– Wiem, że wolałbyś piwo, ale przy takiej okazji szampan jest obowiązkowy.

– Dzięki.

Bella była tak spięta, że gdy ich pałce się spotkały, nerwowo cofnęła rękę, rozlewając niemal pół kieliszka.

– Przepraszam – szepnęła zaczerwieniona.

– Wszystko w porządku? – spytał Josh z troską.

– Oczywiście. Tylko się denerwuję, czy jedzenie będzie jak należy. Zdaje się, że potraktowałam sprawę zbyt ambitnie.

– Cała Bella! – roześmiał się Josh. – Bierzesz się za najbardziej wyszukane potrawy, no i w pewnej chwili przestajesz nad nimi panować. Mogłabyś wreszcie wyrzucić te wszystkie książki kucharskie i podać gościom chleb z serem.

– Zacznę tak postępować od jutra – mruknęła z niepewnym uśmiechem. Na chwilę spojrzeli sobie w oczy i poczuli się tak, jakby byli tylko we dwoje.

Josh pierwszy odwrócił wzrok.

– Zadałaś sobie wiele trudu.

– Wszystko wygląda bardzo apetycznie – dodała Aisling, marszcząc brwi, gdy dostrzegła wymianę spojrzeli między narzeczonym a jego przyjaciółką.

Bella przykryła staromodnym koronkowym obrusem sosnowy stół, przy którym z Kate i Phoebe przegadała wiele godzin, sącząc wino. Ustawiła zapalone świece, dzięki czemu zrobiło się bardzo romantycznie.

Jednak przy zlewie nie było aż tak nastrojowo, piętrzyły się bowiem brudne naczynia, które trzeba było powtórnie wykorzystać, a Bella nie nadążała ze zmywaniem. Zawsze podobały się jej obszerne kuchnie, które pełniły również rolę jadalni, jednak teraz wolałaby dysponować osobnym pomieszczeniem, gdzie usadziłaby gości, dzięki czemu mogłaby przynajmniej udawać, że panuje nad sytuacją.

– Lubię tę kuchnię – powiedziała Aisling. – Głównie dlatego pragnęłam wprowadzić się do ciebie.

– Przykro mi, że tak wyszło. Uparłam się, że chcę mieszkać sama. Cóż, nie było to zbyt uprzejme z mojej strony.

– Nie przejmuj się. – Aisling lekceważąco machnęła ręką. – Myślę, że na twoim miejscu zachowałabym się podobnie. Zresztą, wszystko obróciło się na dobre. Prawda, kochanie? – zwróciła się do narzeczonego i objęła go za ramię. – Gdybym wprowadziła się do ciebie, nie przekonalibyśmy się z Joshem, jak świetnie do siebie pasujemy. Zapewne nawet nie pomyślelibyśmy o małżeństwie, prawda, Josh?

– Trudno powiedzieć – stwierdził.

– Czyli wszystko dzięki tobie, Bello – dodała Aisling z promiennym uśmiechem i uniosła kieliszek. – Dziękuję!

Uśmiech Belli nie był tak promienny.

– Może kanapkę? – spytała, podając talerz.

– Och, nie powinnam… – stwierdziła Aisling, spoglądając na starannie dopracowane tartinki.

– To jedyne, co mi się udało – zachęcała Bella. – Na twoim miejscu skorzystałabym z okazji.

– No, może jedną.

Aisling wypuściła Josha i wybrała kanapkę, która jej zdaniem powinna być najmniej tucząca.

– Wspaniała – stwierdziła.

– Weź następną.

– Nie, dziękuję – powiedziała, poklepując z dumą swój doskonale płaski brzuch. – Przymierzałam już fantastyczną suknię ślubną. Świetnie leży, ale żeby ją włożyć, nie mogę przed ślubem przytyć ani miligrama.

– Już zdecydowaliście, kiedy to będzie? – spytała Phoebe, która właśnie przyłączyła się do nich. Czujnie zauważyła, że Bella usiłuje nafaszerować Aisling kanapkami, postanowiła więc uratować dla siebie, co się da.

– W maju – odparła Aisling rozanielonym tonem. – Śluby na wiosnę są takie cudowne, prawda?

