Między brwiami Renata dostrzegła lekką zmarszczkę. Schylił się tak, że wargami niemal dotykał jej szyi. Odchyliła głowę, odruchowo poddając się pieszczocie.

Błądząc ustami po jej skórze, jednocześnie rozpiął zamek sukni i jedwab z szelestem opadł na podłogę. Owiało ją chłodne nocne powietrze.

Jednak nie czuła zimna, cała płonęła z pożądania. Tak naprawdę zaczęło się to już wówczas, gdy wszedł do domu towarowego i rozpoczął z nią perfidną rozgrywkę, psychologiczną wojnę nerwów, tak więc swoje odczucia w stosunku do Renata odbierała jakby w krzywym zwierciadle.

Zrzucił marynarkę i koszulę. Chwycił ją w ramiona. Całował delikatnie, jakby pragnąc dać im czas na oswojenie się ze sobą.

Poprzednie pocałunki były bardziej gwałtowne, lecz również pełne złości, teraz po raz pierwszy miały w sobie spokojną słodycz.

Starała się nie myśleć o innych kobietach całujących jego usta, by nie wzbudzić w sobie zazdrości. Pragnęła go na wyłączność teraz i na wieki. Jej wargi rozchyliły się zapraszająco, smakując pieszczotę. Usta miał gorące i zaborcze. Odwzajemniała mu się, zdziwiona, skąd zna te wszystkie sztuczki, lecz jej zapał został wynagrodzony zmysłowym pomrukiem aprobaty.

Nie wiedziała, kiedy pozbyła się cienkiej haleczki ani jak znalazła się na łóżku, podczas gdy Renato, zrzuciwszy resztę ubrania, dołączył do niej i biorąc ją w ramiona, przycisnął do twardego jak marmur torsu gładkie, niczym u starożytnych posągów, kształty Heather. Łącząc w sobie piękno i siłę, zdawał się być potomkiem dawnych ludów, które niegdyś zamieszkiwały tę wyspę.

Kiedyś już widział ją nagą, choć o tym nie wiedziała. Teraz sam też był nagi, a jego niespokojne ręce wędrowały po jej ciele. Ona również go odkrywała. Początkowo nieśmiało, potem coraz odważniej i odważniej…

Renato zgasił lampkę i wszystko skryła ciemność. Zdawać by się mogło, że Heather pozwoliłaby się pieścić jakiemukolwiek mężczyźnie, jednak siła hamowana czułością, mocne muskularne ciało, żelazne lędźwie, wszystko mówiło jej, że powinien być to tylko Renato.

Delikatne muśnięcia palców, sięgające ku najtajniejszej rozkoszy, wywoływały u Heather szaleńcze pożądanie. W ciemnościach dostrzegła błysk jego oczu. Wydawał się zakłopotany, wręcz zmieszany.

– Renato… – szepnęła.

– Jesteś pewna? Powiedz mi, czy tego chcesz… Przez chwilę zdawało się jej, że kolejne uderzenie gorąca uniemożliwi jej odpowiedź.

– Jestem pewna… Chcę cię – wykrztusiła wreszcie.

Należała do niego od zawsze i jeśli wątpiła w to przedtem, teraz wiedziała na pewno. Objęła go mocno, wchłaniając ogarniającą ją rozkosz. Potem nie było już nic, tylko żar, ciemność i niebiańska otchłań.

Kiedy nastąpiło ukojenie, nie puścił jej, jakby bojąc się, że mu ucieknie. Ale ona nie chciała uciekać, tylko zostać z nim na zawsze. Zapadła w sen, a kiedy po godzinie obudziła się, stwierdziła, że Renato przygląda się jej. Uśmiechnął się i ukołysał ją, aż usnęła znowu. Zasypiając, wciąż widziała wpatrujące się w nią oczy.

Było już za chłodno na rejs jachtem, więc następnego ranka pojechali na lotnisko. Angie zabrała się z nimi. Bernardo był wciąż nieugięty, toteż wracała do domu. Odprowadzili ją do samolotu lecącego do Anglii, zanim wystartował ich – do Rzymu, skąd mieli udać się do Paryża. Była to po części podróż robocza, bo odwiedzali największych klientów, lecz Heather była zadowolona, że zaczyna brać udział w interesach. Zwiedzili też salony mody, gdzie kupiła mnóstwo nowych kreacji. Francuskim posługiwała się dość swobodnie, bo uczyła się tego języka, mając nadzieję na rychły awans w „Gossways".

