Najchętniej zapadłby się pod ziemię. „Anna Latimar zawstydziła mnie swoją godnością i niewinnością” – powiedział Mark Bolbey w Ravensglass, lecz Jacka zawstydzało co innego. Kochał Annę, ale ponieważ był przekonany, że to, co do niej czuje, należy się wyłącznie jego zmarłej żonie, wpadł w gniew i przez to zachował się w sposób niegodny zasad, którymi zawsze się chlubił.
Anna nie miała pojęcia o jego wątpliwościach. Wciąż walcząc ze Izami, usiłowała wzbudzić w sobie złość, ale nie mogła. Czuła tylko bezgraniczny smutek i jeszcze coś, czego nie potrafiła nazwać. Jack bardzo rzadko jej dotykał, przeważnie w tańcu lub wtedy, gdy pomagał jej dosiąść konia. Nigdy nie zapomniał się, gdy zostawali sami, choć miał do tego wiele okazji. A teraz nagle to!
On przecież nie jest taki naprawdę, pomyślała. Wśród wielu sprzecznych uczuć, jakie żywiła do Jacka, jedno było szczególnie istotne, a mianowicie instynktownie doskonale rozumiała tego mężczyznę. To jest mocny człowiek, tygodnie spędzone w Ravensglass dobitnie ją o tym przekonały. Dla każdego, kto zagroził granicom strzeżonym przez niego w imieniu angielskiej Korony, stawał się śmiertelnym wrogiem, a dla swoich ludzi potrafił być, i z reguły był, wymagającym dowódcą.
Lecz tam, gdzie przed chwilą zabłądzili, dawała znać o sobie wrażliwa strona jego natury. Anna wiedziała, że gdyby tylko spotkał odpowiednią kobietę, Jack stałby się bardzo czułym kochankiem. Niestety, nie jest tą odpowiednią kobietą, i to ją bardzo smuciło.
Korzystając z tego, że jeszcze może zapanować nad łzami, wybiegła z biblioteki. Nie próbował jej zatrzymać, lecz odwrócił się do okna i wbił wzrok w zasłony poruszane zimnymi podmuchami wiatru.
Nazajutrz Elżbieta niesłychanie się zdumiała. Jack Hamilton jeszcze nigdy nie pozostawał na jej dworze tak długo od czasu objęcia twierdzy Ravensglass, ale przebywając w Greenwich, w ogóle nie próbował zabiegać o jej względy i rzadko go widywała.
Teraz, gdy po krótkim okresie przejaśnienia pogoda znów się popsuła, Jack niespodziewanie zwrócił się do niej z prośbą o pozwolenie na powrót do Ravensglass.
Naturalnie nie miała nic przeciwko temu, bo w związku z nieustannym zagrożeniem ze strony Szkotów jego obecność na północy była najprawdopodobniej bardzo wskazana. Zdziwiło ją jednak, że Jack nie wybrał na podróż poprzedniego tygodnia. Podejrzewając, że może dostał poufną wiadomość o granicznych niepokojach, Elżbieta wezwała go osobiście.
W pełni odzyskała już siły po ostatniej chorobie, wciąż jednak wolała pozostawać przed południem w swojej obszernej sypialni, więc właśnie tam przyjęła Jacka. Komnata, mimo swego przeznaczenia, wydała mu się tak samo zatłoczona i gwarna, jak sala przeznaczona do audiencji.
– A, Hamilton. – Elżbieta pokazała mu, żeby zbliżył się do łoża. – Dostałam twoją prośbę i naturalnie zgadzam się, ale czy nie chciałbyś przedtem zamienić ze mną kilku słów? Usiądź, proszę.
– Dziękuję, Wasza Wysokość, postoję. – W tej komnacie z buzującym w kominku ogniem, ciężkimi zasłonami zaciągniętymi na okna i nieustannie krzątającymi się damami, Jack czuł się jak w klatce. Zdawało mu się też, że gdyby usiadł w tym przegrzanym pomieszczeniu, natychmiast zasnąłby, bo w nocy nie zmrużył oka.
