.

– Pragnę twojego szczęścia – powiedziała cicho. – Zadzwoń do Richarda. Otwórz się przed nim. Powiedz mu…

– Zrobię to, co będę uważała za stosowne! – Nina pociągnęła nosem, jednak ku zadowoleniu Erin wyraźnie spuściła z tonu i już nie była taka pewna siebie. Może jednak zadzwoni do Richarda?

Rozstały się jak przyjaciółki. Po powrocie do domu, Erin miała wiele do przemyślenia. Oby i Nina zastanowiła się nad swoim postępowaniem… Zwłaszcza że dla niej i Richarda nie było jeszcze za późno. Gdyby matka zadzwoniła do niego i powiedziała…

Jej myślami ponownie zawładnął Josh. Gdyby była w podobnej sytuacji jak matka, zadzwoniłaby do Josha. Jednak Richard kochał matkę, a Josh tylko…

Akurat! Wiedziała, że mu się podoba, ale pożądanie to nie miłość. Koło siódmej zaparzyła herbatę. Nie mogła usiedzieć nad książką, postanowiła więc doprowadzić swoje sprawy do ładu. O ósmej tkwiła nadal w tym samym miejscu, dumając nad przyszłością. Nie posuwała się wcale naprzód, gdyż Josh, matka, Richard, ojciec oraz nieznana Brenda zaprzątali ją bez reszty, z tym że to oczywiście Josh wywalczył największy udział w jej myślach. Powinna się zastanowić, jak znaleźć nową pracę, a tymczasem siedziała bezczynnie i zadręczała się rozpamiętywaniem minionych chwil. W końcu doszła do wniosku, że nie ma najmniejszego powodu do pozostania w Londynie. Mogła pracować gdziekolwiek.

Czy powinna wrócić do Croom Babbington? Kochała ojca i wiedziała, że z radością przyjmie ją z powrotem, ale zaznawszy życia w wielkim mieście, wzdragała się przed powrotem do sennego miasteczka. Nie, jednak wolała zostać w Londynie.

Miała to właśnie przeanalizować po raz kolejny, kiedy zadzwonił telefon. Josh? Richard?

– Wszystko w porządku, Erin? – Stephen Dobbs wydawał się mocno zaniepokojony. – Właśnie przyszedłem… to jeden z tych pechowych poniedziałków! Ivan wspomniał, że już nie wracasz. Czy coś…?

– Chodzi o sprawy rodzinne – skłamała gładko. Stephen był bardziej przyjacielem niżxxxkolegą z pracy, ale nie miała ochoty zwierzać mu się.

– Czy mogę ci w jakiś sposób pomóc? – zapytał bez wahania.

– Nie, poradzę sobie.

– Wpadniesz na drinka któregoś wieczoru? Zjemy coś na mieście – zaproponował.


Najpierw chciała przełożyć spotkanie na następny tydzień, ale przypomniała sobie prasowe zdjęcie Josha z Nowego Jorku i znowu poczuła ukłucie zazdrości i urażonej dumy.

– Z przyjemnością – odparła i umówiła się z nim na środę.

Jednak ledwo skończyła rozmawiać ze Stephenem, znowu zadzwonił telefon. Wiedziała, że to nie Josh, to nie było w jego stylu. Zjawić się osobiście i bez zapowiedzi – oto jego ulubiona metoda działania.