– Słucham?! – Ralph cofnął się o krok. – Czy mogę spytać, panie, co cię obchodzi moja ręka oraz to, co mówię do tej damy?
Irytacja Anny przerodziła się w lęk. Czyżby miała sprowokować następną konfrontację tych dwóch mężczyzn?
– Jestem gotowa, Ralph – powiedziała. – Chodźmy do apartamentów lorda Thorntona.
– Jeszcze nie skończyliśmy rozmowy – stwierdził spokojnie Jack. – Może jednak Ralph pozwoli nam to zrobić.
– Powiedziałem wyraźnie, że jesteśmy oczekiwani na prywatnej kolacji dużej wagi – odparł Monterey, ostentacyjnie podkreślając swoją świętą cierpliwość. – Jako dżentelmen z pewnością wiesz, panie, że spóźnianie się jest grubiaństwem. – Chciał zmiażdżyć Jacka spojrzeniem, ten jednak miał zbyt wiele godności i wewnętrznej siły, by mu na to pozwolić.
– Jeśli pójdziesz tam, panie, i powiesz, że lady Anna wkrótce do ciebie dołączy, całkowicie zadośćuczynisz wymaganiom etykiety.
– Nie pierwszy raz, panie, próbujesz stanąć między Anną a mną! – powiedział Ralph ze złością. – Pytam, jakim prawem?
Istotnie, jakim prawem? – pomyślał Jack. Monterey słusznie okazywał swe niezadowolenie, a gdyby znał myśli Jacka, to miałby również podstawy do znacznie bardziej gwałtownych uczuć. Zerknął na Annę, która przypatrywała się młodzieńcowi w dość dziwny sposób.
Chyba naprawdę kocham tego człowieka, ale nie jestem pewna, czy go lubię. Może zastanowił ją widok tych dwóch mężczyzn obok siebie?
Ralph był nieskazitelnie wystrojony w atłasy i aksamity, kręcone włosy miał napomadowane, a wokół niego unosiła się silna woń pachnidła. Natomiast Jack nosił codzienny strój i pachniał po prostu czystością, bowiem ograniczał się do mycia w studziennej wodzie każdego ranka, bez względu na pogodę.
To jednak Ralph jest mężczyzną, jakiego zawsze chciałam, pomyślała rozdrażniona tym porównaniem. Jest częścią dworskiego życia, w którym zawsze pragnęłam uczestniczyć.
– Anna? – W głosie Ralpha pobrzmiewało zniecierpliwienie. Ta scena była irytująca, ale nie miała dlań większego znaczenia. Nie traktował Hamiltona jako rywala w walce o uczucia panny Latimar, bo niby dlaczego? To jest żołnierz, prostak należący do tej dziwnej, choć niezbędnej grupy mężczyzn, którzy pilnują bezpieczeństwa granie i którzy wsiadali w Tilbury na okręty, by przelewać krew na obcej ziemi, gdy Anglia broniła swych interesów.
Elżbieta darzyła takich ludzi szacunkiem, to naturalne, wszak bez nich Anglia nie mogłaby stać się potęgą, jednak gdy zjawiali się na dworze, tak jak ostatnio Jack, od razu stawało się widoczne, że pasują do eleganckiego towarzystwa jak woły do karety. Co właściwie Anna mogła mieć do powiedzenia takiemu człowiekowi?
Nie, sam na sam Jacka z Anną w słabo oświetlonej bibliotece stanowczo nie budziło niepokoju Ralpha. Po prostu ten widok wyprowadzał go z równowagi.
Ta jego postawa, jakby w każdej chwili spodziewał się ataku, jego pospolity strój i widoczna pogarda dla męskich ozdób, wreszcie mina, którą przybierał, gdy dworzanie opowiadali swawolne, lecz zabawne anegdoty, przyprawiały Ralpha o furię, natomiast bezpośredniość, szczerość i bezwzględna uczciwość Hamiltona budziły w nim przykre wspomnienia z lat młodości, gdy usiłował spełnić oczekiwania ojca, co mu się nie udawało.
Tak czy owak miał poczucie, że w razie konfliktu z Hamiltonem musi twardo obstawać przy swoim, i tego się trzymał.