Bella czuła się, jakby ktoś wbijał jej nóż w serce. Pewnie też byłaby w euforii, gdyby na jej palcu błyszczał pierścionek od Josha, a na zakończenie wieczoru mogłaby pójść do domu w jego towarzystwie.

– Przepraszam – powiedziała pospiesznie. Nie była w stanie znosić tego dłużej. – Muszę zająć się przystawkami.

Phoebe cierpliwie słuchała weselnych planów Aisling, natomiast Josh stał nachmurzony.

– Nie przejmuj się – szepnął mu Gib do ucha. – Przyniosłem trochę piwa. – Zerknął z grymasem na swój kieliszek. – Nie wiem, dlaczego kobiety upierają się przy szampanie. Dokończ to i chodź. Napijemy się czegoś lepszego!

Josh uśmiechnął się z zakłopotaniem i posłusznie opróżnił kieliszek. Gib zawsze potrafił poprawić mu nastrój, był niezawodny.

Kolacja nie okazała się popisem kulinarnym, i nie dziwota, jako że Belli jeszcze nigdy się to nie udało. Było natomiast dużo wina i miłe towarzystwo. Szczególnie Aisling tryskała dobrym humorem. Bella natomiast była o wiele cichsza niż zwykle. Gdy jednak nie musiała już zajmować się kolejnymi potrawami, usiadła i wreszcie zaczęła dobrze się bawić.

Po jakimś czasie znów wstała od stołu, żeby przygotować kawę. Josh poszedł za nią.

– Chciałbym ci podziękować – powiedział. – Później może nie być okazji.

– Przepraszam za wołowinę – powiedziała z westchnieniem. – Zresztą deser też się nie udał.

– Wszystko było pyszne – skłamał bez zająknienia.

– Szczerze mówiąc, nie ma znaczenia, jakie było jedzenie. Liczą się twoje dobre chęci. Wieczór był naprawdę wyjątkowy i jestem ci wdzięczny. Aisling też – dodał, obejmując ją za ramiona.

Bella odsunęła się pierwsza. Zajęła się napełnianiem czajnika.

– Żadnych wiadomości od Willa? – spytał Josh.

– Czasem go widuję. – Wsypała kawę do ekspresu.

– Ale to jednak nie to samo.

– Pogodziłaś się już z nową sytuacją? Bella spojrzała mu prosto w oczy.

– Nie, nie pogodziłam się.


Nie ma wyjścia, trzeba pogodzić się z faktami i jakoś ułożyć sobie życie, pomyślała Bella następnego ranka, stojąc nad stertą naczyń czekających na zmywanie. Gdyby tak spadła z nieba automatyczna zmywarka! Jednak cuda się nie zdarzają. Również Aisling nie zmieniła planów małżeńskich. Sądząc z wieczornej rozmowy, nie interesował jej już żaden inny temat. Rzucała kolejne pomysły na miesiąc miodowy, czym zaskakiwała nawet Josha.

– W każdym razie za kilka tygodni jedziemy na Seszele – paplała – więc będzie okazja sprawdzić, czy warto tam pojechać po ślubie. Podobno jest wspaniale, ale oprócz nurkowania nie ma tam co robić.

– Zwykle nowożeńcy świetnie sobie dają radę z wolnym czasem – zauważył rozbawiony Gib, jednak Aisling nie wychwyciła żartu.

– Josh i ja jesteśmy inni. Musimy uprawiać wspinaczkę, żeglować albo nurkować. Zanudzilibyśmy się na śmierć, leżąc na plaży przez cały dzień.

Bella spojrzała znacząco na Kate i Phoebe.

– Nie to, co my! – szepnęła Kate.

– Ona coś za dużo o tym mówi – dodała cicho Phoebe.

– Założę się, że nie znosi tych wszystkich sportów.

Bella była innego zdania. Co prawda Aisling wciąż paplała o tym samym, ale gdy już będzie po ślubie stulecia – a z jej słów wynikało, że nie może być inny – na pewno zajmie się domem i będzie dobrą partnerką dla Josha zarówno w Londynie, jak i podczas wypraw.