– Ogarniają mnie podejrzenia – powiedział Renato, gdy rozbierali się w pokoju w „Hyatt Regency". – Słyszę za dużo komplementów pod adresem pięknej pani Martelli.

– Próbuję stworzyć ci odpowiednią oprawę.

– Hm! – chrząknął tak dwuznacznie, że zachichotała.

Pomagał jej zdjąć małą czarną, którą tego wieczoru miała na sobie po raz pierwszy. Jej śmiech podziałał na niego prowokująco. Pociągnął niecierpliwie, coś trzasnęło i sukienka leżała w strzępach na podłodze. Chwycił żonę w ramiona.

– Renato…

– Cicho, kupię ci nową.

A potem zaległa cisza. W ciągu paru sekund jego usta i ręce sprawiły, że zapomniała o całym świecie.

Po pierwszej nocy tak się roznamiętniła, że pragnęła go nieustannie. Początkowo czuła się tym nieco zażenowana, lecz wkrótce zaczęło ją cieszyć, że codziennie uczy się czegoś nowego o seksie.

Wiedziała, że zaspokaja go w pełni, podobnie jak on ją, jednak nigdy nie mówił o swoich uczuciach. Lecz wystarczało, by o coś go poprosiła, a natychmiast spełniał każde jej życzenie.

Pewnego dnia podarował jej kosztowną broszkę. Siedziała na sofie, podziwiając dzieło jubilera, gdy zaskoczył ją pytaniem:

– Nie uważasz, że trochę przeinwestowałem?

– Wcale nie – obróciła to w żart. – Przecież kiedyś chciałeś dać mi dwadzieścia tysięcy, abym tylko się z tobą przespała.

Pożałowała tych słów, bo zmarszczył brwi. Renato miał poczucie humoru, lecz nie potrafił żartować z samego siebie. Nie powiedział ani słowa, ale zdążyła się już nauczyć, że nagła cisza oznacza zły humor męża. Podejrzanie szybko rozchmurzył się, gdy zapewniła go, że żartowała.

– Oczywiście – powiedział. – Po prostu jestem nie w sosie. Gdzie dziś pójdziemy na kolację?

Uznał tym samym dyskusję za zakończoną, mimo jej wysiłków, by wyjaśnić niezręczną sytuację. Nie nosiła również tej pięknej broszki, bo za każdym razem, gdy ją przymierzała, dopatrywał się w niej mankamentów.

To był dopiero początek. Wkrótce po powrocie na Sycylię przypomniała sobie, jak w dniu jej przyjazdu Renato oznajmił, że Lorenzo wkrótce wylatuje do Nowego Jorku.

– Już miałam zamiar cisnąć w ciebie puderniczką, ale dodałeś, że ja też jadę, więc tylko przypudrowałam nosek.

– Chciałaś zobaczyć Nowy Jork?

– Przecież mówię. Jedno, co mnie w tobie drażni…

– Między innymi…

– Właśnie… to sposób, w jaki zwijasz moje żagle, gdy tylko nabieram wiatru, by ci nawymyślać.

Leżeli w łóżku, odpoczywając po kolejnym miłosnym uniesieniu. Uśmiechnął się do zwiniętej w kłębek żony.

– Lubisz doprowadzać mnie do szaleństwa, co?

– To jedno z moich ciekawszych zajęć.

– I znów popatrzysz na mnie z niemym wyrzutem w swych pięknych, lśniących oczach?

– Owszem, bo znam twoje przewrotne metody działania. Miałeś przekonać zarząd „Gossways", żeby przywrócili mnie do cyklu szkoleń, a ty nawet do nich nie zadzwoniłeś.

Milczenie męża uświadomiło jej straszliwą prawdę.

– Było jeszcze gorzej, tak? – spytała i gwałtownie usiadła. – Zadzwoniłeś do jakiejś grubej ryby i wymogłeś obietnicę, że mnie nie przyjmą.