– Anno, domagam się, abyś natychmiast ze mną poszła. Jeśli odmówisz, będę skłonny uważać, że nasz związek… nasze narzeczeństwo… jest zagrożone.
– Niech tak będzie, Ralph – odparła spokojnie Anna. Obaj mężczyźni wymienili zdumione spojrzenia.
– Chyba nie zrozumiałaś, co przed chwilą powiedziałem – wycedził Monterey. Uświadomił sobie nagle, że ilekroć spotyka tych dwoje razem, sytuacja wymyka mu się spod kontroli.
– Doskonałe zrozumiałam – odrzekła z powagą Anna. – Powiedziałeś, że jeśli natychmiast nie pójdę z tobą na kolację do lorda Thorntona, to przemyślisz ponownie kwestię naszych zaręczyn.
Niewątpliwa korzyść, jaką Ralph wyniósł z udziału w grach hazardowych, polegała na tym, że zawsze wiedział, kiedy trzyma w dłoni przegrywające karty. Teraz była właśnie taka chwila.
– Jak sobie życzysz. – Z wdziękiem skłonił się przed Anną. – Tymczasem odchodzę i mam nadzieję, że jutro będziesz bardziej podatna na głos rozsądku. – Znikł za progiem, trzasnąwszy drzwiami.
– I tyle – powiedziała Anna.
Jack przeciągnął dłonią po swych krótko ostrzyżonych włosach.
– Co zamierzasz, pani? Jeśli ktoś wspomina o zerwaniu zaręczyn, to znaczy, że sprawa jest poważna. Nie należy wtedy ulegać kaprysowi!
– Wiem – odparła Anna. To, co zaszło przed chwilą, bardzo ją poruszyło, lecz również skłoniło do zadumy. Decyduję teraz o reszcie swojego życia, myślała, i chcę mieć absolutną pewność, że podejmuję właściwą decyzję. – Nie pozwolę, żeby ktoś mi dyktował, co mam robić. Żaden mężczyzna.
Nie spuszczając wzroku z jej twarzy, Jack powiedział:
– Wszyscy mężczyźni tak postępują.
– Mój ojciec nie – sprzeciwiła się. – Myślę, że ty, panie, również byś tego nie robił.
To była dla niej zupełnie nowa myśl, przecież Jack potrafił narzucać jej swoją wolę… ale zawsze dla mojego dobra! – uświadomiła sobie nagle. W swoim czasie nieraz ją zirytował, ale wszystko, co robił, było dla niej korzystne.
Jack machnął ręką.
– Dwóch mężczyzn na milion… Powinnaś, pani, iść za Ralphem i go udobruchać. Skoro wybrałaś sobie takie życie, jakie wybrałaś, to nie możesz traktować w ten sposób mężczyzny, którego popiera twoja rodzina i który bez wątpienia będzie jednym z najbardziej uprzywilejowanych dworzan. Zresztą oboje, w przeciwieństwie do mnie, jesteście stworzeni do takiego życia.
– To prawda – przyznała. – Ralph i ja dobrze czujemy się na dworze, ale przede wszystkim musimy wiedzieć, że dobrze czujemy się w swoim towarzystwie. Dopiero potem mogę mu ślubować wierność na całe życie. Czy chciałbyś mnie skazać, Jack, na spędzenie reszty moich dni w towarzystwie kogoś, kto nie jest dla mnie odpowiedni?
W tej chwili Anna prezentowała to wszystko, czego Jack nie znosił u kobiet. Mówiła beztroskim, zalotnym tonem, oczy jej się śmiały, krótko mówiąc, próbowała go zauroczyć. Pochylił głowę i czubkiem buta zaczął obwodzić wzór na dywanie.
– Czy w Maiden Court zaszło coś, co skłoniło cię do ponownego przemyślenia swoich zamiarów? – spytał.
– W pewnym sensie. Pojechałam tam po to, by sprawdzić, co naprawdę czuję.
– O ile wiem, nie dotyczy to niczego, co powiedział twój ojciec – wyrwało się Jackowi.
– A skąd wiesz, panie? – Chciała podjąć rozmowę, którą przerwało im wejście Ralpha, ale Jack jak zwykle wycofał się i przyjął rolę powiernika.