Bezsenność była dla niego bardzo niepokojącym stanem Dawniej zawsze udawało mu się zdrzemnąć nawet w najmniej odpowiednich warunkach, a jednak ostatniej nocy nie zdołał tego dokonać. Brakowało mu niezbędnego spokoju umysłu. Gdy zamykał oczy, nie zwracając uwagi na chrząkanie i pochrapywanie towarzyszy, widział Annę Latimar przyciskającą pałce do ust i oskarżającą go nieskończenie smutnym, wręcz tragicznym spojrzeniem.
Ma prawo mnie oskarżać, myślał posępnie, przewracając się z boku na bok. Zdradziłem jej zaufanie i naszą przyjaźń w najgorszy z możliwych sposobów.
Instynkt podpowiedział Annie słuszną ocenę Jacka. Nie należał do mężczyzn, który mógłby źle potraktować kobietę, wszystko jedno jakiego stanu. Poznał ich w życiu wiele. Przed Marie Claire zadawał się z wielkimi damami na dworze, a po jej śmierci z damami znacznie bardziej wątpliwej reputacji, które ściągały w okolice koszar, lecz żadna z nich nie musiała się go lękać.
Tymczasem Anna Latimar, która teraz była mu tak droga, została przez niego potraktowana wprost haniebnie. Tego nie umiał sobie wytłumaczyć ani tym bardziej przebaczyć. Przecież zaoferowała mu przyjaźń na długo przed tym, nim doceni! i przyjął tę ofertę. Wiele razy okazywała mu życzliwość…
– Hamilton! – przywołała go do porządku królowa leżąca pod stertą kap podbitych futrem. Jej głos nałożył się na ciche brzdąkanie lutnisty. – Pytałam cię, czy jest jakiś specjalny powód, dla którego chcesz tak nagle wrócić do Ravensglass?
– Nie, Wasza Wysokość.
– Nie słyszałeś żadnych pogłosek, że szkocka królowa wzbudza niepokoje?
Przez surową twarz Jacka przemknął grymas, który należało uznać za uśmiech. Maria Stuart prześladuje Elżbietę jak nikt inny, pomyślał, chociaż powód jest całkiem nieracjonalny, kobiecy. Przed laty wielokrotnie spotykał królową Szkotów we Francji i choć nie mógł odmówić jej magicznego uroku, to zrobiła aa nim wrażenie najgłupszej spośród znanych mu kobiet.
A jednak samo istnienie Marii budziło lęk jej angielskiej odpowiedniczki, pod każdym względem bardziej utalentowanej.
– Nie – odparł obojętnie. – Nie słyszałem takich pogłosek.
– Dobrze więc. – Elżbieta umościła się na miękkich poduchach i uśmiechnęła. – W tej sytuacji pozostaje mi życzyć ci dobrej drogi. Niech Bóg cię ma w swojej opiece, lordzie Jacku. – Wyciągnęła przed siebie chude ramię, a Hamilton z szacunkiem dotknął wargami czubków jej palców. Elżbieta zerknęła na zamknięte okna, zza których dobiega! monotonny łoskot deszczu bezlitośnie bijącego w ściany pałacu, i dodała: – Taka pogoda nie sprzyja podróżom. Zjedz jeszcze z nami południowy posiłek. Będziesz miał czas pożegnać się ze swoimi przyjaciółmi.
Audiencja dobiegła końca, ale zanim Jack odwrócił się do drzwi, nawiedziła go bardzo przykra myśl. Obiecał Annie, że nie wyjedzie bez pożegnania. Czy miał obowiązek dotrzymać danego słowa? Czy mimo kompromitującej sceny, która wydarzyła się poprzedniego wieczoru, należało poszukać Anny i powiedzieć jej do widzenia?
Robert Dudley, który przez cały czas trwania rozmowy zdawał się drzemać przy wielkim łożu Elżbiety, nagle podniósł głowę i zerknął, zaintrygowany. Co się stało temu żołnierzowi? Nie tyle słowa, co ton Hamiltona go zaniepokoił. Gdy Jack opuścił sypialnię, Robert wstał, przeprosił królową, wyszedł z komnaty i dogonił go na schodach, u wejścia do wielkiej sali.
– Hamilton… Jack… czy stało się coś złego?
– Nie. Jak powiedziałem Jej Wysokości, nie ma żadnych pogłosek o…
– Pytam o ciebie, panie, a nie o pogłoski – przerwał mu Robert. – Jaka jest prawdziwa przyczyna twojego nagłego wyjazdu?