– Nie przyznaję się do niczego.

– Nawet nie musisz…

– Znów ci dym leci z uszu. -Usiadł i chciał ją objąć. – Więc zanim wybuchniesz, spróbujemy… – Ostatnie słowa zagłuszył zgrabny cios poduszką, który zwalił go z łóżka. Ruszył do kontrataku i oboje wylądowali na podłodze.

– Myślałem, że jeśli rozzłoszczę cię wystarczająco – mówił, usiłując przytrzymać wijące się ciało Heather – przypomnisz sobie rady mateczki o codziennym kopaniu mnie w kostkę. Auuu!

– Nie pajacuj. Zrobiłam to bosą stopą.

Zdołała się uwolnić i wróciła do łóżka, lecz ją tam przygwoździł. Spoglądała na niego ze złością, pierś jej falowała gwałtownie.

– Ostrzegam cię, Renato. Jestem wściekła.

– Wiem. Pewnie dlatego mnie podrapałaś.

– Złaź ze mnie!

– Skoro już o tym mowa… – przesunął wzrokiem po jej nagim ciele – to bardzo poważny temat. Dlatego właśnie dobre małżeństwo opiera się na…

– Gadaniu? – spytała bez tchu.

– Wzajemnym zaufaniu – opuszkami palców zaczął drażnić koniuszek jej piersi – pomiędzy mężem a żoną. Na czym stanąłem?

– Zaufanie-jęknęła.

– Zaufanie wywodzi się z honoru…

– Honor? O czym ty mówisz, podła, przebiegła bestio… Tylko nie przerywaj!

– Nie miałem zamiaru – wyszeptał w jej skórę, kontynuując pieszczotę, która doprowadzała ją do szaleństwa.

Po chwili nie było już słów ani myśli, tylko ogarniające wszystko zmysły. Wreszcie świat rozpłynął się w ramionach ukochanego mężczyzny i zatraciła się w rozkoszy.

W tym właśnie tkwił problem. Była radość, rozkosz i uniesienie, lecz zabrakło szczęścia. O nieszczęściu też nie było mowy, bo jakże mogła być nieszczęśliwa, mając męża, który poświęcał jej tyle uwagi i pomagał odkrywać nieznane lądy zmysłów? Jednak to nie wystarczało, zwłaszcza gdy zorientowała się, że mąż wykorzystuje ich harmonię seksualną do odwrócenia uwagi od niektórych spraw.

Zapomniała już o tej rozmowie, aż tu po tygodniu wręczył jej bilety do Nowego Jorku.

– Co to? – zdumiała się.

– Uznajmy to za drugi miesiąc miodowy.

– Przecież ledwo co wróciliśmy z pierwszego.

– Mam interesy w Nowym Jorku. Ale skoro nie chcesz jechać… – Wyciągnął rękę po bilety, lecz cofnęła swoją z głośnym śmiechem.

Spędzili tam tydzień i choć Renato odwiedzał starych klientów, Heather mała wrażenie, że to uboczna część wyjazdu, jakby chciał zrobić jej przyjemność. Tylko że namiętne słowa szeptał tylko w nocy lub gdy byli sami, natomiast w innych sytuacjach nie obdarzał jej czułymi słówkami, a nienaganne maniery bardziej ich rozdzielały, niż łączyły. Zupełnie jakby żyła z dwoma mężczyznami.

Po powrocie mocno zaangażowała się w prowadzenie Bella Rosaria. Była wystarczająco rozsądna, by początkowo powierzać sprawy Luigiemu, lecz kierując się jego radami, sama odwiedzała dzierżawców, wysłuchiwała ich problemów i zaczęła podejmować decyzje. Przynosiło to wymierne zyski. Renato zrzekł się ich i wręcz nalegał, by wszystko stanowiło majątek żony. Przystała na to tylko dlatego, że nie chciała znów czymś urazić męża.

Z powodu jego powściągliwości nie odważyła się wspomnieć o rosnącej w niej miłości. Tak naprawdę przekonała się o tym, gdy Renato wyjechał na tydzień. Nie podejrzewała, że można za kimś tak tęsknić. To była ich pierwsza rozłąka od ślubu i wydawała się wręcz nie do zniesienia.