– Ponieważ ojciec popiera twoje planowane małżeństwo. Moim zdaniem, byłby bardzo rozczarowany, gdyby do niego nie doszło.
– No, tak. – Anna zaczęła się zastanawiać. Jack ma rację, ale z drugiej strony to jednak jej życie. A potem naszła ją bardzo dziwna myśl: pierwszy raz nie wzięła zdania ojca za pewnik. – Naturalnie opinia ojca wiele dla mnie znaczy, lecz co ty o tym sądzisz, panie? Nigdy nawet nie wspomniałeś, jakie masz zdanie na temat mojego małżeństwa z Ralphem.
Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. W żadnym wypadku nie mógł teraz powiedzieć, co sądzi o jej zaręczynach z Montereyem ani o samym narzeczonym. To obudziło w nim złość, która obróciła się przeciwko Annie. Dlaczego tak go naciska? Przecież żaden człowiek w jego sytuacji tego by nie zniósł!
– Czy przypadkiem nie usiłujesz, pani, wpleść mnie do intrygi przeciwko Ralphowi, którego próbujesz okiełznać? Może chcesz się mną posłużyć?
Przez chwilę nie mogła pojąć, o co mu chodzi, a gdy wreszcie zrozumiała, wybuchnęła oburzeniem.
– No nie, Jack, nawet mi to do głowy nie przyszło! Dlaczego rzucasz na mnie takie oskarżenie?
– Dość często szukasz mojego towarzystwa, pani, i bynajmniej się z tym nie kryjesz – powiedział szorstko. – Udajesz zainteresowanie tym, co mówię, choć wszyscy na królewskim dworze doskonale wiedzą, że nie mogę współzawodniczyć w sztuce pięknego składania słów z twoimi bardziej eleganckimi znajomymi. Nawet dziś wieczorem zainscenizowałaś to małe przedstawienie specjalnie dla swojego ukochanego. Bez wątpienia wiesz, że nic tak nie temperuje kawalera, jak zwrócenie się jego damy ku innemu mężczyźnie. Gdybyśmy wspólnie się zastanowili, moglibyśmy nawet doprowadzić Ralpha do płomiennej zazdrości!
Dobrze wiedział, że w tej chwili jest wobec niej nieuczciwy, ale za wszelką cenę musiał znaleźć punkt zaczepienia na stromym zboczu, po którym wbrew samemu sobie zaczął się wspinać.
Jak on może o mnie tak myśleć? – zastanawiała się gniewnie. Szukała jego towarzystwa dlatego, że uważała go za swojego przyjaciela, a on lodowatym tonem postawił jej tak okropny zarzut. Przeszyła Jacka wzrokiem, lecz nie była w stanie wydobyć z siebie ani słowa.
– Udajesz, pani, że nie rozumiesz, o czym mówię? Pozwól więc, że pokażę ci, jak wygląda następny krok w tej komedii… – Podszedł do niej i mocno ją objął. – O tak, moja panno…
Pochylił głowę i wycisnął na jej ustach pocałunek. To nie było czułe powitanie przyjaciela ani niezdarne zaloty, które po przyjeździe na dwór nauczyła się zręcznie odpierać. Był to wybuch namiętności, z jakim jeszcze się nie spotkała nawet ze strony Ralpha, który lubił pokazać, że Anna do niego należy.
Gdy wreszcie Jack ją puścił, przycisnęła dłoń do ust i dzielnie opanowała łzy cisnące się jej do oczu.
Jack walczył ze swoimi demonami. Gdy tylko ich wargi się zetknęły, zrozumiał, że to, czego obawiał się przez ostatnie tygodnie, stało się rzeczywistością. Znowu jest zakochany, a co gorsza, namiętnie.
Gdy całował Annę Latimar, nie myślał o przeszłości. To było zupełnie nowe, ożywiające doświadczenie. Musiał też jednak przyznać, że potraktował ją z niewybaczalną brutalnością.
"Za Głosem Serca" отзывы
Отзывы читателей о книге "Za Głosem Serca". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Za Głosem Serca" друзьям в соцсетях.