– Czy to cię naprawdę interesuje, panie? – W swoim obecnym stanie ducha Jack wydawał się nie pamiętać nawet o pozycji, jaką na dworze zajmuje Robert Dudley, faworyt królowej.
Robert parsknął śmiechem. Właściwie nie wiedział, dlaczego wybiegł z komnaty. Hamilton z pewnością nie należał do jego przyjaciół ani w przeszłości, ani teraz, ale budził jego szczery podziw.
Robert Dudley, earl Leicester, nie godził się na funkcję tresowanego pieska Elżbiety. Inteligencją i męskością przewyższał większość dworzan. Był również bardzo sprawny fizycznie i na turniejach uważano go za wyjątkowo groźnego przeciwnika, ale Jack zawsze okazywał się najlepszy, a wielki wojownik na ogół docenia innego wielkiego wojownika.
– Czy interesuje? Prawdę mówiąc, nie. Skoro jednak nie ma żadnych przyczyn natury wojskowej, które wzywałyby cię dc Ravensglass, wnoszę, że decydują sprawy osobiste. A skoro tak to mogę dać ci radę, jeśli jesteś w odpowiedniej dyspozycji, by jej wysłuchać.
Jack znieruchomiał. Posiadał talent do dobierania ludzi, którzy potem wyróżniali się w boju, naturalnie więc zwrócił uwagę na Leicestera, gdy zobaczył go na placu ćwiczeń, i zakarbował sobie w pamięci, że mógłby mieć takiego człowieka u swojego boku. To oczywiście nie wchodziło w grę, teraz jednak zdecydowało o tym, że Jack postanowił posłuchać.
– Chodzi o tę małą Latimarównę, prawda? – spytał cicho Robert.
– Skąd ci to przyszło do głowy, panie? – Czyżby już krążyły płotki? Jack, który nigdy nie przywiązywał wagi do tego, co mówią inni, nagle zaczai się tym martwić, bo zła fama mogłaby zaszkodzić Annie.
– Mam oczy. Już w Ravensglass zdawało mi się, że macie się ku sobie, choć ty, panie, surowo sobie odmawiałeś tego prawa – dodał lekkim tonem.
Jack się odwrócił. Dlaczego rozmawia o osobistych sprawach z tym człowiekiem?
Robert wszedł za Hamiltonem do wielkiej sali.
– Och, bardzo przepraszam za ten żart, ale na dworze nabiera się nie zawsze najlepszych przyzwyczajeń.
Tym rozbrajającym stwierdzeniem skłonił Jacka do zwierzeń.
– Nie powiedziałbym, że mamy się ku sobie, panie, bo dotyczy to tylko mnie. Z jej strony to jest wyłącznie przyjaźń, a w każdym razie była.
Robert zignorował pierwszą część wypowiedzi Hamiltona.
– Dlaczego „była”? Czy coś się stało wczoraj wieczorem? Cierpiałem na kolacji w apartamentach lorda Thorntona, kiedy Monterey przyszedł bez swojej ukochanej, a minę miał taką, że bez kija ani przystąp. Potem widziałem też małą Annę w korytarzu prowadzącym do kwater dam dworu. Z trudem powstrzymywała łzy. Co mu zrobiłeś, panie… i jej?
– Jemu? Nic, tylko przypomniałem mu o zasadach dobrego wychowania. A jej… – Przez ostatnie dziesięć lat Jack nie miał zwyczaju zdradzania swoich najbardziej prywatnych myśli, teraz jednak, o dziwo, nie mógł przerwać. – Och, prawdę mówiąc niewiele brakowało, abym wziął ją siłą.
Robert w zadumie skubnął brodę. Nieprawdopodobne! Gdyby nie usłyszał tego z ust Hamiltona, chyba by nie uwierzył.
– Tak to jest z tymi Latimarami – powiedział. – Sam pamiętam wiele sytuacji, w których miałem ochotę udusić jej brata George'a. Oni czasem prowokują ponad wszelkie granice.
"Za Głosem Serca" отзывы
Отзывы читателей о книге "Za Głosem Serca". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Za Głosem Serca" друзьям в соцсетях.