To oznaczało, że Bella powinna wreszcie wziąć się w garść. Dosyć użalania się i marzeń, że wszystko mogło być inaczej. Czas ułożyć sobie życie. Zaczęła znów bywać na spotkaniach i przyjęciach. Starała się być ciągle zajęta, żeby wreszcie przestać myśleć o Joshu. Niestety, nie udawało jej się to. Gdy tylko otwierała rano oczy, przypominała sobie o nim i nie mogła zapomnieć do wieczora. Schudła, co wcale nie poprawiło jej wyglądu. Ciągłe wyglądała na zmęczoną, a sińce pod oczami nie dodawały jej uroku. Kate i Phoebe przeraziły się na jej widok, gdy znów spotkały się we trójkę.

– Okropnie wyglądasz!

– Dziękuję!

– Bello, pytam poważnie, co się z tobą dzieje? Drobiazg, zakochałam się, pomyślała.

– Przemęczenie. Powinnam gdzieś się wyrwać i odpocząć. Niestety, nie stać mnie. Ostatnio trochę przesadziłam i przekroczyłam limit na koncie. Kiedy przysłali wyciąg z banku, myślałam, że dostanę zawału. W każdym razie nie obraziłabym się, gdyby to mnie ktoś zaproponował wyjazd na Seszele – stwierdziła z westchnieniem.

Rozmarzyła się. Żadnego nurkowania ani żeglowania. Po prostu leżałaby na plaży z zamkniętymi oczami. Taki wysiłek na pewno zniosłaby dzielnie!

– Byłoby fajnie – przyznała Kate. – Josh i Aisling mają szczęście.

– Kiedy wyjeżdżają? – spytała Phoebe, wstając, żeby podać napoje.

– Lada dzień.

– Nie widziałam ich od tamtej kolacji. Co u Josha? Bella poczuła ucisk w gardle, słysząc jego imię.

– Nie wiem – powiedziała najbardziej obojętnym tonem, na jaki mogła się zdobyć. – Też go nie widziałam.

Phoebe uniosła brwi.

– Mam nadzieję, że nic się nie stało. To nie w jego stylu. W ogóle się nie odzywał?

– Zostawił mi wiadomość na sekretarce. Dziękował za kolację.

– Nie oddzwoniłaś do niego? Myślę, że na to czekał.

– Nie chciałam się narzucać. Na pewno wolą być sami – oświadczyła. Nie potrafiła już rozmawiać z Joshem jak dawniej, lecz trudno jej się było do tego przyznać.

– Na pewno uważają, że ich unikasz, Bello – stwierdziła Kate. – Zdaje się, że chciałaś udawać przed Joshem, ze przepadasz za Aisling?

– Tak, ale… potrzebuję troszkę czasu. Jeszcze do mnie nie dotarło, że się żeni.

– Bello, miałaś na to całe trzy tygodnie – powiedziała łagodnie Phoebe, podając napełnioną szklankę. – Wreszcie musisz się z tym pogodzić.

– Wiem – przyznała z westchnieniem i upiła kilka łyków.

Problem polegał na tym, że teraz nie potrafiłaby powiedzieć Joshowi nic więcej, poza tym, że go kocha. W końcu pomyślała, że właściwie mogłaby zadzwonić i życzyć im przyjemnej podróży. Byłby to bezpieczny temat do rozmowy.

– Zadzwonię do niego – obiecała.

Na szczęście przyjaciółki nie drążyły tego tematu.

– Seszele odpadają, ale może coś innego poprawiłoby ci humor? – zaczęła Kate. – Jutro piątek. Wpadnij na kolację. Wygląda na to, że przydałby ci się solidny posiłek.

– Chętnie, ale już umówiłam się na imprezę w Battersea – wyjaśniła Bella bez wielkiego entuzjazmu.

Następnego dnia, gdy wróciła z pracy, perspektywa imprezy wydała jej się jeszcze mniej kusząca. Był ponury, listopadowy wieczór. W drodze ze stacji metra parasolka okazała się bezużyteczna w walce z deszczem i porywistym wiatrem. Bella weszła do domu przemoczona. Nie miała ochoty na kolejne wyjście, żeby przez resztę wieczoru siedzieć z przyklejonym uśmiechem i udawać, że się dobrze bawi. Jednak wybór był niewielki. Mogła zostać, tęsknić za Joshem i próbować nie płakać.